JustPaste.it

𝔹𝔼𝔸𝕊𝕋 𝕀ℕ ℂ𝔸𝔾𝔼 #𝟚

34a13d1afddd2760c551090577f1e64c.png

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀𝟚.⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Dzień za dniem, godzina za godziną, minuta za minutą i w końcu sekunda za sekundą... Odliczał czas, jakby miał on jeszcze jakieś znaczenie w tym bezkresie tajemnic i sekretów, w ciemności i cieniach, przez które nie potrafiło się przebić żadne światło, nic nie mogło się przedostać, jakby płachta oddzielająca rzeczywistość od fikcji była wykonana z nierozrywalnego materiału.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Barnes sapnął i poderwał się na łóżku, w momencie, kiedy nad jego głową rozświetliła się żarówka, osaczając światłem każdy możliwą kąt niewielkiego pomieszczenia, niemal rażąc po oczach. Bucky rozejrzał się czujnie, ale nie znalazł żadnej anomalii, nic, co odbiegałoby od znanego mu schematu. Niestety. A może i na szczęście.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Kiedyś dni, wypełnione bólem, które wciąż śniły mu się po nocach, były jego codziennością, jego karą za to, co kiedykolwiek zrobił, za to, co jeszcze nie popełnił, bądź popełnił jedynie w myślach. Pokutą za dawne niewybaczalne czyny, a przynajmniej on tak to sobie tłumaczył, podczas gdy prawda jego katów była zupełnie inna, ale taka, której nie potrafił zaakceptować. Kiedyś te dni trzymały go przy życiu, jakby żył dla tego bólu, dla momentu, kiedy ostry koniec skalpela wbijał się w jego ciało, zostawiając po sobie krwistą ścieżkę, a czerwone strugi spływały obok, kapiąc ostatecznie na brudną podłogę. I chwile wytchnienia od bólu, kiedy mógł złapać oddech, uspokoić się, patrząc, jak wszystkie rany powoli sklepiają się, jak zostają tylko blizny, które w końcu również znikną całkowicie. Jego regeneracja była przedmiotem badań, próbowali wyciągnąć z niego serum superżołnierza, ale z marnym skutkiem, wszystkie próbki rozkładały się, nie nadając się do niczego. Pobierali od niego krew litrami, nie zważając na jego słanianie się na nogach, jakby przedmiotem badań nie był on, a jedynie efekty, które może przynieść. Badali jego bioniczne ramię, ale niewiele mogli się dowiedzieć, nie wykluczając takich oczywistości jak wytrzymałość i supeł siła. Pamiętał, jak na początku krępowali jego nadgarstki linami, ale kiedy bez większego trudu je zrywał, zainwestowali w kajdanki, które również łamały się pod większym naciskiem jego siły. W końcu metalowe więzy zagościły na dobre, nie dając się zerwać tak łatwo, nawet gdy się szamotał.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Te dni jednak odeszły i zdawało się, że mają nie wrócić już nigdy. Ale on wciąż pamiętał towarzyszący im ból i upokorzenie, dla których w tamtym czasie żył, nie licząc na nic innego, bo na nic innego nie zasługiwał.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Podniósł się z łóżka, słysząc stukanie do metalowych, wgniecionych w niektórych miejscach drzwi. Spojrzał w ich stronę, ale te nie otworzyły się, dlatego skierował się do łazienki, żeby wziąć prysznic i przebrać się.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Stojąc pod strumieniami ciepłej wody, być może trochę za ciepłej, jakby biczował samego siebie za to, co uważał za słuszne, rozmyślał nad tym, co go dzisiaj czeka. Plan dnia był niezmienny, ale w rubryczce planu, w jednym miejscu pojawiły się znaki zapytania, na które nie odnalazł odpowiedzi. Nie wiedział tak naprawdę, co go dziś czeka, ale z jakiegoś powodu wyglądał tego momentu, jakby każda niewiadoma, każde zaburzenie dnia miało okazać się czymś, na co warto czekać. Czymś nowym, więc być może i lepszym.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Po skończonym prysznicu, wrócił do swojego niewielkiego pomieszczenia, mógł zrobić dokładnie pięć i pół kroku od ściany do ściany, nie więcej. Upchnięte tutaj łóżko i niewielka szafka, która skrywała jego ubrania, zabierały dużo przestrzeni, ale nie narzekał na te udogodnienia, które dostał chyba tylko ze szczodrości serca jakiegoś wielkiego umysłu, który nie chciał, by ten spał na zimnej podłodze, a rzeczy trzymał tuż przy sobie, jak największy skarb, bo tylko tyle i nic więcej nie posiadał.