
˚.* ⭑ 𝐀𝐂𝐓 𝐈 ━━━━━━━━━━━━━━━ 𝒪𝒷𝑒𝒹𝒾𝑒𝓃𝒸𝑒
⠀⠀⠀Chłodny, październikowy wiatr mierzwił ciemne korony drzew, odznaczające się na tle nieba, na którym wzeszedł krwawy księżyc, skąpając świat swym czerwonym blaskiem. Podmuch zerwał ostające się na gałęziach liście, zapraszając je do gwałtownego, mrocznego tańca, w charakterystyczny dla natury sposób celebrując podniosłe wydarzenie; zmianę w królestwie piekielnym i ziemskim, od której nie było odwrotu. W ciszy przemierzałam wąską, ledwo wydeptaną ścieżkę, czując na sobie uważne spojrzenie dwóch par oczu, które śledziły każdy mój ruch.
⠀⠀⠀ Narastająca w sercu ekscytacja nie pozwalała mi nawet na krótką chwilę spuścić wzroku z kamiennego ołtarza i spoczywającej nań księgi; księgi, która stanowiła przepustkę do mrocznej potęgi i długowieczności. Mijałam kolejnych członków Kościoła Nocy, lecz ich twarze jawiły się przed moimi oczami jako jednolite maski - zupełnie nierozpoznawalne, nieistotne. Zbliżywszy się do miejsca, w którym tej szczególnej nocy miała dokonać się wyjątkowa transakcja, dostrzegłam stojące nieopodal rodzeństwo: Edwarda i Hildegardę, a tuż za nimi wysoką, szczupłą sylwetkę Faustusa Blackwooda. Pełni powagi, wpatrywali się w majestatyczną postać, która w tej właśnie chwili podeszła do ołtarza, otwierając opasły manuskrypt.
━━ Witaj, córko nocy.
⠀⠀⠀Donośny głos Arcykapłana rozniósł się po lesie; odpowiedział mu jedynie wiatr, który otulił moją półnagą sylwetkę swym chłodem, powodując dreszcze na całym ciele.
━━ Kto przyprowadził to dziecię na nieświętą ceremonię?
━━ My, Ekscelencjo. ━━ odparli stojący za mną matka i ojciec, skłaniając nieznacznie swoje głowy w przesyconym szacunkiem geście.
━━ Rozbierzcie ją.
⠀⠀⠀Drżące dłonie rodzicieli zsunęły z mych ramion czarną suknię, która z cichym szelestem opadła na upstrzone rdzawymi liśćmi runo. Wzdrygnęłam się subtelnie, jednak wszechobecny chłód nie miał tu nic do rzeczy.
━━ Zebraliśmy się w tym lesie, w obliczu samego Księcia Ciemności ━━ Arcykapłan rozpoczął swoją przemowę, wodząc spojrzeniem po zgromadzonych czarownicach i czarownikach. ━━ W towarzystwie wszystkich martwych i żywych dusz nieświętego Kościoła Nocy. Uklęknij, proszę. ━━ mężczyzna zwrócił się do mnie, a ja posłusznie wykonałam polecenie, czując na sobie naglący wzrok ojca.
⠀⠀⠀Moje zielone tęczówki, lśniące z podekscytowania, śledziły każdy gest kapłana. Umoczywszy kciuk w krwi ofiary, ponownie zwrócił się do mnie.
━━ Nasz Pan karmi nas wiedzą ━━ lepka, szkarłatna ciecz pokryła moje czoło, gdy czarownik wykonał na nim symbol odwróconego krzyża. ━━ On jest prawem i jemu jesteśmy posłuszni. Nasz Książę pyta: czy pragniesz zaznać szczęścia? Czy pragniesz wolności? Czy pragniesz kochać, nienawidzić? Czy jesteś gotowa stać się kobietą, służyć prawom natury i odnaleźć siebie?
━━ Tak, Ojcze. ━━ odparłam bez chwili zawahania.
━━ Czy przyjmujesz Lucyfera, upadłego anioła, który wolał utracić Niebo, niż wyrzec się dumy?
━━ Tak, Ojcze.
