JustPaste.it

Rozpoznaj siebie samoświadomie

Lekki eksperyment myślowy o myśleniu siebie

Lekki eksperyment myślowy o myśleniu siebie

 

Chcąc poznać własne istnienie możemy mu przyglądać się identyfikując je pośród wszystkiego tego, co wraz z nim występuje. Zwykle identyfikujemy siebie z własnym ciałem znajdowanym zawsze w jakimś konkretnym otoczeniu materialnym. To, że otoczenie jest wobec nas i że jesteśmy jego odbiorcami wiemy, bo nie doznajemy za pomocą otoczenia tak, jak za pomocą ciała. To właśnie fakt, że doznające jest ciało, nie przedmioty w otoczeniu mówi nam, że otoczenie jest wobec nas. Nami nie jest, choć z wyższej perspektywy można dojść do wniosku odmiennego, bo jesteśmy z nim zintegrowani, ale to temat osobny. Tak czy inaczej doznania ciała i brak doznań w przedmiotowym otoczeniu sprawiają, że własne istnienie identyfikujemy z ciałem i w ciele. Ale jednocześnie łatwo można zauważyć, że doznania ciała są różne, inaczej czuję się istnienie, kiedy dotyka coś w nogę, a inaczej, kiedy dotyczy to głowy. W ogóle, to poszukiwanie siebie w ciele można uprościć. Łatwo zauważyć, że to nasze istnienie jako ciało, z którym identyfikujemy siebie przedstawia różne wrażenia naszego bycia.

Każdy z pełną i niepodważaną oczywistością identyfikuje siebie ze swoim ciałem, każdy powie „ja to moje ciało” uznając, że bez niego trudno mu wiedzieć o sobie. Ale czy, aby na pewno - warto to sprawdzić? Wyraźne jest przy tym, że ciało różnie identyfikujemy ze sobą, inna jest moja obecność, kiedy zastanawiam się i szukam jej w nodze, a inna w innej części ciała. Inność polega tutaj na bezpośredniości odczucia istnienia. Ono zawsze jest takie samo, kiedy identyfikuję siebie w nodze, ręce czy brzuchu, zawsze jestem tutaj ten sam, jestem tożsamy ze sobą. Różnica tego samego odczucia siebie polega na bliskości obcowania z sobą. Dlatego w celu odnalezienia prawdziwego „punktu” identyfikacji własnego istnienia, siebie z sobą, przyjrzyjmy się po kolei tym wrażeniom płynącym z ciała, kiedy identyfikujemy siebie w różnych miejscach naszego całego cielesnego bycia.

Identyfikując siebie w nogach, z nogami sprawdzam odczucie bycia, jakie z nich płynie. Kiedy to robię myślając nad swoim odczuciem obecności w nich, wyraźne staje się to, że to odczucie siebie, jakie znajduję w nogach różni się od odczucia siebie jakiem mam z sobą, to którym dokonuję identyfikacji. Różnica polega na bezpośredniości, z sobą identyfikuję się bliżej niż w nogach. Czy można w takim razie powiedzieć, że jestem własnymi nogami skoro nie jestem tam bezpośrednio. Na nogi mogę spojrzeć jak na coś, co mam razem z moim istnieniem odczuwanym bezpośrednio.

Podobnie z rękoma, kiedy staram się „dojrzeć” moje istnienie w nich, to one tak samo ujawniają to istnienie w sposób „uzewnętrzniony” względem tego, jakim istnieniem je obserwuję. Tutaj również występuje wrażenie bycia niebezpośrednio własnymi rękoma - nimi czuję siebie inaczej. Należą do bycia jako jego rozwinięcie. Ale samo bycie spogląda na ręce z miejsca znajdującego się ponad nimi. Rękoma także nie jestem z najwyższą bezpośredniością taką, jakiej należy oczekiwać po istocie mojego jestestwa.

Dalej mamy tułów, oglądanie własnego istnienia jako tułów znowu wskazuje różnicę z istnieniem oglądającym to bycie tułowiem. Także tutaj występuje ta niebezpośredniość bycia. Tułów pozwala na to, aby postrzegać go jako istnienie znajdujące się wobec istnienia zasadniczego tego, w którym jesteśmy i w którym identyfikacja z sobą jest najbardziej bezpośrednia. Tułów też nie jest w pełni mną, „ciągnę” go wraz z rękoma i nogami swoim zasadniczym bezpośrednim byciem.

