JustPaste.it

Współczesna powiatowa egzekutywa ?

spotyka się na polowaniu,polu golfowym,balu charytatywnym,imprezach rodzinnych.Koktaijl nepotyzmu,pogardy dla ludzi z poza układu biznesowo politycznego

spotyka się na polowaniu,polu golfowym,balu charytatywnym,imprezach rodzinnych.Koktaijl nepotyzmu,pogardy dla ludzi z poza układu biznesowo politycznego

 

Łukasz Perzyna/10:19 924b1d4d660e91d8f82af393bbd4734c.jpg

Państwo ubezwłasnowolnione

Jakie wnioski wyciągniemy ze sprawy Olewnika? Łagodne i wyrozumiałe dla przestępców, opresywne wobec zwykłych obywateli - coraz więcej patologicznych przykładów pokazuje, że takie pozostaje polskie państwo po prawie dwudziestu latach transformacji ustrojowej. Zaniechań ani nadgorliwości urzędników nie da się wytłumaczyć niedoskonałością prawa, wielokrotnie przez ten czas zmienianego.

Zmiany prawa - zwłaszcza tropienie biurokratycznych absurdów - skupiają na sobie największą uwagę polityków, czego przykładem pozostaje działalność sejmowej komisji kontrowersyjnego Janusza Palikota. Jednak bulwersujące opinię publiczną sprawy wynikają z ostentacyjnego lekceważenia lub selektywnego stosowania istniejących przepisów. Nie tyle prawo jest złe, co urzędnicy nim się nie przejmują. Rzecz nie w tym, żeby prawo zaostrzyć lub liberalizować, lecz je wykonywać.
 Przepisy istnieją, możliwości też - nie ma wątpliwości znany warszawski adwokat Grzegorz Rybicki. - To kwestia egzekucji prawa i skuteczności wymiaru sprawiedliwości. Również odwagi osób, które są ofiarami tych zjawisk, by śmiało występowały. Jednak ich odwaga wiąże się zawsze z przekonaniem, że gdy ofiara złoży zawiadomienie, będzie chroniona, zaś postępowanie prowadzone rzetelnie.

Surowi wobec filantropa, wyrozumiali dla przestępców

Chociaż w polskim ustawodawstwie nie brak paragrafów, dotyczących ścigania kidnappingu, w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika naruszono wszelkie możliwe normy, z tajemnicą państwową i bankową włącznie (gangsterzy znali aktualne wyciągi bankowe z konta ojca ofiary), zaś zwyczajni obywatele, nie znajdując pomocy u państwowych instytucji, znaleźli się pod presją wszelkiego rodzaju naciągaczy (od samozwańczych detektywów po jasnowidzów). Niedbalstwo, naruszanie tajemnic śledztwa i lekceważenie dowodów rzeczowych przyczyniło się w oczywisty sposób do śmierci porwanego. Aparat państwowy wykazał się bezprzykładną indolencją.

Długo nie reagował również w sprawie molestowania seksualnego urzędniczek w olsztyńskim ratuszu. Bohater seksafery prezydent miasta. Jerzy Małkowski w latach 70. był sekretarzem komitetu gminnego PZPR w mazurskim Wielbarku. W latach 90. dyrektorował w Olsztynie okręgowemu Urzędowi Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Do prezydenckiego fotela doszedł dzięki związkom z SLD, z którego wystąpił w 2005 r. Podobnie jak w sprawie Olewnika, jego działania tuszował przez lata lokalny, wielobarwny układ biznesowo-polityczny. Gdy już po postawieniu zarzutów w olsztyńskich kościołach odprawiano msze w intencji prezydenta miasta, internauci na forach komentowali dosadnie, że lokalni notable modlą się, aby upadły kacyk ich nie zasypał...

