JustPaste.it

Tesla – ekscentryczny wizjoner, który „wynalazł XX wiek”

 

 

Mówi się o nim, że odkrył wiek XX. Ale bardziej trafne byłoby stwierdzenie, że to raczej wiek XXI odkrywa jego – Nikolę Teslę – genialnego wynalazcę (112 patentów w USA), wizjonera, „podróżnika w czasie i przestrzeni” – jak sam o sobie mówił. Nic też dziwnego, że wśród odwiedzających pokoje 3327 i 3328 w hotelu New Yorker na Manhattanie, które zajmował przed śmiercią, znajdują się liczni naukowcy: elektrycy, inżynierowie, ale również ufolodzy, wyznawcy New Age oraz… hodowcy gołębi.

Obecność tych ostatnich pochodzi stąd, że Tesla był znany w ich świecie jako miłośnik tych ptaków.

Wielu mieszkańców Nowego Jorku tak go właśnie zapamiętało – drobną postać karmiącą gołębie w Central Parku. Czy mogli przypuszczać, że patrzą na twórcę „promieni śmierci” i innych, wynalazków, o których tzw. opinia publiczna nie wie nic do dziś? Wygląda nawet na to, że w pewnych kręgach niechętnie mówi się zarówno o wynalazcy, jak i jego ostatnich wizjonerskich pracach. Chętnie skazano by Nikolę Teslę na zapomnienie albo co najwyżej – wspominano jako trochę szalonym miłośniku ptaków. Kim był naprawdę?

Przyszedł na świat w małej wsi Smiljan w Chorwacji, dokładnie o północy (stąd rozbieżności dotyczące dnia jego urodzenia podawane przez różne źródła) z 9 na 10 lipca 1856 roku. Podobno w momencie jego urodzin rozszalała się niespotykana w tej okolicy szalona nawałnica z gwałtownymi wyładowaniami – jakże by inaczej – elektrycznymi.

Milutin-Duka-Tesla-thumb

Ojciec Nikoli, Milutin, był prawosławnym duchownym, Serbem, matka Georgina, nazywaną Dziuką, pochodziła z Zachodniej Syberii. Chłopiec miał czworo rodzeństwa. Tesla zawsze twierdził, że świetną pamięć, zdolności językowe, a także geniusz wynalazczy odziedziczył po matce, a po ojcu – zamiłowanie do poezji. Sam pisał wiersze, potem, kiedy już obracał się w międzynarodowym towarzystwie, chętnie cytował utwory poetów w ojczystych językach gości.

Fabrykant wynalazków

Pierwszego dokonał w wieku lat pięciu. Zbudował wtedy koło wodne, zupełnie inne od tych stosowanych, z którymi się spotykał – gładkie, bez łopatek. Co dziwniejsze, przypomniał sobie o tym wynalazku wiele lat później przy okazji konstrukcji słynnej turbiny elektrowni na Niagarze.

Potem był jeszcze m.in. pojazd, którego siłą napędową było… kilkanaście chrząszczy.

Sielskie, dzieciństwo na wsi zakłócił dramatyczny wypadek – tragiczna śmierć, w wyniku upadku z konia starszego o siedem lat brata, Dane.

 

„To on był geniuszem, nie ja” – napisał we wspomnieniach („My autobiography”).

 

 

Nie wiadomo, czy miał rację, natomiast z pewnością śmierć brata stanowiła przełom w życiu Tesli. Do końca swoich dni cierpiał z powodu koszmarów sennych związanych z tym zdarzeniem; zaczął wykazywać też nadaktywność, skłonność do dziwactw i fobii (nie mógł np. znieść kobiet z kolczykami w uszach; miał też bardzo wyczulony słuch – słyszał muchę oddaloną o kilkanaście metrów, co nie pozwalało mu zasnąć. W późniejszych latach jego mania czystości sprawiała, że kelnerzy w restauracjach wiedzieli, że aby doprowadzić swoje, i tak już idealnie czyste sztućce do perfekcji, będzie potrzebował dokładnie 18 bawełnianych ściereczek.). Z upływem czasu wszystkie te ekscentryczne cechy pogłębiały się.

Tesla-Motors-Model-S-and-X

 Któżby przypuszczał, że 60 lat po śmierci Tesli, powstanie w USA przedsiębiorstwo Tesla Motors, produkujące samochody elektryczne: Model S (od 2012 roku) i Model X (od 2015). Fascynacja geniuszem Tesli, jak widać, trwa. 

Podobnie jak bratu Dane, pojawiały mu się przed oczami błyski, obrazy, rzeczy, spraw, które kiedyś widział. Chcąc nad tym zapanować, zaczął w wyobraźni krok po kroku, konstruować swoje wynalazki; uważał to za lepszą nawet metodę niż tworzenie modeli w rzeczywistości:

 

Każdy, kto zabiera się do konstruowania czegoś – pisał – ryzykuje, że ugrzęźnie w szczegółach (…) tracąc przy okazji sprzed oczu podstawową zasadę konstrukcji. (…) Gdy mam pomysł, od razu zaczynam jego budowę w wyobraźni. Zmieniam szczegóły konstrukcji, usprawniam jej budowę i uruchamiam urządzenie w umyśle. (…) Potrafię nawet zauważyć, czy stoi prosto”.

 

Kiedy Nikola miał 12 lat przeniósł się wraz z rodziną do małego miasta. W szkole, jako gimnazjalista, doprowadzał czasem nauczycieli do szału dociekliwymi pytaniami. Przy tym nigdy nie wiadomo było, czy mają do czynienia z geniuszem, czy z oszustem – trudno było uwierzyć, że ten dziwny uczeń potrafi rozwiązać zadanie, zanim pojawiło się w całości na tablicy, w dodatku bez zaglądania do tablic logarytmicznych (dzięki fenomenalnej pamięci miał je po prostu w głowie).

Równolegle cały czas prześladowały go pojawiające się błyski i koszmary. Dzisiaj prawdopodobnie zdiagnozowano by u niego schizofrenię, zastosowano odpowiednie leki, które z kolei mogłyby uleczyć nie tylko z choroby, ale też, być może… z geniuszu.

W tej sytuacji radził sobie sam. Wiedząc, że obrazy, to zapamiętane przez niego przeżycia z dzieciństwa, stosował samopoznanie, jako pomoc psychiatryczną, wyprzedzając w ten sposób Freuda.

