Rudowłosa agentka siedziała na kozetce w prowizorycznym namiocie lekarskim głęboko ukrytnym pod miastem w kanałach. Rana postrzałowała tuż nad jej lewym obojczykiem wciąż krwawiła, a z jej ust wydobyło się głośne syknięcie kiedy poczuła ucisk. Biały opatrunek niemal od razu przesiąkł szkarłatną cieczą, która nadal sączyła się i skapywała na posadzkę. Starała się skupić na miarowym oddychaniu bardziej niż na pulsującym bólu, który przeszywał ją aż do opuszków palców. Nieobecny wzrok Natalii przeskakiwał z medyka na Rogersa i wracał na jej dłoń pokrytą krwią oraz brudem. Nie wiedziała co się stało, ostatnie parę wydarzeń przemknęły na tyle szybko przed jej oczami, że nie zdążyła ich nawet zarejestrować.
Most. Eksplozja samochodu. Ranny Fury, który leżał nieprzytomny parę metrów dalej za parawanem. Blondyn siedzący tuż obok, próbujący coś powiedzieć jednak brzmiał jakby był za grubą warstwą szkła. W końcu podniosła głowę, a zieleń jej oczu spotkała się z błękitem należącym do jej przyjaciela.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀—————— Kto to był, Steve? —————— Zdołała z siebie wykrzesać jedynie to pytanie, nie potrafiąc zrozumieć co się działo. Znał go. Znał ich napastnika. Zołnierza tak doskonale wyszkolonego jak nigdy wcześniej. Tego, który mógł śmiało nosić miano samej śmierci. Nie mógł to być ten, o którym słyszała jedynie legendy. Zimowy Żołnierz. Duma rosyjskich naukowców, maszyna stworzona do zabijania i zmieniania biegu historii za pomocą jednego pocisku. Rudowłosa pokręciła jedynie głową, oddając się swoim myślom i uciekając gdzieś dalej. Ból już nie przeszkadzał. Był na swój sposób kojący, niosąc ciepłe uczucie i wbijając swoje drobne igiełki w mięśnie kobiety.
Zjawili się oboje przed zrujnowaną kamienicą pod osłoną nocy. Romanova poprawiła czapkę z daszkiem, która osłaniała jej twarz przed ulicznymi lampami. Skąpani w pomarańczowym świetle wpatrywali się w spowite ciemnością okna, próbując znaleźć ich cel. Nie mogła zostawić przyjaciela w potrzebie. Nie mogła zostawić swojej ciekawości na pastwę, skazując siebie tym samym na zadręczanie się myślami i doszukiwaniu się prawdy na własną rękę. Ostrożnie wspięli się po schodach na odpowiednie piętro. Drzwi z metalową cyfrą 7 nie zachęcały do odwiedziń. Nie mogli się wycofać, było już zbyt późno.
Klamka ustąpiła pod naciskiem dłoni Steve'a, a zawiasy wydały charakterystyczny cichy odgłos kiedy weszli do mieszkania, stawiając ledwie słyszalne kroki. Dłoń Natashy skierowała się do broni schowanej za paskiem spodni, a mięśnie napięły się gotowe do ewentualnej ucieczki bądź walki. Była gotowa na każdą ewentualność, choć widząc do czego był zdolny brunet nie mogła przewidzieć jego ruchów. Niczego nie była tak naprawdę pewna w tym momencie.
Spojrzała w dół na drewnianą podłogę, która musiała przejść wiele, naprawdę wiele. Tak samo jak reszta starego mieszkania, w którym panował niewyobrażalny chłód. Istnie spartańskie warunki do egzystencji.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀—————— To on, Nat. Był moim przyjacielem. —————— Usłyszała cichy szept Rogersa, a jej oczy skierowały się na śpiącą na materacu postać. W tym stanie wyglądał naprawdę niewinnie, zupełnie jak skrzywdzony przez życie człowiek, potrzebujący pomocy. Rudowłosa ostrożnie przykucnęła, sprawdząjąc pod dwoma palcami czy da radę wyczuć puls na jego szyi. Ledwie oddychał, a jego skóra była wręcz lodowata pod opuszkami Rosjanki. Jeden ruch jego ciała sprawił, że oboje odskoczyli niczym oparzeni, a Natasha ukryła się za tarczą Rogersa, z którą się nie rozstawał. Kto wie do czego zostaliby zmuszeni? —————— Bucky? —————— Głos blondyna przerwał cisze panującą między trójką ludzi. Krzyżujące się spojrzenia, przerażona twarz bruneta, która próbowała jakkolwiek ogarnąć co się właśnie działo w jego mieszkaniu.
I zdezorientowana Natasha przyglądająca się całej sytacji z bezpiecznej odległości. Chcąc nie chcąc wycelowała poręczny pistolet, który zawsze nosiła ze sobą. Starała się uspokoić swój oddech, obserwując powoli podnoszącego się bruneta. Metalowe ramię błysnęło w blasku uliczych świateł, a jej wzrok utknął na czerwonej gwieździe. Pokręciła głową w niedowierzaniu, a wspomnienia zaczęły przelatywać jej przez umysł niczym klatki filmu. Czerwona Komnata znów zdołała ją w jakiś sposób dosięgnąć, próbując schwycić swoimi mackami i wciągnąć w koszmar jeszcze raz. Wciąż odczuwała skutki indoktrynacji, kiedy w jej głowie przewijały się urywki słów Madame. Była więźniem własnych wspomnień, nie potrafiąc się uwolnić od nich nawet na moment. Była bronią tak samo jak on. Wyszkoleni by odbierać życie, nawet jeśli żadne z nich tego nie chciało. Ciało Wdowy zesztywniało, a jej wzrok wbił się w postać mężczyzny siedzącego przed nimi.