━━ W podzięce za Twe poświęcenie otrzymasz moce, które pozwolą Ci z godnością służyć Twojemu nowemu panu. Zeldo Phiono Spellman, czy jesteś gotowa porzucić światło i wstąpić na ścieżkę mroku, dokądkolwiek by nie prowadziła?
━━ Jestem. ━━ odpowiedziałam donośnym, pewnym głosem.
━━ Czy wyrzekasz się cudzych bogów i przysięgasz wielbić Księcia Ciemności ponad wszystko? Ponad życie, rodzinę, przyjaciół?
━━ Tak, Ojcze.
━━ Czas więc wpisać się do Księgi.
⠀⠀⠀Pojedyncza błyskawica przeszyła niebo, a tuż po chwili rozległ się grzmot, gdy dłoń Arcykapłana wystrzeliła w moim kierunku, pomagając podnieść się z kolan i prowadząc mnie wprost do ołtarza. Ująwszy uprzednio nadgarstek, drugą ręką chwycił nieświęte ostrze, którym przesunął po miękkiej skórze wnętrza mojej dłoni, a stróżka krwi, tworząc szkarłatną ścieżkę, pomknęła wzdłuż ramienia. Kapłan wrócił na swoje miejsce za ołtarzem, zaś ja, przyzwyczaiwszy się do szczypiącego bólu w mojej kończynie, uniosłam ją tuż nad staroświecką stronicę, pozwalając kroplom juchy na nią opaść.
━━ Wpisując swe imię do Księgi Bestii, zobowiązujesz się bezwzględnie wykonywać wszystkie polecenia Księcia Ciemności i każdego, kogo wyznaczy na swojego namiestnika. ━━ Arcykapłan podsunął mi pióro, które pochwyciłam w swoje szczupłe, blade palce. ━━ Wpisując swe imię poprzysięgasz oddać swój umysł, ciało i duszę do pełnej dyspozycji pana naszego, Szatana.
⠀⠀⠀Końcówka pióra poczęła sunąć po stronicy, staranną kursywą zapisując moje imię i nazwisko, ostatecznie deklarując tym samym moje poddanie. Stojący przede mną, odziany w kapłańskie szaty mężczyzna, rozpoczął swoje energiczne przemówienie, jednak jego słowa zdawały się przemykać gdzieś obok mnie; dochodzić jakby z oddali. Poczułam zaciskające się na moich nagich ramionach dłonie, nie, szpony i ciężki, pachnący siarką oddech na skórze. Potężny podmuch zmierzwił moje rude loki, napawając mnie mocą; potężną lecz mroczną.
⠀⠀⠀Tej nocy poślubiłam Piekło. Na zawsze.
˚.* ⭑ 𝐀𝐂𝐓 𝐈𝐈 ━━━━━━━━━━━━━━━ 𝒟𝑜𝓊𝒷𝓉
⠀⠀⠀Słaba. Niewystarczająca.
⠀⠀⠀Wielobarwne spektrum emocji przepływało przez umysł, gdy spoglądałam w te duże, brązowe oczy, które wpatrywały się we mnie z wyraźnym zaciekawieniem. Wszelaka niepewność mijała, kiedy po pokoju roznosił się piskliwy śmiech, a usta małej istoty, która spoczywała w moich ramionach, układały się w szczery, bezzębny uśmiech, powodując rozejście się po całym ciele przyjemnego, pełnego miłości ciepła.
⠀⠀⠀Mały diabeł, którym Sabrina była bez wątpienia, godzinami mógł chichotać, wpatrując się w każdą kolejną ekspresję na mojej twarzy, raz po raz zaciskając piąstki na rudych lokach łaskoczących jej małą buzię. Płacz dziewczynki był najgorszym dźwiękiem pod słońcem; rozrywał mi serce i nie pozwalał funkcjonować, dopóki głowa małego zawiniątka nie spoczywała oparta o moje ramię.
⠀⠀⠀Sabrina stała się centrum mojego wszechświata; wszystko kręciło się wokół niej, a ja byłam na każde jej miauknięcie, gotowa osuszyć łzy i ponownie wywołać uśmiech na jej pucołowatej twarzyczce. Każdej interakcji towarzyszył jednak strach. Obawa o bycie niewystarczającą, niezbyt uważną lub w drugą stronę - nazbyt uważną.
