JustPaste.it

W poszukiwaniu pewności – cogito ergo sum i A. Ayer

(artykuł może być trudny, proszę zwolnić myślenie)

(artykuł może być trudny, proszę zwolnić myślenie)

 

Znany, już nieżyjący, brytyjski filozof Alfred J. Ayer, profesor londyńskiego University College i Oxfordu w swojej ciekawej książce „Problem poznania”, porusza zagadnienie cogito ergo sum w podrozdziale „Myślę więc jestem”, idąc ścieżką poszukiwania pewności i podważania sceptycyzmu.

  

Według Kartezjusza istnieje jedno twierdzenie, owo cogito ergo sum – myślę, więc jestem, które nie może zostać podważonei. Kartezjusz swoje filozoficzne rozważania prowadził wymyślając demona, który miał według niego posiadać zdolność zwodzenia go. Tak skutecznie, że ten lub każdy człowiek miałby uznawać twierdzenia fałszywe jako prawdziwe i odwrotnie, prawdziwe jako fałszywe. Ale jak wskazuje Ayer za Kartezjuszem, nakłonienie człowieka do tego, aby zwątpił, że myśli, kiedy wątpienie jest myśleniem, czyni wątpliwość w fakt myślenia niemożliwym. Nie wiadomo czym byłby taki stan zwątpieniaii, bo nie da się go pomyśleć, nie da się pomyśleć niemyślenia lub nie myśleć w ogóle. Jak pisze: „nawet przy założeniu, że zdanie „wątpię w to czy myślę” opisuje sytuację możliwą, takie wątpienie byłoby bezpodstawne.iii” Domniemany demon nie ma mocy takiej, aby zaprzeczyć myśleniu, bo nawet domniemanie, które go dotyczy jest myśleniem (o nim). Jaki pisze: „jeżeli bowiem sądzę, że właśnie myślę, to musi tak być naprawdę”, bo pomyślenie tego jest myśleniem. Dochodzi do konkluzji Kartezjusza: „jeżeli myślę, to niewątpliwe jest to, że myślę, a jeżeli to, że myślę jest niewątpliwe, to na pewno istnieję, przynajmniej wtedy, kiedy myślę.iv

 

Ale tutaj, u Ayera pojawia się teza wywołująca zdziwienie, warta rozważenia. Pisze on: „w jakim sensie sąd stwierdzający, że myślę i w konsekwencji, że istnieję, nie może budzić wątpliwości? Pytanie nie jest skierowane pod adresem psychologii. Nie chodzi o fizyczną niemożliwość wątpienia w to, że się myśli, lecz raczej o niemożliwość logiczną.v

Warto tu zauważyć, że redukowanie zagadnienia do tylko prawdy logicznej i porzucenie tej samej prawdy w odniesieniu do psychologii jest nieuzasadnione. Ta prawda logiczna istnieje, bo pozwala na to psyche, psychiczny podmiot, który myśli ją i następnie widząc zgodność „myślę, bo myślę”, widzi logikę. Z tego powodu pozbawianie tego zagadnienia strony psychologicznej jest błędem, bo myślący później dopiero stwarza przedmiot swojej myśli, po akcie psychicznym. Tym przedmiotem może stać się logika wypowiedzi „myślę, więc jestem.” Błąd redukowania zagadnienia samoświadomości do tylko logiki, wychodzi w dalszej części coraz wyraźniej.

 

Albo pisze, że: „zdanie stwierdzające, że myślę, nie jest samo w sobie wyrazem prawdy koniecznej. A jeśli wydaje mi się, że nim jest, to dlatego, że absurdem byłoby mu przeczyć. Mówiąc, że nie myślę, zaprzeczam samemu sobie, gdyż to zdanie, o ile wypowiedziane jest świadomie, musi być zdaniem fałszywym. Nie jest jednak wewnętrznie sprzeczne, czego dowodzi fakt, że mogłoby być równie dobrze zdaniem prawdziwym. W tej chwili myślę, ale równie dobrze mógłbym nie myśleć.vi