Na rozdrożu

Ojciec widział dla niego karierę w stanie duchownym, tymczasem upomniała się o młodego Teslę armia… Rodzina Nikoli zdawała sobie sprawę, że o tym, przy jego delikatnej budowie, nie mogło być mowy. Wywieziony w pobliskie góry i ukryty tam, prawdopodobnie przez ojca, spędził rok na odludziu. Nie nudził się ani chwili, zajęty, jak zwykle, konstruowaniem wynalazków, oczywiście w wyobraźni. Jednym z nich była rura na dnie Atlantyku, którą można było przesyłać pocztę między kontynentami.

Myśl o Ameryce nie opuszczała go, odkąd, jako małe dziecko zobaczył na zdjęciu wodospad Niagara. Dla niego te masy wody były wręcz wymarzonym narzędziem do kreowania coraz to bardziej niesamowitych wynalazków. Wcześniej jednak los rzucił go do kilku innych krajów.

Voltaire-Francois-Marie-Arouet-thumb

W 1875 roku Nikola rozpoczął studia na Wydziale Inżynierii Elektrycznej Politechniki w austriackim Grazu. Jego ambicją od razu stało się zaliczanie dwóch lat w ciągu roku. Nie chodziło o względy finansowe, ale o obsesję, która towarzyszyła mu zawsze – żeby wszystko co zaczął, skończyć tak szybko, jak tylko było to możliwe (oczywiście przy dołożeniu największej staranności). Pracował codziennie, od 3. nad ranem, do 11. wieczorem. Jego idolem był w tym czasie Voltaire, którym zachwycał się w swoich wspomnieniach „My Inventions”:

 

Ten potwór zapisał 100 grubych tomów drobnym maczkiem, pijąc 72 filiżanki kawy dziennie.

 

 

Profesorom i wykładowcom podobał się pilny i niezwykle zdolny student; wydawało się, że wspaniała kariera naukowa stoi przed nim otworem. Niestety, zupełnie niespodziewanie młody Tesla wpadł w szpony… hazardu. Miał to być jego sposób na zarobienie na studia (poprzednio utrzymywał się ze stypendium, które stracił wskutek upadłości sponsorującej go instytucji).

Były to czasy, kiedy obowiązywały inne standardy, studentom nie wszystko było wolno. Nikola został relegowany z uczelni z powodu „grania w karty i nieustabilizowanego trybu życia”.

Po dwóch latach tułaczki po różnych miastach Austro-Węgier – m.in. Zagrzebia, Pragi, Mariboru ostatecznie trafił do Budapesztu. Był rok 1881.

Elektryczny” Budapeszt

Thomas-Edison-thumb

Stolica Węgier, po połączeniu Budy i Pesztu, w tym czasie gwałtownie się rozrastała. Miasto miało ambicję stania się europejską metropolią. Z pomocą przyszedł… wynalazek Bella. To tutaj, w 1881 roku, uruchomiona została jedna z czterech pierwszych na naszym kontynencie central telefonicznych. Dokonała tego filia firmy należącej do Thomasa Alvy Edisona (1847-1931) i to tam właśnie Tesla znalazł pracę. Wkrótce ulicami miasta ruszył pierwszy tramwaj elektryczny (rok 1887), a w dziewięć lat później uruchomiono pierwszą linię metra. Budapeszt znalazł się w awangardzie europejskich stolic. W tej elektryzującej atmosferze światło dzienne ujrzał pierwszy wynalazek niezwykłego Serba – dwufazowy silnik indukcyjny Tesli.

Tesla-Motor-Engine-1887-88

 Pierwszy silnik indukcyjny prądu przemiennego (bez komutatora), wynalazek Nikoli Tesli (1887 rok). 

 

„Nie był to jedynie nowy silnik – piszą Krzysztof i Przemysław Słowińscy w książce „Władca piorunów. Nikola Tesla i jego genialne wynalazki”, lecz zupełnie nowatorska zasada rotacyjnego pola magnetycznego wytwarzanego przez dwa lub więcej prądy zmienne asynchroniczne w stosunku do siebie. W ten sposób, poprzez wytworzony prądami asynchronicznymi wir, za jednym zamachem wyeliminował potrzebę tworzenia komutatora (elementu silnika elektrycznego umożliwiającego odwrócenie kierunku prądu) oraz szczotek zapewniających dopływ prądu. Tym samym obalił zasady, których trzymali się dotąd naukowcy i które wpajano mu w Grazu”.

 

Silnik był prawdziwym skokiem w przyszłość. Przed Teslą otwierały się zupełnie nowe perspektywy. Z typową dla siebie pasją dla rzucił się w wir pracy. „To był niezwykły stan umysłu: uczucie pełnego niemal szczęścia – wspomina ten okres życia”.

I to pomimo dolegliwości, które go wtedy dręczyły, bo Budapeszt, choć piękny i nowoczesny, był potwornie hałaśliwy, a to było dla niego ogromną udręką.

W czasie krótszym niż dwa miesiące udało mu się opracować wszystkie typy silników indukcyjnych i modyfikację systemu. Spowodował tym prawdziwą rewolucję, ponieważ dzięki wynalazkowi stało się możliwe uzyskiwanie znacznie wyższego napięcia niż przy prądzie stałym. Mało tego, pojawiła się możliwość przesyłania go na o wiele większą odległość niż dotychczas, bez potrzeby budowy prądnic co mniej więcej 3 kilometry.

Tesla-Dynamo-Electric-Patent

 Prądnica Tesli. System produkcji i przesyłania prądu przemiennego na duże odległości. Amerykański patent 390.721 z roku 1888 („Dynamo w Urządzeniach Elektrycznych”). 

Nad Sekwaną

Z Budapesztu, wciąż jako pracownik firmy Edisona, polecony przez węgierskich przyjaciół trafił do Paryża. Tu na moment wciągnęły go rozrywki, z których słynie nadsekwańska stolica, odezwały się m.in. stare ciągoty do hazardu. Odrywały go od nich jedynie zlecenia, z których zawsze wywiązywał się zresztą bez zarzutu. Tak było m.in. z naprawą elektrowni w Strasburgu, od której zależał ruch na miejscowym dworcu. Mieszczanie alzaccy dziękowali mu wylewnie, ale… ich wdzięczność przejawiała się wyłącznie w słowach. W centrali w Paryżu również nie otrzymał dodatkowego wynagrodzenia, na które bardzo liczył. Zaproponowano mu natomiast wyjazd do Ameryki. Tesli przypomniały się wtedy marzenia, jakie snuł w dzieciństwie w swojej rodzinnej wiosce o spożytkowaniu mas wód Niagary i ostatecznie uległ namowom szefa, angielskiego inżyniera Charlesa Batchelora, który zachęcał go słowami:

 

„Tam, w Ameryce, nawet trawa jest bardziej zielona”.

