JustPaste.it

Wyznanie byłego buddysty -- odpowiedzi dla Marka Błaszkowskiego

Odpowiedzi dla Marka Błaszkowskiego na pytania, jakie postawił w swoim tekście "Wyznanie byłego buddysty"

Odpowiedzi dla Marka Błaszkowskiego na pytania, jakie postawił w swoim tekście "Wyznanie byłego buddysty"

 

 

"Wyznanie byłego katolika",   czyli odpowiedzi dla Marka Błaszkowskiego na pytania, jakie postawił w swoim tekście "Wyznanie byłego buddysty"

 

Marek Błaszkowski napisał:

 " Rozpocząłem więc praktykowanie zen. Szybko przekonałem się jednak, że buddyzm ma wady. Adepci muszą przyjmować obcą im zupełnie, dalekowschodnią kulturę, obce duchowo rytuały; sutry (buddyjskie pisma) są przegadane. Ale to wady pomniejsze. Dwie najważniejsze są takie:

1.  Jeśli świat jest Kosmiczną Świadomością, Umysłem Buddy, to dlaczego buddyści odrzucają istnienie osobowego Boga Stwórcy, a przynajmniej są wobec Niego zupełnie obojętni? Dlaczego uważają, że ta Kosmiczna Świadomość jest bezosobowa?

2.  I druga: Jeśli mam doskonałą naturę Buddy, to po co muszę medytować? Po co mam zdobywać coś, co już mam? Cóż zresztą mam? Bezosobową naturę?  " 

 

 

 

 

Odpowiedzi dla Marka Błaszkowskiego :

 

Szanowny Panie Marku,

Dziękuję za pytania. Jako były katolik, a obecnie mnich buddyjski:  http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/  

 w odpowiedzi na Pańskie pytania pozwolę sobie spróbować rozwiać pewne nieporozumienia narosłe wokól buddyzmu. 

 

1.  Jeśli świat jest Kosmiczną Świadomością, Umysłem Buddy, to dlaczego buddyści odrzucają istnienie osobowego Boga Stwórcy, a przynajmniej są wobec Niego zupełnie obojętni? Dlaczego uważają, że ta Kosmiczna Świadomość jest bezosobowa?


Odpowiedź na Pana pierwsze pytanie znajduje się w osobnym moim tekście :

DLACZEGO ISTNIEJE RACZEJ COŚ NIŻ NIC? OSTATECZNE WYJAŚNIENIA WSZECHŚWIATA:

http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/parmenides_index.html

Pisze Pan, ze : " świat jest Kosmiczną Świadomością, Umysłem Buddy " . Z punktu widzenia buddyzmu, to nie jest prawda. Wszechswiat( swiat ) nie jest Kosmiczna Swiadomoscia. Takie stwierdzenie pasuje raczej do hinduizmu. Hinduizm jest politeizmem. Prosze nie mylic hinduizmu z buddyzmem. Moj umysl, to moj umysl. Pana umysl, to Pana umysl, a nie moj. A Umysl Buddy, to Umysl Buddy. Buddyzm nie twierdzi, ze wszyscy zyjemy w Umysle Buddy lub ze wszyscy jestesmy czescia Umyslu Buddy. Bylby to oczywisty absurd.

Jezeli, jako doktorant teologii porównawczej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, ma Pan tak fundamentalnie falszywe  informacje na temat buddyzmu, to ciekawi mnie, jak dlugo byl Pan buddysta i co to dla Pana znaczylo w praktyce? I w jakim okresie  Panskiego zycia to bylo? Czy bylo to moze w szkole podstawowej w czasie wakacji?

Podejzewam, ze buddysta byl Pan bardzo krotko. Jezeli w ogole.  Wnosze to z Pana wypowiedzi : " Rozpocząłem więc praktykowanie zen. Szybko przekonałem się jednak, że buddyzm ma wady. [...]Na szczęście buddyzm wyprowadził mnie na tyle daleko z ateistycznego umysłowego zaścianka, że byłem gotów przyjąć chrześcijaństwo. Łatwo zauważyć, że Chrystus dużo lepiej niż Budda odpowiada na pytania, które sobie stawiałem. Świat nie jest bezsensowny i bezcelowy, gdyż stworzył go Bóg. "   Moze Pan tego nie rozumie, ale samo praktykowanie medytacji zen nie czyni jeszcze z Pana buddysty. To, ze poczytal Pan troche na ten temat i pomylil buddyzm z hinduizmem, to za malo, aby nazywac sie buddysta.  Należałoby to nazwać  pospolitą ignorancją.