⠀⠀⠀Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie samej w roli rodzicielki. Owszem, kochałam dzieci; one jako jedyne cechowały się szczerą niewinnością, mając przy tym niewyczerpany potencjał w służbie Szatanowi. Nie mogąc jednak w pełni uporać się z własnymi demonami, jak mogłabym podjąć się odpowiedzialności za życie drugiej istoty?
⠀⠀⠀Sabrina jęknęła cicho, a na jej twarzy pojawił się pełen niezadowolenia grymas. Przytuliłam ją do siebie, delikatnie bujając. Egzystencja dziewczynki i jej pojawienie się w naszym życiu sprawiło, że moja niezachwiana do tej pory wiara zdawała się być jedynie reliktem zamierzchłej przeszłości, gdy za rękę prowadziła mnie beztroska, a wszelakie zobowiązania były jedynie pojęciami pełnymi abstrakcji.
⠀⠀⠀Sabrina została przeznaczona Księciu Ciemności tuż po narodzinach. Takie było jej przeznaczenie, a z przeznaczeniem nie można było dyskutować. Gładząc ją po przerzedzonej czuprynie blond włosów odczułam opór - niechęć dzielenia się nią z kimkolwiek, nawet z samym Mrocznym Panem. Moje myśli były abominacją. Splunięciem Szatanowi prosto w twarz. Karcąc się w duchu, jednocześnie nie mogłam wyzbyć się poczucia słuszności w tej kwestii.
⠀⠀⠀Odsuwając Sabrinę od siebie, ponownie spojrzałam w jej oczy; oczy, które szesnaście lat później, wypełnione łzami, wbijały we mnie pełen determinacji wzrok, gdy usta - niegdyś układające się w promienisty uśmiech - wykrzyczały te kilka bolesnych słów.
⠀⠀⠀Nie jesteś moją matką, Zelda, więc nie zachowuj się jakbyś nią była!
˚.* ⭑ 𝐀𝐂𝐓 𝐈𝐈𝐈 ━━━━━━━━━━━━━━━ 𝒞𝑜𝓂𝓂𝒾𝓉𝓂𝑒𝓃𝓉
⠀⠀⠀Przekręciwszy się na drugi bok, powodując szelest okrywającej moje nagie ciało pościeli, poczułam na twarzy pierwsze promienie słońca, które wpadły przez szparę w ciężkich, ciemnych firankach. Wykrzywiłam usta w wyrazie niezadowolenia; świadoma swych kapłańskich obowiązków wiedziałam, że niebawem będę musiała opuścić ciepłe łoże na rzecz chłodnego fotela w dyrektorskim gabinecie Akademii Sztuk Niewidzialnych.
⠀⠀⠀Przez krótką chwilę w moim umyśle pojawiły się obrazy sprzed ostatnich tygodni: sprowadzenie Nicholasa i Lucyfera przez Sabrinę do uczelnianych lochów, utratę mocy, wizytę pogan, konieczność zamordowania przemienionej w pajęczycę Hildy, własne postrzelenie... Moja dłoń mimowolnie powędrowała w kierunku miejsca, w którym kula przebiła skórę, pozostawiając niechcianą pamiątkę w postaci srebrzystej blizny.
━━ Cherie? ━━ cichy pomruk nasączony silnym, francuskim akcentem, dobiegł z drugiego końca łóżka.
⠀⠀⠀Nie odpowiedziałam. Przysunąwszy się bliżej kobiety, wtuliłam twarz w burzę jej czarnych włosów. W nozdrza uderzyła mnie woń jaśminu; ulubiony zapach, momentalnie łagodzący skołatane nerwy. Wiedziałam, że ta krótka chwila niebawem dobiegnie końca. Postanowiłam delektować się więc każdą sekundą, pozwalając swoim myślom zatopić się w wodach nadziei.
⠀⠀⠀Kiedyś... kiedyś będzie dobrze. Musi być.