Widać tutaj nieuwagę Ayera, ponieważ kilka linijek wcześniej napisał coś odwrotnego. „Myślę więc jestem” jest prawdą konieczną. W ostatnim zdaniu Ayer stwierdza, że mógłby nie myśleć, ale wcześniej powiedział, że taki stan jest nie do pomyślenia (drugi akapit tego artykułu). Owszem można wypowiedzieć coś takiego od tak po prostu, ale w momencie, w którym taki pomysł sprawdza się doświadczalnie, to okazuje się, że się myśli, wypowiedź teoretyczna okazuje się być fałszywą. Jeśli zaś zdanie to mówi, że potencjalnie można nie myśleć, kiedyś tam, to także jest fałszywe, bo w momencie, w którym traci się myślenie, to traci się też istnienie, zatem w tym stanie nie jest się w ogóle. Wtedy kwestia tego, czy myśli się, czy nie, nie istnieje, bo nie ma podstawy, tego, który może spostrzec, że istnieje i myśli. Dlatego wypowiedz „nie myślę” jest wewnętrznie sprzeczna, bo swojemu myśleniu, zaprzecza ten, który myśli tą sprzeczną wypowiedź. Zatem „myślę więc jestem” jest zdaniem koniecznie prawdziwym i niesprzecznym. Odwrotne „nie myślę” jest sprzeczne i nie istnieję, bo nie znajduje potwierdzenia zawsze. „Prawdziwość” zdania „nie myślę” powstaje, bo Ayer dokonuje redukcji zagadnienia, pozbawia cogito ergo sum jego psychologicznego gruntu skupiając się tylko na logice. Bierze je pod uwagę teoretycznie, jako czystą możliwość, ale w praktyce, podczas sprawdzenia teorii, zdanie to okazuje się nieprawdziwe.

 

Dalszy wywód w części bazuje na tym błędzie, ale przyjrzyjmy mu się. Jak mówi Ayer dalej, Kartezjusz uznał, że wypowiedzi stwierdzające własną świadomość i istnienie są uprzywilejowane, są prawdziwe w sposób wyższy, niż inne zdania o innych faktach.vii Mówi, że Kartezjusz: „wskazuje tylko logiczną zasadę, wedle której jedno zdanie wynika z drugiego [istnieję z myślę, myślę z istnieję]. Interesujące jest […] dlatego tylko, że zwraca uwagę na fakt istnienia zdań tak sformułowanych, iż jeżeli wypowiadająca je osoba zapytuje, czy są one prawdziwe, to odpowiedź musi brzmieć „tak.” Nie wynika stąd […], iżby te zdania, same w sobie, były święte, nietykalne. […] Mogę być pewien tego, że mam świadomość i że istnieję. […] Oczywistość nie może tu być większa, niż jest nią w istocie. Ale […] nie wiadomo dokładnie, co to znaczy, że są to rzeczy pewne albo że możemy być pewni. […] Można by przyjąć, że nie mam samoświadomości, to znaczy, że nie wiem, że istnieję. Nie wynikałoby stąd jednak, iżbym nie mógł znać prawdziwości tych zdań. Teoretycznie mógłbym znać nieskończoną ilość faktów logicznie niezależnych od faktu mego istnienia. […] cała moja koncepcja wiedzy byłaby bezosobowa. Być może, taka ewentualność jest nieco dziwaczna, ale nie jest wewnętrznie sprzeczna.viii

Autor tych słów nie zauważa konsekwencji odróżnienia psychologii od logiki, wyrzucenia podmiotu myślącego logikę z logiki, a ta bez podmiotu nie istnieje, bo nie ma tego, który ją kształtuje, rozważa. Zdanie „myślę, więc jestem” jest pewne, bo dochodzi do poznania tego faktu w nim samym. Kiedy podmiot słysząc „myślę”, zwraca się na poznanie prawdziwości tego zdarzenia, ogląda siebie w myśleniu, to spostrzega, że on sam jest ową myślą, bezpośrednio styka się ze swoim istnieniem. Podmiot dochodzi do tego, że w świadomości, którą dysponuje na co dzień, „naświetlając” nią doświadczenia materialne, w wypowiedzi „myślę więc jestem” tą codzienną świadomość ogląda świadomością, nią samą. Zdaje sobie sprawę z tego, że ma świadomość (codzienną), bo spostrzega ten fakt świadomością, która tym sposobem staje się świadomością wyższą, przekraczającą samą siebie. W stwierdzeniu własnego myślowego istnienia, świadomość ogląda świadomość, w ten sposób spostrzega jej, czyli własne istnienie - otrzymujemy samoświadomość.

