W ostanim sondażu CBOS-u bardzo dobrze wypadł Ruch Palikota popiera go już 12 % Polaków (czyli o 2 % więcej niż w lutym).
Rewolucja cywilizacyjna trwa.
Polityczny “pikuś i błazen” kontra “Kaczory Donaldy”
Janusz Palikot - jak każdy polityk - jest ideologicznym kameleonem, ale przecież są nimi gierko-katolik J. Kaczyński i D.Tusk badź co badź człowiek, który “profilaktycznie”/koniunkturalnie zawarł ślub kościelny ponad 20 lat po swoim ślubie cywilnym.
Dlaczego oprócz Janusza Palikota, żaden z polskich polityków nie ma "cojones" (przepraszam Panie, które znają hiszpański) aby zacząć zadawać przedstawicielom hierarchii Kościelnej poważne i być może niewygodne pytania ?
Większość naszych polityków wykazała wyjątkowy brak politycznej intuicji ignorując zmianę nastrojów społecznych w obliczu rosnącej samowoli hierarchii kościelnej w Polsce i uprzywilejowanego statusu tej organizacji właściwie we wszystkich sferach naszego życia.
Jednakże po ostatnich wyborach w końcu dotarł do ich świadomości bolesny fakt, że ten "polityczny pikuś " - jak Pan Premier określa Janusza Palikota - doskonale wyczuł przysłowiowego blues'a i nazywając sprawy po imieniu odebrał (i nadal odbiera) elektorat wszystkim liczącym sie graczom na polskiej scenie politycznej.
Powyborcze zagubienie Kościoła czyli “nadwiślanski raj utracony”
Rownież polski kler jak i jego Watykańscy sponsorzy powoli zaczynają sobie zdawać sprawę z faktu, że “fenomen Palikota” to bardzo poważne zagrożenie dla - jeszcze do niedawna - "niepodważalnego autorytetu" Kościoła Katolickiego w Polsce. Jesteśmy świadkami rozpadu zmurszałego cokołu pomnika, który ta instytucja sama sobie wystawiła za pieniądze naszych Rodziców i renty/oszczędności naszych Dziadków.
Modlenie sie w sejmie o deszcz, ogłaszanie wirtualnych, mitologicznych czy pół-mitologicznych postaci królem czy królową Polski, poroniony pomysł pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, przeciągający się w nieskończoność spór o umieszczenie/usunięcie dwóch desek i paru gwoździ na Krakowskim Przedmieściu, katolicki jarmarczno-odpustowy nekrofetyszyzm, demonizowanie Dody, Jurka Owsiaka czy wmawianie niszowemu artyście metal-rock’owemu, że jest szatanem zakrawa nie tylko na farsę ale wręcz na ogólnonarodową kompromitację.
Panowie w sutannach z jednej strony skaczą sobie do koloratek w sprawie Adama Darskiego (a właściwie jego artystycznego alter ego) a z drugiej rozpaczliwie zasłaniają swój religijny infantylizm listkiem figowym tzw. obrony uczuć religijnych, swoiście interpretowanej tolerancji i politycznej poprawności.
Na dobrą sprawę każda próba Episkopatu przeciwstawiania się antyklerykalnym tendencjom w naszym społeczeństwie przy pomocy rozpaczliwego i zazwyczaj żenujacego PR-u prawie zawsze zamienia się w kolejny strzał KK w stopę.
Czasami odnoszę wrażenie, ze polscy swieccy humaniści nie muszą właściwie niczego robić aby osiągnąć swoje cele; wystarczy pozostawić to “Towarzystwo Śmiesznie Ubranych i Jeszcze Śmieszniej Gadających Starszych Panów” własnemu losowi.
Młodopolski elektorat
Przyglądając się powyborczym rezultatom i sondażom, zauważamy, że do głosu dochodzi nowa generacja wyborców; lepiej wykształcona i bardziej obeznana ze światem.
Są to potomkowie - tych samych zdezorientowanych w post-wojtyłowskiej rzeczywistości uchodźców/sierot z PRL-u - którzy idąc do urn wyborczych i w końcu zdmuchneli listek figowy, który i tak z trudem ukrywa znana nam wszystkim nagą prawdę o zasadach, na jakich opiera sie działalność przemysłu religijnego w Polsce.
Żelazna zasada polskiej polityki: “Kościołowi nie wolno się stawiać”...
... będzie obowiązywać dopóty dopóki tzw.“wierzący” (czytaj : potencjalni wyborcy) będą zapełniać kościelną widownię.
Mam dość tego płaszczenia się naszych polityków przed tymi bezwzględnymi post-okrągłostołowymi mitomanami, oportunistami i hochsztaplerami żywcem wyjętymi ze średniowiecznych komiksów.
Panowie politycy, przestańcie pozować do wspólnych zdjęć z przyklejonymi do waszych “twarzy” koniunkturalnymi uśmiechami w protekcjonalnych objęciach groteskowych bufonów pokroju Rydzyka, Dziwisza, Michalika, Neringa, Głodzia. Nadszedł najwyższy czas aby zacząć ogólnonarodową debatę nad rolą i miejscem Kościoła w realiach 21 wieku.
“Pecunia non olet” czyli raj jest jednak na ziemi
Szczególnie radziłbym zwrócić uwagę na szara sferę ekonomii/dzialalności gospodarczej tej instytucji/firmy z o. o. , której niemały ziemski majątek budowany był za sprawą magicznego zaklęcia “bóg zapłać” bez większych oporów otwierającego portfele/konta bankowe wiernych. Oczywiście wierni ci nie ujrzą już więcej ani swojej gotówki ani boga, w imieniu którego gotówkę ta od nich wyłudzono.
Konia z rzędem a może i nagrodę Nobla dla ekonomisty czy eksperta finansowego, który może zbadać i opisać globalne mechanizmy/siatkę przepływu pieniędzy z i do kościelnych/ watykańskich kont bankowych. Podejrzewam, że w obecnej sytuacji jest to tak możliwe jak wyjaśnienie “niezbadanych dróg boga” dla tzw. teologów i to nawet tych z tytułami doktorskimi i profesorskimi.
*
" Nie jest grzesznikiem ten, co grzeszy dyskretnie"– Molier (Swietoszek)
"Kościół bierze, nie kwituje, żąda więcej." - Józef Piłsudski
"Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy uwierzytelniające." - JulianTuwim
http://www.youtube.com/watch?v=jp_sA2morfw&feature=player_embedded