EIGHT YEARS OLD.
⠀⠀⠀Płaskie lampy sufitu znikały i pojawiały się ponownie jak przerzucane strony w nieciekawej książce. Obiekt X-23 był transportowany do sali zabiegowej. Łóżko przecinało szereg opustoszałych korytarzy, aż w końcu zniknęło za metalowymi drzwiami. Dźwięk nienaoliwionych kółek ucichł i pozostawił mężczyznę pośrodku korytarza. Doktor Zander wpatrywał się w ekran telefonu. Kolejna wiadomość od zdesperowanej Sary Kinney zmusiła go do wywrócenia oczami. Kobieta nie potrafiła oddzielić pracy od życia prywatnego, przez co rozwój obiektu został opóźniony. Minęło osiem lat od stworzenia broni X-23, a projekt Weapon-X stał w miejscu.
⠀⠀⠀Rice nie należał do grona cierpliwych, dlatego postanowił samodzielnie rozpocząć proces kondycjonowania. Jako doświadczony chirurg był zobowiązany do zadbania o główny obiekt eksperymentu i nie potrzebował do tego niczyjej zgody. Nie mógł przecież zmarnować dzieła swojego życia.
⠀⠀⠀Wnętrze sali zabiegowej wypełniała ponura szarość kontrastująca z rażącą bielą. Zander nasunął na ramiona lekarski fartuch i spojrzał w stronę wąskiego okna, opieczętowanego żelazną kratą. Za moment miał postawić pierwszy krok ku świetlanej przyszłości. Przyszłości wypełnionej krwią ofiar spod znaku zabójczych szpon.
⠀⠀⠀Rozszerzone ze strachu powieki powitały zieloną ciecz. Kinney próbowała wyrwać się z uścisku, zaczerpnąć czystego powietrza. Bąble wypłynęły na wierzch wiadra, gdy ta rozwarła usta w niemym okrzyku. Ognisty ból wypełnił płuca dziewczynki, podsycając resztę organizmu do ostatecznej walki. Była bliska omdlenia. Otulenia przez skrzydła śmierci. Laura zapragnęła się pomodlić, lecz nie wiedziała nawet do kogo i w jaki sposób skierować swe błagania. Pielęgniarz Richards nie dawał za wygraną. Silna dłoń zaciśnięta w czarnych włosach powstrzymywała obiekt przed potencjalną ucieczką. Matthew był wierny organizacji i wypełniał zadania z należytą powinnością, nawet jeśli kolidowały z jego własnym systemem moralnym.
⠀⠀⠀Pielęgniarz spojrzał w stronę doktora i na jego znak wysunął głowę obiektu z płynnej substancji. Laura łakomie zaczerpnęła powietrza, by zaraz wydać z siebie rozpaczliwy okrzyk. Była wycieńczona nieskończoną ilością prób. Tak bardzo pragnęła spotkać doktor Kinney i spędzić z nią czas nad baśnią Pinokio. Tak bardzo pragnęła poczuć się... beztrosko.
— Trzymaj ją nieruchomo.
— Doktorze Rice, jesteś pewien, że powinniśmy... — Dłonie mężczyzny okryte ochronnymi rękawiczkami usiłowały utrzymać Laurę w stabilnej pozycji.
— Krok numer trzydzieści dziewięć. — Zander zignorował słowa podwładnego, skupił spojrzenie na sprzęcie przeznaczonym do rażenia prądem i uśmiechnął się pod nosem.
⠀⠀⠀Wszystko szło zgodnie z jego planem.
⠀⠀
NINE YEARS OLD.
⠀⠀⠀Pot lśnił w blasku oślepiających lamp. Klatka piersiowa obiektu unosiła się i opadała w nierównomiernym tempie. Laura nie miała szans na wytchnienie. Rażącą prądem belkę przyciśnięto ponownie do jej ramienia. Krzyk boleści wypełnił laboratoryjne ściany. Łzy strumieniami ściekały z bladych policzków, później krzyżując ścieżkę z krwią odchodzącą z wnętrza nozdrzy.
— Jeszcze raz.
⠀⠀⠀Plan chirurga wciąż wymagał dopracowania.
