JustPaste.it

Te straszne szpony hazardu?

Obecna histeria antyhazardowa do dobra okazja do "prześwietlenia" stereotypu myślenia o hazardzie jako o czymś z gruntu złym - czy jego "szpony" są faktycznie takie straszne?

Obecna histeria antyhazardowa do dobra okazja do "prześwietlenia" stereotypu myślenia o hazardzie jako o czymś z gruntu złym - czy jego "szpony" są faktycznie takie straszne?

 

Co to właściwie jest "hazard" ? - w najbardziej kompetentnej, już nowo uchwalonej ustawie "hazardowej" nie ma definicji prawnej tego pojęcia, wobec czego pozostaje nam tylko "Słownik języka polskiego", w którym czytamy, że "hazard, to ryzykowne przedsięwzięcie, którego wynik zależy od przypadku, zwłaszcza gra o pieniądze (zwykle o dużą stawkę); ryzyko w grze; rzadziej: narażenie się na niebezpieczeństwo, ryzykowanie". Nowa ustawa tylko nawiązuje do tej definicji hazardu, określając gry losowe, którymi się zajmuje, jako gry "których wynik w szczególności zależy od przypadku". Co to jednak ten "przypadek" - znowu nie definiuje, wobec czego po raz drugi sięgnijmy do słownika, w którym czytamy, że to: "zdarzenie, zjawisko, którego nie da się przewidzieć na podstawie znanych praw naukowych i doświadczenia; zdarzenie niespodziewane, zrządzenie losu, zbieg okoliczności, traf".

Niedawno (19.11.2009) w portalu eioba.pl, a także w moim serwisie gnglotto.webpark.pl opublikowałem artykuł ("Czy gry liczbowe na pewno są losowe?") analizujący to, czy gry liczbowe prowadzone przez Totalizator Sportowy można w świetle tej ustawowej definicji uznać za losowe. Niestety, okazało się to wątpliwe, ponieważ jest możliwa analiza statystyczna serii wyników i wprawdzie nie zawsze, oraz niezbyt precyzyjnie, ale jednak umożliwiająca trafne prognozowanie tych wyników, które tym samym trudno uznać za zawsze i zupełnie przypadkowe. W konsekwencji gry liczbowe można uznać za nielosowe, zatem nie podlegające ustawie, a więc nielegalne i ostatecznie: niehazardowe.

 

Na tej samej zasadzie można mieć wątpliwości czy gry kasynowe są hazardowe, ponieważ poza głównym warunkiem przypadkowości wyników zarówno "stara" jak i nowa ustawa zawierają dwuznaczny przepis zakazujący wszelkiej rejestracji i analizy wyników gier w kasynach, używania środków łączności do przekazywania tych wyników na zewnątrz w celu takiej analizy i upoważniający zarząd kasyna do uniemożliwienia gry osobnikom usiłującym coś takiego robić. Przepis jest dwuznaczny, ponieważ z jednej strony wynika z niego wyraźnie, że ustawowodawca świetne wie, że prognozowanie wyników na podstawie analizy serii wcześniejszych jest możliwe (bo w przeciwnym razie po co ten zakaz?), co koliduje z podstawowym wymogiem przypadkowości, z drugiej strony umożliwia jednak skuteczne egzekwowanie tej przypadkowości, tyle że nie wyników, a obstaw w grze, np. w ruletce.
Nawiasem mówiąc ten przepis pozornie dyktowany troską o równe szanse graczy tak naprawdę jest wyrazem troski o interesy właścicieli kasyn, którzy dobrze wiedzą, że analizowanie przez graczy wyników gier może zmniejszyć dochody i od razu rodzi się pytanie, skąd taka troska o tych właścicieli - ostatecznie możliwość prognozowania wyników i w ten sposób dodatkowej zabawy mogliby wkalkulować w swoją działalność? Jeżeli nie przy wszystkich, to przynajmniej przy niektórych stołach kasyna?

Kolejne wątpliwości, czy to hazard, można mieć (i mają np. politycy PSL-u) co do zakładów wzajemnych, czyli totalizatorów, w których zakładamy się o wyniki we współzawodnictwie sportowym i bukmacherskich, w których możemy założyć się np. o to, kto zostanie kolejnym prezydentem. I tu i tu przypadkowość wyników jest mocno ograniczona, a prawdopodobieństwo odgadnięcia wyniku duże, na podstawie posiadanej wiedzy.

