Bóg z diabłem palce w farbie maczają kobiece ciało malując i szkic do użytku oddają…
Bóg z diabłem palce w farbie maczają kobiece ciało malując i szkic do użytku oddają…
Patrząc jedynie na kobietę, już można podejrzewać, że coś ze sztuki w niej jest. Nawet nie musi ona stać przed tobą nago, a często nawet nie powinna, by oko cieszyć i emocje budzić. Niech za na potwierdzenie tych słów wystarczy tylko to, że nawet bez rąk kobieta dziełem sztuki jest z całą pewnością. Wystarczy sobie ‘Wenus z Milo’ na widokówce obejrzeć. Jeśli wiec, ‘Wenus z Milo’ potrafi dziełem sztuki zostać, mimo że zimna, sztywna i bez rąk, to czy ciepłej, miękkiej kobiecie, z prawdziwymi, długimi włosami i bez poobcinanych członków artyzmu wypada ujmować?
A co głosem, dźwięcznym i ciepłym? Z ustami wilgotnymi ? Co z ruchami płynnymi, którym dorównać żaden mężczyzna nie umie? Co z kołyszącymi biodrami, co z piersiami falującymi, od których mężczyzna oczu oderwać nie potrafi ? Czy któryś z was, mężczyzn, potrafi tak rzeźbę spojrzeć? A na obraz? A czy jakaś muzyka brzmi dźwięczniej, niż szept kochanki do ucha?
Gdy do takiej kobiety z krwi i kości, obraz Van Gogha przystawić to, aż dziw bierze, że bohomazy, przez niego stworzone, za kicz nie zostały wzięte.
…mężczyzna szkic od nich kupuje i do swojego domu zabiera…
Mężczyźni, jeśli chodzi o podejście zarówno do kobiet jak i sztuki, dzielą się na rzemieślników i artystów. Od męskiego też podejścia zależy to, czy kobieta dziełem sztuki czy kiczem się stanie.
Rzemieślnik to człowiek praktyczny. On bohomazami zajmował się nie będzie, ani kolorami, ani światłem w obrazie. Rzemieślnik flamastrem poprawi sobie zarys tego, co kupił i to mu wystarczy. Rzemieślnik denerwuje się na sztukę, bo zajmuje mu ona miejsce w domu. Jeśli już jakiś obraz w domu trzyma to dlatego, że bywa praktycznie mu potrzebny. Czyli albo ma brudną ścianę, którą obrazem chce zakryć, albo na tym obrazie sobie dom zaprojektował. W każdym razie to, co on z tym obrazem zrobi, ze sztuką na pewno nie będzie miało nic wspólnego.
Jeśli rzemieślnik ma wolną sobotę, to sobie idzie do galerii sztuki, czasami obraźliwie burdelem ją nazywając, obrazy poogląda i zadowolony do domu wraca, że ze sztuką sobie poobcował. Pójdzie, ale obrazu żadnego nie kupi, bilet jednorazowego wstępu mu wystarczy, bo i tak nie miałby czasu kurzu z nowego nabytku zetrzeć. Nawet jeśli znajdzie się taki co kupi, to po powrocie do domu rzuci w kąt, a po pewnym czasie zacznie go denerwować, że mu miejsce zajmuje.
Panowie o duszy artystycznej, to zupełnie inna historia. Ci będą ślęczeć nad swoim obrazem w dzień i w noc. Zapach farby będzie ich zmysły doprowadzał do szaleństwa. Tacy z pasją będą swój obraz malować. Sztukę trzeba kochać, by artystą zostać. Do tego potrzeba serce i duszę poświęcić, a czasami nawet diabłu sprzedać.
Ile on się w nią nie napatrzy, ile razy dziennie będzie ją głaskał i dotykał. Głosu nie podniesie, żeby jej nie spłoszyć, chronił ją będzie i przed zimnem i przed gorącem. Doczekać się powrotu do domu nie będzie mógł, bo prawdziwy artysta tylko ze sztuką obcować potrafi. Reszta świata jest dla niego zła i niedostępna, wraca po to, by znowu w ciszy swojego domostwa podziwiać dzieło, które stworzył. Ząb czasu tylko wartość jej podnosi, każda rysa nowy zachwyt wywołuje i w nową ekstazę artystę wprowadza.
…artysta dzieło dokończył, a świat patrzy i zazdrości.
Gdy artysta gości do domu zaprasza, jakże bardzo się on cieszy, dumny jak paw chodzi, bo on nigdy nie ukrywa swojego obrazu przed światem. Maluje po to, by i inni ze sztuką prawdziwą obcować mogli. Od czasu do czasu ktoś na obraz łypnie i aż w bólu się skrzywi, że wziąć go ze sobą nie może. Może tylko zerkać i zapamiętywać widok, bo gdy sam malować nie potrafi, to jedynie cudzy talent podziwiać może.
Prawdziwych artystów jest mało. Artysta to człowiek niepraktyczny, więc i społeczeństwo zbyt wielu takich nie potrzebuje. Dlatego nie dziwcie się drodzy panowie, że zbyt wiele kobiet przypomina bardziej kicz, niż prawdziwy obraz, bo czy ktoś kto w życiu pomalował jedynie płot, potrafi namalować obraz, w którym duszę widać?
Dzieła sztuki, w przeliczeniu na ilość obrazów, to przypadki sporadyczne, stąd i kobiet więcej pralkę, zmywarkę, bądź lodówkę przypomina, niż prawdziwe dzieło sztuki. No, ale żeby zaraz artysta do swojego obrazu skargi pisał, że kicz mu wyszedł? Obraz jak to obraz, sam w sobie nic nie znaczy, dopóki ktoś w nim duszy i piękna nie odkryje.
Bywa i często, że gdy artysta swój obraz na śmietnik wyrzuca, to przypadkowy przechodzień podniesie, w salonie wiesza i oczu oderwać nie może, że taka gratka mu się trafiła. Bywa, że i fortunę niezłą taki obraz przynosi. Są jednak obrazy zapomniane i przez nikogo nie podziwiane, ale to nie z winy obrazu, lecz z winy artysty.
PS. Pod wpływem artykułu pana Zbysława Śmigielskiego ‘Czy kobieta może?’ napisane zostało.