JustPaste.it

Na zdrowie - nowe życie dla początkujących

O ile katastrofy żywieniowe (np. zatrucia grzybami) widoczne są od razu, o tyle powolnego podtruwania nie widzimy, a organizm przyzwyczaja się do pobieranych na co dzień toksyn.

O ile katastrofy żywieniowe (np. zatrucia grzybami) widoczne są od razu, o tyle powolnego podtruwania nie widzimy, a organizm przyzwyczaja się do pobieranych na co dzień toksyn.

 

"Nasza wiedza nie jest naszą wiedzą"

Długo zastanawiałem się komu przypisać autorstwo niniejszego opracowania – przecież wiedza oraz dane tu zawarte pochodzą nie ode mnie, a ze źródeł podanych (wybiórczo) w stopce – moja osoba jedynie wystąpiła na ochotnika jako królik doświadczalny poniższej wiedzy.
Ta ochotniczość wystąpiła jednak już w połowie 2012 roku, niech więc Czytelnik sam oceni czy mogę mówić o tej wiedzy z pozycji praktyka.

***

Motto:

"Nie zastanawiajmy się  z czego musimy zrezygnować, lecz co zyskamy."

 

W naszym pożywieniu - już najczęściej przetworzonym - jest dużo konserwantów, barwników, spulchniaczy, przyspieszaczy, środków aromatyzujących itp. Nawet oficjalne źródła potwierdzają fakt, że powietrze i woda są również zanieczyszczone. Nie wszyscy o tym wiedzą, lecz np. te same owoce i warzywa zawierają obecnie mniej witamin niż jeszcze na pocz. XXw.

To wszystko nie może nie mieć żadnego wpływu na nasz organizm.
O ile efekty katastrof żywieniowych (np. zatrucia grzybami) widoczne są od razu, o tyle stopniowego zatruwania organizmu nie widzimy, a on sam "przyzwyczaja" się do toksyn, które serwujemy mu na co dzień.

Jednak przychodzi taki czas, gdy nasz organizm odmawia posłuszeństwa.
Co wtedy?

Toksyny

tabletka-sorry_small.jpg

Warto zdać sobie sprawę z tego, iż aby nasz organizm był rzeczywiście zdrowy, musimy przede wszystkim usunąć z niego szkodliwe toksyny. Dopiero w drugiej kolejności należy starać się nie odbudowywać złogów nowych toksyn na nowo.

 

Niestety, jeśli chodzi o choroby metaboliczne (tj. związane z przyjmowanym pożywieniem), większość leków nie leczy samej choroby, a więc nie usuwa jej źródła. Przeważnie, uśmierzają one jedynie ból lub likwidują inne symptomy, które wysyła nam nasz organizm.
W przełożeniu na język motoryzacyjny, taka polityka podobna jest do ograniczania się do wyłączania wskaźnika rezerwy paliwa, gdy takowy się zaświeci na panelu naszego pojazdu. Jednak czy wyłączając ten wskaźnik pozbywamy się źródła problemu? I co ważniejsze: czy ciągłe ignorowanie takiego wskaźnika może obejść się bez konsekwencji?
Klasycznym przykładem takiego podejścia jest znany slogan reklamowy “Już w porządku, mój żołądku”.

Zakwaszenie organizmu – prawdziwy problem

W dzisiejszych czasach, ciągły stres, złe nawyki żywieniowe oraz brak wystarczającej ilości ruchu doprowadza nasz organizm do przekwaszenia.

Praktycznie wszyscy jesteśmy zakwaszeni i przez to chorujemy, ponieważ jesteśmy pozbawieni naturalnej ochrony, którą byśmy mieli przy obojętnym pH naszego organizmu.

Jeżeli jesteś zakwaszony, organizm wyraźnie to komunikuje – jedną z pierwszych oznak są ciemne kręgi pod oczami.

szpital-ozka_small.jpg


Inne, najczęściej występujące objawy nadmiernej kwasowości to:
• bóle głowy i/lub kręgosłupa,
• częste zaziębienia,
• chroniczne przemęczenie/osłabienie,
• nerwowość, bezsenność,
• mroczki przed oczami,
• zawroty głowy, nudności,
• niestrawność, zgaga,
• żylaki, opuchnięte nogi,
• gorycz lub kwas w ustach,
• obłożony język,
• pryszcze i krosty,
• wypadanie włosów,
• uderzenia krwi do głowy,
• obrzęki twarzy, brzucha, kolan itd.

W/w objawy to przysłowiowy “ostatni dzwonek”, który jest sygnałem organizmu, aby jak najszybciej oczyścić go ze szkodliwych toksyn.

Przy zakwaszeniu, organizm traci bardzo wiele energii, aby z trudem utrzymać prawidłowe pH krwi; ta energia mogłaby być użyta gdzie indziej, np. do likwidowania nadwagi. To dlatego, wiele naszych wysiłków, np. przy odchudzaniu, nie przynosi spodziewanych efektów.

0086f11a07c5e02b1848a8d1ed467bc6.png

Niestety, nasza medycyna nie widzi w przekwaszeniu organizmu żadnego problemu. Twierdzi, że nasze nerki i płuca regulują stan kwaśno‑zasadowy w sposób wystarczający.
Niestety tak nie jest.

[zdjęcie obok: prawdziwy posiłek szpitalny, sfotografowany przez pacjenta z Białegostoku]

 

Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że skutkiem zakwaszenia organizmu jest nagromadzenie się toksyn, które z kolei są przyczyną takich chorób i dolegliwości jak:
• reumatyzm,
• reumatoidalne zapalenia stawów
• osteoporoza,
• cukrzyca,
• miażdżyca,
• zawał serca,
• nadciśnienie,
• przepuklina,
• kamica nerkowa,
• kamienie żółciowe,
• dna moczanowa.

829623502552d3962ae21367f82b8d0d.png

Rola jelit

 

Często nie zdajemy sobie sprawy, że wiele dolegliwości i chorób ma swoje źródło w jelitach. Oczyszczenie jelit sprzyja odkwaszeniu organizmu, ponieważ jeśli w naszej diecie przeważają produkty zakwaszające, to środowisko kwasowo-zasadowe naszego organizmu jest zapewne zaburzone.

Błędy żywieniowe

Przy zakwaszeniu, główny problem, którym na szczęście możemy zająć się sami, to nasze błędy żywieniowe.

Podstawowe błędy żywieniowe to:
• nieodpowiednia dieta, tj. za duże spożycie produktów zakwaszających organizm, a za małe spożycie produktów alkalizujących (zasadowych),
• spożywanie za dużych ilości,
• spożywanie w złym stanie emocjonalnym (a to właśnie wtedy jemy za dużo),
• spożywanie w pośpiechu,
• spożywanie w złych porach,
• nieprawidłowe łączenie produktów,
• za małe spożycie wody.