⠀
TEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Zielona ciecz o znienawidzonym zapachu spływała po włosach Kinney. Dostawała się do uszu oraz ust. Laura walczyła o każdy oddech, odkaszlując wciąż i wciąż napływającą substancją. Tym razem jednak nie zamierzała się modlić, wiedziała, że nie przyniesie to żadnych rezultatów i już nikt, nigdy nie zatrzyma codziennych katorg. Czy tak właśnie wyglądało życie?
⠀⠀⠀Zander zacisnął dłoń na szczęce dziewczynki i wbił długą igłę w jej szyję. Wymęczone żyły przybierały coraz to bardziej fioletowy kolor na tle czerwonych podskórnych wylewów. Chirurg spojrzał na ekran, skrzywił się i cmoknął pod nosem.
— Jeszcze raz.
⠀
ELEVEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Laura stała pośrodku okrągłej sali treningowej, choć w pobliżu nie było żadnego zagrożenia, to pozycja dziewczynki świadczyła o tym, że była przygotowana do potencjalnego ataku. Szpony wyrastały z drobnych dłoni i zalśniły w blasku nowo włączonych lamp. Wysokie ściany były zabezpieczone niezniszczalną tekturą, wysokie okna bowiem zaczynały się dopiero w ich wyższej połowie.
⠀⠀⠀Niewielka platforma z labradorem na powierzchni wyrosła spod ziemi. Doktor Zander zbliżył się do okna, obserwując jak jeden z pracowników, pozostawił na sierści zwierzęcia kropelkę zielonej substancji. Tej samej zielonej substancji, którą X-23 było faszerowane przez lata.
⠀⠀⠀Zapach morderczej żądzy prędko podrażnił nozdrza obiektu. Laura działała pod wpływem zwierzęcego instynktu. Metaliczne szpony przecięły gardziel ofiary, a część złotej obroży upadła dźwięcznie na zakrwawioną posadzkę. Oczy Kinney wypełnione były zabójczym głodem. Rice w dumnym geście uniósł podbródek i zwrócił się do podwładnego.
— X-23 reaguje na zapach czystym instynktem, bez fizycznego wzmocnienia.
— Przygotować inne zwierzę, aby odtworzyć pokaz dla dyrektora Suttera?
— Nie... Przynieś mi próbkę substancji. Wymyśliłem test ze specjalną dedykacją dla Martina oraz doktor Kinney.
⠀
NEW JERSEY, THE GARDEN STATE.
⠀⠀⠀Słońce zdążyło ukryć się za horyzontem, rzucając na kamienne, nowojorskie budowle ostatnie promienie. Na czas drogi Laurę odurzono silnymi środkami, a głowę ukrytą pod materiałowym workiem. Czuła się dziwnie, a chwilami nawet zbierało jej się na wymioty. Gdy spojrzała w dół, jak przez mgłę widziała własny strój. Po raz pierwszy miała ubrane coś skrajnie innego od czarnego kombinezonu. Biała koszula, krawat, krótka spódniczka oraz wysoko podciągnięte zakolanówki były szkolnym zestawem amerykańskich dziewczynek z bogatych domów.
⠀⠀⠀W gabinecie roznosiła się specyficzna, biurowa woń, dlatego Laura prędko rozpoznała, gdy znaleźli się w miejscu docelowym. Chwilę później jeden z mężczyzn ściągnął materiał z głowy jedenastolatki. Zmrużyła oczy przy nagłym spotkaniu ze światłem.
— Twój wujek Wilson jest chorym człowiekiem, Samantho. Gdybyś tylko widziała, co zrobił naszemu koledze Danowi... Ale dobre wieści są takie, że zapłacił za Ciebie z góry. — Kinney miała opuszczony wzrok, a stojący po obu stronach mężczyźni utrzymywali w górze jej nadgarstki. Przypominała żywą kukiełkę.
— Twoja mama napisała do Ciebie pożegnalny list, żebyś wiedziała, że... Ciebie kocha. — Mężczyzna siedział za biurkiem, wpatrywał się w Laurę i pomiędzy palcami przerzucał pożółkłą kopertę.