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Podszedł do metalowych drzwi, które nosiły ślady uderzeń w postaci niewielkich rys i zagłębień – jego postępującego szaleństwa i bezsilności. Bezradność, w którą go wpędzili nie miała swego kresu, ciągnęła się za nim, jak cień. Tym razem ułożył na drzwiach rozczapierzoną dłoń, jakby delikatnie dotykał czułego punktu, niepewnie, ostrożnie, jak gdyby te mogły nagle zapaść się pod ziemię, runąć w jednej chwili, ukazując to, co znajdowało się za nimi – bezkresny labirynt szarych korytarzy. Następnie odsunął dłoń, zwinął ją w pięść i uderzył, chociaż te pozostały głuche na jego nieme błagania, nieustępliwie broniąc dostępu do tego, co zakazane. W końcu, jak gdyby ktoś odpowiedział na jego prośby, niewielka szczelina na samym dole otworzyła się ze zgrzytem, a do środka została wepchnięta taca z parującym jedzeniem. Ktoś za drzwiami zawahał się przez krótką chwilę, ale w końcu i butelka wody wtoczyła się do środka, turlając się po płaskiej powierzchni, zatrzymując się dopiero na jego stopie. Barnes również się zawahał, a później rzucił na podłogę, do niewielkiej szpary w drzwiach, która zamknęła się jednak tuż przed jego nosem, zanim zdążył zrobić cokolwiek jeszcze. Warknął z rozczarowania, z duszonej złości, z nieszczęścia, które go spotkało, bo nic innego nie mógł więcej zrobić.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Kiedy emocje opadły, jego żołądek wyprosił w końcu pożywienie, za które zabrał się dość niechętnie, ale z wielkim uporem, jakby była to jedna z misji, w którą musi włożyć cały wysiłek. Bo nic innego mu nie pozostało, jak te małe misje, które wyznaczał samemu sobie, jakby w porównaniu do dawnego życia, jakby odhaczanie ich mogło doprowadzić w końcu do jakiejś nagrody, do czegoś lepszego, chociaż na nic lepszego już od dawna nie liczył. Wiedział, że nie miało to najmniejszego sensu.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Po skończonym posiłku, ułożył pustą już tacę pod drzwiami, przy tym samym miejscu, w której wcześniej pojawiła się ręka, błogosławienie dając mu kolejny posiłek, nie pozwalając umrzeć z głodu, nie pozwalając opaść z sił, nie pozwalając zatracić się w kompletnej pustce i beznadziei bez żadnego wyjścia.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Mimo wszystko był jak zwierzę, zamknięte w metalowej klatce, jak dziki zwierz, złapany w pułapkę, bez możliwości wydostania się stąd, bez możliwości rozwarcia krat i ucieczki. Czuł się obiektem badań, szczurem laboratoryjnym, niczym więcej, bo niczym więcej nie zasługiwał, by być.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Podszedł do łóżka, któremu przyglądał się chwilę, jakby ono znało jakieś odpowiedzi na niezadane na głos pytania, odpowiedzi na niewypowiedziane żale, zduszone głęboko w zarodku, na które nie mógł sobie pozwolić. Wywrócił materac na drugą stronę, szukając w nim czegoś, czegokolwiek, chociaż wiedział, że to bezcelowe. Robił to już tak wiele razy i nie znalazł niczego, co mogłoby mu się przydać, żadnej broni, żadnej nadziei, po prostu materac, wypchany gąbką. Odłożył go z powrotem na metalowy stelaż i usiadł na nim, wzdychając głośno do siebie. Był tu uwięziony od tak dawna, że dni mieszały mu się ze sobą, że oddzielał jeden od drugiego za pomocą podawanych mu posiłków, chociaż nawet nie wiedział, czy mógł im wierzyć, czy wtedy, kiedy gasło światło rzeczywiście była noc, czy tylko chcieli, żeby tak myślał. Czasami godziny wydawały mu się zbyt długie, a niekiedy mknęły tak szybko, że nie wierzył, że upłynęło ich dwanaście, bądź więcej.
Zawieszony był w marazmie, nic się nie działo, kompletnie nic, żadnego poruszenia, żadnych dźwięków, żadnych hałasów, żadnych ruchów, nic. Miał wrażenie, że tkwił w tym stanie, bez żadnego ruchu, siedząc na niewygodnym materacu łóżka, przez już wiele godzin, ale tak naprawdę mogły upłynąć zaledwie minuty.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀I w końcu – szczęk zamka. Barnes poderwał się z łóżka, gotowy na wszystko, co się stanie. Ale w drzwiach pojawiła się zaledwie niewielka szczelina, przez którą wcisnęła się lufa, wyrzucająca z siebie strzałki jedna za drugą, wbijając się w jego ciało, nim zdążył zareagować. Rozjuszony, ruszył w stronę drzwi, ale wtedy jeszcze więcej strzałek wbiło się w jego ciało, spowalniając jego ruchy, jakby nagle znalazł się w wodzie, bądź w smole, uniemożliwiając szybsze poruszanie się. Nagle Bucky upadł na kolana, czując, że nie jest w stanie podźwignąć się do pozycji stojącej. Zamrugał kilka razy, widząc, jak obraz przed oczami rozmazuje mu się coraz bardziej. Wreszcie zwalił się na bok, a świat wokół niego nakrył się nieprzeniknioną czernią.