“Już w porządku, mój żołądku”

√ “Szklanka mleka dziennie uchroni od osteoporozy”

√ “Mięso to źródło niezbędnych do życia składników, m.in. pełnowartościowego białka”

67904bff435bbbe482e1a8a10fa5d311.png

√ “Plaster sera żółtego zapewnia dzienne zapotrzebowanie na wapń”

√ “Tabliczka czekolady dostarcza niezbędną ilość magnezu”

 

√ “Kawa obniża cholesterol”

“Müsli na mleku to najzdrowsze śniadanie”

Takie reklamy powszechnie oglądamy w telewizorze i widzimy w popularnych czasopismach.

Niestety, nawet jeśli powyższe to poniekąd prawda, to niekoniecznie cała. Przede wszystkim, wszystkie w/w produkty silnie zakwaszają organizm. Jeśli jednak zaufaliśmy tej reklamowej “wiedzy”, nasze problemy zdrowotne będą nieuniknione.

Dlaczego powinniśmy wyeliminować (lub ograniczyć do minimum) pewne produkty.

Oto poniżej kilka świetnie funkcjonujących mitów na temat produktów wysokoenergetycznych i ich rzekomej wartości dla naszego zdrowia:

 

e33b2d1585576427c53839ee8ccb5ddf.png

1

Chleb (z białej mąki)

 

 

Jeszcze za czasów naszych babć, chleb wykonywano z mąki nieoczyszczonej (pełnoziarnistej) oraz na zakwasie. Witaminy, enzymy oraz minerały zawarte w nieczyszczonych ziarnach pszenicy lub żyta były niezbędne do trawienia tegoż chleba, zaś zakwas powodował, że w/w składniki były przez nasz układ trawienny dobrze zagospodarowywane.

Później weszła moda na chleb na drożdżach. Drożdże - w odróżnieniu od zakwasu - uniemożliwiały korzystanie z pełnych dobrodziejstw składników zawartych w pełnoziarnistej mące. Pół biedy, że mąka była nadal pełnoziarnista (tzw. typ 2000), a nie biała, czyli drobno mielona (typy od 450 do 700).

Teraz chleby są powszechnie pieczone na spulchniaczach, polepszaczach, z dodatkiem barwników, sztucznych środków aromatycznych itp.

 

chleb-pulchny_small.pngPrawda jest taka, iż chleb z białej, tj. oczyszczonej z błonnika i otrębów mąki jest produktem praktycznie zupełnie bezwartościowym. Jest tak, gdyż witaminy, enzymy i minerały (zawarte w łusce ziarna) zostały z takiej mąki usunięte, zaś nasz organizm potrzebuje tych składników do trawienia tegoż chleba. W efekcie, abyśmy mogli strawić chleb z białej mąki, musimy korzystać z zapasów, co powoduje, że im więcej jemy takiego bielutkiego i smaczniutkiego chlebka, tym bardziej sami siebie - na dłuższą metę - osłabiamy.

 

 

Dodatkowym niebezpieczeństwem jest obecna tendencja w przemyśle piekarniczym, która polega na nazywaniu chleba z niewielkimi domieszkami mąki pełnoziarnistej jako “razowy”, czyli rzekomo zdrowy. Jest to zwykłe oszukaństwo, którego ofiarą jest nasze zdrowie.
Z drugiej strony, społeczeństwo coraz powszechniej idzie na łatwiznę i chce kupować tylko chleb biały (tańszy oraz rzekomo bardziej smaczny), przez co piekarniom nie opłaca się wypuszczać na rynek większych ilości chlebów w 100% lub choćby w 70% pełnoziarnistych.
Takie przesunięcie popytu doprowadziło do paradoksalnej sytuacji, gdzie mąka pełnoziarnista (typ 2000) - wymagająca tylko zgniecenia ziaren - jest droższa od mąki białej, wymagającej również odsiania otrębów ziaren, a więc dodatkowego nakładu pracy. 

11f1a0c7ea48c348511de7fd2c321067.jpg

 

 

 

 

 

Często jest mylone pojęcie chleba pełnoziarnistego z “chlebem z ziarnami”.

 

 

 

 

 

 

 

Chleb (jak ten na zdjęciu obok - własnego, domowego wyrobu), aby zasługiwał na nazwę “pełnoziarnistości”, musi być wykonany z nieoczyszczonego ziarna pszenicy lub żyta (stąd pojęcie “pełnego ziarna").
Niestety, taki chleb często jest mylony ze zwykłym białym chlebem, który ma obsypaną ziarnami skórkę, ewentualnie zawiera całe ziarna słonecznika, dyni lub innych pestek. Efekt jest niezmieniony, gdyż to nadal produkt niepełnowartościowy, jako że wykonany z mąki, która powstała z oczyszczonego ziarna zboża. Dodatek ziaren do takiego oszukanego chleba i nazywanie go pełnoziarnistym to procedura typowego "bielenia grobów".

Ciekawostka: Termin "razowy" oryginalnie tyczy się mąki pełnoziarnistej żytniej, zaś "graham" to mąka pełnoziarnista pszeniczna.

A teraz uwaga, na koniec wiadomość najgorsza:
tak mąka biała, jak i pełnoziarnista - to nadal mąka wykonana z ziarna pszenicy. Pszenicy, która z pszenicą np. z czasów biblijnych (lub nawet tą uprawianą całkiem niedawno) ma wspólne tylko jedno: nazwę.

Pulchność chleba to - w powszechnym pojęciu - nieodzowny atrybut dobrego chleba; to synonim jego "dobrego smaku". Podaj Francuzowi niepulchną bagietkę, a zaraz gorzko tego pożałujesz.
Chleb, żeby był pulchny, musi zawierać gluten. A że (w powszechnym pojęciu) im bardziej chleb pulchny, tym chleb "lepszy", uprawy orkiszu (archaicznej odmiany pszenicy) to już tylko wiedza nielicznych "dziwolągów", zaś obecna pszenica to glutenowa bomba. W całą machinerię dostarczania ludowi pracującemu "dobrego chleba" wciągnięci zostali sami rolnicy. Konsumenci szukają chleba pulchnego, więc go dostają: młyny, pospołu z kanałami dystrybucyjnymi, domagają się od rolników obsiewania pól odmianami pszenicy o największej zawatości glutenu. Inaczej nie sprzedadzą swoich płodów rolnych i w konsekwencji nie będą mieli na własny chleb powszedni. Takie są prawa rynku.

A czym dokładnie jest gluten?