— Czy to nieurocze? — wtrącił jeden ze wspólników.
— Przeczytać go dla Ciebie? Czy może przyprowadzić Twoją mamę i odzyskać swoje dziewięć procent? — X-23 pociągnęła nosem. Wystarczyła chwila, by morderczy instynkt przejął kontrolę. Czerwone żyły wypełniły biel oczu Laury. Jedynym co widziała, były wyostrzone sylwetki ofiar. Ze wciąż utrzymywanych w dłoniach mężczyzn nadgarstków wyrosły metaliczne szpony i przecięły na wskroś ich wnętrzności. Kinney zacisnęła dłonie, po czym przesunęła nimi w górę ich ciał. Jęk bolesnego przerażenia opuścił na wpółmartwe wargi.
— Co kurwa...
⠀⠀⠀Obiekt X-23 wskoczył na biurko. Krew spływała po bielutkich podkolanówkach, teraz pozbawionych wszelakiej niewinności.
— Czym Ty jesteś?!
⠀⠀⠀Laura nie odpowiedziała. Nigdy nie odpowiadała. Z wymalowaną na twarzy zwierzęcą wściekłością rzuciła się na ofiarę. Krew oraz pozostałości ludzkich organów dźwięcznie ozdobiły białą ścianę gabinetu i zastąpiły biurową woń, tą drażliwą, metaliczną.
⠀
FIFTEEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Laura stała na szczycie jednego z budynków. Z oddali obserwowała Biały Dom, oficjalną rezydencję prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie pojmowała jego wyjątkowego znaczenia, tak samo jak nigdy nie zadawała pytań.
— Przygotuj się. — Dźwięk w słuchawce zwrócił uwagę Kinney i jak na zawołanie pociągnęła nosem. Oczyma instynktu zdążyła wymalować najkrótszą ścieżkę prowadzącą do nowego celu. Laura opuściła spojrzenie na odliczający dwadzieścia trzy minuty zegarek.
⠀⠀⠀X-23 było przygotowane do ataku.
⠀⠀⠀Płaskie lampy sufitu znikały i pojawiały się ponownie jak przerzucane strony w nieciekawej książce. Obiekt X-23 był transportowany do sali zabiegowej. Łóżko przecinało szereg opustoszałych korytarzy, aż w końcu zniknęło za metalowymi drzwiami. Dźwięk nienaoliwionych kółek ucichł i pozostawił mężczyznę pośrodku korytarza. Doktor Zander wpatrywał się w ekran telefonu. Kolejna wiadomość od zdesperowanej Sary Kinney zmusiła go do wywrócenia oczami. Kobieta nie potrafiła oddzielić pracy od życia prywatnego, przez co rozwój obiektu został opóźniony. Minęło osiem lat od stworzenia broni X-23, a projekt Weapon-X stał w miejscu.
⠀⠀⠀Rice nie należał do grona cierpliwych, dlatego postanowił samodzielnie rozpocząć proces kondycjonowania. Jako doświadczony chirurg był zobowiązany do zadbania o główny obiekt eksperymentu i nie potrzebował do tego niczyjej zgody. Nie mógł przecież zmarnować dzieła swojego życia.
⠀⠀⠀Wnętrze sali zabiegowej wypełniała ponura szarość kontrastująca z rażącą bielą. Zander nasunął na ramiona lekarski fartuch i spojrzał w stronę wąskiego okna, opieczętowanego żelazną kratą. Za moment miał postawić pierwszy krok ku świetlanej przyszłości. Przyszłości wypełnionej krwią ofiar spod znaku zabójczych szpon.
⠀⠀⠀Rozszerzone ze strachu powieki powitały zieloną ciecz. Kinney próbowała wyrwać się z uścisku, zaczerpnąć czystego powietrza. Bąble wypłynęły na wierzch wiadra, gdy ta rozwarła usta w niemym okrzyku. Ognisty ból wypełnił płuca dziewczynki, podsycając resztę organizmu do ostatecznej walki. Była bliska omdlenia. Otulenia przez skrzydła śmierci. Laura zapragnęła się pomodlić, lecz nie wiedziała nawet do kogo i w jaki sposób skierować swe błagania. Pielęgniarz Richards nie dawał za wygraną. Silna dłoń zaciśnięta w czarnych włosach powstrzymywała obiekt przed potencjalną ucieczką. Matthew był wierny organizacji i wypełniał zadania z należytą powinnością, nawet jeśli kolidowały z jego własnym systemem moralnym.