Nie jest możliwe, aby pozbyć się samoświadomości. Samoświadomości wyzbyte są wszelkie urządzenia, na przykład komputery. Z tego powodu nie mają wiedzy o tym, co robią, mają jedynie „robienie.” Urządzenia nie dokonują refleksji, spostrzeżenia „robienia”, to czynią ludzie spostrzegając to, że wykonują jakąś czynność. Nie można przyjąć nieistnienia samoświadomości, nie ma takiego, który nie wie o tym, że jest. Każdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że istnieje. Wiedzę o tym ma, ponieważ spostrzega swoje istnienie. Czynimy to poprzez ciało, a w wyższym sensie poprzez to, że mamy świadomość, choć może na co dzień dokonujemy tego w sposób nieuświadomiony, ale intuicję, przeświadczenie o własnej samoświadomości ma każdy, bo wie, że istnieje myślowo.

Nie może także istnieć wiedza bez wiedzy zasadniczej - o istnieniu, trzeba wiedzieć, że jest się, aby na tej podstawie dopiero spostrzec, że wie się coś jeszcze. Urządzenia, które nie posiadają wiedzy o swoim istnieniu, nie wiedzą również, że mają wiedzę. Nie sposób zapytać komputera, o to czy wie, że istnieje i czy wie, że ma wiedzę. Można napisać program, który w taki sposób odpowie, ale ten program będzie wywołany, nie będzie ekspresją życia, taką jak pytanie takie zadane człowiekowi. Dlatego bezosobowe, czy lepiej, bez życia są urządzenia, a koncepcja nieistnienia samoświadomości, a istnienia tylko (jednej) świadomości z wiedzą o własnym istnieniu jest sprzeczna, bo istnienie świadomości zakłada, że ta świadomość wie o sobie, o tym, że istnieje, czyli swoją świadomość „naświetla” wyższą świadomością, jest samoświadome. Istnienie z „jedną” świadomością jest niesamodzielne myślowo, to komputer albo wiertarka, w ogóle nie myśli, robi. Wszelkie prawdziwe myślenie implikuje wiedzę o tym, że jest, że myśli siebie.

 

Dalej Ayer mówi tak: „[...] fakt, że istnieję i fakt, że mam świadomość, same w sobie przesądzają o tym, że ich oczywistość jest doskonała. Jakże mógłbym mieć jakieś inne, lepsze jeszcze dowody świadczące na rzecz mojego przekonania, że mam świadomość, nie mówiąc już o moim przekonaniu, że istnieję? Na to pytanie […] trudno odpowiedzieć, […] dlatego, że mówienie o dowodach wydaje się zupełnie niewłaściwe. Gdyby ktoś mnie spytał „Skąd wiesz, że masz świadomość?” „Jakie masz dowody na to, że istniejesz?” - nie mógłbym dać odpowiedzi, gdyż nie wiedziałbym, jak to zrobić, nie wiedziałbym jakiej odpowiedzi się oczekuje. Pytania te wyglądają na żart parodiujący filozoficzną skrupulatność. Stawiane na serio i z naciskiem mogą wywołać wręcz oburzenie: „Co rozumiesz przez pytanie, skąd wiem, że istnieję?” „Czyż nie jestem tu, nie rozmawiam z tobą?” Jeśli pytający zażąda „filozoficznej” odpowiedzi, mogę odrzec, że świadectwem mojego istnienia i posiadania świadomości może być moje własne doświadczenie.ix

A jak wiadomo o doświadczeniu wiemy, bo mamy jego świadomość, zatem najprostszą odpowiedzą na pytanie: „Skąd wiesz, że istniejesz?” lub „Skąd wiesz, że masz świadomość?” jest „mam tego świadomość”, to jest odpowiedź, która zawarta jest w samym pytaniu. Odpowiedź ta jasno wskazuje na to, że nasze istnienie najbardziej pierwotne jest w myśleniu, nie w ciele, bo w ciele jest odnajdywane dzięki świadomości. Widać tutaj pewną inną cechę, większą bliskość istnienia w myśli względem bliskości istnienia w ciele. To też bardzo szczególna cecha istnienia samoświadomego.

