To trzecia część losów Edka. 1 - Wirus wszędzie 2 - Wirus osobisty
Spotkanie Edka i jego nowego kumpla Wacka w mieszkaniu seniorki Heleny przebiegło w promieniach słońca przedostającego się przez umyte okno i krótką firankę.
Po dokładnym umyciu rąk Edek zjadł cztery kanapki z żółtym serem i kiszonymi ogórkami, które Helena zawekowała jesienią. Wacek nie był głodny, więc zadowolił się ciastem. Helena napiła się herbaty owocowej z dodatkiem własnej konfitury. Siedzieli w odległości metra, aby ewentualny wirus nie miał okazji zagościć na ich ciałach.
Edek opowiedział, że zaczął pić gdy wyrzucono go z pracy, bo w dzień imienin koledzy namówili go, aby stał na czujce gdy obrabiali warzywniak. Mieli pecha, bo na pierwszym piętrze kamienicy przy której stał kiosk mieszkał policjant. Zainteresował się dlaczego w środku nocy jest tam światło i włamywacze wpadli. Oni siedzą ale wcześniej obciążyli go w zeznaniach. Dostał wyrok w zawieszeniu jednak szef hurtowni i powiedział, że nie potrzebuje u siebie złodzieja i wyrzucił go na zbitą twarz. Potem nawet nie starał się o pracę tylko zaczął pić.
- Oj, Edek, Edek, co ci odwaliło, żeś się zgodził na taką głupotę? – zapytał Wacek.
- Pięć piw zaprawionych winem marki wino.
Seniorka pogłaskała Edka po policzku.
- Głuptasie, nikt ci nie powiedział, że nie wolno mieszać trunków?
Edek nie odpowiedział tylko spuścił głowę.
- Za karę będziesz chodził po podwórkach osiedla i porządkował je czyli zbierał śmieci i wrzucał do pojemników. Ale dobre i czyste rzeczy zabieraj, przydadzą się potrzebującym – powiedziała Helena.
- Żadne takie, ja potrzebuję pracy i pieniędzy a nie głupiego zajęcia – żachnął się Edek.
- Eduś, nie bądź idiotą. Pani ci proponuje zmianę życia. Ja ci pomogę - przystopował protesty nowy kolega.
- To ty też nie pracujesz?
- Jestem na rencie. Ale to stawka niższa niż życie. Możemy porządkować podwórka, zbierać dobre rzeczy i je sprzedawać.
- Zgłupiałeś? Teraz gdy wszystko pozamykane bo szaleje wirus?
- Trochę w domach, trochę w piwnicach przechowamy dobre rzeczy po wyszorowaniu i upraniu. A gdy będzie normalnie to zajmiecie się sprzedawaniem. A póki co uszyję wam maseczki i dam rękawice, żebyście nie złapali czegoś paskudnego – wtrąciła się seniorka. - A w każdą niedzielę zapraszam was na obiad.
- Też mi łaska, a w tygodniu mamy głodować? – oburzył się Edek.
- Mam znajomości tu i tam, jeśli uda mi się załatwić produkty to będziecie jedli codziennie. Jednak u mnie tylko w niedziele – zgoda?
Wacek wstał i pocałował seniorkę w rękę a potem szturchnął Edka. Ten spojrzał na niego baranim wzrokiem i wzruszył ramionami. Kolega wziął go więc za ramię i potrząsnął mówiąc:
- Podziękuj pani!
Ociągając się Edek nachylił się nad dłonią Heleny.
- Dobrze, już dobrze, dziękuję.
Gdy wychodzili starsza pani przytrzymała Wacka i powiedziała:
- Odprowadź go do domu i sprawdź jak żyje. Potem mi opowiesz.
Mężczyzna tylko skinął głową.
Nazajutrz seniorka spotkała Wacka przed apteką.
- I co, byłeś u Edka?
- Tak, koszmarnie mieszka, brudno, śmierdząco, wszystko zaniedbane.
- No to trzeba będzie mu pomóc się ogarnąć. A będziecie robić to co powiedziałam?
- No, zachwycony nie jest, odwykł od pracy. Ale go przekonam.
- To świetnie. Jak się z nami oswoi to zrobimy porządki w jego mieszkaniu. I zwracajcie uwagę na wszystkie wyrzucone śmieci. Na pewno znajdziecie i meble, które mu się przydadzą i ubrania, i naczynia. Że nie wspomnę o książkach. Zamiast pić lepiej niech czyta. Mam też co do was dalsze plany ale to później. Uszyłam dla Was maseczki. Jeśli będą wam przeszkadzać to może znajdziecie folię z której zrobicie sobie przyłbice. No i macie tu rękawiczki. Pamiętajcie też o częstym myciu rąk – powiedziała Helena uśmiechając się za maseczką z kocim motywem. I poszła na zakupy choć to nie były godziny wyznaczone dla seniorów. Przekonała się bowiem, że wtedy jest największy tłok.
W niedzielę Helena ugotowała duży garnek rosołu, makaron, upiekła dorodnego kurczaka i zrobiła surówkę z kiszonej kapusty. Na deser przygotowała kawę, herbatę i domowy kompot oraz kisiel.
Starsi panowie dwaj zapukali, zgodnie z umową, o godzinie czternastej.
- Wchodźcie, wchodźcie – przywitała ich gospodyni.
Wacek wręczył jej jedną różę mówiąc:
- Bardzo dziękujemy za zaproszenie.
- Siadajcie chłopcy, obiad już czeka. Ale przedtem umyjcie ręce.
- I jak wam idzie praca? Na których podwórkach już byliście?
Mężczyźni zakrztusili się i bryznęli rosołem na stół.
- Co to znaczy? – zapytała Helena.
- No, ja byłem na naszym podwórku i posprzątałem. Ale ten leser zdobył skądś forsę, kupił jabola i leżał trzy dni nieprzytomny – powiedział Wacek.
- Bardzo się na was zawiodłam – powiedziała Helena. – Skąd miałeś pieniądze na wino? – zwróciła się do Edka.
- Koledzy poczęstowali – mruknął.
- Akurat koledzy, wziął ode mnie maseczki i rękawiczki, które pani dała i przehandlował – wsypał kolegę Wacek. – Też jestem na niego wkurzony.
- No, nie – zdenerwowała się gospodyni. – Drugiego dania i deseru nie będzie! Jeden pijak i leser, a drugi obiecał, że go przypilnuje i co z tego? Idźcie już, nie mogę na was patrzeć. Jak zrozumiecie co jest dla was dobre to dopiero wtedy przyjdźcie do mnie.
Obaj dokończyli rosół i wyszli. Przez drzwi Helena słyszała, że się kłócą.
Apetytu jednak nie straciła. Zjadła obiad, wypiła mocną herbatę, włączyła cichą muzykę i zaczęła obmyślać plan działania, czyli jak zmusić lesera do pracy się zabrania.
Napisane 10 maja 2020 r.