 

 

Trawa w Ameryce rzeczywiście była bardzo zielona i to nawet w samym Nowym Jorku, do którego przypłynął na pokładzie statku „Saturnia” w 1884 roku. To miasto, podobnie jak Budapeszt, rosło w owym czasie jak na drożdżach. Ale nadal można było w 15 minut dojechać z centrum tramwajem do pastwisk i łąk, albo portu; znaleźć się w „małych Chinach”, albo w dzielnicy włoskiej. Dla Tesli najważniejsze było jednak to, że w tym mieście pracował Edison.

Thomas Alva szybko dostrzegł talent Tesli i dał mu niemal pełną swobodę w pracy nad konstrukcjami elektrycznymi i rozwiązywaniu problemów związanych z ich działaniem.

Panowie, pod niektórymi względami, wydawali się bardzo do siebie podobni – obydwaj byli prawdziwymi tytanami pracy, mogli nie spać nawet 2-3 dni (chociaż pracownicy Edisona twierdzili, że ich szef od czasu do czasu ucina sobie drzemkę w swoim gabinecie); obydwaj też uważali, że elektryczność to przyszłość ludzkości.

Z tym, że Amerykanin był zdania, że dla jego kraju jedynym rozwiązaniem jest prąd stały.

Były jeszcze inne różnice, głębsze, z których od razu można było wnioskować, że prawdopodobnie dojdzie kiedyś między tymi dwiema silnymi indywidualnościami do „wojny”, co zresztą się stało.

Edison uważał, że Tesla zbytnio teoretyzuje, nazywał go, nieco pobłażliwie, „poetą nauki”, ten z kolei nie zgadzał się z „empirycznymi sieciami” Amerykanina, jak określał metodę sprawdzania teorii naukowych polegającą na odrzucaniu kolejnych możliwości, aż w końcu pozostanie ta jedna jedyna, słuszna:

 

„To jakby szukając igły w stogu siana oglądać każde pojedyncze źdźbło” – żartował.

 

 

Tak naprawdę chodziło o coś innego, jak to zwykle bywa – przede wszystkim o pieniądze, ale też na pewno ambicje naukowe.

Edison, jak zwykle praktyczny, obawiał się konkurencji prądu zmiennego, gdyż konstrukcja jego żarówki opierała się o prąd stały. Mimo to zgodził się na propozycję Tesli, który zamierzał usprawnić dynamo jego pomysłu. Zrobił to jak zwykle szybko i bez zarzutu, a następnie zjawił się po obiecaną wcześniej zapłatę, którą miało być… 50 tysięcy dolarów [równowartość około 2.125.000 dzisiejszych], suma jak na owe czasy astronomiczna.

– Ja żartowałem. Tesla, ty nie rozumiesz naszego amerykańskiego humoru – usłyszał od swojego aroganckiego zleceniodawcy. – Dostaniesz jak zwykle – 18 dolarów tygodniowo, no… może 28 [1.190 obecnie].

Tesla nie przyjął tak nieadekwatnej zapłaty i oburzony odszedł. Był to początek rozłamu między wynalazcami, który stopniowo pogłębiał się, aż w końcu zamienił w otwartą wojnę, nazwaną później przez amerykańską prasę, słynną „wojną prądów”.

Tesla-Company-Coil

 Transformator (cewka, lampa łukowa) Tesli. Obwód pierwotny składa się z transformatora zasilającego Tr1, dławików Lb1, Lb2 (chroniących Tr1 i sieć zasilającą), kondensatora C1, iskrownika (Iskr), oraz cewki pierwotnej L1 w postaci kilku zwojów rurki lub grubego drutu. Częstość drgań obwodu pierwotnego zależy od pojemności kondensatora, indukcyjności cewki pierwotnej oraz w pewnym stopniu od przerwy iskrownika. Obwód wtórny to kondensator C2, którego pojemność jest równa pojemności pomiędzy górną elektrodą (najczęściej wykonaną w formie torusa) a Ziemią, oraz cewka wtórna L2 składająca się zwykle z kilku tysięcy zwojów cienkiego drutu. 

Człowiek, który „wynalazł XX wiek”

Porzucenie pracy w przedsiębiorstwie Edisona było ryzykowne; w Stanach panował kryzys, ale dla Tesli nie stanowiło to przeszkody. Założył firmę Tesla Electric Light & Manufacturing.

Nie chodziło mu o dochody – najważniejsze, że miał wreszcie swoje prywatne laboratorium. Skonstruował w nim swoją pierwszą lampę łukową – prostszą, bezpieczniejszą i tańszą w eksploatacji niż dotąd stosowana.

Ale dopiero wejście w spółkę z biznesmenem A. K. Brownem i założenie przy jego pomocy firmy Tesla Electric Company pozwoliło Serbowi na rozwinięcie skrzydeł.

W kilka miesięcy stworzył (wymyślony jeszcze w Budapeszcie) system prądu zmiennego – jedno-, dwu- oraz trzyfazowego.

Ten ostatni, udoskonalony, okazał się „epokowym wynalazkiem elektroniki” – piszą P. i K. Słowińscy:

 

„W układzie trójfazowym wirujące pole magnetyczne uzyskuje się przez zasilanie trzech uzwojeń umieszczonych co 120 stopni na obwodzie stojana prądami przemiennymi, przestawionymi w fazie również o 120 stopni”.

 

To właśnie to odkrycie sprawiło, że Teslę określa się jako człowieka, który „wynalazł XX wiek”.

Pracował również nad silnikami i prądnicami; w rezultacie do 1891 roku uzyskał 40 patentów.

Rozpoczęcie współpracy z Georgem Westinghousem, miliarderem, biznesmenem, było kolejnym krokiem milowym w karierze Tesli. (To z jego pomocą powstała m.in. elektrownia wodna przy Niagarze i linia przesyłowa, która zasiliła oparte na świetlówkach Tesli oświetlenie stacji kolejowych Western Union).

Pieniądze Westinghouse’a, a przede wszystkim jego wiara w przewagę prądu zmiennego i gotowość inwestowania stanowiły zagrożenie dla planów, reputacji i ogólnie „stanu posiadania” Edisona. Do tego oczywiście ten ostatni nie mógł dopuścić. Rozpoczęła się wojna podjazdowa. W jej wyniku nawet profesjonaliści-elektrotechnicy nie wiedzieli, kto ostatecznie był twórcą systemu prądu zmiennego, o tzw. opinii publicznej nie wspominając.