Czy mam rozumiec, ze w Pana odczuciu Budda rzekomo twierdzi, ze Świat jest bezsensowny i bezcelowy? Jezeli Pan tak sugeruje, to znowu jest Pan w błędzie. Nie napisal Pan jak dlugo i z kim Pan studiowal ten pseudo-"buddyzm", o ktorym Pan pisze? Czy moze powolac sie Pan na powaznych buddystow w Polsce, lub za granicą, ktorzy mogli by zaswiadczyc, ze rzeczywiscie byl Pan dobrym buddystą,  jak dlugo, i w jakim okresie  Panskiego zycia to bylo? W przeciwienstwie do Pana, jako byłego pseudo-buddysty, ja bylem prawdziwym praktykujacym katolikiem przez okolo 20 lat. Z przykroscia musze stwierdzic, ze Pana "Wyznanie byłego buddysty"  przypomina mi w swojej istocie wyznanie anonimowego "Romka"  :  http://www.eioba.pl/a118122/bylem_buddysta opublikowane przez Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach.

 

 

 

2.  I druga: Jeśli mam doskonałą naturę Buddy, to po co muszę medytować? Po co mam zdobywać coś, co już mam? Cóż zresztą mam? Bezosobową naturę?  " 


Z tego pytania jasno wynika, ze nie rozumie Pan, czym jest Natura Buddy. "Natura Buddy" to bardzo obszerny i zaawansowany temat, wiec nie dziwie sie, ze Pan go nie zna i nie rozumie.

Moge Panu zadac podobne pytanie: Jeśli mam niesmiertelna dusze, ktora stworzyl Bog, i jezeli Chrystus zbawil wszystkich ludzi przez swoja ofiare na krzyzu, nawet Hitlera i Stalina, to dlaczego musze jeszcze cokolwiek robic, modlic sie, byc dobrym, byc katolikiem lub chrzescijaninem?

Byc moze dla Pana takie pytania sa infantylne?  Ale sam Pan napisal, ze: "Zbawczą śmiercią Chrystusa już jestem odkupiony. Nie muszę medytować, gdyż odkupienie jest darem. Bóg jest doskonałym Kosmicznym Umysłem"

Bóg jest doskonałym Kosmicznym Umysłem??? Czy to nowy dogmat, czy moze nowa herezja?  Nawet słynny polski teolog, dziekan Wydziału Teologicznego UAM, ks. prof. Tomasz Węcławski, odrzucił boskość Chrystusa i oficjalnie "wypisał się" z Kościoła Rzymsko-Katolickiego 21 grudnia 2007 r., publicznie, w obecności proboszcza parafii zamieszkania i dwóch świadków, dokonując ostatecznego aktu apostazji

 

Bardzo sie ciesze, ze odnalazl sie Pan w chrzescijanstwie. Ja bylem katolikiem przez okolo 20 lat, a jestem buddysta przez prawie 20 lat. Dla buddystow Łatwo jest zauważyć, że Budda dużo lepiej niż Jezus odpowiada na pytania, które sobie Pan stawiał.

To tyle, w wielkim skrocie.

 

Pozdrawiam,  i bardzo prosze, aby nie rozpowszechnial Pan publicznie falszywych informacji na temat buddyzmu w kontekscie Pana prywatnego nawrocenia na chrzescijanstwo, bo jest to nieetyczne, delikatnie mówiąc. A dla prawnika, ktorym Pan podobno jest, bycie nieetycznym jest co najmniej naganne.

Dziękuję.

mnich buddyjski Lhundrub Dzinpa ( Zbigniew Modrzejewski )   http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/parmenides_index.html  

 

8eeae33ee04040cd50c843c1bea0abfc.jpg

 

 

 

 

"Wyznanie byłego buddysty"

Zostałem wychowany w ateistycznej rodzinie i przez ateistyczną szkołę. Miałem bardzo silnie ugruntowany światopogląd, oparty na teorii ewolucji i tak zwanym naukowym postrzeganiu świata. W co wierzyłem? W to, że świat jest mroczny, bezwładny, bezcelowy i nieświadomy. Człowiek jest przypadkowym wytworem ewolucji, która spowodowała, że z martwej materii powstały istoty żywe, a z istot żywych istoty świadome. Wszystkie zachowania człowieka da się wytłumaczyć prawami doboru naturalnego i instynktem przetrwania.