⠀⠀⠀⠀

cde419f7f57e406a6f41268f9a5ed3c8.png

⠀⠀⠀⠀

⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Obudził się nagle, jakby ktoś szarpnął go za ramię, wyrywając ze snu. Szarpnął się, ale metalowe więzy, przyspawane do krzesła, trzymały zbyt mocno, żeby mógł je wyrwać. Zamrugał, żeby obraz nabrał ostrości, a później powiódł spojrzeniem po kobiecie, która kręciła się po pomieszczeniu, przy długim stole, odwrócona do niego plecami, pozbawiona wiedzy o tym, że jej pacjent się już obudził. Westchnął cicho, następnie łapiąc ostrożnie powietrze przez usta. Znał to miejsce, laboratorium, to tutaj przebywał, podczas kiedy to oni eksperymentowali na nim.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Obudziłeś się w końcu powiedziała kobieta, odwracając się w jego stronę i spoglądając na niego. Maseczka ochronna przesłaniała jej usta i nos, widoczne były tylko brązowe oczy, które przewiercały go na wskroś, jakby naukowiec chciała dowiedzieć się, z czego dokładnie się składał, jakby jego układ mógł różnić się od normalnego człowieka. W pewnym sensie tak było, serum superżołnierza, krążący w jego żyłach plus bioniczne ramię robiły z niego coś znacznie mniej, niż człowieka.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Podeszła do niego, trzymając skalpel w jednej dłoni i rozcięła długi rękaw jego koszuli. Spojrzał na nią, ale ona wydawała się całkowicie skupiona na swoim zadaniu. Dopiero kiedy skończyła, to i ona spojrzała na niego.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Mam sprawdzić w jakim jesteś stanie. Kiedy spałeś, zrobiłam wszystkie badania, zostało mi tylko jedno powiedziała, chociaż nie wiedział, czemu mu to wszystko mówi. Nie powinien tego wiedzieć, nikt inny mu nic nie mówił. Nagle naukowiec przyłożyła ostrze skalpela do jego skóry na ramieniu i przeciągnęła, zostawiając głęboką ranę, z której od razu zaczęła sączyć się krew. Barnes zacisnął mocno zęby, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, chociaż miał ochotę krzyczeć, krzyczeć na nią, krzyczeć na wszystkich, którzy mogli go obserwować, krzyczeć w pustkę, dopóki nie zedrze sobie gardła.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Rana, po kilku minutach, zaczęła się sklepiać, a naukowiec uniosła brwi, marszcząc przy tym czoło.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ To się nie zmieniło powiedziała bardziej do siebie.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Chert, tebe nuzhno bylo proverit' eto, chtoby znat'? zapytał, a ona ponownie na niego spojrzała, jeszcze mocniej marszcząc czoło.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nie ten język, żołnierzu. Jej zdawkowa odpowiedź zawisła w powietrzu między nimi i przez chwilę miał wrażenie, że ją zrozumiał, że nawiązała się pomiędzy nimi jakaś nic porozumienia. Ale kiedy odeszła o krok, ta nić nagle została zerwana.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Jesteś gotowy powiedziała, a on nie wiedział, do czego. Zanim się zorientował, na jego twarz została nałożona maska z rurką, z której zaczął się sączyć niemal niewidoczny dym. Barnes, gdyby stał, na pewno zachwiałby się właśnie na nogach, ale nie stracił przytomności. Kobieta podeszła do drzwi, zapukała w niego mocno i krzyknęła:

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Jest gotowy!
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Drzwi otworzyły się gwałtownie, ledwie kobieta zdążyła uskoczyć przed zderzeniem z nimi i do środka wlało się czterech mężczyzn. Podeszli do niego, nie wiedział kiedy więzy zniknęły, a oni podźwignęli go z miejsca, wzięli za ramiona i skierowali się w stronę drzwi. Bucky próbował zachować rytm kroków, ale co jakiś czas te myliły mu się, przez co przeciągał stopami po podłożu, a żołnierze musieli mocniej ciągnąć go ze sobą. Ale im dłużej szli, tym bardziej wracały mu siły, ale zanim odzyskał je na dobre, został wepchnięty na ring, za metalowe ogrodzenie. Od razu rzucił się na kraty, na drzwi, które dopiero co się za nim zamknęły, ale te pozostały nieodzownie zamknięte, nie ustąpiły pod naporem jego ciała, jego siły.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Odsunął się od krat i obserwował, gdy tylko zobaczył ruch. Chwilę później do klatki wrzucona, tak samo jak on, została dziewczyna. Wyprostował się powoli, gotowy do tego, co miało nastąpić. Już doskonale wiedział, czym były te znaki zapytania w jego harmonogramie. Walka.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Dziewczyna zaatakowała pierwsza, ale z jakiegoś powodu jej cios go nie dosięgnął. Zatrzymała się kilka centymetrów od niego, jakby nagle zrezygnowała, jakby nie chciała tego robić, co tylko potwierdziły wykrzyczane przez nią słowa.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nie chcę cię skrzywdzić zapewnił ją cicho, tak że tylko ona mogła usłyszeć jego słowa. Odsunął się o krok. A później następny. Robił się między nimi coraz większy dystans, aż wreszcie za plecami poczuł napór krat, więcej nie mógł się cofnąć. Rozejrzał się dookoła siebie, ignorując dziewczynę, nie chcąc z nią walczyć, nie chcąc, żeby któreś z nich ucierpiało. Zobaczył, że ich obserwują, siedząc na czymś w rodzaju trybun i ich miny wyrażały rozczarowanie i złość. Utarł, a raczej oboje utarli im nosa, nie chcąc tańczyć tak, jak im zagrają, nie dając się wciągnąć w tę okrutną grę.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀W pewnym momencie coś uderzyło w kratę tuż obok niego, była to pusta puszka, która upadła na ziemię, poza jego zasięgiem, chociaż miał ochotę sięgnąć po nią i odrzucić, najlepiej trafiając jednego z ich oprawców prosto w głowę.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nie będę walczyć! krzyknął do nich zamiast tego. Nie będziemy walczyć!
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀W ich stronę posypał się grad strzałek. Niektóre chybiały, ale większość z nich dosięgnęło swojego celu. Dziewczyna, dużo mniejsza od niego, szybciej upadła na ziemię, a on w jakimś odruchu współczucia podbiegł do niej. Uklęknął obok niej i przekręcił ją na plecy, żeby przyjrzeć się jej twarzy, zapamiętać jej kształt, bo była to pierwsza osoba, z którą miał styczność, a która znalazła się w takim samym położeniu, jak on. Chwilę później poczuł, jak i jego ogarnia senność i padł obok niej, nieprzytomny.

