JustPaste.it

𝔹ℝ𝕆𝕂𝔼ℕ 𝕋ℝ𝕌𝕊𝕋 #𝟘𝟙

a386eef4cc25870a5e7879cd5d79bee3.jpg

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀𝟙.⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Niepowodzenia swawolnie przeplatały się z jego jestestwem, jakby uparcie dążąc do tego, żeby wszystko zniszczyć. Rozpychały się, jak im się tylko podobało, nie dając mu możliwości wyplątania się z nich, jakby uparcie przykleiły się do jego osoby. Nie chciały odpuścić, niezależnie jak bardzo z nimi walczył. 
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Ciemność przemykała długim korytarzem, nieodgadniona i mroczna, podczas gdy on krył się w jej cieniach. Była jego towarzyszką i ostoją, w której znajdował schronienie. Jako jedyna zdawała się nie zadawać zbędnych pytań, a otulała, jak dawno niewidziana przyjaciółka, chroniąc go przed wszystkim, co się działo w ciągu dnia. Dlatego, chociaż nie powinien, przemierzał długie korytarze po ciemku, bez żadnego źródła światła, znając drogę na pamięć tak dobrze, że równie dobrze mógłby iść z zamkniętymi oczami. Ale ciemność dawała mu ten sam efekt. Wszystkie kotary w możliwie mijanych oknach, były szczelnie zasłonięte, nie wpuszczając do środka księżycowego światła. Żadna świeczka nie paliła się na niewielkich stolikach, na których stały najczęściej wazony z kwiatami, bądź na szybko odłożone tam książki, czy inne małe przedmioty, które uwielbiały się zawieruszać w momencie, gdy były najbardziej potrzebne. On jednak nie zwracał na nic uwagi, idąc uparcie przed siebie, nie zmierzając donikąd, chociaż zdawało się, że każdy jego kolejny krok przybliża go do czegoś.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Wiedział, że powinien siedzieć w swoim pokoju i spać, ale po raz kolejny, kraina Morfeusza nie była dla niego dostępna, jawiła się jako zakazany owoc, którego nie mógł dosięgnąć z drzewa, które było zwyczajnie za wysoko, a on nie miał żadnej pomocnej ręki, by je zerwać. Dlatego snuł się sennie po mrocznych korytarzach, chociaż wiedział, co czeka go, jeśli ktoś go przyłapie i doniesie jemu. Nie mówiąc o tym, co jeśli to właśnie on go odnajdzie w ciemnościach. Wiedział, że kara będzie dotkliwa, dlatego co jakiś czas przystawał na kilka sekund, nasłuchując, ale cała rezydencja tonęła w całkowitej ciszy. Nie grała żadna muzyka, nie było słychać szurania butów na grubych dywanach, nie było rozmów, szeptów, ani zwyczajowej krzątaniny, która trwała podczas dnia. Wszyscy zostali odcięci od świata, który był nagle dostępny tylko dla niego. Zupełnie tak, jakby tylko on miał prawo przebywać w ciemności, która oferowała bezpieczne schronienie. W dzień nie miał gdzie się schować, chociaż w rezydencji pokoi było bez liku, ale tak niedostępne dla niego. Zazwyczaj siedział u siebie w pokoju, bądź w pokoju, czy też gabinecie jego. Niemal codziennie wzywał go do siebie, przyglądając mu się bacznie, jakby chciał znaleźć pęknięcia w idealnej powłoce, którą wytworzył. Ale żadnego pęknięcia nie było, nie licząc nocnych wędrówek, które zatrzymywał tylko dla siebie, jakby coś go wzywało z ciemności, jakaś piękna mara, z jeszcze piękniejszą obietnicą. A on mógł tylko za nią podążać, wiedząc, że nigdy tak naprawdę nie uda mu się jej dosięgnąć, odkryć. Pozostanie tajemnicą już na zawsze.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky zatrzymał się zupełnie nagle, kiedy usłyszał jakiś szmer przed sobą. Chwilę później cofnął się o krok, jakby mając nadzieję, że i tym razem noc ukryje go przed niebezpieczeństwem. Ktoś się do niego zbliżał, wyraźnie to słyszał, dlatego odwrócił się i nieco szybszym krokiem, niż wcześniej przemierzał korytarz, uciekając od odgłosów. Musiał jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, w łóżku, udając, że śpi, że nigdy podobna wyprawa nie miała miejsca. Był jednak daleko od swojej bezpiecznej przystani, a wiedział, że zerwanie się do biegu będzie błędem, dlatego starał się iść dość spokojnie, cicho stawiając każdy krok, umiał poruszać się bezszelestnie, chociaż nie wiedział skąd. Był jednak jak zwierzę, które cofa się przed swoim oprawcą, uciekając do swojej nory. I wiedział, że nic nie może mu stanąć na drodze. Podejrzewał, że to jeden ze służących, być może taki, który też nie mógł zasnąć tej nocy przy pełni księżyca. Wiedział, że jakby zatrzymał się przed oknem i wyjrzał na nocne niebo, zobaczyłby okrągłą tarczę księżyca, świecącego jasno, ale wtedy on zostałby zdemaskowany, dlatego musiał powstrzymać się przed podobnym przedsięwzięciem. Musiał przede wszystkim znaleźć się u siebie.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Dzieliło go już zaledwie kilka kroków do bezpiecznego schronienia. Przemierzył je spokojnie, chociaż serce w jego klatce piersiowej próbowało wydostać się na zewnątrz. W końcu jednak dopadł do drzwi, otworzył je cicho, dziękując sobie za naoliwione zawiasy i wszedł do środka. Następnie rzucił się na łóżko, zakrywając kołdrą pod samą szyję i wyrównał oddech, starając się udawać, że śpi snem głębokim i spokojnym. Usłyszał, jak drzwi jego pokoju ponownie się otwierają, ale nie zareagował. Zamknięte oczy i lekko rozchylone usta idealnie ukrywały jego występek, którego się dopuścił. Pod przymkniętymi powiekami dostrzegł światło, padające na jego twarz, ale nie dał się podpuścić, a osoba, która postanowiła go sprawdzić, w końcu wycofała się z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi. I chociaż Barnes nie ruszył się już przez całą noc, bojąc się zakłócić ciszę jakimkolwiek dźwiękiem, to już nie zasnął.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
⠀⠀⠀⠀