Gluten (ang.: glue = klej) dosłownie zakleja nasze przewodzenia, np. mózgowe, przetwarza nasze ciało w kleistą mazię (wystarczy spytać o to chirurgów), oblepia kosmki jelitowe, przez co - jedząc choćby najzdrowiej - i tak nie zaabsorbujemy pobieranych składników, gdyż zaglutenione jelito nie będzie miało takich możliwości. Gluten to również celiakia – choroba dotykająca coraz większą ilość ludzi.
Skala zjawiska?
Statystycznie rzecz biorąc, w kręgu swoich znajomych powinniśmy posiadać kilka osób, które (dla własnego dobra) absolutnie powinny porzucić gluten na zbity pyst.
Niestety, osoby te nie wiedzą co jest prawdziwym źródłem ich złego samopoczucia (np. ciągłe wzdęcia, konieczność podsypiania w ciągu dnia itp.), ostatecznie akceptując lub przyzwyczajając się do swoich "ograniczeń".
"Tak już mam", "Taki mój los", "Nic z tym się nie da zrobić" – słyszymy te lub podobne wytłumaczenia.

Gluten to zabójca. Więcej o nim wkrótce w oddzielnym artykule.

 

2

Mięso

 

Istnieje przekonanie, że człowiek nie może żyć bez mięsa lub że jest naturalnym mięsożercą. Uzasadniając swoją słabość do schaboszczaka, najczęściej wysuwamy następujące argumenty:

 

1. Bez mięsa, człowiek będzie pozbawiony energii, gdyż do życia potrzeba nam dużych ilości “pełnowartościowego” białka.

2. Bez mięsa, człowiek będzie pozbawiony niezbędnych składników pokarmowych, np. witaminy B‑12.

3. Człowiek to naturalny drapieżnik, a więc jest mięsożerny, o czym świadczy występowanie u niego kłów.

4. Tylko mięso zawiera lizynę, jeden z aminokwasów egzogennych, niezbędnych do syntezy białka w organizmie.

5. Tylko w mięsie jest żelazo.

Powyższe argumenty to niestety tylko mity, naukowo nie poparte niczym; co najwyżej chwytliwą reklamą lub medialną dezinformacją, a przede wszystkim tradycją narodu i konkretnej rodziny. Tak jedzą nasi rodzice, tak samo jedli nasi dziadkowie i babcie; tak jedzono z pokolenia na pokolenie, więc tak jest dobrze i nie ma potrzeby niczego zmieniać.

 

 

 

e85af8363a9324607265b3eafbfd12e1.png

 

 

Ad. 1:
Potrzeba nam dużo energii i pełnowartościowego białka, a tego jest najwięcej w mięsie.

Nieprawda x2.
To nieprawda, że potrzeba nam “dużo białka”, jak i również nieprawda, jakoby najwięcej pełnowartościowego białka było w mięsie.

Owszem, mięso “dodaje energii”, lecz nadmiar spożytego w mięsie białka powoduje, że do krwi dostaje się duża ilość aminokwasów. Znamy to uczucie: zjedliśmy obfity posiłek, rozpiera nas energia, ale jednocześnie czujemy się jakby zmęczeni i ospali.

Ponadto, pojęcie “pełnowartościowego białka” sugeruje, jakoby białko zwierzęce to jakiś inny, lepszy rodzaj białka od białka roślinnego. Tymczasem oba białka zbudowane są z tych samych aminokwasów, tworzących tylko różne ich kombinacje, a ostatecznie, to nie o białko, a o te aminokwasy naszemu organizmowi chodzi. Ten bowiem, trawiąc każde spożyte białko, musi - aby je wchłonąć - rozłożyć je na poszczególne aminokwasy.

To prawda, iż w białku roślinnym nie ma wszystkich aminokwasów, które występują w białku zwierzęcym. Sęk jednak w tym, iż spośród 22 aminokwasów potrzebnych do syntezy białkowej, organizm nie potrafi sam syntetyzować ośmiu z nich i należy mu je dostarczyć. Są to tzw. aminokwasy egzogenne, czyli niezastępowalne (lizyna (patrz Ad.3), metionina, leucyna, walina, fenyloalanina, izoleucyna, treonina i tryptofan).

I tu uwaga: owych 8 aminokwasów znajduje się nie tylko w mięsie, lecz również w:

• roślinach strączkowych (fasoli białej, grochu, soi, zielonym groszku, fasolce szparagowej, soczewicy),
• słoneczniku, nasionach sezamu, migdałach, kaszy gryczanej, pewnych orzechach,
• warzywach, np.: dyni, brukselce, kapuście włoskiej, szparagach, kalafiorze, szpinaku, ziemniakach, brokułach,
• otrębach pszennych (czyli w mące pełnoziarnistej), ryżu i kaszy gryczanej.

Do mitów należy więc pogląd, jakoby jedynym źródłem niezbędnych dla organizmu aminokwasów było mięso.

W rzeczywistości, jedząc regularnie mięsko, nasz organizm permanentnie otrzymuje za dużo białka, które później musi pracowicie usuwać. W praktyce, na rozkładanie jego nadmiaru tracimy wiele (a przeważnie zbyt wiele) energii i niepotrzebnie (a przeważnie zbytnio) obciążamy tym swój organizm.
Koniec końców, my chorujemy z powodu nadmiaru białka.

Co do “pełnowartościowości” białka w mięsie:
To prawda, iż jest go znacznie mniej w owocach, bo “tylko” średnio 1‑2g na 100g owocu, lecz takie białko - w odróżnieniu od mięsnego - jest w pełni przyswajalne, co doskonale wyrównuje rzekomo nierówny bilans. Aż 60-70% białka (i to świetnie przyswajalnego!) zawierają np. algi.

Ad. 2:
Witamina B‑12 rzekomo tylko w mięsie.

 

Gdyby była to prawda, wszyscy wieloletni wegetarianie świata już by wymarli, a wraz z nimi np. krowy i inne wegetariańskie zwierzęta. Bo skoro B-12 tylko z mięsa…  ;-)

Dylemat B-12 pozwolę sobie zamknąć krótkim cytatem za dr Marią Grodecką, która w latach 80-tych popełniła książkę, dziś nazywaną "Biblią polskiego wegetarianizmu". Oto on:

"W istocie, pierwotnym źródłem witaminy B-12 są dobrotliwe bakterie, które ją wytwarzają w przewodzie pokarmowym wszystkich zwierząt roślinożernych, z człowiekiem włącznie. Bakterie te ulegają jednak zniszczeniu przez bakterie gnilne, co od razu hamuje proces syntezy witaminy B-12. Procesy gnilne w ludzkim przewodzie pokarmowym powstają zaś głównie jako skutek trawienia gotowanego białka zwierzęcego (…). Zaobserwowano, że dieta wysokobiałkowa wzmaga zapotrzebowanie na witaminę B-12 i że ta jej ilość, która wystarcza przy niewielkim spożyciu białka, przy dużym staje się niedostateczna. Inne badania dowiodły wrażliwości B-12 na wysoką temperaturę i wykazały, że normalne gotowanie niszczy ją w stopniu sięgającym 89%. Dlatego złośliwa anemia występuje najczęściej u tych osób, które traktują gotowane mięso jako podstawowe źródło witaminy B-12."
I tyle w temacie. I teraz, Szanowny Czytelniku – czy o powyższym wiedziałeś? Czy Twój lekarz Cię o tym poinformował? Czy powiedziała Ci to Twoja pani magister z apteki? A może wspominała o tym Goździkowa? Pójdę o zakład, że szybciej dowiesz się od nich dokładnie tego, co mówi ulica: że B-12 tylko w mięsie, dlatego mięso jest niezbędne.
Bla bla bla.