Spór rozstrzygnął dopiero wyrok sędziego Townsenda z Sądu Rejonowego w Connectitut wydany w 1900 roku, w którym czytamy:

 

„Dziełem geniuszu Tesli było ujęcie nieuporządkowanych, nieokiełznanych i dotąd przeciwstawnych względem siebie elementów natury i sztuki i zaprzęgnięcie ich do poruszania maszyn stworzonych przez człowieka. To, co inni postrzegali jako niedające się pokonać bariery, niedostępne prądy i sprzeczne siły, on uchwycił i poprzez zestrojenie ich kierunków wykorzystał potęgę Niagary w formie silników w odległych miastach. (…) Wyrok niniejszy może być wciągnięty do nakazu sądowego i wyjaśnień do wszystkich roszczeń w pozwach”.

 

Tesla-Magnifying-Transmitter

 Tesla w swoim laboratorium w Colorado Springs z „nadajnikiem powiększającym”, generującym miliony woltów. Te 7-metrowej długości łuki elektryczne wytworzył tylko dla pokazania niezwykłego efektu, poprzez szybkie zmiany napięcia. Wynalazek ten chciał wykorzystać do bezprzewodowej transmisji energii elektrycznej. Grudzień 1899 r. 

Lampa, która była prototypem mikroskopu

Nim jednak ten wyrok został wydany, a wody Niagary ujarzmione (o czym dalej), zawirowania wokół Tesli nasilały się. Edison posługiwał się wszystkimi możliwymi metodami, by w oczach opinii publicznej zohydzić prąd zmienny, a pośrednio Teslę. Urządzał np. pokazy, podczas których torturowano, właśnie zmiennym prądem, nieszczęsne bezpańskie zwierzaki złapane na ulicy.

Doszło nawet do tego, że naczelnika jednego z więzień w odpowiedzi na apel o bardziej humanitarne wykonywanie kary śmierci, przekonał do używania w trakcie egzekucji prądu. Pierwszy skazany zginął w męczarniach.

Tymczasem Tesla, do którego nawet nie docierały szczegóły tej „kampanii” zajął się tym razem lampami. Najpierw skonstruował lampę bezelektrodową, potem „lampę z węglowym guzikiem”, która była kamieniem węgielnym pod budowę mikroskopu elektronowego.

Jego opis efektu uzyskanego za pomocą lampy z węglowym guzikiem, w której stosował wysoką próżnię, bardzo przypomina słowne ujęcie opisu milionowego powiększenia mikroskopem elektronowym.

Można też przyjąć, że żarówka, w której wynalazca rozpędzał atomy do ogromnych prędkości, udoskonalona, mogłaby służyć do rozbijania atomów, w tym wypadku atomów węgla.

Ostatecznie jednak, laury za rozbicie atomu przypadły komu innemu, bo Tesla, jak zwykle niespokojny duch, ruszył ku kolejnym wyzwaniom.

Wodospad Niagara, wymieniony w wyroku sędziego Townsenda stał się polem bitwy między Edisonem a Teslą oraz miejscem największego jak dotąd tryumfu Serba.

Ujarzmiony wodospad i nieujarzmione płomienie

O planach zbudowania elektrowni na Niagarze zaczęto mówić w 1886 roku. Wcześniej, bo już w 1881 roku powstała elektrownia wodna w Anglii, w Goldaming. Ale oczywiście trudno porównywać te dwie konstrukcje – na niewielkiej rzece i wodospadzie, w którym w każdej sekundzie przelewają się2 miliony litrów wody!

Wydawało się w tym czasie, że inwestorzy postawią na prąd zmienny, czyli ostateczne zwycięstwo Tesli w „wojnie prądów” z Edisonem zostało przesądzone. Wcześniej wprowadzono system Serba w nowojorskich kolejkach.

Na Edisona podziałało to niczym płachta na byka – postanowił walczyć o Niagarę do końca. Tesla, którego nie interesowały „te gierki”, jak mawiał, wrócił do Nowego Jorku, gdzie zaszył się w swoim ukochanym laboratorium.

Pewnej nocy w budynku, w którym znajdowała się pracownia wynalazcy, wybuchł fatalny w skutkach w pożar. Z laboratorium Tesli zostały tylko „dwie zataczające się ceglane ściany i ziejące szczęki ciemnej jamy z czarną wodą i olejem” – donosiły na drugi dzień nowojorskie gazety.

Klęska była totalna, straty wydawałoby się nie do odrobienia. Spłonął dorobek jego życia, w tym notatki dotyczące zaawansowanych badań nad radiem, nad bezprzewodową transmisją energii, nad zdalnie kierowanymi pojazdami, przemysłowej produkcji płynnego tlenu (miał to być zresztą niezły interes).

Tylko poważny zastrzyk gotówki pozwoliłby Tesli na powrót do prac.

Uratowała go Niagara, a ściśle Edward Dean Adams, inżynier finansista, który był prezesem firmy budującej elektrownię przy wodospadzie. Zdecydował, że zastosuje w inwestycji system prądu trójfazowego Tesli. Elektrownia była gotowa w 1895 roku (w 2006 w pobliżu wodospadu stanął pomnik wynalazcy). Wszystko szło zgodnie z planem – konstrukcja mogła dostarczyć 15 tysięcy KM – zawrotna ilość jak na tamte czasy. Zbudowano też linie transmisyjne, po których prąd docierał do położonego w odległości około 40 kilometrów Buffalo.

System stworzony przez Teslę działa do dziś – wody Niagary nadal uruchamiają turbiny, a dzięki generatorom prądu wielofazowego i transformatorom w prąd zaopatrywana jest okolica.

16 listopada 1896 uroczyście otwarto hydroelektrownię Niagara Falls, popłynął pierwszy prąd. Wśród śmietanki uczonych, inżynierów, biznesmenów zabrakło Thomasa Edisona. Nie zniósłby triumfu rywala.

Tesla-Niagara

 Stacja Generatorów Edward Dean Adams nad Niagarą. Generatory Tesli i Westinghouse’a o mocy 5.000 koni mechanicznych (KM). Z trzynastu patentów dziewięć należało do Tesli. 

Lampy próżniowe, „nocne oświetlenie świata”

Przed pożarem, w starym laboratorium, niezmordowanie i z zapałem, jak to miał w zwyczaju, Tesla zajmował się koncepcją lampy próżniowej, wierząc, że pomoże mu ona w przesyłaniu sygnałów radiowych.

Opisał swoje prace na wiele lat przed zgłoszeniem (w 1904 roku) przez Johna Ambrose’a Fleminga patentu diody próżniowej.