Kiedy dokonujemy postrzeżenia istnienia myśli, istnienia siebie jako myśl, to następuje to natychmiast z pomyśleniem tego. Stąd fenomen cogito ergo sum, że dotyka ono istnienia najbardziej bezpośrednio, kiedy słyszę „jesteś myślą” i spoglądam we własną myśl, to od razu, nawet tym samym dokonuję identyfikacji z sobą. Odpowiedź następuje jednocześnie z pytaniem, bo to jest odbicie lustrzane, następuje Teraz, z prędkością światła.

Kiedy słyszę, że jestem ciałem, to identyfikacja nie jest taka bezpośrednia i taka natychmiastowa. Najpierw muszę zorientować się, że gdzieś indziej, niż w myśli mam szukać swojego istnienia - „A cha! W ciele”, aby odwrócić swoją uwagę od myśli, którą jestem i poszukać siebie w ciele. To dłuży proces, który wskazuje na to, iż w ciele jesteśmy dopiero po tym, jak jesteśmy w myśli. Ponadto, identyfikacja z ciałem nie jest tak dokładna, jak identyfikacja w myśli. Kiedy trafiam na siebie – myśl, na co kieruje mnie pytanie, o to czy jestem myślą, to od razu następuje identyfikacja, tak jakbym mając, łapał się za swój ogon, ten choć będąc za mną, wygląda początkowo na obcy, to wraz z dotknięciem, odczuwając je w nim, wiem, że jest mną. Właśnie tak jest z myślą siebie, kiedy się „dotykamy” w myśl, to dotykamy istoty siebie i od razu, jednocześnie z pytaniem. W ciele nie potrafimy zlokalizować siebie dokładnie. Widać różnicę w odczuciu własnego bycia w poszczególnych jego częściach, inaczej w nodze, klatce piersiowej, a inaczej w głowie. Kiedy już dochodzimy do głowy i wszystko wygląda na jasne, to także tam jesteśmy gdzieś bliżej, a gdzieś nie. Natomiast neurologia i chirurgia nie spotkały czegoś więcej ponad tkankę mózgową w tej głowie, bądź inną. To nasze bycie w ciele jest bardzo nieuchwytne, a w myśli odwrotnie, jest najbardziej bezpośrednie, wręcz zaskakująco bezpośrednie. Dlatego, reasumując odpowiedź na pytanie o pewność, o siebie, które Ayera potrafi zirytować, odpowiedz ta jest bardzo prosta, wiem o sobie, bo mam siebie świadomość, co jest samoświadomością.

 

Dalej powołuje się na Davida Hume'a, innego filozofa brytyjskiego sprzed kilku wieków mówiąc, że: „kiedy Hume poszukiwał jakiejś jednej impresji, z której by się wywodziła idea własnego Ja, nie znalazł jej, trafił zawsze na jakieś poszczególne postrzeżenie. […] Rzecz w tym, że doświadczenie własnego Ja nie jest jakimś niezwykłym wyczynem introspekcji – nie ma po prostu nic takiego, co można by uznać za doświadczenie własnego Ja, a wyrażenie „doświadczam własnego Ja” nie ma żadnego zastosowania. […] Chodzi o to, że samoświadomość nie jest jednym z wielu doświadczeń, i nie jest także, jak to sądzą niektórzy, jakimś szczególnym rodzajem doświadczenia, które towarzyszy wszystkim innym doświadczeniom. Sprawy te nie wchodzą w zakres psychologii, lecz należą do logiki. Chodzi o to, co rozumiemy przez samoświadomość.x

Niestety Ayer nie wyjaśnia, dlaczego tak silnie odróżnia od siebie psychologię od logiki. Co się tyczy doświadczenia własnego ja, to takie doświadczenie istnieje, jest nim właśnie kulminacyjny punkt postrzeżenia siebie jako świadomości, wtedy kiedy dotyka się „myśli siebie” i spostrzega, że „to ja!”Owszem ja jest tutaj tylko sposobem wyrażenia, werbalnym zaimkiem osobowym, ale owo ja posiada znaczenie, którym jest kulminacyjny punkt aktu samoświadomości, identyfikacja z sobą, rozpoznanie „to ja!