Inna kwestia to, że witamina B-12 zwana jest też "witaminą brudu", gdyż znajduje się w bakteriach, które występują choćby na naszych nie mytych jarzynach. Spożywając niemyte jarzyny, które były niepryskane, rodzice naszych rodziców nieświadomie dostarczali sobie całe pokłady B-12. Piękno tej witaminy polega bowiem na tym, iż ma ona zdolność akumulacji w naszym organizmie. Sęk jednak w tym, iż wobec współczesnej tendencji przemysłu rolniczego do spryskiwania wszystkiego co rośnie na polu, jarzyny myte być muszą – a wraz z brudem zmywana zostaje również B-12.

Wyjściem jest suplementacja lub spożywanie jajek (gotowanych - nie smażonych), które zawierają w swoich żółtkach sporo B-12. Wiele mówi się również o algach jako cennym źródle B-12, lecz są to informacje dyskusyjne, dlatego nie podaję ich jako pewnych na 100%.

 

mieso-ky_goryla_small.png

Ad. 3:
Ludzkie kły

 

 

Niektórzy ludzie myślą, że kły u człowieka są po to, by rwać nimi mięso, czyli że mięso to nasz naturalny pokarm. Jedli je nasi przodkowie, nasz dziadek i babcia, je tata i mama, więc tak jest “normalnie”.
Gdyby tak było, do swojej mięsożernej diety powinniśmy przekonać nie tylko następne pokolenie w naszym rodzie, ale również np. wielbłąda, piżmowca czy małpę – one także posiadają ten element uzębienia, a mimo to są wyłącznie roślinożerne.
Podczas gdy kły tygrysa czy psa potrafią rozszarpać mięso np. na byku – ludzkie kły chyba nie byłyby w stanie tego dokonać. Jeśli jest inaczej – proszę spróbować samemu. Np. goryle używają swych kłów do rozgryzania orzechów oraz do walki, same będąc wegetarianami.

 

Nie porównujmy więc siebie do drapieżników, bo nimi nie jesteśmy. Zresztą nie tylko kły, ale całe ludzkie uzębienie, skład śliny, język, budowa palców (gdzie szpony!?) i inne elementy świadczą o czymś zupełnie przeciwnym, niz nasze domniemane drapieżnictwo. Kto uznaje postulaty Teorii Ewolucji za fakt, powyższe argumenty weźmie zapewne pod szczególną rozwagę.

Ad. 4:
Lizyna (i inne aminokwasy egzogenne) rzekomo tylko w mięsie.

To nieprawda. Owszem, lizyna obecna jest w mięsie czerwonym, drobiu, rybach i mleku kobiety, lecz uzyskamy ją (jak i pozostałe siedem aminokwasów egzogennych) jadając produkty wymienione w punkcie 1. A przy okazji dodatkowo się nie zakwasimy.

Ad. 5:
Żelazo rzekomo tylko w mięsie.

Nieprawda.
Dobrym źródłem żelaza są choćby fasola biała, szpinak czy pełne ziarna zbóż. W fasoli jest go nawet ponad dwa razy więcej niż w polędwicy wołowej, tak więc raz na zawsze skończmy z mitem pt. żelazo tylko w mięsie.

Dlaczego powinniśmy znacznie ograniczyć/porzucić mięso

• Mięso (szczególnie wieprzowina i kurczak) jest obecnie naszpikowane antybiotykami, hormonami, pestycydami itp. Sam ten fakt już powinien powstrzymać nas od częstego spożywania tych produktów. Antybiotyki podaje się, aby zabezpieczyć zwierzęta przed chorobami (czytaj: przed utratą zysków).

• Zwierzętom podawane są środki uspokajające, aby ograniczyć ich ruchliwość, a przy okazji sztucznie przyspieszyć przyrost tkanki mięśniowej.

• Jedząc mięso, absorbujemy hormony strachu i paniki (adrenalina), wytwarzane przez organizm zwierząt tuż przed zażynaniem. Zwierzę to nie kamień, oto też czuje, więc doskonale orientuje się, że gdy prowadzą je pod przymusem w dziwne miejsce, nie wróży to nic dobrego. Lekarze twierdzą, że złymi emocjami nie pomagamy sobie w wyzdrowieniu – czemu więc miałoby być inaczej w świecie zwierząt?

• Mięso zawiera dużo szkodliwych puryn, tj. związków organicznych, powodujących odkładanie się złogów kwasu moczowego w stawach. Utrudnia to przyswajanie wapnia, co z kolei prowadzi do osteoporozy.

• Po tłustym posiłku, czerwone krwinki sklejają się ze sobą. Mimo swych miliardowych ilości, nie są wtedy w stanie dostarczyć właściwej ilości tlenu do komórek ciała, w tym do mózgu. Stąd po takim posiłku uczucie ociężałości oraz senności.

mieso-fix_small.png

• Zaobserwowano ciekawe zjawisko: anemia dotyczy głównie ludzi, którzy jedzą mięso, a do tego nie spożywają zieleniny.
Tylko zielone rośliny zawierają chlorofil, a ten jest niezbędny do wytwarzania hemoglobiny w organizmie. Dlatego codzienna porcja zieleniny (a nie mięsa) jest człowiekowi konieczna do życia, aby z chlorofilu została wyprodukowana hemoglobina, bez szukania przez organizm konieczności zastępczego jej wytwarzania. Tak, bliżej nam do królików niż tygrysów. Tak, to wyjątkowo trudne trafić z powyższym argumentem do dumnych samców, którzy w polskich realiach są zazwyczaj głową rodziny i to oni określają co się w ich domu je. A im bliżej do tygrysów, niż szaraków. Ale lekcja pokory jeszcze nikomu nie zaszkodziła.  :-)

• Osoby, które nawet jednego dnia nie mogą się obejść bez czerwonego mięsa, dwukrotnie częściej chorują na reumatoidalne zapalenie stawów. Dziś, wraz ze wzrostem spożycia mięsa i spadkiem spożycia zielonych warzyw liściastych, chorują na nie osoby coraz młodsze.

Zatkane tętnice (przez kwasy tłuszczowe) nie są w stanie dostarczać do mózgu wystarczającej ilości krwi, powodując szybsze starzenie się oraz nadciśnienie tętnicze.

• Do trawienia mięsa, organizm zużywa ogromne ilości witamin i mikroelementów, co osłabia nasz układ odpornościowy, bo przecież pokłady witamin w naszym organizmie nie są niewyczerpane, jeśli korzystamy z nich tak rozbójniczo jak przy jedzeniu mięsa.