⠀⠀⠀⠀

⠀⠀

cde419f7f57e406a6f41268f9a5ed3c8.png

⠀⠀⠀⠀

⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Dzień za dniem, godzina za godziną, minuta za minutą i w końcu sekunda za sekundą... Odliczał czas, jakby miał on jeszcze jakieś znaczenie w tym bezkresie tajemnic i sekretów, w ciemności i cieniach, przez które nie potrafiło się przebić żadne światło, nic nie mogło się przedostać, jakby płachta oddzielająca rzeczywistość od fikcji była wykonana z nierozrywalnego materiału.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Obudził się w swojej niewielkiej klitce, przez chwilę nie wiedząc, gdzie się znajduje. Leżał jednak na niewygodnym łóżku, a nad nim wisiała żarówka, nieosłonięta żadnym kloszem, teraz jarząca się jasną, rażącą barwą. Czyli nastał już dzień, albo ten dzień jeszcze się nie skończył. Nie wiedział i prawdopodobnie nie dowie się nigdy.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Drzwi jego klatki otworzyły się tak nagle, że jedynie wbił w nie wzrok, nieruchomiejąc. Spodziewał się większej ilości strzałek, ale te nie nadciągnęły, zamiast tego do środka weszło dwóch żołnierzy, a za nimi jakiś mężczyzna w garniturze. Spojrzał na Barnesa wymownie, przez chwilę nic nie mówiąc, a jedynie przyglądając mu się, jakby był ciekawym obiektem, zwierzątkiem, które można sobie oglądać z bezpiecznej odległości, ale które jest wciąż zbyt dzikie, by móc je pogłaskać po głowie.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Pójdziesz ze mną powiedział mężczyzna, a Bucky powoli podniósł się z łóżka. Mimo, że zrobił to wolno, to i tak lufy karabinów skierowały się w jego stronę. Spojrzał na żołnierzy, ale ich twarze nie zdradzały niczego poza determinacją i uporem.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Chwilę później wyszli na korytarz, szary, ciągnący się niemal w nieskończoność, a on nie wiedział, w którą ze stron musi się udać, żeby trafić do wyjścia. Żołnierzy jednak było czterech, dwóch czekało za drzwiami i wiedział, że nie ma żadnej możliwości ucieczki. Ani ataku, bo zapewne, gdyby tylko wykonał jakiś gwałtowniejszy ruch, w jego stronę poleciałby grad pocisków.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Jeśli zrobisz coś głupiego podjął mężczyzna w garniturze, jakby czytał mu w myślach to oni cię odstrzelą. Żadnej litości. Zapamiętaj to sobie dobrze.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky kiwnął głową na znak tego, że zrozumiał. Później ruszyli korytarzem przed siebie. Mijali przeróżne odnogi, które nie wiadomo dokąd prowadziły, ale oni parli wciąż uparcie dalej, nie zatrzymując się. Barnes, idący przez ten czas kawałek za mężczyzną, teraz zrównał się z nim krokiem.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Dokąd idziemy? zapytał cicho, ale pewnie. Mężczyzna spojrzał na niego, nie zwalniając.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Zaraz się przekonasz, żołnierzu odpowiedział, a Barnes miał ochotę się skrzywić, jednak powstrzymał się przed tym w ostatniej chwili. Nie chciał, żeby jego mimika zdradzała cokolwiek, nie chciał pokazać, że zależy mu na tym, żeby zatrzeć swoją codzienność czymś więcej, czymś nieoczekiwanym.