Ponadto samoświadomość, akt cogito ergo sum jest bardzo szczególnym i wyjątkowym doświadczeniem, to najbardziej trzeźwa z trzeźwych identyfikacja z sobą samym, dotknięcie swojego istnienia z wielką bezpośredniością, bo zupełnie świadomie wpatruję się w siebie. To również doświadczenie, które towarzyszy nam w każdym doświadczeniu czegokolwiek. Kiedykolwiek i gdziekolwiek znajdujemy się, to zawsze w sposób niewypowiedziany występuje „ja jestem”, a po tym dopiero „tu i wobec tego.” Zawsze najpierw musi istnieć ktoś, aby gdy zaistnieje, mógł swoją świadomością, sobą postrzegać, że istnieje coś jeszcze. Samoświadomość non stop, przez każdy dzień życia każdego człowieka towarzyszy w doświadczeniu wszystkiego. Zawsze pierwotnie jest się, a dzięki temu mówimy, że jest także jakiś przedmiot wobec nas, który przyciąga uwagę. To fakt zbyt niskiej świadomej introspekcji, z którym wchodzimy w życie sprawia, że nie dostrzegamy tego, że z natury rzeczy zawsze jesteśmy najpierw kiedy występuje coś, to jest oczywiste i dlatego mało poznawane. W każdym doświadczeniu najpierw jest „ja (jestem)” potem „dostrzegam (coś).” Nawet język jest tak skonstruowany, że występuje najpierw podmiot, a po nim czynność.

Proces rozwoju umysłu przebiega w ten sposób, że z rosnącą świadomością spostrzega on, że jest. Przekracza doświadczenie swoją świadomością, która jako niematerialny duch jest ponad każdym doświadczeniem innym niż samoświadomość, bo jedynie ogląd tego, że ma się świadomość własnej świadomości przekracza nas, tego niematerialnego ducha. Nad tym jest tylko Świadomość (Absolutna), ewentualnie mądrzejsi ludzie, którzy przed nami dokonali tego skoku świadomości i patrzą na naszą niewiedzę z góry.

 

Ayer dalej podąża obraną ścieżką myślenia pisząc: „jeżeli nie ma jakiegoś szczególnego doświadczenia, polegającego na wykrywaniu, że się ma samoświadomość albo że się istnieje, to również nie może być doświadczenia wykrywającego własne nieistnienie lub brak własnej świadomości. W związku z tym ma się ochotę powiedzieć, że zdania takie, jak: „istnieję”, „mam świadomość”, „wiem, że istnieję”, „wiem, że mam świadomość” - nie wyrażają autentycznych sądów.xi

Autor zaczął od cogito ergo sum, które jasno mówi „jestem, bo świadomie siebie spostrzegam,” a dochodzi do tego, że ten oczywisty akt myślowy nie istnieje (!?). Owszem nie ma doświadczenia, które wskazuje, że się nie istnieje, bo jak się nie istnieje, to się w ogóle nie doświadcza. Ale kiedy się istnieje, to ma się świadomość tego, że się doświadcza. Najpierw, że się doświadcza, a w procesie poznawczym odkrywa się również to, że ma się świadomość, która spostrzega, że się doświadcza tym samym osiągając świadomość własnej świadomości, czyli świadomą (wiedzę o) samoświadomości.

 

Ayer mówi także, że: „jeżeli ktoś twierdzi, iż wie, że istnieje lub że ma świadomość, to musi mieć rację; nie wynika to wszakże z faktu, iżby znajdował się on wówczas w jakimś szczególnym stanie umysłu, który go czyni nieomylnym. Jest to rezultat faktu czysto logicznego, a mianowicie faktu, że jeżeli ktoś jest w ogóle w jakimkolwiek stanie, to wynika stąd, że istnieje.xii

Ten fakt istnienia jest jednocześnie psychologiczny i logiczny. Podmiot jako ten, który stwierdza własne istnienie, stwierdza je w sposób psychiczny, a fakt ten jest logiczny z tego względu, że widząc, iż ma świadomość, to widzi poprzez świadomość, a to daje samoświadomość, czyli świadomość własnej świadomości. Jednocześnie jest to bardzo szczególny stan umysłu, bo szczególnie trzeźwe spojrzenie we własne istnienie.