Doszedł do wniosku, że istnieje możliwość przesyłania w bardzo rozrzedzonym gazie impulsów elektrycznych o dolnej częstotliwości. Był to wstęp do idei falowodu stosowanego w transmisji mikrofalowej.

Tesla wpadł jednak na inny pomysł – globalnego nocnego oświetlenia. Uważał, że ponieważ gazy wysoko w atmosferze znajdują się w stanie podobnie rozrzedzonym, mogłyby przewodzić prąd o dużej częstotliwości i… świecić.

Co wydarzyło się w Colorado Springs

Dokładnie 18 maja 1899 roku Tesla pojawił się w Colorado Springs, niewielkiej wówczas, bo stosunkowo niedawno założonej miejscowości, malowniczo położonej u stóp góry Pikes Peak (4300 metrów n.p.m.). Jak dowiedzieli się reporterzy, obecność wynalazcy w tym miejscu wynikała z planu wysłania ze szczytu bezprzewodowej wiadomości do Paryża, gdzie już niedługo, w roku 1900 miała rozpocząć się Wielka Wystawa Światowa.

Tesla ostatnio zarejestrował już patenty związane z taką transmisją m.in. na sprzęt do wytwarzania prądów o wysokich częstotliwościach i wysokich napięciach, w tym rezonansową cewkę (transformator Tesli) wytwarzającą napięcie 4 miliony woltów. Nie było to zresztą jego ostatnie słowo w tym względzie – udało mu się dojść nawet do 20 milionów woltów i m.in. za to osiągnięcie w 1916 przyznano mu Medal Edisona.

Przygotowania na Pikes Peak szły pełna parą. Wśród miejscowej ludności chodziły słuchy o straszliwym niebezpieczeństwie, jakie czyha na każdego, kto zbliży się do budowy nadajnika. To właśnie on wówczas najbardziej ze wszystkich dotychczasowych wynalazków Serba fascynował ludzi. Mówiono o efekcie Tesli.

Pojawiły się teorie spiskowe, że w ten sposób Rosjanie wywołują na świecie ekstremalne zjawiska pogodowe – jak mrozy czy susze.

Tesla, po zbudowaniu nadajnika eksperymentował, najchętniej w nocy. Utrwalał na fotografiach błyskawice wytwarzane przez urządzenia prądotwórcze. Okoliczni mieszkańcy skarżyli się, że nawet konie płoszą się, kiedy przeskakują im iskry między podkowami.

Eksperyment Tesli, na przykład zamknięcie obwodu olbrzymiego oscylatora i w ten sposób wprawienie Ziemi w rezonans elektryczny, pozwoliły mu myśleć o osiągnięciu takiego stanu, w którym każdy, za pomocą małego aparatu, mógł „pobrać” ową energię.

Tam też, na Peak Pike miał pierwsze „bliskie spotkanie trzeciego stopnia” – z… piorunami kulistymi. Przede wszystkim pragnął poznać naturę tego zjawiska, a następnie zamierzał sam je wytwarzać. I to mu się udało!

 

„Techniczny opis wygląda następująco – piszą P. i K. Słowińscy we »Władcy piorunów«: W wysoce wzbudzonym uzwojeniu wtórnym transformatora, obejmującym nadajnik-wzmacniacz, całkowita energia zgromadzona w obwodzie wzbudzonym, zamiast wymagania ćwiartki okresu na przejście ze stanu statycznego do kinetycznego, mogła rozładować się w krótkim czasie w setkach tysięcy koni mechanicznych” (KM – ta jednostka mocy stosowana jest nie tylko w motoryzacji).

 

W ten sposób powstawały kule ognia zdolne przeskakiwać na ogromne odległości.

Fizykom plazmowym nawet dzisiaj nie udaje się wytworzyć plazmoidów o takiej trwałości, jak kule ognia Tesli.

Tesla-Radio-Marconi

 Radio Tesli („Instrument do odbioru fal radiowych” 1896-99) i Guglielmo Marconi uznawany za wynalazcę radia. 

Wyścig o radio i wielki pech

Patent na urządzenie do bezprzewodowego przepływu fal elektromagnetycznych już w 1900 roku gotowy był w laboratorium Serba, ale dosłownie o kilka dni wyprzedził Teslę Guglielmo Marconi. Dla wszystkich było oczywiste, że bez wynalezionego przez Nikolę transformatora (rezonansowej cewki wysokonapięciowej) skonstruowanie radia nie byłoby możliwe. Serba zgubiła w tym przypadku, jak i w wielu innych, jego własna… pomysłowość, skłonność do wizjonerstwa i brak zmysłu praktycznego. Pierwotnie zamierzał używać swojego wynalazku do bezprzewodowego wysyłania energii, dopiero później zdecydował się na pracę nad falami radiowymi. Włoch wyprzedził go na ostatniej prostej, dosłownie o kilka dni. Wystąpienie na drogę sądową oraz przeciągające się kosztowne procesy wpędziły Teslę w bankructwo. Ale najbardziej dotkliwym ciosem był fakt, że to jego rywalowi przyznano nagrodę Nobla za… wynalezienie radia. Niestety, nie dożył satysfakcji uznania swojej racji. Stało się to dopiero po jego śmierci, kiedy Sąd Najwyższy USA, w 1943 roku ostatecznie uznał jego odwołanie w sprawie patentu na radio.

Tytan Automatyki i pionier Robotyki

O wiele szczęśliwiej dla Tesli potoczyła się sprawa pilota radiowego; konstrukcji urządzenia, które zdalnie sterowałoby maszynami, przesyłając instrukcje drogą radiową. W ten sposób powstała cała rodzina – maszyny: pływająca, latająca i krocząca. Wkrótce dołączył do niej pierwszy w historii robot mobilny – konstrukcja, w którą wmontowano urządzenia z pilota do maszyny kroczącej. Był to początek robotyki.

Energia Słońca

Ujarzmienie energii Słońca było pasją wynalazcy od zawsze. Ostatecznie w roku 1901, po 25 latach prac w laboratorium, opatentował odbiornik wolnej energii (baterię słoneczną), który nazwał Aparat do wykorzystywania energii promienistej.

Miał więc niewątpliwie podstawy, żeby stwierdzić 10 lipca 1931 roku w wywiadzie dla „Brooklyn Eagle”:

 

„Ujarzmiłem promienie kosmiczne i sprawiłem, by służyły jako napęd”.

 

 

Tajemnicze „Utracone wynalazki”

Istniały takie urządzenia Tesli, nad którymi pracował przez wiele lat, ale które sam z premedytacją skazał na zapomnienie. Najbardziej znanym z tzw. utraconych wynalazków Tesli były „promienie śmierci”.