Zbliżyliśmy się tym samym do miejsca, w którym bycie wydaje się być najbardziej bezpośrednie, do głowy. Przyjrzyjmy się, zatem dokładniej, czym, gdzie i jakie jest istnienie skoro podjęta próba odszukania siebie w ciele sprowadza do tej części naszej cielesności. Podczas poszukiwania siebie w głowie także zauważam, że odczucie bycia jest inne w różnych częściach. Inaczej jako siebie odczuwam tył swojej głowy, gdzie nie wiedzę siebie. Inaczej spostrzegam prawą i lewą stronę głowy, one podobnie jak jej tył są wobec mnie, są „jakoś” oddalone od mojej bezpośredniości bycia, która podczas takich prób odnalezienia cały czas pozostawia wrażenie bycia bardziej mną.

Weźmy, zatem twarz, którą posługujemy się, na co dzień jak przedmiotem, jakimś kształtem do pokazywania siebie innym. Na jej podstawie przecież jesteśmy rozpoznawani, że ja to ja, nie ktoś inny. Kiedy porównuję poczucie obecności, jakie mam, z odczuciem bycia twarzą, to okazuje się, że ta twarz jest jak zasłona, coś stojące przed tym czym jestem. Mówimy o ubieraniu masek, choć dotyczy to zachowań udawanych, to przecież taką maską jest właśnie twarz, kiedy za jej pomocą ktoś coś udaje. Wtedy używa twarzy jak maski, za którą ukrywa to, kim jest naprawdę, używa jej do pokazywania czegoś innego. Kiedy wyrażamy prawdomówność, to wtedy ten za nią jest z nią zintegrowany, bezpośrednio wyraża siebie. Postrzeganie różnicy w odczuciu bycia pomiędzy twarzą a punktem, w którym to bycie naprawdę jest, okazuje się być słuszne. To, że steruje się twarzą znaczy tyle, że ktoś jest zasłonięty przez twarz, nie jest nią najbardziej bezpośrednio. Co pozostaje?

Możemy zlokalizować punkt w naszej głowie, który odznacza się największą bezpośredniością istnienia w okolicy kilku centymetrów od punktu, w którym łączą się płaty czołowy z ciemieniowymi lub kilka centymetrów za oczami. W tym miejscu czuję siebie najbardziej bezpośrednio. Tylko, że ten punkt w ciele jest bardzo niecielesny. Nie ma tam żadnego osobnego organu, w którym mielibyśmy siedzieć. Jest tam mózg, ale ten sam mózg jako jednorodna struktura rozciąga się także w innych częściach głowy. Jego jednorodność sugeruje, że moje bycie w mózgu (głowie), odczucie siebie w nim powinno być wszędzie takie samo. Tymczasem nie jest, obszary odpowiedzialne za widzenie czy słuch znajdują się obok tego niewielkiego centralnego punktu. Podobnie jak obok głowy znajduje się tułów, ręce i nogi. Ten punkt najbardziej scentralizowanego bycia sobą to nie jest jakiś migdał, albo coś cielesnego osłoniętego przez siebie. Ale jest to ośrodek, który nie posiada wyraźnych granic, bo rozciąga się osiągając słabszą wyrazistość poza swoją centralną bezpośredniością, o czym świadczy inność odczucia bycia w reszcie głowy i ciała. Spostrzegamy go jako punkt centralny, w którym koncentruje się myśl o sobie samym. W tym sensie osłania siebie, że koncentruje się na sobie, czyli obejmuje myśleniem to myślenie siebie. Tu jest samoświadomość, myślenie siebie w tym środku oglądane z ponad (poza) tego myślenia, ogląda się je jako to, że coś tu istnieje i widzi siebie. To jest myślenie i identyfikacja własnego istnienia w myśleniu. Nie jest to ciało, ale jest to myśl, która sprawdzając własne istnienie odnajduje je w tym samym myśleniu o sobie. Odnajduje je, bo myśli o nim, spostrzegając, że jest tym, czym myśli, to jest samoświadomość.

To jest tak jakby wziąć ten ośrodek obecności do ręki, rękę postawić przed nos i obejrzeć go tak jakby był ręką, jak przedmiot. Kiedy tak robię to dostrzegam, że myślę własne myślenie, widząc je przed sobą. Czynię z siebie przedmiot własnego myślenia (oglądu) i stwierdzam, że tu istnieję. Stwierdzam, że to istnienie dzieje się w myśleniu, mam świadomość własnej świadomości. Ale jako tako nie ma tu mózgu, głowy i reszty cielesności. W tych częściach, czy dzięki nim mam świadomość tego faktu, one umożliwiają mi stwierdzenie własnej obecności świadomie, ale to nie one w istocie stanowią o mojej obecności. Istotą jest myśl „(to) ja” myślące siebie świadomie, a to jest transcendentny akt świadomej samoświadomości.


Jeśli jesteś zainteresowany czymś więcej, zapraszam na moją stronę Poznanie i do mojej książki. 

 

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/