⠀⠀⠀Pielęgniarz spojrzał w stronę doktora i na jego znak wysunął głowę obiektu z płynnej substancji. Laura łakomie zaczerpnęła powietrza, by zaraz wydać z siebie rozpaczliwy okrzyk. Była wycieńczona nieskończoną ilością prób. Tak bardzo pragnęła spotkać doktor Kinney i spędzić z nią czas nad baśnią Pinokio. Tak bardzo pragnęła poczuć się... beztrosko.
— Trzymaj ją nieruchomo.
— Doktorze Rice, jesteś pewien, że powinniśmy... — Dłonie mężczyzny okryte ochronnymi rękawiczkami usiłowały utrzymać Laurę w stabilnej pozycji.
— Krok numer trzydzieści dziewięć. — Zander zignorował słowa podwładnego, skupił spojrzenie na sprzęcie przeznaczonym do rażenia prądem i uśmiechnął się pod nosem.
⠀⠀⠀Wszystko szło zgodnie z jego planem.
⠀⠀
NINE YEARS OLD.
⠀⠀⠀Pot lśnił w blasku oślepiających lamp. Klatka piersiowa obiektu unosiła się i opadała w nierównomiernym tempie. Laura nie miała szans na wytchnienie. Rażącą prądem belkę przyciśnięto ponownie do jej ramienia. Krzyk boleści wypełnił laboratoryjne ściany. Łzy strumieniami ściekały z bladych policzków, później krzyżując ścieżkę z krwią odchodzącą z wnętrza nozdrzy.
— Jeszcze raz.
⠀⠀⠀Plan chirurga wciąż wymagał dopracowania.
⠀
TEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Zielona ciecz o znienawidzonym zapachu spływała po włosach Kinney. Dostawała się do uszu oraz ust. Laura walczyła o każdy oddech, odkaszlując wciąż i wciąż napływającą substancją. Tym razem jednak nie zamierzała się modlić, wiedziała, że nie przyniesie to żadnych rezultatów i już nikt, nigdy nie zatrzyma codziennych katorg. Czy tak właśnie wyglądało życie?
⠀⠀⠀Zander zacisnął dłoń na szczęce dziewczynki i wbił długą igłę w jej szyję. Wymęczone żyły przybierały coraz to bardziej fioletowy kolor na tle czerwonych podskórnych wylewów. Chirurg spojrzał na ekran, skrzywił się i cmoknął pod nosem.
— Jeszcze raz.
⠀
ELEVEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Laura stała pośrodku okrągłej sali treningowej, choć w pobliżu nie było żadnego zagrożenia, to pozycja dziewczynki świadczyła o tym, że była przygotowana do potencjalnego ataku. Szpony wyrastały z drobnych dłoni i zalśniły w blasku nowo włączonych lamp. Wysokie ściany były zabezpieczone niezniszczalną tekturą, wysokie okna bowiem zaczynały się dopiero w ich wyższej połowie.
⠀⠀⠀Niewielka platforma z labradorem na powierzchni wyrosła spod ziemi. Doktor Zander zbliżył się do okna, obserwując jak jeden z pracowników, pozostawił na sierści zwierzęcia kropelkę zielonej substancji. Tej samej zielonej substancji, którą X-23 było faszerowane przez lata.
⠀⠀⠀Zapach morderczej żądzy prędko podrażnił nozdrza obiektu. Laura działała pod wpływem zwierzęcego instynktu. Metaliczne szpony przecięły gardziel ofiary, a część złotej obroży upadła dźwięcznie na zakrwawioną posadzkę. Oczy Kinney wypełnione były zabójczym głodem. Rice w dumnym geście uniósł podbródek i zwrócił się do podwładnego.