• Spożycie dużych ilości białka zwierzęcego powoduje w jelitach ciągły proces gnilny, gdzie wydziela się trujący metan, a właśnie ten gaz niszczy gatunek bakterii produkujących witaminy grupy B (w tym omówioną powyżej B-12). Spełniają one bardzo ważną funkcję w naszych jelitach, chroniąc przed powstawaniem komórek nowotworowych, czyli raka złośliwego.

Mięso dla ludzi?

Oto poniżej kilka przesłanek za tym, że nie jesteśmy stworzeni do spożywania mięsa:

1. Układ pokarmowy

Człowiek - tak jak wszystkie roślinożerne stworzenia - ma bardzo długi i bardzo złożony przewód pokarmowy; jest on ok. 16 razy dłuższy od naszego ciała. Przewód pokarmowy krowy (wegetarianki) jest 12 razy dłuższy od jej ciała. Natomiast przewód pokarmowy lwa czy psa (tj. zwierząt mięsożernych) jest tylko 3‑4 razy dłuższy. Typowi mięsożercy mają krótkie jelita po to, by móc szybko - np. w przeciągu zaledwie 2 godzin - wydalić przeżute mięso.

b9f1a1c489ed8b1f08b1d3005edaea42.jpg

U ludzi, mięso pozostaje w układzie pokarmowym przez 48 godzin, a niekiedy o wiele dłużej i zahaczone w niewielkich zakamarkach okrężnicy gnije czasem wiele dni, mięsięcy czy nawet lat. Mięso zaczyna gnić już po paru godzinach, na długo przedtem zanim zdołamy je wydalić, zresztą niestrawione w należytym stopniu, a więc po części zmarnowane.
Mięso gnijące w przewodzie pokarmowym jest bezpośrednią przyczyną powstawania raka jelita grubego.
Tak więc, nasz przewód pokarmowy jest długi, albowiem jest przystosowany do trawienia owoców i warzyw – nie mięsa.

2. Kwas żołądkowy

Zwierzęta mięsożerne mają 20-krotnie mocniejszy kwas żołądkowy od naszego kwasu żołądkowego. Ludzki kwas żołądkowy oraz enzymy jelitowe nie są w stanie strawić mięsa zawierającego zwierzęce białka. Pies i lew trawią np. kości, lecz człowiek już nie.

3. Wątroba

Wątroby typowych mięsożerców mają wysoką zdolność do usuwania toksycznego kwasu moczowego z mięsa. Dla kontrastu, wątroby człowieka oraz małp mają tę zdolność 15 razy mniejszą.

4. Uzębienie

Zagadnienie to zostało już poruszone wcześniej, tj. przy omawianiu ludzkich kłów.

5. Trzustka

Mięso nadweręża wszystkie ludzkie organy, a szczególnie trzustkę, która także bierze udział w procesie trawiennym.

Trzustka nie jest stworzona do trawienia zwierzęcych białek. Gdy zmusza się ją do trawienia mięsa, musi zaniedbać swą rolę ochronną. Zamiast tego, trzustka produkuje soki trawienne rozkładające cząstkeczki odpowiednich protein, ktore znaleźć można jedynie w roślinach.
Przy trawieniu roślin, trzustka ujawnia swój drugi cel: produkcję enzymów trzustkowych, skutecznie blokujących choroby.

Skutki masowej hodowli mięsa

• Wykorzystywanie ziemi uprawnej do produkcji paszy dla zwierząt powoduje, że zostaje mniej terenów do wykorzystania w celu produkcji żywności dla ludzi (szacuje się, iż trzeba wykorzystać  4‑10 razy więcej ziemi uprawnej dla wyprodukowania 1kg protein z wołowiny niż 1kg protein z roślin).

• Karmienie zwierząt rzeźnych powoduje wzrost głodu wśród pewnych populacji, gdyż żywy inwentarz zjada żywność z pól i łąk, którą mógłby bezpośrednio konsumować człowiek.

 

3

Krowie mleko/nabiał

22b5f438d8073ef766ddfa86a8ce35e5.png

Tak jak z mięsem, również z mlekiem krowim związanych jest kilka mitów.
Największym z nich jest przekonanie, że “mleko wzmacnia kości, ponieważ zawiera dużo wapnia”.

Niestety, mleko - wbrew powszechnemu mniemaniu - nie wzmacnia kości, tylko je osłabia.

Jak do tego dochodzi?

 

Po pierwsze, wapń - choć zawarty w mleku w sporych ilościach - nie jest przyswajalny, gdyż mleko podczas pasteryzacji traci ważne enzymy trawienne. Dlatego nasz organizm nie może go użyć.

Po drugie, mleko krowie jest produktem rozkładającym się na kwaśno (nawet to prosto od krowy). Ponieważ rozkłada się na kwaśno, zakwasza ono nasz organizm, który musi tę kwasowość jakoś zrównoważyć. By to osiągnąć, zużyje własne zapasy wapnia. A do jakich zapasów sięgnie nasz organizm?
Oczywiście do tych, zgromadzonych w naszych własnych kościach.

Z tej prostej przyczyny, wraz z piciem dużych ilości krowiego mleka i spożywania jego przetworów, problem niedoboru wapnia tylko się pogłębia.

A tak o mleku pisze dr med Gabriela Segura:
“Powszechnie uważa się, że wapń w mleku jest lepiej przyswajany niż wapń pochodzący z innych pokarmów, takich jak małe ryby. Nie jest to jednak do końca prawdą. Stężenie wapnia we krwi u człowieka wynosi przeciętnie 9-10 mg. Po wypiciu mleka, stężenie gwałtownie wzrasta. Chociaż na pierwszy rzut oka może wydawać się, że wchłonięciu uległa duża ilość wapnia, ten wzrost poziomu wapnia we krwi ma stronę negatywną. Przy nagłym wzroście stężenia wapnia we krwi, organizm stara się obniżyć jego nienormalny poziom do prawidłowego stanu, usuwając wapń z nerek przy pomocy moczu. Innymi słowy, picie mleka w celu przyswojenia wapnia, jak na ironię, prowadzi do zmniejszenia jego ilości w organizmie. W każdym z czterech krajów – wielkich producentów mleka (USA, Szwecja, Dania, Finlandia), gdzie każdego dnia spożywane są wielkie jego ilości, odnotowuje się wiele przypadków złamań bioder i osteoporozy.
Za to wapń w małych rybach i wodorostach, które Japończycy jedzą od stuleci i w których, jak sądzono, poziom wapnia jest stosunkowo niski, występuje w formie wolniej przyswajalnej i nie prowadzi do zwiększenia poziomu jego stężenia we krwi. Co więcej, kiedy Japończycy nie pili mleka, przypadki osteoporozy występowały tam niezwykle rzadko. Nawet dziś nie słyszy się o dużej liczbie przypadków tego schorzenia wśród osób nie pijących regularnie mleka.