 

Co ciekawe, dochodzi w swojej wypowiedzi do świadomości zwierząt pisząc: „Można mieć nawet świadomość nie wiedząc o tym, jak się to prawdopodobnie dzieje z niektórymi zwierzętami – w każdym razie hipoteza, że mają one świadomość nie mając samoświadomości, nie jest wewnętrznie sprzeczna.xiii

Otóż jest ona sprzeczna, ponieważ posiadanie świadomości implikuje wiedzę o tym, że się ją ma. Źródłem świadomości jest ona sama, świadomość, i tylko w warunkach postrzegania siebie. Bez samopostrzegania nie ma świadomości (przykład o urządzeniach). Kiedy przyglądamy się sobie jako świadomości, to tym, co robimy jest wywoływanie siebie do świadomości faktem, że ją mamy. Jest to szczególnie widoczne w akcie stwierdzania „ja jestem.” Ta wypowiedz jest wywołaniem świadomości poprzez wywoływanie wyższej świadomości siebie. Ponieważ najpierw jest się świadomym, można powiedzieć - po prostu świadomym, ale w akcie obejrzenia własnej świadomości przez nią samą, bezpośredniość bycia tą świadomością narzuca się w takim stopniu, to, że się jest tą oglądaną świadomością, iż rozbudza świadomość bardziej. Zatem, aby móc mieć świadomość trzeba mieć samoświadomość, przy czym nie od początku życia posiada się silną i trzeźwą świadomość siebie. To odkrywa się w trakcie życia, stopniowo przez kolejne doświadczenia (świadomszego) spostrzegania własnej obecności w doświadczeniach. Dzięki temu rozwija się ludzka uwaga, na przykład dostrzegająca szczegóły, z których dzieci sobie nie zdają sprawy. W taki sposób samoświadomość, czyli świadomość siebie, przechodzi z podświadomości do wyższego stopnia świadomości, lepiej wie się o tym, że się jest samoświadomym.

Zwierzęta również są samoświadome, ale w ich przypadku świadomość tego faktu może być niższa niż u człowieka, wiedza o samoświadomości bardziej podświadoma. Ale nie musi, naprawdę nie wiemy, ale w reakcjach zwierząt widać czasem zaskakujące świadome reakcje. U człowieka świadomość od początku wydaje się być bardziej rozbudzona, dlatego bo on odkrywa to łatwiej, siebie odkrywa łatwiej. Zapewne także dzięki wyższemu odróżnieniu od środowiska naturalnego względem zwierząt. My dzięki naszej wysokiej komunikatywności wiemy o tym lepiej. Naprawdę jednak niewiele wiemy jak wysoka jest świadomość własnej świadomości u zwierząt, bo w stosunku do tego jak my między sobą potrafimy się komunikować, tak w przypadku zwierząt, z nimi komunikacja jest uboższa.

 

Podsumowując, Alfred Ayer w tym krótkim podrozdziale napisał także, że samoświadomość niewiele nam daje, tu również się pomylił, ponieważ właśnie poznawanie, dokonywanie ciągłych, wciąż świadomszych refleksji nad samoświadomością sprawia, że ją, siebie wyżej poznajemy. Możemy poznawać to, jaka jest ta nasza świadomość siebie, aby nie popełniać takich błędów jakie on popełnił.

 

 

Alfred J. Ayer: Problem poznania. Przeł. E. Konig – Chwedeńczuk. PWN 1965 Warszawa. s. 54 - 64

i Alfred J. Ayer: Problem poznania. Przeł. E. Konig – Chwedeńczuk. Warszawa 1965. s. 54 - 64

ii Ibidem

iii Ibidem

iv Ibidem

v Ibidem

vi Ibidem

vii Ibidem

viii Ibidem

ix Ibidem

x Ibidem

xi Ibidem

xii Ibidem

xiii Ibidem

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/