— X-23 reaguje na zapach czystym instynktem, bez fizycznego wzmocnienia.
— Przygotować inne zwierzę, aby odtworzyć pokaz dla dyrektora Suttera?
— Nie... Przynieś mi próbkę substancji. Wymyśliłem test ze specjalną dedykacją dla Martina oraz doktor Kinney.
⠀
NEW JERSEY, THE GARDEN STATE.
⠀⠀⠀Słońce zdążyło ukryć się za horyzontem, rzucając na kamienne, nowojorskie budowle ostatnie promienie. Na czas drogi Laurę odurzono silnymi środkami, a głowę ukrytą pod materiałowym workiem. Czuła się dziwnie, a chwilami nawet zbierało jej się na wymioty. Gdy spojrzała w dół, jak przez mgłę widziała własny strój. Po raz pierwszy miała ubrane coś skrajnie innego od czarnego kombinezonu. Biała koszula, krawat, krótka spódniczka oraz wysoko podciągnięte zakolanówki były szkolnym zestawem amerykańskich dziewczynek z bogatych domów.
⠀⠀⠀W gabinecie roznosiła się specyficzna, biurowa woń, dlatego Laura prędko rozpoznała, gdy znaleźli się w miejscu docelowym. Chwilę później jeden z mężczyzn ściągnął materiał z głowy jedenastolatki. Zmrużyła oczy przy nagłym spotkaniu ze światłem.
— Twój wujek Wilson jest chorym człowiekiem, Samantho. Gdybyś tylko widziała, co zrobił naszemu koledze Danowi... Ale dobre wieści są takie, że zapłacił za Ciebie z góry. — Kinney miała opuszczony wzrok, a stojący po obu stronach mężczyźni utrzymywali w górze jej nadgarstki. Przypominała żywą kukiełkę.
— Twoja mama napisała do Ciebie pożegnalny list, żebyś wiedziała, że... Ciebie kocha. — Mężczyzna siedział za biurkiem, wpatrywał się w Laurę i pomiędzy palcami przerzucał pożółkłą kopertę.
— Czy to nieurocze? — wtrącił jeden ze wspólników.
— Przeczytać go dla Ciebie? Czy może przyprowadzić Twoją mamę i odzyskać swoje dziewięć procent? — X-23 pociągnęła nosem. Wystarczyła chwila, by morderczy instynkt przejął kontrolę. Czerwone żyły wypełniły biel oczu Laury. Jedynym co widziała, były wyostrzone sylwetki ofiar. Ze wciąż utrzymywanych w dłoniach mężczyzn nadgarstków wyrosły metaliczne szpony i przecięły na wskroś ich wnętrzności. Kinney zacisnęła dłonie, po czym przesunęła nimi w górę ich ciał. Jęk bolesnego przerażenia opuścił na wpółmartwe wargi.
— Co kurwa...
⠀⠀⠀Obiekt X-23 wskoczył na biurko. Krew spływała po bielutkich podkolanówkach, teraz pozbawionych wszelakiej niewinności.
— Czym Ty jesteś?!
⠀⠀⠀Laura nie odpowiedziała. Nigdy nie odpowiadała. Z wymalowaną na twarzy zwierzęcą wściekłością rzuciła się na ofiarę. Krew oraz pozostałości ludzkich organów dźwięcznie ozdobiły białą ścianę gabinetu i zastąpiły biurową woń, tą drażliwą, metaliczną.
⠀
FIFTEEN YEARS OLD.
⠀⠀⠀Laura stała na szczycie jednego z budynków. Z oddali obserwowała Biały Dom, oficjalną rezydencję prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie pojmowała jego wyjątkowego znaczenia, tak samo jak nigdy nie zadawała pytań.
— Przygotuj się. — Dźwięk w słuchawce zwrócił uwagę Kinney i jak na zawołanie pociągnęła nosem. Oczyma instynktu zdążyła wymalować najkrótszą ścieżkę prowadzącą do nowego celu. Laura opuściła spojrzenie na odliczający dwadzieścia trzy minuty zegarek.
⠀⠀⠀X-23 było przygotowane do ataku.