vjgvhvlvk.png

⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Przyszli po niego rano. Wywlekli go z łóżka, a on udawał, że został nagle obudzony i nie wiedział, co się dzieje. Kiedy wzięli go pod ramiona, on rozglądał się nieprzytomnie, pozwalając się ciągnąć; jego stopy szurały po grubym dywanie, kiedy nieumiejętnie próbował się podnieść, uwolnić się od uścisku, szarpał się w ich mocnym uchwycie. Zaprowadzili go do niego, niemal wrzucając do jego gabinetu. Barnes padł na kolana, amortyzując upadek rękami. Spuszczona głowa wskazywała na posłuszeństwo i oddanie, był gotowy na wszystko, co zaraz miało nastąpić. Ale zamiast kary, poczuł na swoim policzku dotyk dłoni, która chwilę później wsunęła się pod jego podbródek i uniosła jego głowę, aż spojrzenia kata i ofiary spotkały się ze sobą. Jego przestraszony wzrok kojarzył się jemu z zapędzonym w róg zwierzęciem, które nie miało jak uciec przed nieuniknionym. Ale mimo tego był delikatny, ponownie przeniósł dłoń na jego policzek i pogłaskał go po nim niemal z czułością.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Mein Höflicher. // Mój grzeczny.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky przymknął powieki, oddając się temu dotykowi, zadowolony. Ale chwilę później mężczyzna wymierzył mu siarczysty policzek.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Myślałeś, że się nie dowiem? zapytał, podczas gdy on skulił się w sobie, ponownie opuszczając głowę na znak oddania. Masz zakaz błąkania się po rezydencji w środku nocy i mam nadzieję, że ten trzeci raz, gdy o tym mówię, jest ostatnim. Wir verstehen einander? // Rozumiemy się?
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Barnes skinął głową, nie podnosząc wzroku.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— To dobrze, bo będę miał wspaniałomyślnie dla ciebie nagrodę, chociaż na nią nie zasłużyłeś. Ale znaj moje dobre serce.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Mężczyzna – Steinmeier – oddalił się kilka kroków, by następnie usiąść za biurkiem w dużym, wygodnym fotelu. Oparł się i spojrzał na wciąż klęczącego Bucky'ego.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Podnieś się zarządził, a James od razu podniósł się z podłogi i wyprostował, jakby czekał na rozkazy. Spojrzał niepewnie na swojego oprawcę, zaraz uciekając wzrokiem, niepewny, czy może pozwolić sobie na takie spoufalanie się. Spójrz na mnie.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky wbił wzrok w oczy Steinemeiera, twardo, ostro, lekko ściągając brwi przy tym.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Wiesz o jakiej niespodziance mówię, prawda? zapytał, a on skinął głową. To fantastycznie, to nasz, mein najnowszy okaz. I jest niemal doskonały, musisz ją tylko złamać i podporządkować. Tak, ją. Tym razem to ona. Jest harda i dzika, niczym nieokiełznana klacz, ale wystarczy mieć do niej odpowiednio twardą rękę i liczę, że jej to pokażesz.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀James ponownie skinął głową, zastanawiając się, jak to wszystko będzie wyglądało. Bał się tego zadania, a z drugiej strony był z niego zadowolony. Wiedział, że oznaczało to towarzystwo kogoś innego, oprócz Steinmeiera, kogoś nowego, świeżą krew, ale jak potoczą się ich losy było wielką zagadką. Był jednak nabuzowany adrenaliną i chciał się wykazać, żeby on był z niego dumny. Chciał zabiegać o jego uwagę, o jego atencję i pochwały. Chciał czuć się przydatny.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Zaczniesz od jutra, dziś dajmy jej odpocząć i przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Zastosowałem wszystkie środki bezpieczeństwa – elektryczna obroża, która uaktywnia się przy każdej próbie zdjęcia jej, a także przy próbach nieposłuszeństwa, dodatkowo zamknięta jest w szklanej klatce, z materiału tak odpornego, że nawet twoje bioniczne ramię nie dałoby sobie z nim rady. Nie ma szans na ucieczkę. Na razie jest traktowana jak śmieć, niech wie, kto tutaj rządzi, ale ty... ty przyjdziesz do niej z jedzeniem, z wyciągniętą w jej stronę ręką. Ma ci zaufać, musisz zdobyć jej zaufanie i pokazać, że jesteś po jej stronie. Ist das klar? // Czy to jasne?
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky, ponownie zresztą, przytaknął, nie wiedząc, czy powinien coś powiedzieć.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Jesteś dziś niezwykle milczący zauważył Steinmeier, stukając palcami o blat biurka.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Przepraszam odezwał się w końcu głosem zachrypłym od nieużywania. Wszystko jest jasne.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Cieszę się, mein Soldat. // mój żołnierzyku.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀⠀

vjgvhvlvk.png

⠀⠀⠀⠀

 

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Niepowodzenia swawolnie przeplatały się z jego jestestwem, jakby uparcie dążąc do tego, żeby wszystko zniszczyć. Rozpychały się, jak im się tylko podobało, nie dając mu możliwości wyplątania się z nich, jakby uparcie przykleiły się do jego osoby. Nie chciały odpuścić, niezależnie jak bardzo z nimi walczył. 
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀James powoli zszedł po schodach do piwnicy. Światło zapalało się z każdym jego ruchem, oświetlając mu drogę w ciemności. Automatyczne oświetlenie gasło za nim, pogrążając jego drogę w mroku, jakby wskazywało na to, że mógł iść tylko przed siebie. W końcu zatrzymał się przed solidnymi drzwiami, które zdawały się nie chcieć go przepuścić, ale wystarczyło, że przyłożył dłoń do panelu obok, które zeskanowało jego linie papilarne, by wreszcie otworzyć wrota tuż przed nim. Zrobił kilka kroków do środka i zatrzymał się. Ona już zauważyła jego obecność, bo kiedy tylko wszedł, światło włączyło się, chociaż dosłownie sekundę wcześniej wszystko niknęło w cieniach, łącznie z nią, co miało na celu dezorientację. Miała do dyspozycji niewielką klatkę, w której mogła zrobić pięć kroków w jedną i pięć kroków w drugą stronę, wzdłuż i wszerz. Na jej szyi spoczywała elektryczna obroża, która teraz pozostawała uśpiona.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Bucky zbliżył się do niej, zatrzymując się przed kolejnym panelem, tym razem przeznaczonym stricte do jej klatki. Nie zrobił jednak nic, wciąż się w nią wpatrując.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Yelena Belova powiedział cicho, a mimo tego jego głos odbił się echem w pomieszczeniu, a przynajmniej on miał takie wrażenie. Ja jestem James Buchanan Barnes, przyjaciele mówią na mnie Bucky wyrecytował, jakby wszystko to zostało zasiane w jego umyśle specjalnie na taką okazję. Przyszedłem ci pomóc. Mam dla ciebie ciepły posiłek i szklankę wody. Musisz się jednak odsunąć w sam kąt, żebym mógł wejść do ciebie. Jeśli spróbujesz mnie zaatakować, obroża na twojej szyi od razu zareaguje i porazi cię prądem, a nie chcę, żebyś cierpiała. Mówił to wszystko bezbarwnym głosem, skrzętnie chowając ekscytację, jaka się w nim urodziła. Mówił, jak robot, który był tylko przygotowany do tej roli, jakby odgrywał scenę swojego życia, jego pięć minut na scenie, zanim ktoś go z niej ściągnie. Budete li vy sotrudnichat'? // Będziesz współpracować? Specjalnie użył jej rodzimego języka, żeby spróbować przełamać barierę, a także dać jej znać, że będzie ją rozumieć, niezależnie w jakim języku się odezwie.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Patrzył na nią jeszcze przez kilka długich sekund, aż wreszcie przycisnął dłoń do panelu. Ten z czerwonego rozświetlił się na zielony, a on podszedł do jej klatki, przy drzwiach której był kolejny panel.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀— Zostawię dla ciebie tylko jedzenie i wodę i wyjdę. Cofnij się powiedział, unosząc rękę do panelu, ale jeszcze nie przytknął jej do urządzenia. Czekał, aż zrobi jakiś ruch, aż się rzeczywiście cofnie. Nie chciał nieprzewidzianego ataku, wiedział, że ma przewagę. Nie był niczym unieruchomiony, a bioniczne ramię z łatwością powinno sobie z nią poradzić. Poza tym wiedział, że jak go zaatakuje, to odezwie się jej obroża, rażąc ją prądem. Shag nazad! // Cofnij się! powtórzył na wszelki wypadek w jej języku i czekał.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀

⠀⠀
433c4fdae248daf73923e6c1e16a045e.jpg
⠀⠀

1c1d4e00f2ac6c0fdf47c49a937869fe.jpg

 

016a946cc759109409fc7926b43619cd.jpg