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀W końcu zatrzymali się przed oszklonym pomieszczeniem, Barnes dostrzegł w niej dziewczynę, tę samą, z którą wcześniej kazali mu walczyć, a z którą żadnej walki nie podjął. Widział ją w więzach, widział, jak podchodzi do niej naukowiec, ta sama, która zajmowała się nim. Widział, jak robi nacięcie na jej przedramieniu.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Teraz patrz uważnie, Barnes powiedział mężczyzna w garniturze. Bucky podszedł o krok bliżej i zobaczył po chwili, jak jej rana zasklepia się, znika, tak samo jak działo się to z jego ranami. W jaki sposób to działa? W jej krwi nie wykryto żadnego serum, jest... inna.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀I zanim zdążył się zorientować, żołnierze złapali go i zawlekli pod drzwi, które otworzyły się i wyszła z nich naukowiec. Rzuciła mu szybkie spojrzenie, zanim on sam został wepchnięty do środka, a drzwi zamknęły się za nim. Nawet nie próbował ich otwierać, wiedział, że nie da rady. Został sam na sam z dziewczyną.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Spojrzał na przeszkloną ścianę, widział, jak mężczyzna w garniturze bacznie mu się przygląda, jakby zastanawiał się, co teraz jego zwierzę zrobi.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Barnes spojrzał na dziewczynę, a później powoli do niej podszedł.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nie zrobię ci krzywdy zapewnił ją cicho, wiedząc, że każde jego słowo jest doskonale słyszalne poza ten pokój. Pomogę ci, poczekaj.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Podszedł bliżej i chwycił za jej więzy, które siłą rozerwał. Najpierw uwolnił jedną jej rękę, następnie drugą.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nic ci nie jest? zapytał cicho. Jestem Bucky. A ty jak masz na imię?
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Miał wrażenie, że spojrzenie mężczyzny w garniturze przewierca go na wskroś, ale nie spojrzał w jego kierunku, całkowicie skupiając się na dziewczynie. Nie wiedział, czemu się tutaj znalazł, może chcieli go sprawdzić. Dotąd uważali go zapewne za dzikie zwierzę, bez ludzkich odruchów, a jeśli tak, to teraz musieli być zdumieni jego zachowaniem, jego łagodnością do istoty, która znalazła się w tym samym położeniu, co on.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, drzwi ponownie się otworzyły.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Wyłaź, Barnes rzucił żołnierz, a on, nie chcąc spotkania z ostrą amunicją, posłusznie wycofał się, oddalając się od dziewczyny i wyszedł z pomieszczenia. Wrócił do mężczyzny w garniturze.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Od dzisiaj będziecie ćwiczyli razem poinformował go, a James spojrzał na niego, marszcząc delikatnie czoło. Na sali treningowej. Nie będziecie ze sobą walczyć, przynajmniej jeszcze nie teraz. Chcemy obserwować wasze postępy.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky nie wiedział, co to miało na celu, ale nie zadał żadnego pytania, jedynie kiwnął głową.

⠀⠀
a5b7000326cd26accaeb023047b1c78c.png
⠀⠀

dd41141de15cdefe7cb00a245a02ef77.png

 

7767b90359466a55cd54e01451d7c87a.png