JustPaste.it
User avatar
饾憱饾憼饾憱饾憴饾憵饾憭虉 @angelic_dreamer 路 Aug 4, 2023 路 edited: Aug 5, 2023

 

30e28e675942f409414d77ad36c20fce.png

Moondancer.

Lord Elrond w ta艅cu by艂 lekki, wprawiony niczym w bitewnej sztuce i radosny, lecz kt贸偶 m贸g艂by mu si臋 dziwi膰; niewielu elfickich pan贸w otrzymywa艂o r臋k臋 kobiety tak subtelnej, a zarazem m膮drej, jak Celebriana. Kocha艂a go. Szcz臋艣cia nie spos贸b ukry膰, nie zatai go nawet l臋k przed strat膮, a wszak, nawet elfowie w swojej nie艣miertelno艣ci znali smak zatracenia. Thranduil, w艂adca Eryn Lasgalen by艂 wdowcem. Siedzia艂 na uboczu, ze spokojem konesera smakowa艂 powoli wino; przechyla艂 z艂oty kielich, obserwowa艂 baczno艣ci膮 wojownika i stratega p艂ynn膮, krwaw膮 ciecz. S艂odycz uderza艂a jego czu艂e nozdrza. Nie ta艅czy艂. Jeden tylko pozosta艂 przy sto艂ach, gdy elfowie wstali i wyszli za d艂ugie, zastawione jad艂em blaty, by z艂膮czy膰 r臋ce. Zaprosili do serca kr臋gu par臋 ma艂偶onk贸w. Elrond podsun膮艂 Celebrianie d艂o艅. Uni贸s艂 wysoko r臋k臋, zach臋ci艂 偶on臋 by wykona艂a obr贸t, a ona us艂ucha艂a; 艣mia艂a si臋 d藕wi臋cznie jak zdobne dzwoneczki na wietrze, a jej suknia, bia艂a jak wczesny, ledwie opadaj膮cy i okrywaj膮cy ziemi臋 艣nieg, wirowa艂a z nieskaziteln膮, ujmuj膮c膮 serce gracj膮. Nieopodal, Beltaine Galan - Mai wykona艂a dok艂adnie ten sam ruch z Haldirem. Spo艂eczny status dla elfa znaczy艂 bardzo wiele. W艂adc贸w szanowano, widziano w nich ojc贸w strzeg膮cych bezpiecze艅stwa i stra偶 porz膮dku pradawnych praw, ale nie oznacza艂o wcale to, 偶e nie zezwalano na przypadki nieprzewidziane w historii. Wedle obyczaju, Galadriela odda Beltaine jednemu z wi臋kszych lord贸w, by wzmocni膰 sojuszem dwie krainy. Je偶eli jej si臋 sztuka ta powiedzie; krewniaczka nigdy nie zrobi艂a tego, czego od niej oczekiwano, a nawet je艣li ostatecznie uleg艂a, to wprawiaj膮c w ruch wahad艂owy ca艂y 艣wiat, by us艂ucha艂 on jej zasad. By艂a harda, krn膮brna i istotnie, nieprzejednana, ale to wszystko sprawi艂o, 偶e nawet Galadriela liczy艂a si臋 z ni膮.
Musia艂a. I chcia艂a.
Wyszkolona w politycznych sprzysi臋偶eniach i wychowana na dworze bratanica by艂a nie tylko wspomnieniem ojca, zdolnego do przyja藕ni z odmiennymi rasami, jak ludzie i khazadzi, ale i prawdziwie cennym towarzyszem. Pani Lorien kocha艂a Beltaine. Pob艂a偶a艂a jej wielce. Pozwala艂a na wybryki.
Mia艂a c贸rk臋, a po Celebrianie, najbli偶sz膮 kobiet膮 w jej 偶yciu by艂a w艂a艣nie Beltaine, c贸ra Felagunda. 
- Ciotka chce dla mnie fortuny, dlatego wierz臋, 偶e po uroczysto艣ciach ujmie ci臋 pod rami臋 i zabierze na lekcje ta艅ca. - Oznajmi艂a Haldirowi z nut膮 rozbawienia, gdy ta艅czy艂 z ni膮 i by膰 mo偶e, pozorna uszczypliwo艣膰 sprawi艂a, 偶e uj臋艂a z jego duszy poczucie obowi膮zku wype艂nienia zachcianki ksi臋偶niczki. Otrze藕wia艂, jakby oblany zimn膮, przyjemnie rze艣k膮 wod膮. I przypomnia艂 sobie, 偶e to nie ksi臋偶niczka. Tylko Beltaine. 
- Bardzo dobrze. Boisz si臋 mojej cioteczki? - Zapyta艂a, kryj膮c w艂asne dr偶enie cia艂a, bo doprawdy, uczu艂 rytm i kolejny raz, okaza艂o si臋, 偶e jedyne, czego naprawd臋 potrzebuje pogranicznik, to czas. Pochwali艂a go, tym razem ju偶 bez s艂贸w czarownej, pozornej drobnej k膮艣liwo艣ci. U艣miech, jaki mu podarowa艂a by艂 nagrod膮 podobn膮 tej, jak膮 dla syna Gloina b臋dzie kosmyk z艂otych w艂os贸w Galadrieli; kobiety Noldor贸w darowa艂y czasem cz膮stk臋 siebie, a szczodro艣膰 ta rywalizowa艂a ze z艂otem. Tego kruszcu szkoda by艂o jednak zamyka膰 w skrzyni, gdzie 艣wiat艂o nie si臋ga. 
- Ta艅cz ze mn膮 cz臋艣ciej. 
Pochyli艂a si臋 w ty艂. Z艂ote w艂osy musn臋艂y szyj臋 Haldira. Beltaine zamkn臋艂a oczy. Przysun臋艂a r臋ce do siebie, ugi膮wszy je w 艂okciach, a potem, powolnym, stonowania pe艂nym ruchem odsun臋艂a je, jakby oddala艂a od siebie wod臋. Na uczcie, Elrond jednym, zr臋cznym gestem uni贸s艂 Celebrian臋 na r臋ce. Beltaine nie widzia艂a tego, ale czu艂a. Wyczuwa艂a magi臋. Jej przyjaci贸艂k臋 obsypano barwnym kwieciem, niemal czu艂a jej rado艣膰, s艂ysza艂a jej perlisty, g艂o艣ny 艣miech. Galan - Mai podnios艂a g艂ow臋, policzkami sun臋艂y kryszta艂owe 艂zy.
Dlatego umkn臋艂a ku potokom. Cieszy艂a si臋, 偶e Haldir poszed艂 za ni膮. 