- Prezydent reprezentował realną władzę, z którą każdy musiał się liczyć - zauważa mecenas Rybicki. Ocenia, że nie przypadkiem obie sprawy rozegrały się w mniejszych ośrodkach. - Charakterystyczna słabość państwa przejawia się w zmniejszonej kontroli w tych miejscowościach. Państwo nie jest w stanie zapobiec patologiom tam, gdzie wszyscy się znają, tworzy się splot zależności i układów koleżeńskich, grupy wzajemnie się wspierają, a w sądach i prokuraturze dochodzi do zacierania śladów - podkreśla mec. Rybicki.

- Dla mnie obie sprawy są inne - ocenia mec. Aleksander Pociej. - Jeśli rzeczywiście w sprawie Olewnika doszło do współpracy policjantów z gangsterami, to włos się jeży. Jeśli był układ i sugestie, by sprawy dalej nie prowadzić, to żadna zmiana przepisów nie pomoże. W sprawie olsztyńskiej, jeśli przestępstwo było zgłaszane wielokrotnie przez różne osoby, co ogranicza możliwość pomówienia, istniejące procedury powinny wystarczyć.

O ile przy Olewniku czy Małkowskim ujawniła się bezradność organów państwa, to w innych sprawach - przesadna opresywność. Kultowym bohaterem dla zwolenników walki z bezduszną biurokracją pozostaje biznesmen Roman Kluska, którego firmę zniszczyli urzędnicy podatkowi i prokuratorzy. Aresztowany w 2002 r. pod zarzutem wyłudzenia podatku VAT, żeby wyjść na wolność zapłacił 8 mln zł kaucji, a potem sąd za niesłuszne zatrzymanie przyznał mu... 5 tys. zł odszkodowania. Przejawem selektywnej surowości organów państwa stało się postępowanie urzędników skarbowych i sędziów wobec właściciela piekarni z Legnicy Waldemara Gronowskiego. Nadwyżki chleba przekazywał nieodpłatnie stołówce dla biednych, za co naliczono mu ponad 200 tys. zł grzywny.

- Potężne siły angażuje się, gdy w grę wchodzi kilkanaście tysięcy złotych, zaś sprawami WGI czy Interbrok, gdzie pokrzywdzonych są setki, a pieniądze poważne, a nie urojone, zajmuje się jeden prokurator lub dwóch - zauważa adwokat Aleksander Pociej. - W pewnych sprawach strzela się z armaty do wróbli, w innych dłubie się, bez pośpiechu.

Niewspółmierne do zarzutów środki zastosowano wobec prof. Janusza Filipiaka, którego niczym terrorystę zakuto w kajdanki na lotnisku Balice i przewiezionego do prokuratury przesłuchiwano do szóstej rano w związku z zarzutem domniemanego "pomocnictwa w antydatowaniu kontraktu" jednego z piłkarzy Cracovii. Prof. Filipiak, prezes komputerowej firmy Comarch stworzył w Krakowie 3 tys. miejsc pracy. Spadek cen akcji spółki, wywołany pokazową akcją organów ścigania, uderzy w pracowników Comarchu. Tymczasem obwinieni o poważniejsze przewinienia bohaterowie afery korupcyjnej w futbolu traktowani są tak wyrozumiale, że Dariusz Wdowczyk wkrótce po pobycie w izbie zatrzymań zasiadł podczas meczu... na ławce trenerskiej, chociaż w czasach, gdy zawód ten rozsławili Kazimierz Górski czy Jacek Gmoch, trener musiał być nie tylko szkoleniowcem, ale również wychowawcą młodych zawodników.
Przywrócić papieski prymat norm

Znany toruński prawnik Andrzej Rakowicz zwraca uwagę, że bulwersujące opinię publiczną skandale nie są domeną ostatnich miesięcy. Dramat Olewnika trwał długo, podobnie jak tolerancja wobec ekscesów prezydenta Olsztyna. Krzywda piekarza z Legnicy do złudzenia przypomina los Romana Kluski. Surowość wobec prof. Filipiaka z powodu błahego potknięcia stanowi reakcję na sytuację środowiska piłkarskiego, gdzie sponsorzy wycofują się z finansowania drużyn - jak właściciel Kolportera Krzysztof Klicki - na znak protestu przeciw korupcji.

