JustPaste.it

𝟶𝟹.

oberyn1.png

 
𝐼 𝑐𝑎𝑛𝑛𝑜𝑡 𝑠𝑎𝑦 𝘩𝑒𝑟 𝑛𝑎𝑚𝑒 𝑤𝑖𝑡𝘩𝑜𝑢𝑡 𝑡𝑢𝑟𝑛𝑖𝑛𝑔 𝑠𝑎𝑑 𝑎𝑛𝑑 𝑎𝑓𝑡𝑒𝑟 𝐼 𝑡𝑢𝑟𝑛 𝑠𝑎𝑑, 𝐼 𝑔𝑟𝑜𝑤 𝑎𝑛𝑔𝑟𝑦
 

⠀⠀⠀⠀⠀⠀𝒦iedy stojąca przed nim kobieta poprawiła go w kwestii nazwiska, Oberyn uniósł delikatnie jedną brew w wyrazie zaskoczenia, którego nawet nie próbował ukrywać. Skłamałby też, gdyby powiedział, że mu to zaimponowało; wszak ciężko było mu w obecnej sytuacji odnaleźć w sobie jakiekolwiek pokłady szacunku względem Lyanny. Nie, gdy ta jawnie przyczyniła się do wojny domowej, bezwstydnie uwodząc żonatego księcia. I choć termin wstydu był postrzegany w Dorne inaczej, niż w pozostałej części Siedmiu Królestw, w tym przypadku nie było wątpliwości. Rhaegar i Lyanna przekroczyli niewidzialną granicę, która na Południu i tak leżała znacznie dalej niż powszechnie przyjęto. Tym niemniej wciąż zastanawiało go zaniechanie przez nią rodowego nazwiska męża. Choć być może nie powinno? Niejednokrotnie słyszał plotki, że łatwiej ubić wiwernę, niż poczucie przynależności do swych ziem i kultury u ludzi z Północy. 

─── Nietaktem jest mówić o honorze w momencie, gdy stanowi się jawny przykład jego splamienia, nie sądzisz lady Stark? ─── zapytał spokojnie, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, w którym mieszały się ironiczne rozbawienie, ale i smutek. ─── Rhaegar wystarczająco splunął Dorne w twarz, wyrzekając się Elii i swoich dzieci na rzecz ciebie... ukrywając cię na naszych ziemiach zrobił to po raz drugi. Jeden raz to przypadek - dwa to jawny afront.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Oberyn nie był okrutnym człowiekiem. Nie lubował się w odbieraniu życia tak długo, jak los nie wywierał na nim takiej konieczności. Nie potrafił jednak wykrzesać z siebie nawet krzty współczucia wobec osób ślepo lojalnych wobec Smoczego Księcia.

─── Nie wymagaj ode mnie litości, kiedy świat nie jest w stanie okazać jej mojej rodzinie. Nasze interesy nie leżą po tej samej stronie. Rozbiegły się w momencie, gdy Rhaegar podarował ci wieniec. Dorne nie chce mieć nic wspólnego z koroną i problemami, które ją czekają przez chuć ich księcia. ─── odparł na jej słowa, zaś w jego własnych dało się wyczuć wyraźny niesmak. ─── Jeśli wierzysz, że Aerys zapewni bezpieczeństwo mojej siostrze i jej dzieciom, to nie jesteś nawet w połowie tak bystra jak sądziłem. Mówisz o mężczyźnie, który spalił żywcem twojego ojca i brata. Ich krzyki podobno po dziś dzień nawiedzają salę tronową, otulając swą żałością Żelazny Tron... ─── Oberyn przystanął za plecami Lyanny, kończąc swoją wędrówkę wokół niej.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀W tej samej chwili przestał przypominać krążące zwierzę, gotowe w każdej chwili zaatakować swą ofiarę, a jego sylwetka przestawiała zwyczajny obraz człowieka zrezygnowanego, zmęczonego, choć gdzieś wewnątrz wciąż tlił się płomień. To jego żar poniekąd zmusił Martella do wypowiedzenia tych słów które, choć bolesne, idealnie przedstawiały niesłuszność jej osądu osoby Szalonego Króla. Ciekawe czy brała pod uwagę fakt, że wojna może nie przebiec pomyślnie dla Rhaegara? Czy sądziła, że jego ojciec zaopiekuje się nią troskliwie po jego śmierci? Lub czy przeszło jej przez myśl, że wypuści on z łatwością ze swych szponiastych pazurów potomka Rhaegara, by ten dorastał na odległej Północy? Jeśli tak, to rzeczywiście była kolejną naiwną dziewką, która zakochała się w pięknych fiołkowych oczach i wygrywanych na lutni dźwiękach. A historia nigdy nie oszczędzała takich niewiast.

