⠀⠀Droga była zaskakująco pusta – w ciągu ostatnich piętnastu mil minął go tylko jeden samochód. Czując się wyjątkowo swobodnie, docisnął pedał gazu, przyspieszając. W radiu leciało akurat I Want to Break Free. Bębnił palcami o kierownicę (nie bardzo trafiając przy tym w rytm piosenki) i poprawiając się wygodniej na siedzeniu. Zachodzące słońce przebijało spomiędzy drzew, rzucając na jezdnię cienie w nieregularnych odstępach. Wiatr wlatywał przez uchyloną szybę, rozwiewając i całkowicie wysuszając wciąż wilgotne, przydługie kosmyki jego włosów.
⠀⠀Drzewa zaczęły się przerzedzać, słońce schodziło coraz niżej, a krajobraz zastąpiły pola. Nico powinien być przyzwyczajony do słońca i bezchmurnych zachodów, które barwiły wszystko na pomarańczowo i złoto – w końcu mieszkał w Kalifornii odkąd się urodził i niewiele innych miejsc miał okazję zwiedzać – ale za każdym razem robiło to na nim wrażenie. Z jakiegoś powodu o zachodzie czuł się najlepiej.
⠀⠀Miał cholernie dobry nastrój; pierwszy raz od dawna był zrelaksowany i nic nie zaprzątało jego myśli. Chociaż najczęściej unikał tego jak ognia, teraz nie przejmował się, że nie zdąży dojechać do miasta, zanim zrobi się ciemno. Wizja prowadzenia w ciemnościach, w szczególności z dala od większych dróg i zabudowań, po trasach, które nie były dobrze oświetlone, nie zdołała go zestresować. Oparł głowę na zagłówku, ściągając z kierownicy jedną rękę i strzepując nią włosy z czoła.
⠀⠀Coś zamajaczyło na horyzoncie i w pierwszym momencie pomyślał, że z naprzeciwka nadjeżdża samochód. Zredukował prędkość, ale w miarę zbliżania się do punktu, zauważył, że to tylko stojące na poboczu auto. Przejechał kolejny kawałek, a obok pojazdu pojawiła się postać. Machinalnie zwolnił, wytężając wzrok i dostrzegając machającą w jego kierunku dziewczynę. Nim jeszcze zdążył na dobre się z nią zrównać, zdał sobie sprawę, że to Billie Jean – prawdopodobnie jedyna osoba w całym Mountain View, która całkowicie rozumiała jego zamiłowanie do kina. To z nią kilka dni temu dzielił się przemyśleniami o Psychozie w czasie cotygodniowego spotkania kółka filmowego, a tydzień wcześniej szeptem komentowali i śmiali się z Krwiożerczej rośliny.
⠀⠀Uśmiechając się szerzej niż by się tego po sobie spodziewał, zatrzymał się obok dziewczyny. Opuścił szybę od strony pasażera, rzucając jej radosne "Billie Jean!". Przywitała go z podobnym entuzjazmem, tłumacząc swoje położenie. Zanim zdążył odpowiedzieć, że z przyjemnością zrobi za jej prywatnego Spider-Mana i odwiezie ją do miasta (majstrowanie przy jej Mustangu nie miało większego sensu; biorąc pod uwagę, że Nico co nieco się na tym znał i odkrył by przyczynę problemu, pewnie i tak nie miałby do naprawy odpowiednich narzędzi), Billie Jean już wsiadała do środka. Zaśmiał się krótko i cicho, czekając aż jego pasażerka zamknie drzwi, po czym ruszył.
⠀⠀Obecność dziewczyny nawet w najmniejszym stopniu mu nie przeszkadzała. Od zawsze czuł się w jej towarzystwie nadzwyczaj komfortowo. Kiedy się poznali, momentalnie znaleźli wspólny język, a po kilku spotkaniach polubił ją tak bardzo, że wręcz nie mógł doczekać się kolejnej rozmowy z nią. Nico darzył sympatią wiele osób, ale to właśnie di Leo była jedną z jego ulubienic.
⠀⠀— Miałem jakieś dziwne przeczucie, że jak będę wracać to coś się stanie. Myślałem, że zobaczę jelenia, może kojota, ale ciebie się nie spodziewałem. — Rzucił jej krótkie spojrzenie, zauważając, że dopadła ułożoną w kieszeni drzwi po jej stronie kolekcję płyt. Był niemal pewny, że jej się spodobają, co potwierdziły jej słowa uznania.