Promienie śmierci. W 1934 roku Tesla ogłosił, że wynalazł maszynę, która była zdolna do strzelania skupionymi wiązkami energii. Według jego obliczeń działo mogło trafiać w cele oddalone o 400 kilometrów. Twierdził również, że jego urządzenie może wytwarzać ochronną tarczę, przez którą nie przedrą się ówczesne pociski artyleryjskie.

Promienie śmierci nigdy nie powstały, zostały opracowane jedynie projekty fabryczne, które wkrótce zostały skradzione z sejfu. Po kradzieży Tesla zrezygnował z budowy urządzenia w obawie, że uczyni ono więcej złego, niż dobrego. Do dziś nie wiadomo, co stało się z planami konstrukcyjnymi.

Tesla-Death-Rays-Beam

Oscylator. Oscylator, czy też inaczej generator drgań, to, jak można przeczytać w encyklopedii: „układ elektryczny, którego celem jest wytworzenie drgań elektrycznych. Składa się on z dwóch podstawowych elementów: wzmacniacza i obwodu dodatniego sprzężenia zwrotnego podającego sygnał z wyjścia wzmacniacza z powrotem na jego wejście”.

W 1898 roku Tesla miał skonstruować taki niewielki zespół oscylacyjny o sporej mocy. Powiesił go na ścianie w swoim biurze i kiedy włączył, wprowadził ściany budynku w drgania. Przerażeni pracownicy zaczęli uciekać, sądząc, że nastąpiło trzęsienie ziemi. Po wyłączeniu urządzenia wstrząsy ustały, a przerażony Tesla zniszczył urządzenie i większość dokumentacji.

Latająca maszyna. W 1911 roku media poinformowały, że Tesla pracował nad latającą maszyną, którą jednak nie nazywano samolotem. Jedna z ówczesnych gazet tak opisała wynalazek Tesli:

 

Maszyna latająca nie będzie posiadać ani skrzydeł, ani śmigła. Kiedy zobaczy się go na ziemi, nikt nie będzie w stanie stwierdzić, czy jest to maszyna latająca, jednak kiedy wystartuje, będzie mogła poruszać się w każdym możliwym kierunku bez względu na warunki atmosferyczne. Może również zawisnąć w powietrzu i pozostać całkowicie nieruchomo”

 

Wiele lat później, w lutym 1934 roku Tesla napisał do Ministerstwa Obrony USA:

 

„Poczyniłem ostatnio odkrycia o niedającej się ocenić wartości. Latające maszyny tak zdemoralizowały świat, że ludzie w Londynie i Paryżu są śmiertelnie przerażeni. (…) Kilka lat temu Lenin dwukrotnie składał mi kuszącą ofertę, bym przyjechał do Rosji”.

 

Było w tej wypowiedzi trochę typowego dla wynalazcy mitomaństwa.

FBI stanowczo zaprzecza, jakoby było kiedykolwiek w posiadaniu dokumentacji „Death Rays”. Chodziły natomiast niepotwierdzone słuchy, o propozycji Związku Radzieckiego zakupu odkrycia za 25 tysięcy dolarów.

Odejście geniusza

Nikola-Tesla-Old-Portrait

Umarł tam, gdzie żył przez ostatnie kilkadziesiąt lat – w hotelowym pokoju, 7 stycznia 1943 roku, niedoceniony i zapomniany, on, wynalazca dynama rowerowego, baterii słonecznej, transformatora Tesli, radia, turbiny i pierwszych robotów zdalnie sterowanych!

Niedoceniony, bo w ostatnich latach jego życia podawano w wątpliwość już nie tylko wynalezienie przez niego radia, ale nawet zasługi położone w promocji prądu zmiennego, konstrukcji silników elektrycznych i turbin.

 

Świat korzysta z radia, silników i prądudo dziś, nie wiedząc, komu je zawdzięcza!

 

 

Zapomniany, chociaż nawet mieszkając w hotelach, nie mógł narzekać na brak zaproszeń nie tylko na odczyty do najznamienitszych zgromadzeń naukowych, ale również do tzw. towarzystwa, i to prawdziwej crème de la crème – Nowego Jorku – tamtejszej śmietanki towarzyskiej. Długie lata cieszył się przyjaźnią rodziny Johnsonów, szczególnie pani domu, Katharine, małżonki amerykańskiego pisarza i dyplomaty Roberta Underwooda Johnsona – jego platonicznej, ale i odwzajemnionej (zachowały się jej czułe listy do Tesli) miłości. Proponowano mu nawet małżeństwo z Anną, córką najbardziej wówczas znanego miliardera, właściciela „połowy Nowego Jorku”, J. P. Morgana.

Tesla nie był odludkiem, zdarzało się, że korzystał z zaproszeń towarzyskich, bywał na przyjęciach, ale zawsze najmilsze chwile spędzał w laboratorium.

Dopiero kiedy przez dwa dni z drzwi jego pokoju nie znikała kartka z napisem: „Nie przeszkadzać”,  pokojówka powiadomiła dyrekcję.

Patenty Tesli w USA i Wlk. Brytanii (wybrane)

 

 

  W USA:
1 Metoda izolacji przewodnika elektrycznego
2 Komutator do dynama w urządzeniach elektrycznych
3 Elektryczny łuk lampowy
4 Regulator do dynama w urządzeniach elektrycznych
5 Dynamo w urządzeniach elektrycznych
6 Silnik elektromagnetyczny
7 Przesyłanie prądu elektrycznego
8 Metoda zmieniania i dystrybucji prądu elektrycznego
9 Alternatywna regulacja do aktualnych silników
10 Pancerz do silników elektrycznych
11 Metoda obsługi mechanizmów silników elektrycznych

Tesla-Einstein

NIKOLI TESLI ŻYCIE PO ŻYCIU

Wynalazki za jego życia uznane za niedorzeczne, niekiedy wręcz śmieszne, doczekały się uznania, czasem dopiero po latach. Jego turbina wykorzystywana jest w podwodnych okrętach nuklearnych, jak również – szybkoobrotowych wiertłach dentystycznych.

Turbina wykorzystuje zjawisko adhezji, czyli łączenia się ze sobą powierzchniowych warstw ciał fizycznych lub faz. Prostej budowie i wykorzystaniu siły adhezji, (nie tarcia) urządzenie zawdzięcza mały ciężar i bardzo małe straty energii.

Turbina jest częścią silnika Tesli, skonstruowana została w 1913 roku; urządzenie może być zasilane benzyna, naftą, a nawet gazem ziemnym.