Przypadkowość wyników w tym, co potocznie uważamy za hazard można kwestionować nie tylko w ten sposób, niejako od strony graczy mających mniejszą, czy większą możliwość odgadywania wyników gry - równie dobrze o zadbanie o brak przypadkowości, tym razem na niekorzyść graczy można podejrzewać organizatora gry. Na dobrą sprawę nigdy przecież nie wiadomo, czy właściciel "jednorękiego bandyty" nie "podrasował" tego automatu tak, by utrudnić wygrywanie. W loteriach audiotekstowych (w tym najnowszych, sms-owych) też nie ma praktycznie żadnej kontroli nad przypadkowością losowań - czy np. nie wygrywają "krewni i znajomi królika". O to samo można podejrzewać wszelkie gry (na czele z KENO Totalizatora Sportowego), w których losowanie wyniku odbywa się elektronicznie, przez program komputerowy - nie wiadomo, czy nie "podrasowany", nawet bez wiedzy tego organizatora.

Jeżeli więc o wszystkich opisanych grach mówimy, że są hazardowe, to należałoby raczej przez to rozumieć, że grając podejmujemy ryzykowne działanie już przez samo uczestnictwo, bo wbrew reklamie ("nie pozwól by ktoś zgarnął Twoją wygraną") być może jednak pozwolimy, by ktoś inny (np. bardziej zorientowany) jednak tą wygraną zgarnął, lub umożliwimy odchudzenie naszego portfela nieuczciwemu organizatorowi gry.

Czy jednak tylko uczestnictwo w rozmaitych grach uważanych powszechnie (jak widać często niezbyt słusznie) za hazardowe jest hazardem? - przyjrzyjmy się np. zajęciu naszego wspaniałego kierowcy, uwielbianego przez wielu kibiców Roberta Kubicy. Przecież ten człowiek podczas każdego treningu i startu naraża się na niebezpieczeństwo, ryzykuje zdrowiem i życiem, o czym chyba nie muszę przekonywać tych wszystkich, którzy widzieli efektowną powietrzną "beczkę" bolidu Roberta podczas jednego z wyścigów, czy wypadki innych kierowców. Ponieważ robi to Robert także dla niemałych pieniędzy, jest to hazard w czystej postaci. To samo można powiedzieć o pozostałych sportach motorowych: rajdach, motocrossie, żużlu itp., ale i o wszystkich "sportach ekstremalnych", np. o wspinaczce wysokogórskiej: hazardzistami byli i życiem za to zapłacili: Wanda Rutkiewicz i Jerzy Kukuczka - herosi polskiego alpinizmu. Jeżeli ktoś powie, że jest to hazard elitarny, to proszę bardzo, jest i ten masowy: biorąc pod uwagę stan naszych dróg i ilość wypadków, w których setki ludzi traci życie, a tysiące zdrowie - każdy, kto w tym dobrowolnie uczestniczy jest hazardzistą. A górnicy: czyż ich praca nie jest wystawianiem się na niebezpieczeństwo dla pieniędzy - czyli hazardem? Abstrahując od niebezpiecznych zawodów, czy nie jest hazardem gra na giełdzie - tym fundamencie kapitalizmu?

Warto to sobie uświadomić - wszyscy, w całym naszym życiu, nie tylko grając w ruletkę czy lotto, ale nawet przebiegając przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, podejmujemy działania ryzykowne, narażamy się na rozmaite niebezpieczeństwa i robimy to często właśnie dla pieniędzy - czyli hazardujemy. I robimy to z własnej, nieprzymuszonej woli - widocznie jest coś w naszej, ludzkiej naturze skłaniające nas do takich działań, a nawet więcej: mamy taką potrzebę. A jak nie jesteśmy Kubicą, czy himalaistą i mamy deficyt w podejmowaniu ryzyka - to tego ryzyka szukamy choćby w grach uważanych za hazardowe.

Czy wobec tego zakazywanie czegoś, co jest potrzebą (w zależności od człowieka: większą lub mniejszą) jest dobre i słuszne? W szczególności: czy jest dobre i słuszne zakazywanie uczestnictwa w grach uważanych za hazardowe? Bo przecież raczej nikt nie myśli o zakazywaniu udziału np. w teleturniejach tak sympatycznych, jak "Jeden z dziesięciu", czy "Jaka to melodia?" i jeszcze paru innych, chociaż to także hazard. Dlaczego wreszcie hazard jest taki wyklęty, budzi tak wielkie emocje i tak wielką troskę władz byśmy mu nie ulegali? Zresztą - jakby nie cały hazard, bo funkcjonuje już wprawdzie niezdefiniowany, ale coraz bardziej powszechnie przyjęty podział na hazard "twardy" (lub "ciężki") i "miękki" (lub "lekki"). Do hazardu "ciężkiego" został zaliczony w związku z trwającą aferą hazard kasynowy, ale też automaty ("jednoręcy bandyci") i ich następna technologicznie generacja: wideoloterie.