- Do nieprawidłowości dochodzi najczęściej tam, gdzie aparat wymiaru sprawiedliwości łączy się z polityką. Skandale to skutek - uważa mec. Rakowicz. - Przyczyna tkwi też w niewłaściwym funkcjonowaniu sądownictwa karnego. Rola sędziego sprowadza się do tego, że... karze, bo tego od niego oczekuje społeczeństwo. Z drugiej strony orzeczenie kary nie powoduje wykluczenia z establishmentu. Andrzej Lepper długo mógł działać w polityce. Wymiar sprawiedliwości funkcjonuje w taki sposób, na jaki uzyskuje przyzwolenie społeczne. To zamknięte koło, które trudno zreformować.

- Papieski prymat norm nad potrzebami życia w tym wypadku jest odwrócony - zauważa Andrzej Rakowicz. - Sądy i prokuratura zbudowały tylko silne więzi wewnętrzne, ale nie więzi ze społeczeństwem. Nie są w stanie znaleźć się wśród instytucji zaufania publicznego, co kosztem wielkiej promocji i pełnych rozmachu strategii reklamowych udało się nawet bankom.

W wypadku urzędników nadzieją pozostaje uformowanie etosu, podobnego jaki we Francji wyznają absolwenci ENA - dumni ze służenia własnemu państwu, co rekompensuje im niższe niż w sektorze prywatnym zarobki, i pilnujący przestrzegania norm.

- To kwestia wykreowania nowej elity państwa. Nowoczesnej i na tyle ukształtowanej, że nie będzie wchłaniana przez istniejące już struktury - podkreśla mec. Grzegorz Rybicki.

Na razie jednak w Polsce szybciej udało się zbudować nową i ambitną klasę menedżerów niż oparty na czytelnym kodeksie etos urzędnika państwowego.

***

Kryzys dotyka struktur państwa

Rozmowa z politologiem KRZYSZTOFEM KAWĘCKIM

Dlaczego aparat państwa, bezradny wobec porywaczy Olewnika, nie dostrzegający długo seks- afery w olsztyńskim ratuszu, potrafi się wykazać bezwzględnością wobec piekarza, oddającego chleb ubogim?

Szczególnie przypadek porwania Olewnika potwierdza bezradność państwa, które nie potrafi chronić uczciwych obywateli. Ktoś powiedział, że Olewnika państwo zamordowało. Słabość jego organów okazała się bez precedensu. Tragiczna historia potwierdziła, że państwo nie jest przyjazne obywatelom. Koszmar Romana Kluski  wydawał się ewenementem, sytuacją, która przeszła do historii. Tymczasem przypadek olsztyński pokazał, że niesłusznie patologie wiąże się tylko z administracją państwową. Gorszące zachowania pojawiają się także w samorządach. Również na niższych szczeblach, w gminach, gdzie nie brak przykładów niegospodarności wójtów.

Tyle zostało ze szczytnego hasła, żeby władzę oddać ludziom?

Słuszne hasła i zasady - jak bezpośredni wybór władzy lokalnej przez ogół obywateli - nie zapobiegły patologiom. Co nie oznacza, że centralizacja władzy była lepsza. Kryzys dotyka państwa, jego struktur.

W prawie nie brak przepisów, dotyczących kidnappingu czy molestowania seksualnego. Problem w tym, że ci, którzy kryli porywaczy Olewnika i prezydenta Olsztyna prawem się nie przejmowali, choć podatnik opłaca ich po to, żeby stali na jego straży?