Tesla-Turbine

 Turbina Tesli (talerzowa, bezłopatkowa). Zdjęcie z Muzeum Nikoli Tesli w Belgradzie (Serbia). 

 

Przewidział m.in. istnienie promieniowania kosmicznego, potwierdzonego przez Teodora Wulfa(1868-1946). Wulf porównywał odczyty natężenia promieniowania na wieży Eiffla, na szczycie było najwyższe. Poza wspomnianym prototypem mikroskopu elektronowego, był autorem pierwszych zdjęć, zwanych później rentgenowskimi, wynalazcą świetlówki.

W ten sposób słowa sprawdziły się jego słowa:

 

„Nie zamierzam dać satysfakcji owym ograniczonym, zazdrosnym indywiduom, które próbują udaremnić me wysiłki. Nie są oni dla mnie niczym więcej niż zarazkami jakiejś obrzydliwej choroby. Świat nie jest gotowy na mój projekt”.

I nie był. Ale sam Tesla nie przewidział, że przyszłość należała do teorii kwantowej i Alberta Einsteina, z którym Serb raczej się nie zgadzał.

Ściśle tajne

Kilka godzin po tym, jak z jednego z pokoi w hotelu New Yorker na Manhattanie wyniesiono doczesne szczątki Nicoli Tesli, pojawiło się w nim dwóch poważnych panów, którzy natychmiast zabrali się do niezwykle skrupulatnego jego wnętrza. Odkrycie, że nie ma w nim sejfu, wprawiło ich w wyraźne zdenerwowanie, które wzrosło, kiedy dyrektor hotelu wyjaśnił, że sejf wraz z zawartością zabrał wcześniej pan Sava Kosanović, siostrzeniec genialnego wynalazcy.

Wiadomo, że badał m.in. możliwości budowy broni opartej na infradźwiękach i falach elektromagnetycznych. Bomby skonstruowane na tej zasadzie niszczyłyby urządzenia elektryczne (zostały wykorzystane w Afganistanie!).

Tesla interesował się również telepatią, której wykorzystanie wciąż jest przedmiotem badań w laboratoriach wojskowych. Był też przekonany, że istnieje możliwość skonstruowania wspomnianej wcześniej strzelającej wiązki energii, która mogłaby zniszczyć nawet 10 tysięcy samolotów z odległości 400 km.

Nic też dziwnego, że agenci FBI (bo nimi właśnie byli dwaj panowie przeszukujący pokój wynalazcy) mieli powody do zdenerwowania.

Teraz wiemy, że wszystkie dokumenty po wynalazcy (w tym zawartość sejfu) zostały przewiezione do ojczyzny Tesli. W tej chwili znajdują się w Muzeum jego imienia w Belgradzie. Do lat 90. XX wieku swobodny dostęp mieli do nich naukowcy radzieccy… Podobno prace nad bronią RF (broń energetyczna, wykorzystująca promieniowanie elektromagnetyczne, jak laser lub w zakresie np. częstotliwości radiowej lub mikrofalowej) prowadzone są w oparciu o notatki robione przez Teslę na Pikes Peak.

Ale najbardziej tajemnicze jest to, czego materialne ślady nie pozostały. Genialny Serb czasem tak bardzo ufał swojej fotograficznej pamięci, że wielu pomysłów po prostu nie zapisywał…

Badania pod specjalnym nadzorem

23 września 2003 roku spora część Skandynawii południowej pozbawiona została prądu z powodu nagłego wyłączenia elektrowni atomowej na południu Szwecji. Spowodowało to efekt domina – kolejne elektrownie, przejmujące „obowiązki” tej nie działającej, padały z powodu przeciążenia. W parę dni później podobny problem dotknął praktycznie całe Włochy – 58 milionów ludzi.

Są tacy, którzy wiążą to zdarzenie z zupełnie z pozoru niewinnymi badaniami górnych warstw atmosfery prowadzonymi na Alasce. Badania, jak najbardziej cywilne, są jednak w znacznej mierze finansowane przez Departament Obrony USA, poprzez projekt HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program). W ośrodku dzięki zamontowanym antenom nadaje się wysokie częstotliwości radiowe. Wysokie to mało powiedziane! Obecnie częstotliwość to 3,6 mln watów, a planuje się osiągnąć 100 milionów watów (przeciętna radiostacja nadaje w granicach 20 tysięcy).

Trudno nie zauważyć tutaj zbieżności z pomysłem Tesli skonstruowania nadajnika powiększającego.

Warto podkreślić, że awarię we Włoszech poprzedziło, 15 minut wcześniej, włączenie nadajników w ośrodku HAARP na Alasce.

Czy badano w ten sposób nowy rodzaj broni? W każdym razie wygląda na to, że eksperyment wymknął się spod kontroli…

Tajemnica meteorytu tunguskiego

To chyba najsławniejszy meteoryt, który kiedykolwiek spadł na Ziemię, a jednocześnie najmniej zbadany. Problem polega na tym, że w zasadzie, nie ma CO badać, ponieważ realnych, namacalnych śladów upadku (krateru), jak choćby w przypadku meteorytu, który spowodował Wielkie Wymieranie, nigdy nie znaleziono. Fakty przedstawiają się następująco: spadł stosunkowo niedawno, w 1908 roku, w miejscu co prawda odludnym, 750 km od Irkucka, ale istniały już sejsmografy, które odnotowały uderzenie nawet w odległości tysiąca kilometrów. W Londynie (6 tysięcy kilometrów od miejsca upadku) świecąca chmura rozświetliła niebo.

Ekipa badawcza dotarła po… 13 latach (pamiętajmy, że stało się to w Rosji, w dodatku w samym środku syberyjskiej tajgi).

Mimo że minęło trochę czasu, widok był niewiarygodny – na obszarze ponad 2 tysięcy kilometrów kwadratowych, potężne drzewa leżały połamane jak zapałki.

 

 

Oblicza się, że moc wybuchu meteorytu była tysiąckrotnie większa, od mocy bomby zrzuconej na Hiroszimę.

 

Zdarzenie, które popularnie nazywa się „katastrofą tunguską” do dziś nie zostało wytłumaczone w sposób zadowalający. Powstało na ten temat mnóstwo teorii, niekoniecznie naukowych.

Jedna z powieści naszego Stanisława Lema „Astronauci” (pierwsze wydanie 1951 rok), to z kolei literacka próba wyjaśnienia katastrofy („meteorytem” miał to być statek kosmiczny).

Na co warto zwrócić uwagę:

W roku 1908 świat śledził walkę Roberta Peary’ego z mrozem i z lodem w jego drodze, na biegun Północny. Podróżnik wyruszył z Wyspy Ellesmere’a, leżącej niemal na jednej linii z miejscem katastrofy, patrząc np. z Pikes Peak.