Chociaż osobiście nie mam nic przeciwko likwidacji "jednorękich bandytów", uzasadnienie tego podziału budzi kolejne wątpliwości: automaty podobno bardzo uzależniają i są zbyt łatwo dostępne. Jak mowa o uzależnieniu, to natychmiast przypomina mi się popularność w latach osiemdziesiątych pierwszych zdrapek - loterii pieniężnych organizowanych przez Polski Monopol Loteryjny. To było prawdziwe szaleństwo - organizator nie nadążał z dostarczaniem coraz nowych paczek zdrapek do punktów sprzedaży, a Polacy namiętnie drapali - bo była to nowość, którą trzeba było społecznie oswoić. Dziś Polski Monopol Loteryjny dogorywa, a dla konkurencyjnego Totalizatora Sportowego zdrapki, mimo reklamy - to margines obrotów. Sadzę, że tak samo byłoby z "jednorękimi bandytami": teraz mamy modę i szaleństwo gry, o którym za parę lat zapomnimy. A dostępność gry na automatach jest całkiem podobna do dostępności gier Totalizatora Sportowego, który chwali się już ponad 11 tysiącami punktów przyjmowania zakładów, rozsianych w miastach co kilkaset metrów - chociaż ilość przyjmowanych zakładów szybko maleje z powodu fatalnej polityki cenowej ostatnich zarządów tej Spółki. Czy więc likwidacja "jednorękich bandytów" nową ustawą nie jest przypadkiem strzelaniem z armaty do wróbla - no może wróbla, który chwilowo udaje większego ptaka? Już łatwiej zgodzić się z zakazem urządzania wideoloterii, które swój szczyt popularności miałyby (gdyby się w Polsce pojawiły) dopiero przed sobą.

Sądzę, że powody, dla których hazard dość powszechnie kojarzy się pejoratywnie są inne, niż uzależnianie - ostatecznie w Polsce zarejestrowanych jest oficjalnie niecałe 1200 nałogowych hazardzistów, co wobec ilości np. zarejestrowanych alkoholików jest kroplą w morzu. Jednym z tych powodów jest to, że hazard był i jest w wielu wypadkach organizowany mniej, lub bardziej legalnie przez różne grupy przestępcze, drugim przekonanie, iż grając bardzo często padamy ofiarą przekrętu. To przekonanie jest w dużej mierze słuszne - chyba nie ma organizatora hazardu, który nie miał przynajmniej ochoty poprawić sobie w ten sposób zysków, a już początki hazardu, gra w kości - to także fałszowanie tych kości, ale wynika też z nieznajomości matematyki, rachunku prawdopodobieństwa. Wręcz klasycznym przykładem jest tu gra w trzy karty - królująca na targowiskach, ale zakazana w Polsce przed II wojną światową, jako oszukańcza (a obecnie znana z filmu "Jak rozpętałem II wojnę światową"). Większość potępiających tą grę sądzi, że facet mieszający karty oszukuje, np. schował wygrywającą. Tymczasem wystarczy, by przekładał karty na tyle szybko, by uniemożliwić zapamiętanie położenia wygrywającej - resztę robi gwałtownie malejące prawdopodobieństwo odgadnięcia (za pierwszym razem 1 do 3, za drugim 1 do 9 za trzecim 1 do 27 itd.). Jak widać nieznajomość matematyki szkodzi - skoro jednak godzimy się, że szkodzi nieznajomość prawa, to zgódźmy się na to samo w odniesieniu do matematyki.