Od siebie dodam, iż dopiero w latach 60-tych, do japońskich szkół wprowadzono picie mleka. Efekt? Wśród pokolenia dzisiejszych japońskich pięćdziesięciolatków obserwuje się "epidemię osteoporozy", nigdy wcześniej w historii ich społeczeństwa nie spotykaną. I teraz, Szanowny Czytelniku, wyłącz telewizor z reklamami nabiału, a włącz własne rozumowanie i połącz te dwa fakty samodzielnie. Do jakich wniosków dochodzisz…?

Konkludując, mleko krowie nie tylko nie dostarcza wapnia do naszego organizmu, to jeszcze powoduje zabieranie z kości wapnia już odłożonego. Z tego właśnie powodu, na osteoporozę narażeni są w pierwszym rzędzie konsumenci krowiego mleka oraz jego przetworów, szczególnie śmietanki, owocowych jogurtów (nie dość, że mleko, to jeszcze cukier) oraz mleka pitego jak woda.

7469ae697472b11e2561d6d1106dec0a.png

 

Dlaczego powinniśmy znacznie ograniczyć/porzucić mleko oraz większość jego przetworów

• Mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca.
Dla człowieka jest ona bardzo szkodliwa, gdyż:

a. produkuje w organizmie ludzkim molekułę homocysteiny, której obecność powoduje blokowanie żył i tętnic oraz osłabienie tkanki łącznej.
b. Kazeina powoduje powstawanie guzów w różnych częściach ciała, kamieni w nerkach oraz deformacji palców rąk.

mleko-babka_small.png

• Mucyna z mleka przetwarzana jest w naszych tkankach i ścięgnach w postać śluzu, a śluz to substancja pełna bakterii chorobotwórczych. Śluz ten jest często powodem zatorów w gardle, tzw. chyrania, tak bardzo powszechnego wśród “mlecznych” społeczeństw.

• Mleko zawiera również tłuszcze zwierzęce, a to właśnie one powodują choroby serca i układu krążenia.

• Mleko, pod wpływem soków trawiennych w naszym żołądku, ścina się. Ta właśnie masa oblepia resztki innego pokarmu i powoduje opóźnienie ich trawienia. Dlatego, podczas trawienia krowiego mleka, powstają procesy gnilne, które powodują zaburzenia mikroflory jelita.

• Picie dużych ilości mleka powoduje wrzody żołądka oraz dwunastnicy.

• Mleko kobiety przystosowane jest do szybkiego rozwoju kory mózgowej, ale znacznie mniejszego rozwoju tkanki mięśniowej i kostnej. Dla kontrastu, mleko krowie zawiera duże ilości hormonu wzrostu i jest przystosowane do szybkiego wzrostu tkanki mięśniowej i kostnej, lecz nie tkanki ludzkiego mózgu. Zwróćmy więc uwagę na te odwrócone proporcje i pamiętajmy o nich, karmiąc nasze maluchy dużymi ilościami krowiego mleka.

Dla porównania, w tej samej wagowo ilości krowiego mleka oraz sezamu znajdziemy 10 razy więcej wapnia w … krowim mleku? Nie! W sezamie! O różnicy w przyswajalności wapnia z mleka oraz z sezamu już nawet nie wspomnę.
Szczególnie godne polecenia jest tzw. gomasio, czyli ziarna sezamu utłuczone z solą morską. Pół małego słoiczka gomasio uzyskałem tłucząc sezam z solą przez jedyne 5 minut w (prowizorycznym) moździeżu. Tak przyrządzoną miksturę, o konsystencji mokrego cukru, używam jak zwykłej soli, praktycznie do wszystkiego.

 

Niestety, u nas cały czas pokutuje mit, że picie krowiego mleka wpływa korzystnie na bilans wapnia w organizmie, dlatego pacjentom z osteoroporozą zaleca się picie mleka. Ale uwaga! Dobra wiadomość dla mleczarzy – są wyjątki!
Jest nimi łatwiej przyswajalne kwaśne produkty mleczne: jogurty naturalne, kefiry, maślanki oraz mleko pełne, czyli prosto od krowy, ale tylko tej “happy”, tj. karmionej trawą. Tak jak było za naszych dziadków. Tylko jedna kwestia: kto ma dziś dostęp do takiej krowy? Do krowy w ogóle?
Dlatego, Kochani, chyba więc czas porzucić śmietankę i na początek zastąpić ją jogurtem naturalnym, a zamiast mleka, pić kefir lub maślankę. Tak na dobry początek nowego życia.  :-)

 

4

Cukier

da521608d259367b1064c19b8f028ba8.png

Aby nasz organizm mógł strawić cukier, musi zużyć duże ilości witamin i soli mineralnych, np. pobiera wapń z zębów (stąd próchnica) oraz żelazo z krwi (stąd anemia, cukrzyca itp.).

 

Nadmiar spożywania słodyczy może przysłużyć się do zaniku naczyń krwionośnych, zwyrodnienia komórek czy też chorób nowotworowych. Spójrzmy wokół siebie – tych uzależnionych od słodyczy zazwyczaj rozpoznamy po dużych rozmiarach ubrań.

Oczywiście, istnie wielka różnica między cukrami złożonymi, przed którymi tu ostrzegamy, a cukrami prostymi, np. tymi, które występują w owocach. Gdy więc słyszę jak eksperci jeden z drugim ostrzegają przed nadmiernym spożyciem fruktozy, nóż się w kieszeni otwiera. Jak można tak ogłupiać naród!?

5

Sól kuchenna

Kolejny banał: należy unikać sodu (soli kuchennej). Soli spożywamy za dużo, nawet 13-krotnie więcej w stosunku do zapotrzebowania. I to już nie jest banał, a poważne zagrożenie dla zdrowia.
Szczególnie dużo “ukrytej soli” zawiera gotowa, wysoko przetworzona żywność, tj.: wędliny, konserwy, sosy, zupy w proszku itp. Jesz wędliny co dzień? Znaczy się, już tylko z niej zapewniasz sobie wystarczającą ilość soli na kilka dni do przodu. Tak nie można, to się źle skończy.

6

Tłuszcz

Tłuszcz jest niezbędnym składnikiem naszego pożywienia, lecz często nie zdajemy sobie sprawy jak dużo tłuszczu zawierają nasze posiłki. Dzienne zapotrzebowanie to: 60g (dla kobiet) i 70-80g (dla mężczyzn).

Ponadto, są tłuszcze niezdrowe oraz zdrowe. Oliwa z oliwek lub innych roślin, nasion itp. - choć "tłusta" – jest dla naszego organizmu dobroczynna. Taka oliwa ma się nijak do np. tłuszczu zwierzęcego, który jest nasycony (ang.: saturated fat). Uważajmy i sprawdźmy na czym polega różnica między tłuszczami nasyconymi (ze zwierząt), a nienasyconymi (z roślin).