⠀⠀— Co mogę powiedzieć? Oboje wiemy co dobre. — Wzruszył ramionami, skupiając się na prowadzeniu.
⠀⠀Minęła chwila, nim dziewczyna znowu się odezwała. Jej propozycja sprawiła, że uśmiechnął się szerzej, podekscytowany pomysłem. Wcale nie spieszyło mu się do domu, a znając rodziców, nawet nie zorientowaliby się, gdyby nie wrócił na noc. Zdarzało mu się wyjeżdżać i przez trzy dni z rzędu nie dawać żadnych oznak życia; nigdy się tym nie przejęli i nie wzbudziło to w nich obaw.
⠀⠀— No co ty, spadające gwiazdy?! Nie ma bata, żebyśmy to przegapili — stwierdził ochoczo. — Okej, okej. Trzeba by wybrać jakieś dobre miejsce, z dala od budynków, żeby nie przeszkadzało nam światło. Potrzebujemy otwartej przestrzeni, wtedy najlepiej się to ogląda. Mam z tyłu kilka koców, można je rozłożyć...
⠀⠀Mamrocząc do siebie, nie przejmując się zupełnie jak śmiesznie musiał się zachowywać, obmyślał dalszą trasę. Ściemniało się coraz bardziej, więc niemal odruchowo włączył światła drogowe. Zbliżyli się do rozwidlenia, na którym skręcił w prawo, kierując się w bardziej odległą i mniej zaludnioną część obrzeży.
⠀⠀Jechali dalej, a Nico rozglądał się za odpowiednim miejscem. Zrobiło się ciemniej. Obejrzał się w prawo, zatrzymując wzrok na siedzącej obok Billie Jean. Będąc zaaferowany drogą, nie zauważył, że od pewnego czasu żadne z nich nic nie powiedziało. Dziewczyna wyglądała na zamyśloną i obejmowała rękami ramiona. Zrobiło mu się głupio, że nie spostrzegł wcześniej niskiej temperatury panującej wewnątrz.
⠀⠀— Zimno ci? Możesz podkręcić klimatyzację, jest jeszcze w miarę sprawna. Przywykłem do chłodu, nie pomyślałem o tobie, więc nie krępuj się i ustaw sobie tak, jak ci pasuje. — Poczekał aż na niego spojrzy i uśmiechnął się do niej.
⠀⠀— O czym myślałaś? Już żałujesz swojej...
⠀⠀Telefon – który do tej pory leżał niewzruszenie w przegródce między fotelami – zaczął dzwonić i wibrować wściekle, co przykuło uwagę ich obojga. Nico rzucił okiem na wyświetlacz. Stracił na chwilę rezon, widząc na nim znajomy obrazek podpisany krótkim “Mar 💕”. Zdjęcie, które ustawił do kontaktu, zostało zrobione w zeszłe wakacje, kiedy przekonał rodziców, żeby zafundowali mu bilet w dwie strony do dziadków do Kristiansand. Spędził tam większość lata, szlajając się z Margo po okolicy, siedząc z nią po nocach w ledwie oświetlonym pokoju, rozmawiając o pierdołach i ucząc się kilku nowych słów po norwesku (głównie przekleństw). Nico na zdjęciu poprawiał przekręconą na głowie czapkę, patrząc w stronę obiektywu z dziwną, mająca imitować zniesmaczenie miną; jeśli się dobrze przyjrzeć, można by dostrzec, że kącik jego ust wygina się do góry, a oczy błyszczą radośnie. Margo – z szerokim uśmiechem na twarzy i rudą grzywką nachodzącą jej na oczy – całowała go w policzek.
⠀⠀Zagryzł policzek od wewnątrz, wciskając czerwoną słuchawkę i szybko przenosząc wzrok z powrotem na jezdnię. To było więcej niż pewne, że Mar w końcu do niego zadzwoni. Po tym co ostatnio nawyrabiał, musiała się do niego odezwać, tym bardziej, że sam nie chciał z nią rozmawiać i wszystkie jej wiadomości zostawiał odczytane, bez odpowiedzi. Szczerze, jego zachowanie było głupie. Nie było spraw, o których nie mógłby z nią porozmawiać i podświadomie wiedział, że nie było też siły, która sprawiłaby, że go znienawidzi. Bał się konfrontacji, bo przede wszystkim nie miał pojęcia, jak jej to wytłumaczyć. Ilekroć wybierał jej numer, nachodziły go ponure scenariusze, jaka będzie jej reakcja. Na razie powtarzał więc sobie w myślach, że przecież nie mógł odebrać (nie chciał odebrać) – prowadził samochód, rozmowa przez telefon była skrajnie nieodpowiedzialna.