Zostawili jego braci. Czy do艂膮czyli go rozta艅czonego korowodu, Beltaine nie wiedzia艂a.
- Twoje obowi膮zki s膮 wspomnieniem; nie powr贸c膮 do ciebie noc膮, rozp艂yn膮 si臋 we mgle wczesnym rankiem i wierz臋, 偶e zat臋skni膮 za tob膮, jak ty wspominasz o nich teraz, ale mo偶esz mi wierzy膰 na s艂owo Noldora: powierzone s膮 niemniej wprawnemu i mi艂uj膮cemu krain臋 stra偶nikowi. - Uspokoi艂a go, jednocze艣nie dyskretnie powierzaj膮c tajemnic臋. Zrobi艂a to wbrew etykiecie, bo stra偶nikom nie zezwalano bez istotnej przyczyny na tak rozleg艂膮 przerw臋 w warcie. Dostrzeg艂a niepewno艣膰. Mo偶e obaw臋.
- Jeste艣 moim towarzyszem weselnym. Po uroczysto艣ciach przyda ci si臋 sen, czy偶 nie?
Oddalili si臋 od elfich siedzib w roz艂o偶ystych koronach drzew, a ona, jasnow艂osa i spokojna mia艂a przy sobie skryty w bucie sztylet. Drugi, nawet pod sukni膮 podtrzymywa艂a rzemieniem przy udzie. Haldir wiedzia艂, 偶e Beltaine zawsze ma przy sobie bro艅, nie potrzebowa艂a ochrony, a zatem, potrzeba obecno艣ci by艂a wy艂膮cznie dla przyjemno艣ci. Lubi艂a Haldira, wysoko ceni艂a sobie jego blisko艣膰. Posz艂a za nim w ciszy. 
- Jeste艣 jedyny. - Szepn臋艂a, a to mog艂o oznacza膰 wszystko.
Rudow艂osa Nienna wy艂ama艂a si臋 z kr臋gu. Poci膮gn臋艂a za r臋k臋 przybocznego Thranduila, Aegnora. Jego d艂ugie, kr臋cone w艂osy porwa艂 wiatr, ale zanim znikn膮艂, spojrza艂 na swojego kr贸la. W艂adca Le艣nych Elf贸w skin膮艂 mu g艂ow膮. Z kr臋gu wy艂ama艂a si臋 i Beltaine; nie dotar艂a do niego, ale czu艂a, 偶e zd膮偶y; noce by艂y ciep艂e i d艂ugie, a elfowie w 艣wi臋towaniu nie musieli si臋 spieszy膰. Kochali 偶ycie. I natur臋. I nie艣miertelno艣膰, jak膮 dali im bogowie.
- Nie lubi臋, kiedy ci臋 wysy艂a. Za ka偶dym razem boj臋 si臋, 偶e nie wr贸cisz. 
Przesz艂a powolnym, niemal kr贸lewskim krokiem po艣r贸d kamiennych rze藕b. Przystan臋艂a przy misie zwierciad艂a, wspar艂a si臋 bokiem o marmurowe zdobienia. Zamkn臋艂a oczy, wargi naznaczy艂 subtelny u艣miech; mistyczny, kobiety, kt贸ra wie i czuje wi臋cej, ni偶 m贸wi. 
- Nie lubi tego i ona; nieodmiennie boi si臋, 偶e nie powstrzyma mnie i p贸jd臋 za tob膮. 

I nawet ona nie wie, co si臋 wtedy stanie.