JustPaste.it

Sąsiedzi żądni krwi

Historia nie jest o Jedwabnym, ale w jakiś sposób nawiązuje do głośnej książki J. Grossa, bo jak pokazuje życie, sąsiadów w dalszym ciągu czasami jest lepiej nie mieć, niż mieć.

Historia nie jest o Jedwabnym, ale w jakiś sposób nawiązuje do głośnej książki J. Grossa, bo jak pokazuje życie, sąsiadów w dalszym ciągu czasami jest lepiej nie mieć, niż mieć.

 

Wydawałoby się rzeczą naturalną, że jeżeli wokół nas są ludzie to powinno być nam raźniej i bezpieczniej. Pomogą, doradzą, gdy trzeba to pocieszą. Nie wszyscy jednak mają potrzebę życia w dobrych stosunkach z tymi obok.
 
Jeszcze do niedawna wierzyłem, że ludzie generalnie szanują siebie nawzajem, można im ufać i na nich polegać. W pewnym momencie usłyszałem o donosach jakie ludzie wysyłają do instytucji kontrolujących na swoich sąsiadów. Myślałem, że to kolejne próba oczernienia naszego szlachetnego narodu. Dlaczego ludzie mieliby robić problemy innym, a szczególnie swoim sąsiadom? Po co zadawać sobie trud, aby komplikować życie tym, z którymi powinno się rozmawiać, śmiać i wspólnie budować miłą codzienność? Audycja w radio potwierdziła fakt napływania co roku tysięcy anonimów do US czy nadzoru budowlanego od życzliwych sąsiadów.
 
W USA przyjmują się programy współpracy międzysąsiedzkiej jak np. „Watch Crime”, gdzie zorganizowani mieszkańcy solidarnie czuwają nad bezpieczeństwem okolicy. Współpracują ze sobą, aby lepiej im się mieszkało. My mamy inny sposób na bezpieczne mieszkanie. Nowe, drogie, uzbrojone drzwi i brud na klatce schodowej, „bo to nie moje, a poza tym ten spod 4 znowu ma nowy samochód. Za co, się pytam?” - rozgryza zagadkę pan Waldek.

3de4aa4e61178136c181e3038d695ece.jpg

Mojemu sąsiadowi ponad 20 lat temu zablokowano budowę. Biedak włożył mnóstwo energii, czasu, nerwów wysiłku i pieniędzy, aby dostarczyć brakujących dokumentów. Udało mu się. Znana w całej Polsce wielka atrakcja regionu mogłaby być w końcu dokończona, gdyby nie jego sąsiad, który domaga się, zburzenia kilkusetmetrowego muru na 3 m wysokości i potężnej bramy wjazdowej na teren. Chodzi o pas 1,5 metra, który przed laty geodeci po pijanemu błędnie wyznaczyli.
 
Mój przyjaciel przyjął gospodarstwo, które postanowił przeznaczyć na szkołę misyjną. Po dwóch latach, dzięki życzliwym darczyńcom, udało mu się wyprowadzić teren na perełkę okolicy. Gdy jedej z gości zobaczył to dzieło powiedział, że chce szkole ufundować wiatrak.
W gminie powiedzieli: „Niech pan stawia. Pozwolenie to tylko formalność, na którą jednak będzie trzeba trochę poczekać.”
 
Gdy wiatrak za 70 tys. zł już stał, zjawili się panowie z nadzoru budowlanego, którzy nakazali demontaż wiatraka lub 150 tys. zł kary za brak pozwolenia na budowę. Za naglą kontrolą stał sąsiad zza płotu, który mieszka pół kilometra przez las. Powiedział mojemu przyjacielowi dokładnie takie słowa: „Nie zgadzam się na ten wiatrak i wiem jak zablokować jego postawienie. Chcę jednak powiedzieć, że mnie da się kupić. To tylko kwestia ceny.” Sprawa jest w toku i pochłania wiele nerwów.
 
Jaka to choroba toczy duszę tych ludzi, że zamiast bycia miłymi i pomocnymi, są małymi, wrednymi i złośliwymi Polakami? Na pewno jest to stosunkowo niewielka grupa osób, która jednak swoją mentalnością zatruwa życie nam wszystkim. Odcinam się od ich łajdactwa i z życzliwym sercem idę zaraz do pana Pawła zapytać: „W czym Ci pomóc, drogi sąsiedzie?”
 
