JustPaste.it

Wielki protest przeciw reformie emerytalnej

Odbył się oprócz równoległego wyjazdu Polaków pociągiem do stolicy Węgier. Udają się tam setki osób podróżujących autami, autobusami i samolotem na Święto Niepodległości

Odbył się oprócz równoległego wyjazdu Polaków pociągiem do stolicy Węgier. Udają się tam setki osób podróżujących autami, autobusami i samolotem na Święto Niepodległości

 

5e5e84e0da4ac8ec3bc16ebd480ddfc2.jpg

Zakończył się organizowany przez PiS protest przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego i w obronie praw obywatelskich. W manifestacji wzięło udział około 15 tysięcy osób.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślał, że marsz jest po to, by "powiedzieć, że nie zgadzamy się na to, żeby nas oszukiwano".

"Polacy zostali oszukani. Będziemy protestować przeciwko reformie i innym wydarzeniom, które mają miejsce w naszym kraju. Protestować będziemy przeciwko temu, by władza oszukiwała obywateli" - mówił Kaczyński, inaugurując manifestację.

Protest rozpoczął się na Placu Trzech Krzyży w Warszawie, o godz. 18Już na długo przed oficjalnym rozpoczęciem manifestacji na placu zebrały się tysiące osób z flagami Polski i "Solidarności".

Kierując się w stronę Kancelarii Premiera, uczestnicy demonstracji odśpiewali słynną pieść Jana Pietrzaka "Żeby Polska była Polską". Na czele pikiety manifestanci nieśli wielki transparent z napisem "Brońmy swoich praw". Słychać okrzyki:"Solidarność! Solidarność", "Gdzie są wasze obietnice?", "Tu jest Polska!", "Znajdą się taczki dla Donalda paczki", "Ani centa dla Vincenta", Złodzieje! Złodzieje!". Manifestanci wznosili też takie hasła jak "Gdzie są nasze polskie stocznie?!"czy "Chcemy prawdy o Smoleńsku".

Przed Kancelarią Premiera demonstranci pokazali specjalnie przygotowane czerwone kartki dla rządu PO-PSL. - Czas zejść z boiska, panie premierze - mówili organizatorzy protestu.

Przed siedzibą premiera głos zabrał Jarosław Kaczyński, który podziękował wszystkim za przybycie. - Polskie społeczeństwo ma płacić rachunek za kilka lat skrajnie nieudolnych rządów. Nie możemy się na taką politykę godzić. To, co się dziś dzieje, trudno określić słowami - powiedział prezes PiS, mówiąc m.in. o bałaganie powstałym w związku z ustawą refundacyjną i drożyźnie. - Uderzono w najsłabszych, w tych, którzy nie mogą się bronić - stwierdził Kaczyński. 

"Jest tu wyraźna, bardzo jasna zasada, trzeba powiedzieć nikczemna, zasada, którą można określić krótko: czym kto słabszy, tym ma więcej płacić" - mówił Kaczyński. Dodał, że "jest to zupełne odwrócenie zasady sprawiedliwości" i"zupełne odrzucenie tego wszystkiego, dzięki czemu niepodległa Polska powstała i dzięki czemu Donald Tusk może być dzisiaj premierem".

"Najpierw uderzyć w emerytów, zabrać im, doprowadzić do tego, że nawet kobiety najcięższej pracy będą musiały do 67 lat" - kontynuował. Ale - dodał Kaczyński - "nie na tym koniec", ponieważ "mamy całą reformę emerytalną, która w gruncie rzeczy sprowadza się do tego, by mniej płacić, żeby było mniej". "Największe oszustwo tego 20-lecia" - ocenił.

"Liczono na to, że w Polsce solidarność między ludźmi została już zapomniana. Dzisiaj mówimy Donaldowi Tuskowi: nie, nie została zapomniana. Jeśli nie wierzy, niech wyjdzie, niech spojrzy" - mówił prezes PiS przed kancelarią szefa rządu.

Jak zapewniał, jego ugrupowanie będzie bronić słabszych, chorych i emerytów, a także "uczniów, którym się zabiera szkoły". "Będziemy bronić polskiej rodziny, bo to jest także atak na polską rodzinę" - dodał.

Kaczyński podkreślił, że Prawo i Sprawiedliwość będzie przeciwstawiać się "polityce ratowania się po tej niesłychanej klęsce, która została nam zadana przez kilka lat wyjątkowo nieudanych rządów". Jak mówił, ze strony rządu "padło już wiele pięknych okrągłych słów" i "jeszcze bardzo dużo padnie, ale tylko fakty są istotne".

"W naszym społeczeństwie jest ogromny potencjał inwencji, przedsiębiorczości, energii, pracowitości. Moglibyśmy iść do góry jak rakieta, a idziemy powoli i to z wielkimi trudnościami, z wielkim bólem, kosztem wielkich strat społecznych" -stwierdził lider PiS i dlatego - jak zaznaczył - rządzącym "trzeba pokazać czerwoną kartkę"

"Trzeba pokazać czerwoną kartkę za to, że nie szanują Polaków, nie szanują Polski i siebie nie szanują. Smoleńsk jest tego świetnym przykładem. Tylko ludzie, którzy nie szanują siebie i nie szanują swojego narodu mogą tak postępować, jak oni postępują" - mówił Kaczyński.

W odpowiedzi manifestanci wołali: "Chcemy prawdy o Smoleńsku". "Tak, chcemy prawdy" - odparł Kaczyński. "Chcemy prawdy, ale nie łudźmy się. Póki jest tutaj ten premier, póki jest jego kompania, to towarzystwo z boiska, póty prawdy się nie dowiemy. Potrzebujemy w Polsce nowej władzy i będziemy mieli nową władzę" - powiedział Kaczyński. 

Szef PiS mówił też o atakach na Telewizję Trwam, Radio Maryja i wolne media. "Czym obywatel gorzej poinformowany, tym lepiej dla liberalnych rządów. Ci liberałowie, zwolennicy wolności są w gruncie rzeczy tej wolności najbardziej zaciekłymi przeciwnikami" - powiedział Kaczyński.

Podkreślił również, że trzeba i warto mówić o faktach. "Nie dalej jak wczoraj mogłem zobaczyć papiery, które pokazują kolejny fakt - bardzo charakterystyczny. Ci, którzy dokonali likwidacji Stoczni Gdyńskiej, mają na tym zarobić po 11 mln zł" - mówił. Manifestanci zareagowali na te słowa Kaczyńskiego okrzykiem: "złodzieje".

"Z tego rodzaju kombinacji powstaje w Polsce bardzo wiele majątków. Zyskują ci, którzy niszczą, a nie ci, którzy budują. 11 milionów niesłychanie trudno jest zarobić w uczciwym biznesie" - dodał prezes PiS. 

Udział w proteście wzięło wielu czołowych polityków PiS, a także przedstawiciele NSZZ "Solidarność", wśród nich stoczniowcy z Gdańska oraz związkowcy, m.in. z regionu Mazowsza i Podkarpacia.

 

Źródło: Piotr Łuczuk