⠀⠀Kontynuował usprawiedliwianie się i uciszanie własnego sumienia, zapominając nagle, że cokolwiek mówił.
⠀⠀Drzewa zaczęły się przerzedzać, słońce schodziło coraz niżej, a krajobraz zastąpiły pola. Nico powinien być przyzwyczajony do słońca i bezchmurnych zachodów, które barwiły wszystko na pomarańczowo i złoto – w końcu mieszkał w Kalifornii odkąd się urodził i niewiele innych miejsc miał okazję zwiedzać – ale za każdym razem robiło to na nim wrażenie. Z jakiegoś powodu o zachodzie czuł się najlepiej.
⠀⠀Miał cholernie dobry nastrój; pierwszy raz od dawna był zrelaksowany i nic nie zaprzątało jego myśli. Chociaż najczęściej unikał tego jak ognia, teraz nie przejmował się, że nie zdąży dojechać do miasta, zanim zrobi się ciemno. Wizja prowadzenia w ciemnościach, w szczególności z dala od większych dróg i zabudowań, po trasach, które nie były dobrze oświetlone, nie zdołała go zestresować. Oparł głowę na zagłówku, ściągając z kierownicy jedną rękę i strzepując nią włosy z czoła.
⠀⠀Coś zamajaczyło na horyzoncie i w pierwszym momencie pomyślał, że z naprzeciwka nadjeżdża samochód. Zredukował prędkość, ale w miarę zbliżania się do punktu, zauważył, że to tylko stojące na poboczu auto. Przejechał kolejny kawałek, a obok pojazdu pojawiła się postać. Machinalnie zwolnił, wytężając wzrok i dostrzegając machającą w jego kierunku dziewczynę. Nim jeszcze zdążył na dobre się z nią zrównać, zdał sobie sprawę, że to Billie Jean – prawdopodobnie jedyna osoba w całym Mountain View, która całkowicie rozumiała jego zamiłowanie do kina. To z nią kilka dni temu dzielił się przemyśleniami o Psychozie w czasie cotygodniowego spotkania kółka filmowego, a tydzień wcześniej szeptem komentowali i śmiali się z Krwiożerczej rośliny.
⠀⠀Uśmiechając się szerzej niż by się tego po sobie spodziewał, zatrzymał się obok dziewczyny. Opuścił szybę od strony pasażera, rzucając jej radosne "Billie Jean!". Przywitała go z podobnym entuzjazmem, tłumacząc swoje położenie. Zanim zdążył odpowiedzieć, że z przyjemnością zrobi za jej prywatnego Spider-Mana i odwiezie ją do miasta (majstrowanie przy jej Mustangu nie miało większego sensu; biorąc pod uwagę, że Nico co nieco się na tym znał i odkrył by przyczynę problemu, pewnie i tak nie miałby do naprawy odpowiednich narzędzi), Billie Jean już wsiadała do środka. Zaśmiał się krótko i cicho, czekając aż jego pasażerka zamknie drzwi, po czym ruszył.
⠀⠀Obecność dziewczyny nawet w najmniejszym stopniu mu nie przeszkadzała. Od zawsze czuł się w jej towarzystwie nadzwyczaj komfortowo. Kiedy się poznali, momentalnie znaleźli wspólny język, a po kilku spotkaniach polubił ją tak bardzo, że wręcz nie mógł doczekać się kolejnej rozmowy z nią. Nico darzył sympatią wiele osób, ale to właśnie di Leo była jedną z jego ulubienic.
⠀⠀— Miałem jakieś dziwne przeczucie, że jak będę wracać to coś się stanie. Myślałem, że zobaczę jelenia, może kojota, ale ciebie się nie spodziewałem. — Rzucił jej krótkie spojrzenie, zauważając, że dopadła ułożoną w kieszeni drzwi po jej stronie kolekcję płyt. Był niemal pewny, że jej się spodobają, co potwierdziły jej słowa uznania.
⠀⠀— Co mogę powiedzieć? Oboje wiemy co dobre. — Wzruszył ramionami, skupiając się na prowadzeniu.
