Krótkie opowiadanie o duszy człowieka ze specyficzną osobowoscią
Po rozsypującym się, zrujnowanym przez upodlenie mieście, stąpał anioł, który każdym zmysłem odczuwał ból innych, by pokryć ten, od którego nie można było się uwolnić. Jego serce pękało z każdym spojrzeniem na ludzi, których chronił przed tym czego sam zaznał. Kochał blaskiem bieli, lecz kochany był ciemnością czerni. Z każdym uczynkiem oddawał część siebie, oddawał jedno pióro z dwóch skrzydlatych par - czarnej i białej. Uwrażliwiał przeklętych ludzi, którzy i tak go nie dostrzegali. Białe pióro w ciele kobiety i czarne w ciele mężczyzny, sprawiało, że ich szare od zniszczenia serca nawiedzała kropla światła, łącząc ich w pary. Przemierzając kolejne odległości zapalał serca kolejnych niczym zapałki. W pewnej chwili znalazł się na drodze, którą przechodzili wszyscy i nikt go nie zauważał, można było przejść nią niczym duch. Rozejrzał się po raz ostatni, anielskimi oczami dostrzegł, że z każdym kolejnym dniem, wszystko co daje to wciąż za mało dla tych ludzi. Lecz walczył z tym. Jeszcze nigdy nie czuł sie tak samotnie, świat wokół niego stawał się pusty. Chwycił w dłoń czarne pióro i wbił w swoją pierś. Tak bardzo potrzebował wtedy wsparcia, wystarczałby tylko jeden człowiek, który go dostrzeże z iskrą w sercu. Wbił kolejne pióro tuż obok... i kolejne, kolejne... nawet te białe, kolejne... niedostrzeżony zamknął oczy i upadł na ziemię. Szczęśliwi dzięki piórom mieszkańcy przechodzili w okolicy... wbił kolejne i kolejne... miasto z każdym dniem było zrujnowane bardziej... kolejne... wszyscy wokół opętani szczęściem nie dostrzegli smutku, kolejne… jego dłoń pozostała pusta, jego skrzydła wirowały w tańcu po całym mieście...