"Pamięć to pamiętnik, który stale nosimy ze sobą"

„Pamiątki Clare Darling” reż. Julie Bertuccelli
Clare to seniorka samotnie mieszkająca w dużym, pełnym cennych przedmiotów, domu. Nagle usłyszała głos Boga, że to ostatni dzień jej życia. Postanowiła więc wszystko co ma wystawić na sprzedaż. Z pomocą młodych pracowników kamieniołomów wynosi je na trawnik przed domem. Są tam, między innymi, drogocenne XIX-wieczne mechaniczne lalki, które kolekcjonowała i, mam wrażenie, bardziej kochała niż rodzinę.
Te zabawki kojarzą mi się z wystawa sklepu Wokulskiego, którą Rzecki dekoruje podobnymi zabawkami.
Przedmioty wywołują wspomnienia i w ten sposób poznajemy koleje życia bohaterki granej przez Catherine Denevue.
Obraz nenufarów wiąże się z postacią przyjaciela księdza. Książki z nieudanym małżeństwem i znienawidzonym mężem. Patrząc na lalki wspomina syna. A zegar mający cyferblat na grzbiecie słonia kojarzy się jej z córką Marie (Chiara Mastroianni).
Clarie ma zaniki pamięci, myli czas i ludzi. Strata syna powoduje, że kiedyś odcięła się emocjonalnie od ludzi i pozostała sama.
A teraz obcy ludzie, za parę euro, kupują jej cenne zabytkowe przedmioty korzystając z okazji, że seniorka nie za bardzo sobie zdaje sprawę z tego co robi.
To opowieść o tym, że pieniądze ani przedmioty szczęścia nie dają, że rodzina nie zawsze jest oparciem, że wyrzuty sumienia mogą dręczyć do końca życia. Denevue jest bardzo przekonująca w roli Claire, ale jej córka Chiara niestety nie odziedziczyła po matce ani talentu, ani urody.
W dodatku wątek relacji matka – córka jest dosyć ułomny i stereotypowy. Zabrakło też filmowi pasji, napięcia i emocji, aby widz mógł wyjść z kina z wrażeniem wow. Jest poprawny ale dość schematyczny, niestety.
Na koniec przyziemna uwaga: samotnie żyjący i tracący po trochu kontakt z rzeczywistością, seniorzy powinni używać samowyłączających się czajników elektrycznych.
Film powstał na podstawie powieści Lyndy Rutledge.