⠀⠀Minęła chwila, nim dziewczyna znowu się odezwała. Jej propozycja sprawiła, że uśmiechnął się szerzej, podekscytowany pomysłem. Wcale nie spieszyło mu się do domu, a znając rodziców, nawet nie zorientowaliby się, gdyby nie wrócił na noc. Zdarzało mu się wyjeżdżać i przez trzy dni z rzędu nie dawać żadnych oznak życia; nigdy się tym nie przejęli i nie wzbudziło to w nich obaw.
⠀⠀— No co ty, spadające gwiazdy?! Nie ma bata, żebyśmy to przegapili — stwierdził ochoczo. — Okej, okej. Trzeba by wybrać jakieś dobre miejsce, z dala od budynków, żeby nie przeszkadzało nam światło. Potrzebujemy otwartej przestrzeni, wtedy najlepiej się to ogląda. Mam z tyłu kilka koców, można je rozłożyć...
⠀⠀Mamrocząc do siebie, nie przejmując się zupełnie jak śmiesznie musiał się zachowywać, obmyślał dalszą trasę. Ściemniało się coraz bardziej, więc niemal odruchowo włączył światła drogowe. Zbliżyli się do rozwidlenia, na którym skręcił w prawo, kierując się w bardziej odległą i mniej zaludnioną część obrzeży.
⠀⠀Jechali dalej, a Nico rozglądał się za odpowiednim miejscem. Zrobiło się ciemniej. Obejrzał się w prawo, zatrzymując wzrok na siedzącej obok Billie Jean. Będąc zaaferowany drogą, nie zauważył, że od pewnego czasu żadne z nich nic nie powiedziało. Dziewczyna wyglądała na zamyśloną i obejmowała rękami ramiona. Zrobiło mu się głupio, że nie spostrzegł wcześniej niskiej temperatury panującej wewnątrz.
⠀⠀— Zimno ci? Możesz podkręcić klimatyzację, jest jeszcze w miarę sprawna. Przywykłem do chłodu, nie pomyślałem o tobie, więc nie krępuj się i ustaw sobie tak, jak ci pasuje. — Poczekał aż na niego spojrzy i uśmiechnął się do niej.
⠀⠀— O czym myślałaś? Już żałujesz swojej...
⠀⠀Telefon – który do tej pory leżał niewzruszenie w przegródce między fotelami – zaczął dzwonić i wibrować wściekle, co przykuło uwagę ich obojga. Nico rzucił okiem na wyświetlacz. Stracił na chwilę rezon, widząc na nim znajomy obrazek podpisany krótkim “Mar 💕”. Zdjęcie, które ustawił do kontaktu, zostało zrobione w zeszłe wakacje, kiedy przekonał rodziców, żeby zafundowali mu bilet w dwie strony do dziadków do Kristiansand. Spędził tam większość lata, szlajając się z Margo po okolicy, siedząc z nią po nocach w ledwie oświetlonym pokoju, rozmawiając o pierdołach i ucząc się kilku nowych słów po norwesku (głównie przekleństw). Nico na zdjęciu poprawiał przekręconą na głowie czapkę, patrząc w stronę obiektywu z dziwną, mająca imitować zniesmaczenie miną; jeśli się dobrze przyjrzeć, można by dostrzec, że kącik jego ust wygina się do góry, a oczy błyszczą radośnie. Margo – z szerokim uśmiechem na twarzy i rudą grzywką nachodzącą jej na oczy – całowała go w policzek.
⠀⠀Zagryzł policzek od wewnątrz, wciskając czerwoną słuchawkę i szybko przenosząc wzrok z powrotem na jezdnię. To było więcej niż pewne, że Mar w końcu do niego zadzwoni. Po tym co ostatnio nawyrabiał, musiała się do niego odezwać, tym bardziej, że sam nie chciał z nią rozmawiać i wszystkie jej wiadomości zostawiał odczytane, bez odpowiedzi. Szczerze, jego zachowanie było głupie. Nie było spraw, o których nie mógłby z nią porozmawiać i podświadomie wiedział, że nie było też siły, która sprawiłaby, że go znienawidzi. Bał się konfrontacji, bo przede wszystkim nie miał pojęcia, jak jej to wytłumaczyć. Ilekroć wybierał jej numer, nachodziły go ponure scenariusze, jaka będzie jej reakcja. Na razie powtarzał więc sobie w myślach, że przecież nie mógł odebrać (nie chciał odebrać) – prowadził samochód, rozmowa przez telefon była skrajnie nieodpowiedzialna.
⠀⠀Kontynuował usprawiedliwianie się i uciszanie własnego sumienia, zapominając nagle, że cokolwiek mówił.