─── Rhaegar musi najpierw wygrać wojnę, którą wywołał bez chwili refleksji nad bezpieczeństwem twoim i dziecka... któregokolwiek ze swoich dzieci. Gdyby miał choć trochę wstydu i honoru, umknąłby z tobą do Essos. Nazywaj swoją rolę jak ci wygodnie... ale w Dorne nie oferujemy więźniom wody i wygodnych komnat. Śpij dobrze, lady Stark. ─── odparł i nie czekając na jej odpowiedź, ruszył przed siebie w kierunku łuny chowającego się za horyzontem, czerwonego słońca.





⠀⠀⠀⠀⠀⠀Uciechy cielesne zawsze stanowiły dla Oberyna źródło najwyższej radości. Nie rozumiał, jak inni lordowie Westeros mogli odbierać sobie przyjemność kosztowania rozkoszy płynącej z obcowania z obydwiema płciami. Obie reprezentowały bowiem piękno i zmysłowość, w której Martell lubił się zatracać. Rozkosz smakowała jednak najlepiej w obecności jego ukochanej Ellarii, nawet jeśli dzielili ją z innymi.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Tym razem było jednak inaczej.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Nie pragnął czuć pod palcami miękkiej skóry innych kobiet lub dotyku szorstkich i niezgrabnych męskich palców na swym ciele. Łaknął jedynie dotyku jej dłoni, jej kojącego głosu i zapachu, który pomimo upływu lat zawsze przyprawiał go o zawrót głowy. Była jego lekiem na całe zło. Brakującą połówką, która dopełniała jego duszę, czyniąc go kompletnym. Nie wyobrażał sobie istnienia bez niej u boku i nie chciał żyć na świecie, na którym by jej nie było. Zamknąwszy oczy pozwolił, aby szczupłe i zgrabne palce kobiety, pokryte licznymi pierścieniami - w większości będące prezentem od niego - przeczesywały jego czarne włosy. Uspokajało go to. Drobna, subtelna pieszczota była niczym niepisana obietnica, że wszystko będzie dobrze. 

─── Rozmawiałeś z nią? ─── zapytała nagle, przerywając panującą ciszę.

Dopiero po chwili dotarło do niego, że pyta o Lyannę.


─── Tak. Przyprowadzili ją do mnie... zabili jej strażników. ─── odparł niedbale sennym głosem, po cichu licząc, że jego ton zniechęci Ellarię do dalszego kontynuowania tej rozmowy. 

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Nie chciał myśleć teraz ani o Rhaegarze, ani o Lyannie i dziecku, które nosiła pod sercem, ani - choć było to bardzo samolubne - Elii i jej dzieciach. Chciał choć przez chwilę dać pochłonąć się pustce i po prostu być. Ellaria jednak nigdy nie dawała mu tego, co pragnął a to, czego potrzebował. Prawdopodobnie to właśnie to czyniło go tak szaleńczo w niej zakochanym; jej upór podsycał panujący między nimi płomień.

─── Szkoda, że oszczędzili . Mieć kurwę na boku to nic takiego, ale tak perfidnie napluć na swoją żonę i jej rodzinę tylko dlatego, że kutas mu tak podpowiedział...

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Oberyn otworzył oczy i napotykając jej: ciemne, pełne gniewu i chęci zemsty, uśmiechnął się szczerze. Nie odpowiedział jednak nic, wyciągając dłoń w kierunku jej twarzy, aby pochwycić jej podbródek pomiędzy palce i wpić się namiętnie w jej pełne usta. Nie dane im było jednak rozkoszować się długo swoją bliskością, ni jakkolwiek ją rozwinąć, gdyż drzwi do jego komnat otworzyły się, a do środka wpadł Qurtyn Uller. Mężczyzny jednak nie speszyła sytuacja, która go zastała, bo wyglądał na wyraźnie poruszonego czymś innym. Czymś większym, niż to. 

