JustPaste.it

Krwawa Noc

User avatar
G0FPOP @G0FPOP · Oct 25, 2022 · edited: Oct 26, 2022

                  Była ciemna piątkowa noc. Razem z dwoma kolegami, Marcinem — był brunetem z błękitnymi oczami i dość dobrze zbudowanej sylwetce, miał około 180, znałem się z nim od podstawówki. Był z nami jeszcze Artur blondyn z niewielką nadwagą. Wracaliśmy z imprezy przez las. Był on stosunkowo niewielki i słabo oświetlony. Jedynym źródłem światła był księżyc w pełni. Nagle przysłoniły go chmury i zaczęła się prawdziwa burza. Zaczęliśmy biec, po jakichś dwóch minutach dobiegliśmy do opuszczonego gospodarstwa. Na jego terenie znajdował się niewielki dom z wielkimi oknami i stromym dachem. Po jego prawej stronie znajdowały się drzwi. Cały dom był otoczony polem dyniowym, jeszcze z porzuconym zardzewiałym już sprzętem.
                   Bez chwili namysłu weszliśmy do środka. Na wejściu przywitał nas wąski korytarz. Na lewo było wejście do pomieszczenia, prawdopodobnie salonu. Patrząc prosto w korytarz, można było zauważyć schody prowadzące na drugie piętro. Wpadłem na pomysł, aby trochę poeksplorować. Weszliśmy więc na górę. Z każdym krokiem schody wydawały nieprzyjemny zgrzyt. Po wejściu na piętro poczuliśmy słodki, mdlący, nieprzyjemny zapach. Artur prawie zwymiotował. Oczywiście my jako nastolatkowie musieliśmy sprawdzić co to. Szukaliśmy więc źródła zapachu. Zobaczyliśmy zakrwawioną odciśniętą rękę na półprzeźroczystej szybie od toalety. Niepewnie otworzyliśmy drzwi i to, co zobaczyliśmy, było okropne. W wannie leżały poćwiartowane zwłoki a bardziej to, co z nich zostało. W zlewie leżała ludzka ręka z poodrywanymi paznokciami i tuż obok niej znajdował się kubek z paroma zębami. Na podłodze zauważyć można było nożyce do krojenia kur piła i inne narzędzia. Z przerażenia nikt nie umiał wydać nawet dźwięku, gdy nagle usłyszeliśmy ten charakterystyczny skrzyp na schodach. Zaczęliśmy biec w stronę najbliższego pokoju. Do drzwi przysunęliśmy szafę, by nie można było się do nas dostać. W tym momencie odzyskałem głos, spytałem ich, co teraz robimy. Marcin powiedział, byśmy zadzwonili na policje. Szukałem telefonu, lecz zostawiłem go w plecaku, którego zapomniałem zabrać z łazienki. Artur w końcu zwymiotował, nie dziwię mu się, bo to było okropne.
                Pokój, w którym się zamknęliśmy, był niewielki. Znajdowało się tu tylko jedno wybite okno z powiewającymi poszarpanymi firanami. Na lewo od wejścia znajdowało się łóżko małżeńskie, tuż obok niego była dziecięca kołyska. Pod ścianą na końcu pokoju była wielka szafa. Po cichu usiedliśmy na łóżku. Artur spojrzał do kołyski i zobaczył zakrwawiony kocyk. Piknął i odskoczył na pół metra. Marcin szybko go złapał, przysłonił mu buzię ręką i powiedział, by nie darł mordy, bo nas ten zwyrol usłyszy. Artur tylko wskazał na kołyskę. Powoli zerknąłem do środka i nie zobaczyłem nic dziwnego. Spytałem się go, o co mu chodzi i ten powiedział, że w kołysce jest krew, podszedł i zobaczył, że jej nie ma. Przysiągł, że ją widział. W tym momencie byliśmy już naprawdę przerażeni. Wtem z szafy usłyszeliśmy cichy szloch. Nie chcieliśmy już sprawdzać co to. Artur zaczął płakać. Wtem zobaczyłem, że drzwi z szafy się uchylają. Ze środka było widać całkowitą ciemność i czarne oko wpatrujące się wprost we mnie. Wtedy już nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć. Drzwi z szafy otworzyły się na oścież i wypełza z nich dziewczynka. Stanęła na pół metra ode mnie. Miała bladą skórę z siniakami. Na twarzy miała nienaturalnie wycięty uśmiech, z którego lała się krew i jakaś dziwna czarna substancja. Zamiast zębów miała powbijane zakrwawione wykałaczki. Prawe oko miała całe zakrwawione. Wtedy zemdlałem. 
             Po przebudzeniu rozejrzałem się po pokoju. Wtedy zobaczyłem jednego z moich kolegów. Był to Marcin. Leżał z rozciętą brzuchem. Wnętrzności były rozlane wokół niego. Z jego buzi sączyła się czarna maź. Jego gałki oczne zostały wyskrobane. Wyraz twarzy pokazał, że umierał w potwornej agonii. Z obu nadgarstków miał powyrywane wszystkie żyły i ścięgna. Były one poukładane starannie na podłodze tuż obok jego zmasakrowanych nóg. Zacząłem płakać i żałować, że weszliśmy do tego domu. Wstałem i postanowiłem wydostać się z tego pokoju. Odsunąłem szafę i zacząłem kierować się w stronę schodów. Nagle poczułem oddech na swoim karku, odwróciłem się i zobaczyłem tę dziewczynkę. Trzymała głowę Artura w prawej ręce. Wtedy zobaczyłem nóż w jej drugiej ręce. Dźgnęła mnie nim w brzuch. Jej wielkie oczy wpatrywały się we mnie krzyczącym z bólu. Czołgałem się do drzwi. Błagałem kogokolwiek o pomoc. Wtem mnie złapała za nogę i zaciągnęła do pokoju. Obróciła mnie na plecy i...

 

 

          Jak to każda historia musi mieć morał wiec ,,Nie wchodźcie do opuszczonych domów, bo was jakiś posrany demon złapie i zabije ?". Dobra myślę, że może być jeżeli wam się spodobało to możecie dać like podesłać znajomym czy co dusza zapragnie ja się z wami żegnam carboNAURA.