Odrębny artykuł o tłuszczach już na początku 2014r.

7

Płatki śniadaniowe - wzorowy start dnia?

Płatki dla dzieci stanowią niemal połowę wszystkich płatków kupowanych w Polsce. I choć dietetycy ostrzegają, że czym krótsza droga żywności z pola na stół, tym jest ona zdrowsza, wybierane są płatki mocno przetworzone: dosładzane, czekoladowe, lepkie od miodu, w postaci kulek lub atrakcyjnych poduszkowców.
Dlaczego?
Ponieważ smakują oraz wyglądają jak słodycze.
W istocie – są nimi.

PLATKI-SNIADANIOWE_small.png

Takie płatki są wysoce niezdrowe, ponieważ:

• zawierają ogromne ilości rafinowanego cukru. Mają przez to bardzo dużo kalorii – więcej niż frytki, hamburger, pizza, kanapka z boczkiem czy nawet baton czekoladowy,

• często „wzbogaca” się je ulepszaczami smaku (solą i tłuszczem), nie mówiąc o emulgatorach, sztucznych barwnikach oraz konserwantach.

• zawierają bardzo mało błonnika (bo składają się przeważnie z grysu, a nie pełnego ziarna), zaś duża ilość cukru działa jak zastrzyk energii, tyle że na krótko. W efekcie, taki cukier bardzo szybko trafia do krwi, wzrasta poziom insuliny, która go neutralizuje, co z kolei powoduje, że zaraz znów jesteśmy głodni.

 

Właściwie, taki produkt powinien znajdować się w sklepie obok słodyczy, a nie funkcjonować jako “zdrowe śniadanie”.
Jednak producenci dobrze wiedzą, że dzieci uwielbiają łakocie, więc aby sprzedać ich jak najwięcej, sypią do płatków cukier jak opętani.
Pamiętać jednak należy, że to nie dzieci “wybierają” - tj. płacą - za takie produkty.

Wróćmy jednak do kwestii zakwaszenia organizmu.

 

8

Kawa

A kawie i jej na przemian dobroczynnym oraz fatalnym działaniu czytamy co rusz. W efekcie tego, ludzie są skołowani i zazwyczaj trzymają się “łatwiejszej prawdy”. Całą prawdę o kawce (a nie tylko półprawdy) znajdziesz w tym artykule: "Kawa, kawka, kawusia, kawucha, kawizna, trucizna".

Co zakwasza organizm?

Wartość w nawiasach to ilość NaOH potrzebnego do zobojętnienia 100g produktu [cm3].

2d00f9c9f7e5963adfa14418772f5dd3.jpg

mięso wieprzowe [286],
 biały cukier i produkty go zawierające,
białe pieczywo – bułki, bagietki (tj. z mąki oczyszczonej),
kasza jęczmienna [175],
ser żółty,
wędliny, np. szynka [162],
jaja [162],
napoje słodkie/gazowane,
kawa,
czekolada,
płatki owsiane [132],
śledź [115],
ryż biały [76],
serek topiony [54],
makaron [38],
mleko [27],
sól kuchenna,
czarna herbata,
ocet spirytusowy,
jogurty dosładzane,
lekarstwa,
alkohol,
tytoń.

UWAGA:
Zakwaszeniu organizmu sprzyja również małe spożycie płynów. A "małe" oznacza dużo więcej niż nam się wydaje. Poza tym, nie mowa tu o sokach słodzonych i rozcieńczonych wodą, a np. o czystej wodzie, zielonej, czerwonej lub ziołowej herbacie.
Nasz organizm, aby rozcieńczyć nadmierną ilość kwasów i zapobiec zniszczeniom, zatrzymuje wodę. Stąd pojawiające się w zakwaszonych organizmach liczne opuchnięcia.

Co odkwasza organizm?

Wartość w nawiasach to ilość HCl do zobojętnienia 100g produktu [cm3].

koo_zywieniowe-PLUS_small.png

• surowe warzywa i owoce, a szczególnie:
√  szpinak,
√  awokado,
√  ogórek świeży,
√  kiszona kapusta,
√  kiszone ogórki,
√  buraki [89],
√  czarna porzeczka [88],
√  marchew [68],
√  cytryny [85],
√  wiśnie [73],
√  pomidory [56],
√  ogórki [32],
√  jabłka [30],
√  natka pietruszki,
√  bakłażan, cukinia,
√  dynia,
√  kalafior, brokuły,
√  kalarepka,
√  oliwa z oliwek,
√  czosnek, cebula,
√  maślanka, kefir (nie owocowe!),
√  migdały,
√  daktyle, figi,
√  morele,
√  arbuz, melon,
√  mango, kiwi, ananas,
√  grejpfrut, pomarańcza,
• zielona herbata.
• ocet jabłkowy,
• orzechy,
• wodorosty morskie.

UWAGA:
Niech nam się nie wydaje, że to, co kwaśne w smaku zakwasza organizm i odwrotnie. Jak mówi powyższa lista, np. kiszona kapusta to jeden z najlepszych odkwaszaczy organizmu, a mięso, białe pieczywo oraz biały (słodki) cukier to najwięksi udziałowcy w jego zakwaszeniu. Nie chodzi więc o smak, a o sposób, w jaki dany produkt rozkłada się w naszym organizmie: zasadowo czy kwasowo.

“Organizm reguluje się sam”

Wielu z nas jest święcie przekonanych, iż żywią się optymalnie, tzn. jedzą to, co powinni, gdyż ich organizm "sam im mówi co jest mu potrzebne”. Ma to się potwierdzać w tym, iż w zależności od nastroju, pory dnia czy roku, nasz organizm mówi nam na co ma ochotę.

Hmm, jeśli tak rzeczywiście jest, powinniśmy zlikwidować wszystkie ośrodki odwykowe w kraju i na świecie oraz przyznać alkoholikom rację, a nawet dać im wolną rękę – przecież oni też słuchają swojego organizmu

Jeśli tak by w istocie było, spójrzmy na ten prosty ciąg przyczynowo‑skutkowy:

1. W środowisku kwaśnym chętnie przebywają i rozmnażają się przeróżne grzyby i pasożyty.
2. Większość z nich jest dość inteligentna, np. pasożyty żerujące na cukrze potrafią wysłać do naszego mózgu jasny sygnał pt.: “więcej ciasta!”, “więcej czekolady!”.
3. Mózg, posłuszny tym sygnałom, wysyła nam odpowiednie bodźce.
4. My, posłuszni sobie, lecimy do sklepu po to, "co nam potrzebne”.

15d85a48ba095149ccdd15a8f4026072.png

“Ależ ja się zdrowo odżywiam!”