W zakresie nadzoru i kontroli wiele uregulowań nie jest jednoznacznych. Prawo daje możliwość odwoływania się samorządom lokalnym od decyzji, wynikających z kontrolnych uprawnień wojewodów, a Naczelny Sąd Administracyjny często orzeka kierując się pewnym relatywizmem. Przy dzisiejszym stanie prawnym zasada legalności decyzji jest rozmaicie interpretowana, zaś kryteria jej celowości i rzetelności pozostają jeszcze mniej ostre.

Zaś urzędnicy czy policjanci boją się ryzykować, obliczają, jakie zachowania się opłacą, gdy przyjdzie kolejna ekipa rządząca?

Podczas niedawnych wydarzeń we Wrocławiu policjanci nierównomiernie traktowali przedstawicieli zwalczających się subkultur młodzieżowych. Brutalnie podeszli do "narodowców", łagodniej - do lewackich anarchistów, choć zachowanie obu grup specjalnie się nie różniło. Policjant nie powinien kierować się czyjąś opinią, tylko podejmować decyzje zgodne z prawem i interesem społecznym. Co do urzędników, najwłaściwszym rozwiązaniem pozostaje profesjonalna służba cywilna, sprawny korpus, jak we Francji, chociaż tam towarzyszy mu nadmierna biurokracja. Mimo to Francja pozostaje dobrym wzorem. W Polsce mamy tylko Krajową Szkołę Administracji Publicznej, przygotowującą fachowe kadry do urzędów. Etos urzędniczy dopiero się kształtuje.

W USA w wielu rodzinach, zwłaszcza pochodzenia irlandzkiego, kolejne pokolenia nie tylko służą w policji, ale są z tego dumne. U nas trudniej się do tradycji odwołać?

Historyczne zaszłości mają wpływ na odbiór policji. Faktem, że dziadek czy ojciec służyli w milicji obywatelskiej, trudno się pochwalić kolegom. Większa ciągłość i szacunek dla tradycji istnieje w przypadku rodzin wojskowych. Przez cały czas PRL źle pisano o policji międzywojennej, tymczasem był to korpus fachowych funkcjonariuszy. Z satysfakcją spostrzegam, że policja zaczyna wreszcie dbać o etos, zasady i intelektualne zaplecze. Świadczy o tym powołanie przez nowego komendanta głównego policji rady konsultacyjnej, złożonej z naukowców, z wybitnym kryminologiem prof. Brunonem Hołystem na czele. Oby rada miała realne znaczenie, bo do zrobienia ma wiele.

Prezydent Olsztyna to były cenzor. Jakie znaczenie ma rodowód takich ludzi?

Bakcyl PRL wciąż działa. Statystyk i dokładnych badań nie znamy, ale widać choćby  po sprawie Olewnika, że ci, którzy zbierali dowody, pokoleniowo z PRL nie mieli nic wspólnego, za to ci, którzy je gubili - dużo więcej. Sporo patologii wciąż wiąże się z PRL. W powiązaniach z tamtych czasów ma źródło wiele klik przestępczych, różnych działań zbiorowych. Dowodzi tego afera starachowicka czy porwanie Olewnika. Niepokojące, że w tej ostatniej sprawie ówczesny minister Ryszard Kalisz albo w ogóle nie miał rozeznania, albo miał wokół siebie niewłaściwe osoby, skoro odznaczył szefa grupy, zajmującej się wyjaśnieniem porwania Olewnika.

Trzeba budować etos: urzędniczy, prokuratorski, policyjny, a żaden z nich nie powstanie z dnia na dzień?

Inaczej na zawsze pozostaniemy zakładnikami pewnych zaniechań. Braku dekomunizacji, ale też jasnego nawiązania do tradycji międzywojennej z odcięciem się od PRL, jak proponował senator Piotr Andrzejewski. Gdyby na czas uchwalono moratorium na sprawowanie funkcji publicznych przez dawnych urzędników aparatu komunistycznego - odegrałoby ono rolę oczyszczającą i profilaktyczną
koniec cytatu....

 

Źródło: Łukasz Perzyna

Licencja: Domena publiczna