Czym jest ludzka świadomość? Efektem działania materialnego mózgu. Wraz ze śmiercią mózgu zginie i ona na zawsze. Wszelkie pytania o sens i cel procesów, które przebiegają w świecie, są źle postawione. To tylko ludzie roją sobie o jakimś celu i sensie. Obiektywnie niczego takiego nie ma. Człowiek istnieje, ale równie dobrze mógłby nie istnieć. To kwestia przypadku.

Pusty świat

Mimo że w pełni podzielałem ateistyczny światopogląd, byłem przekonany, że nie wyjaśnia on świata do końca. Że potrzebna jest jeszcze jakaś refleksja. Nad czym? Rzeczywistość postrzegam tylko z perspektywy bycia mną. Całe moje doświadczenie to moja własna świadomość i samoświadomość. Wraz z moją śmiercią zniknie świat. W każdym razie przestanie istnieć z punktu widzenia tej jednej jedynej perspektywy, która jest mi dostępna.

Kim jestem? Łamałem sobie głowę nad tym pytaniem. Ateiście nie jest łatwo na takie pytanie odpowiedzieć. Raz postrzega on siebie jako świadomą istotę (niejako od wewnątrz), a raz jako przedmiot (od zewnątrz). Teraz istnieję i postrzegam, mówi ateista, a kiedy umrę, to znaczy, że pewna świadomość została wyłączona, po prostu znikła ze świata, który istnieje dalej. Taka żonglerka pojęciem człowieczeństwa, które jest raz podmiotem, a raz przedmiotem, nie zadowalała mnie. Chciałem się dowiedzieć, kim jestem, kim będę po śmierci, jak wygląda świat, kiedy nikt na niego nie patrzy. Jak będę postrzegał świat, kiedy zniknę? Będę nicością? Co to jest?

Nie można myśleć o świecie, na który nikt nie patrzy. Obserwator, świadomy obserwator jest konieczny. Jednak zgodnie z ateistycznym światopoglądem świadomość to zupełnie nieistotny rozbłysk pośród całkiem nieświadomego, martwego świata. Jak wybrnąć z tej sprzeczności?

Odsiecz

Odpowiedź na pytanie „kim jestem?” odnalazłem w buddyzmie. Moja odrębna świadomość jest istotnie nietrwała, ale posiadam też prawdziwą „naturę Buddy”, którą dzielę ze wszystkimi odczuwającymi istotami. Ta „natura Buddy” jest również naturą Kosmosu. Świat jest Umysłem Buddy, jest świadomy, a ja mogę dzięki medytacji połączyć się z tą wieczną, kosmiczną świadomością. Rozpocząłem więc praktykowanie zen. 

Szybko przekonałem się jednak, że buddyzm ma wady. Adepci muszą przyjmować obcą im zupełnie, dalekowschodnią kulturę, obce duchowo rytuały; sutry (buddyjskie pisma) są przegadane. Ale to wady pomniejsze. Dwie najważniejsze są takie:

Jeśli świat jest Kosmiczną Świadomością, Umysłem Buddy, to dlaczego buddyści odrzucają istnienie osobowego Boga Stwórcy, a przynajmniej są wobec Niego zupełnie obojętni? Dlaczego uważają, że ta Kosmiczna Świadomość jest bezosobowa?

I druga: Jeśli mam doskonałą naturę Buddy, to po co muszę medytować? Po co mam zdobywać coś, co już mam? Cóż zresztą mam? Bezosobową naturę?

Chrystus jest rozwiązaniem

Na szczęście buddyzm wyprowadził mnie na tyle daleko z ateistycznego umysłowego zaścianka, że byłem gotów przyjąć chrześcijaństwo. Łatwo zauważyć, że Chrystus dużo lepiej niż Budda odpowiada na pytania, które sobie stawiałem.

Świat nie jest bezsensowny i bezcelowy, gdyż stworzył go Bóg. Tą Osobą Boga, która stworzyła świat, jest Chrystus. Zbawczą śmiercią Chrystusa już jestem odkupiony. Nie muszę medytować, gdyż odkupienie jest darem. Bóg jest doskonałym Kosmicznym Umysłem, a ja mogę się z tym Umysłem połączyć dzięki Chrystusowi. On jest bramą, przez którą przychodzimy do Ojca; jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Apostoł Paweł mówił: „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”, „w nim wszyscy żyjemy, poruszamy się i bytujemy”.

Mam kontakt ze Źródłem Wszelkiego Życia, które samo zechciało mi się objawić. Nie muszę już pytać, kim jestem. Mam Ojca w niebie.

Marek Błaszkowski    


( Marek Błaszkowski jest adwokatem i doktorantem teologii  porównawczej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie.  Artykuł ukazał się w miesięczniku "Znaki Czasu"   11/2009 )