Maciej Strzyżewski
 
 
Pytanie dnia: Czy w innych krajach ludzie postępują podobnie? Skąd to zjawisko bierze się u nas i czy można je leczyć? 
 
 
Gorąco zachęcam także do obejrzenia i wysłuchania dwóch utworów słowno-muzycznych w wykonaniu mistrzów naszej sceny:
 
Video thumb
- Szajba Wojciecha Młynarskiego
 
Video thumb
- modlitwa Polaka z filmu pt.: Dzień Świra
 
 
Polecam także inny mój artykuł na podobny temat pt.: Skrzywiona twarz Polaka
 
Szajba -Wojciech Młynarski
 
Poprzez życia rwące fale
Człowiek tłucze się jak łajba,
 Z wierzchu bywa – wcale, wcale,
 Ale w środku – taka szajba…
 
 Taki kocioł, takie nerwy,
 W kotle wrzenie nie przemija
 I ta szajba wciąż bez przerwy
 Jak pokrywka ci odbija.
 Ja to zwłaszcza się oburzam,
 Szajba skręca moją kibić,
 Kiedy widzę ludzi, którzy
 - jak to mówią – chcą się wybić.
 Kiedy zauważam to,
 Cały chodzę, o!
 
 Jeszcze w szkole, gdy oświaty
 Nakładano mi kaganiec,
 Był kolega francowaty,
 Ancymonek, zaprzedaniec!
 
 Cała klasa ma – normalnie
 - czoło myślą niezmącone,
 A ten się do wiedzy garnie,
 Lekcje zawsze ma zrobione!
 Przy tym cwaniak, jakich mało:
 Tu da ściągnąć, tam podpowie…
 Jedno, co mnie pocieszało,
 Że miał trochę słabe zdrowie.
 Ja wyrosłem, że ho, ho,
 A on – krzywy, o!
 Potem raz, pamiętam, w wojsku
 Jest komenda: Pluton śpiewa!
 Wszyscy więc na nutę swojską
 Fałszujemy tak, jak trzeba,
 
 Aż tu jeden się wyrywa
 Małorolny spod Morąga,
 Twarz jaśnieje mu szczęśliwa
 I wyciąga, i wyciąga.
 Noc na warcie stoi cicha,
 Księżyc mgiełką się zasnuwa…
 Małorolny ledwo dycha,
 Jednak niezła rzecz – kocówa.
 Z tego strachu, co za los,
 Ludzie tracą głos!
 Raz mi pot zalewał oczy,
 Bo spędzałem lato w mieście,
 Gdzie normalnie nas zaskoczył
 Upał – stopni ze czterdzieści,
 
 Aż tu widzę napis – „Lody”,
 Taki napis, niech ja skonam!
 I maszyna wprost z Zachodu,
 I kolejka – tak skręcona.
 Przy maszynie – mama z zięciem,
 Za wspólnika mają teścia
 I za każdym pociągnięciem
 - Trzy dwadzieścia! Trzy dwadzieścia!
 Jem te lody, niezłe są,
 Ale cały – o!
 Ludzie lody z mina tępą
 Wtranżalają, co się zmieści,
 A tu teść podwaja tempo:
 - Sześć czterdzieści! Sześć czterdzieści!
 
 A mnie – szajba uporczywa
 W głowie szumi, w dołku gniecie,
 Aż błysnęła myśl szczęśliwa:
 - Są gronkowce na tym świecie!
 I oczyma wyobraźni,
 Bo na szczęście jej nie tracę,
 Widzę wszystkich na zakaźnym,
 A tych prywaciarzy – w pace!
 Żeby taką rozkosz czuć,
 Warto dać się struć!
 Dodam jeszcze fakt istotny,
 Że z tą szajbą, że z tą zadrą
 Nie pałętam się samotny;
 My tworzymy zwarte kadry!
 
 Wspólna szajba nas jednoczy,
 Wspólny cel niezmiennie świeci
 I niech tylko ktoś wyskoczy,
 My go zaraz – sami wiecie…
 Czasem dłużej ktoś wypłynie,
 Trudno odpaść go, heroda,
 Lecz przy dobrej woli krzynie
 Zawsze znajdzie się metoda!
 
 Błagam Was, nie krzyczcie „bis!”,
 Bo mnie zgnoją tyż!