─── Książę! Ktoś... ktoś podłożył ogień... ─── wydukał z siebie mężczyzna, próbując złapać oddech.

─── Kto? Gdzie? ─── Oberyn uniósł głowę z kolan Ellarii, siadając na miękkim łożu.

─── Nie wiemy... ale Lyanna Stark jest uwięziona w swojej komnacie.

─── To czemu jeszcze nikt jej nie uwolnił?! ─── wykrzyknał, zrywając się na sztywne nogi i ignorując niezadowolone syknięcie Ellarii.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Qurtyn jednak nie kwapił się, aby udzielić mu odpowiedzi, więc nie czekając na nic, Czerwona Żmija wybiegł z komnat, kierując się w stronę zapachu dymu, który - istotnie - docierał z zachodniego skrzydła. Pod drzwiami prowadzącymi do komnat Lyanny zastał jedynie dwie służki, które wpatrywały się w docierający spod drzwi dym z przerażeniem. Nie było nikogo innego. Zapewne reszta stwierdziła lekkomyślnie, że życie Wilczycy istotnie nie ma żadnego znaczenia, a śmierć w ogniu jest wystarczającą karą, żeby zmyć zniewagę wobec Dorne. Oberyn jednak był innego zdania. Los Lyanny był ściśle związany z losem Elii i jeśli miał pertraktować w przyszłości z Rhaegarem lub samym Aerysem, musiał zaoferować im coś, co było dla nich równie cenne. Niewiele więc myśląc rozpędził się i wywarzył drzwi.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀Woń dymu momentalnie dotarła do jego płuc powodując kaszel, a panujący wenątrz gorąc sprawił, że na skórze księcia pojawiły się pierwsze kropelki potu. Nie zważając na nic, doskoczył do łoża na którym siedziała przerażona Lyanna i nie pytając o pozwolenie pochwycił ją w ramiona, szybko kierując się poprzez płomienie ku wyjściu. Gdy oboje mogli już odetchnąć świeżym powietrzem, a na miejscu zdarzenia pojawiło się więcej osób gotowych gasić szalejącą pożogę, nie postawił jej jednak. Zamiast tego, ignorując pytające spojrzenia zgromadzonych, ruszył przed siebie, zaciskając palce wokół jej ramion i bioder. Kiedy tylko zniknęli za rogiem, gdzie woń dymu stała się niemal niewyczuwalna, pchnął drzwi do swojej komnaty. Jak mógł się spodziewać, Ellaria nie była zachwycona ich widokiem. 


─── Wiedziałam, że jesteś szalony, ale ginąć... dla niej? ─── wysyczała, wpatrując się w Lyannę z wyraźną pogardą.

─── Jeśli ona zginie, zginie też Ellia, Rhaenys i Aegon. ─── odparł Oberyn, podchodząc do łoża i kładąc na nim Starkównę; jego ukochana w tej samej chwili poderwała się gwałtownie z materaca, jak gdyby w obawie, że dziewczyna zarazi ją jakąś śmiertelną chorobą.

─── Lepiej byłoby wysłać jej rękę ojcu wielmożnego Rhaegara... niech ma o co prosił jego syn, a przy tym wiedziałaby na przyszłość, by nie sięgać zbyt wysoko...

─── Wystarczy! ─── zagrzmiał Martell, nie patrząc na Ellarię.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀Doskonale rozumiał jej gniew, jednak nie mógł pozwolić na to, aby przysłonił on wszystko inne. Nawet jeśli kochał Sand i był gotów zabić dla niej niemal każdą osobę na tym świecie, gdyby go o to poprosiła, swoją krew cenił nade wszystko i nie zgodziłby się, aby postawiła jego krewnych w niebezpiecznej sytuacji. Wiedział jednak, że Ellaria również pragnie bezpiecznego powrotu Elii i jej dzieci. Kochała ją jak własną siostrę. Z tego względu był świadom, że była gotowa zrobić wszystko i... od tej pory musi uważać nawet na nią. Jego konkubina nie czekała, aż ją wyprosi. Była na to zbyt dumna i wolała sama opuścić jego komnaty. Odprowadził ją wzrokiem, a z jego ust wydobyło się ciche westchnienie. Kobiety

─── Co się stało? Widziałaś kogoś? ─── zapytał Lyannę, nadal jednak wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła Ellaria. ─── Czy nic ci się nie stało?