W tym samym roku Tesla przeżywał kolejny kryzys w swoim życiu – ponownie zawiedli go sponsorzy.

Chcąc zwrócić na siebie uwagę (również ewentualnych wspólników dysponujących gotówką), napisał list do „New York Timesa” (21 czerwca 1908 roku) na temat broni elektrycznej („promienie śmierci”), przy której pomocy będą prowadzone w przyszłości wojny.

Do katastrofy tunguskiej doszło 30 czerwca tegoż roku…

Fani Tesli, wierzący w jego nadludzki geniusz twierdzą, że nie można wykluczyć, że ich idol „puścił” taką „wiązkę”, by stopić lód przed uwięzionym Pearym, ale fala minimalnie zboczyła – obliczono, że tylko 2 stopnie i przez „pomyłkę” uderzyła w bezludną na szczęście tajgę?

Cóż, człowiek, który spowodował trzęsienie ziemi w Nowym Jorku (wskutek rezonansu wywołanego w laboratorium), mógł poważyć się również na coś takiego…

Na zakończenie… garść marzeń

Zawsze należy pamiętać, że temu genialnemu ekscentrykowi, autorowi niewiarygodnej wręcz liczby wynalazków, a przy tym człowiekowi niezwykle pracowitemu chodziło przede wszystkim o to (poza zaspokojeniem własnej ciekawości), żeby nam wszystkim żyło się lepiej. Marzył, ale też dążył do tego, żebyśmy mogli porozumiewać się swobodnie, mieli dostęp do niewyczerpanych źródeł energii, nieograniczony dostęp do światła i… zawsze słoneczną pogodę – oczywiście w granicach rozsądku, bo przecież sterowalibyśmy zjawiskami atmosferycznymi sami. O kontakcie z istotami pozaziemskimi (o których istnieniu był zawsze święcie przekonany) nie wspominając.

Taką wizję ma bardzo wielu autorów science-fiction, ale Tesla pokazał, jako pierwszy człowiek na świecie, w jaki sposób można te marzenia urzeczywistnić.

Innymi słowy – wskazywał innym drogę, podsuwał idee (z czego ci „inni” skwapliwie korzystali, patentując jego pomysły jako własne), ale sam natychmiast zajmował się następnym projektem, który akurat opanował jego wyobraźnię.

 

Był trochę jak cudowne dziecko w gigantycznym parku rozrywki, którym dla niego była cała Ziemia.

 

 

Dlatego dziś o wiele mocniejszym blaskiem jaśnieje nazwisko Thomasa Alvy Edisona – bezwzględnego przedsiębiorcy i trzeźwego praktyka. Niestety.

Ciekawostki:

1. W 1899 roku Urząd Patentowy w Nowym Jorku wystąpił o swoje… zamknięcie, argumentując to tym, że „wszystko zostało już wynalezione” (stało się to przed wyodrębnieniem przez Marię Skłodowską-Curie pierwiastków promieniotwórczych: polonu i radu, a także przed opublikowaniem przez Alberta Einsteina informacji, że E=mc2).

2. Tesla, kiedy po raz pierwszy w życiu przypłynął do Nowego Jorku, dla oszczędności, postanowił przejść do centrum… na piechotę (ponad 20 kilometrów). Po drodze zabłądził i wstąpił do warsztatu szewskiego z prośbą o pomoc. Szewc właśnie niemal rwał włosy z głowy, bo zepsuła mu się wysłużona maszyna, bez której nie mógł pracować. Tesla zakasał swoje rękawy i w ciągu pół godziny naprawił urządzenie tak, że według właściciela „chodziła lepiej, niż wtedy, kiedy była nowa”.

3. Pewnej nocy, kiedy Tesla wracał do swojego hotelu po codziennym (lub raczej conocnym) rozrzuceniu karmy dla gołębi w Parku, potrącił go samochód. Wezwano pogotowie, ale odmówił przyjęcia pomocy medycznej. Kiedy znalazł się w swoim pokoju, mimo że był w stanie szoku pourazowego, zadzwonił do przyjaciela, z prośbą, by ten wyręczył go w dokarmianiu ptaków. Odmówił przyjęcia pomocy, bo u siebie, w pokoju hotelowym, w tajemnicy przed obsługą, opiekował się chorymi gołębiami, które przygarniał i nie chciał opuścić swoich podopiecznych.

4. Genialny wynalazca był chorobliwie wręcz pedantyczny. Nie tylko sam był zawsze bardzo starannie ubrany, ale zwracał również uwagę na stroje personelu. W jego firmach obowiązywał zawsze ściśle określony ubiór (dress code). Pracował przy zaciągniętych zasłonach, gdyż uważał, że w mroku lepiej mu się myśli.

5. Na pogrzebie Tesli ówczesny burmistrz Nowego Jorku, Fiorello La Guardia powiedział o nim: „jeden z najbardziej pomocnych i spełnionych ludzi, jacy kiedykolwiek żyli (…), mimo że umarł w ubóstwie”.

6. W filmie „Prestiż” Christophera Nolana z 2006 roku występuje postać Nikoli Tesli; w tej roli wystąpił David Bowie.

TIMELINE (OŚ CZASU)

9 lub 10 lipca 1856 roku – W chorwackiej wsi Smiljan przychodzi na świat Nikola Tesla, Serb, syn prawosławnego duchownego.
1875 – Nikola rozpoczyna studia na Wydziale Inżynierii Elektrycznej Uniwersytetu w Grazu.
1881 – Tesla rozpoczyna prace w Budapeszcie, w filii firmy należącej do Thomasa Edisona.
1884 – Wynalazca przybywa do Ameryki.
1885 – Powstaje pierwsza firma Tesli Electric Light & Manufacturing.
1895 – Zakończenie prac nad hydroelektrownią Niagara Falls.
1899 – Prace na Pikes Peak. Udaje się wytworzyć napięcie w wysokości 4 milionów woltów.
1900 – Marconi uprzedza Teslę i rejestruje patent na radio.
1906 – Wynalazca konstruuje pierwszy model silnika elektrycznego.
1909 – Nagroda Nobla dla Marconiego za wkład w rozwój telegrafii bezprzewodowej.
1916 – Tesla otrzymuje Medal Edisona.
1931 – Publikuje informacje o „ujarzmieniu promieni kosmicznych”.
7 stycznia 1943 roku Nikola Tesla umiera samotnie w swoim pokoju w hotelu w Nowym Jorku.

 

Autor: Barbara Jackowska