Jest jeszcze jeden pozornie ważny powód dla którego ogranicza się dostępność hazardu - ochrona młodzieży przed uzależnieniem - nowa ustawa kładzie na to szczególnie duży nacisk, a uzupełniająca, dopiero przygotowywana ma zakazać np. hazardu internetowego ponieważ internet to domena młodych ludzi. I tu natychmiast rodzą się kolejne wątpliwości - najważniejsza to ta, czy przypadkiem najlepszą ochroną młodzieży nie jest takie jej wychowanie, by miała do hazardu odpowiedni dystans. Jeżeli tego zabraknie - zakazy są praktycznie nieskuteczne, a chcący tego młodzi ludzie znajdą sobie dostępne formy hazardu, przy czym najmniej odporni z nich i tak się uzależnią. Są też, podobnie jak z pornografią, możliwości blokowania dostępu do hazardowych stron w komputerach domowych przez rodziców. I jest wątpliwość zupełnie zasadnicza: przecież pod pretekstem uniemożliwienia dostępu do internetowych stron hazardowych młodzieży ogranicza się prawa do swobodnego korzystania z takich stron rodzicom - a to już pachnie cenzurowaniem internetu, za którym mogą pójść inne, podobne pomysły. Ponieważ zwolennicy blokady hazardu internetowego uzasadniają swoje stanowisko tym, że nie jest to jedyne ograniczenie, jakiemu obywatele dobrowolnie się poddają - warto przypomnieć, że ograniczenia wszelkich swobód dopuszczalne są tylko wtedy, gdy korzystanie przez jednych obywateli z tych swobód koliduje ze swobodami innych obywateli, np. swoboda nagłaśniania otoczenia samochodowymi odtwarzaczami koliduje z prawem do ciszy tych, którzy słuchać nie chcą. Hazardowanie się poprzez internet w zaciszu domowym nikomu nie przeszkadza i nie narusza niczyich swobód, wobec czego zakaz nie ma żadnego uzasadnienia.

No i wreszcie: czy hazard jest zły? Że tak, pewnie odpowie ten, kto dopiero co "przerżnął" w karty, czy nawet w państwowe LOTTO sporą kasę, a także kościelne aktywistki widzące w hazardzie diabła. Nie sądzę jednak, by tak odpowiedziało 83 graczy, którzy tylko w tym roku trafili w LOTTO "szóstkę" - średnio po kilka milionów złotych, pozwalających im na gruntowną zmianę i ukształtowanie na nowo własnego życia. Jeżeli ktoś powie, że często tak wielkie wygrane prowadzą do nieszczęść, np. kłótni w rodzinie, wyobcowania, alkoholizmu - to odpowiem, że to nie wina hazardu, tylko charakterów ludzi, którzy wygrali. Znam conajmniej dwie osoby, które dzięki dużym wygranym potrafiły bardzo korzystnie zmienić własne życie, ale też dzięki uruchomionej za wygrane pieniądze działalności dały pracę i szansę godnego życia innym ludziom. Oczywiście znam też takich, którzy przepuścili wygrane (na szczęście mniejsze) na kolejne balangi - ale jestem pewien, że przepuściliby tak każde, w inny sposób uzyskane pieniądze.
Jest tak, że na wygrane, które inkasują szczęśliwcy składa się wielu graczy. Jeżeli jednak organizator oferuje wszystkim taką samą dostępność i szanse - to zainwestowane w grę pieniądze są rodzajem dobrowolnego podatku - jak mówią przeciwnicy - od głupoty, a zwolennicy - od marzeń. Jednak podatku mimo wszystko racjonalnego, ponieważ ogromnej większości graczy nigdy nie będzie dane zarobienie tak dużych pieniędzy tak małym kosztem i w tak krótkim czasie, a nawet w ciągu całego swojego życia, a (rozsądna) gra, wprawdzie bardzo niewielką, ale jednak taką szansę daje.

Z hazardem nie jest więc tak, jak się Państwu zdaje: to co powszechnie uważamy za ten hazard - bywa z trudem mieści się w definicji, tymczasem to, co "na oko" hazardem nie jest - jest nim w czystej postaci, a hazardowanie się leży w ludzkiej naturze - a czasem jest wręcz motorem postępu, np. wielkich odkryć geograficznych. Hazard jest też często rozrywką, lub przynajmniej składową tej rozrywki - jeżeli nie jej głównym smaczkiem. Nie walczmy więc bezsensownie z hazardem którego "szpony" bywają całkiem sympatyczne - pracujmy nad swoimi charakterami, naprawiajmy je, kształtujmy charaktery naszych dzieci tak, by się nie uzależniały, a hazard był dla nich tylko właśnie rozrywką. Leczenie z hazardu przez jego zakazywanie wszystkim, także tym nieuzależnionym jest nieskuteczne, a może mieć niepożądane skutki uboczne - sejmowi "lekarze" uchwalając nową ustawę zdecydowanie przesadzili z kuracją, na dodatek potraktowali społeczeństwo paternalistycznie.

Krzysztof Płocharz