Nieraz słyszymy takie słowa od naszych znajomych i rodziny. Tak też mawia pewna moja znajoma, o której miałem ostatnio przyjemność gościć na proszonym obiedzie. “Jem dużo owoców i warzyw, robię zupy” – autoreklama koleżanki brzmiała świetnie.
Okazało się jednak, że owoce są zazwyczaj w cieście, warzywa w puszce, a zupa w proszku. No i wszystko zalane mięsnym sosem.

“Ale to jest takie dobre!”

W naszej kulturze wyrobiło się pojęcie, że to, co dobre musi być trochę tłuste i słodkie. Kawa jest bardziej smaczna z cukrem niż bez oraz “lepsza” z tłustą śmietanką niż chudym mlekiem. Mięso i smażona kiełbasa muszą pływać w tłuszczu. Zupa musi być zabielona nie jogurtem naturalnym, a tłustą śmietanką. Tak jest “lepiej”.

O ile można zgodzić się z wyobrażeniem, że tak jest “smaczniej”, to już na pewno nie z tym, że tak jest lepiej. Nie mylmy pojęcia “smaczne” z pojęciem “dobre”, a szczególnie z pojęciem “zdrowe”.

Dlaczego powinniśmy sie odkwasić?

Nawet jeśli już zdrowo się odżywiamy (lub tak uważamy), sam ten fakt niestety nie wystarczy.
Dlaczego?

Ponieważ nasz organizm przez lata mniej świadomego odżywiania nagromadził wiele odpadków (toksyn), których samo zdrowe odżywianie nie usunie. Stąd mój osobisty post (na razie tygodniowy), szczegółowo opisany tu: ("Post, na zdrowie" - www.eioba.pl/a/3yd6).

Zauważmy jak wiele ludzi narzeka na brak energii życiowej.
Dlaczego?

Gdyż jedzą dużo słodyczy, produkty wysokobiałkowe, posiłki gotowane i przetworzone, a świeżych warzyw i owoców jedzą za mało albo w ogóle, tzn. wtedy "gdy starczy miejsca".

Jak wobec tego komponować nasze pożywienie, aby nie dopuścić do zakwaszenia organizmu?

Sokrates uważał, że najlepsza dieta składa się z chleba (wtedy jeszcze nie wynaleziono procesu czyszczenia ziaren zbóż!), a do chleba oliwa z oliwek, sery (owcze i kozie!), warzywa, owoce oraz umiarkowane ilości wina.

Przykład:
100 gram wieprzowiny i 100 gram ryżu zakwasi nasz organizm w przybliżeniu o łącznie 360 jednostek. Znaczy to, że aby zrównoważyć przeciętnego schabowego o wadze 200g, należałoby dodać do niego ponad pół kilo buraczków, kilo marchewki lub półtora kilograma pomidorów. Kto tyle zje na raz!?
Powyzsza kalkulacjao znacza, że maksymalną odpowiednią proporcją do realnej ilości warzyw na jeden posiłek będzie jeden mały kęs mięska.

UWAGA: Jedzenie powinno być starannie rozgryzane w jamie ustnej. Nasz żołądek to nie prasa hydrauliczna! I, co ważne, skończmy z popijaniem posiłków kompotem czy herbatą! Od czego mamy kwasy żołądkowe? Na pewno nie od tego, by w momencie trawienia wypłukać je piciem. Ten nawyk wziął się oczywiście od naturalnej potrzeby naszych dziadków, którzy - jedząc ciężkostrawne mięso - wymyślili sobie, że trzeba je "popchnąć", przez co pogarszali jeszcze sytuację, bo nie dość, że jedli mięso, to dodatkowo utrudniali jego trawienie spłukując je szybciej (w niestrawionej postaci) do jelit. A co oznacza niestrawiony pokarm w jelitach, każdy chirurg nam odpowie jednym wyrazem: złogi. A złogi to, niestety, rak jelita.

 

I wreszcie…
Woda – żyć albo nie żyć

Również wokół wody krążą pewne mity.
Najbardziej popularnym z nich jest to, że jeśli już pijemy wodę (co nie wszystkim się zdarza), to powinna być to woda mineralna, a najlepiej wysoko zmineralizowana.

woda-butelki_small.jpg

Okazuje sę jednak, że woda do picia powinna być jak “najczystsza”, tj. zawierająca co najwyżej śladowe ilości substancji mineralnych.
Jak to więc jest z wodą mineralną, rzekomo dostarczającą naszemu organizmowi niezbędnych minerałów?

Jeden z Dwudziestu

Po pierwsze, nasz organizm przyswaja minerały zawarte w wodzie (każdej) na poziomie jedynie ok. 5%. Zatem, jeśli człowiek dziennie potrzebuje 800‑1200mg czystego wapnia, a reklama na butelce mówi, że litr zawartej w butelce wody zawiera nawet 400mg wapnia, oznacza to, że ilość przyswojonego wapnia z litra wody wyniesie “aż” 20mg (5% przyswajalności).
W tym momencie tych, którzy nadal wierzą w cud wody mineralnej z butelek zapraszam do rozwiązania poniższego zadania z matematyki:
Ile wiader wody powinniśmy wypić, by dostarczyć swemu organizmowi dzienną ilość Ca?

Wapń (nie)organiczny

woda-studnia_small.png

Po drugie, jedną z wielu funkcji wody jest “mycie” organizmu od wewnątrz. Nie dostarczanie minerałów, a właśnie mycie. Woda wyśmienicie rozpuszcza złogi i toksyny, o których była mowa już wcześniej. Następnie, ma ona za zadanie te złogi i toksyny usunąć. Ponadto, woda przenosi szereg informacji.
Niestety, wapń nieorganiczny (czyli ten nie z pokarmu, a z butelek) chętnie osadza się w naszych stawach i naczyniach krwionośnych.
Znamy zapewne slogan głoszący jakoby “dłuższe życie każdej pralki to Calgon”. Nie kwestionując prawdziwości powyższej sentencji, powiedzieć jednak trzeba, że - mimo iż nasz organizm nosi pewne znamiona podobieństwa do pralki automatycznej - nie istnieje dla niego odpowiednik cudownego Calgonu‑pigułki, dzięki której możnaby oczyścić zakamienione naczynia krwionośne oraz stawy, nie wywołując przy tym żadnych skutków ubocznych.

Czysta woda jest więc naszym zbawieniem.

Dla zainteresowanych taką formą zbawienia, gorąco polecam szereg artykułów Janusza Dąbrowskiego, m.in.:
"O cudownej wodzie - jej właściwościach i roli w organizmie"
"O zanieczyszczeniach wody pitnej i wielu innych sprawach..."

Wapń ze skorupek jaj lub sezamu

Skorupki kurzych jaj i sezam są jednym z najlepszych źródeł wapnia i magnezu, gdyż są przyswajalne w ok. 90%. Dodatkowo, w skorupce zawarte są wszystkie niezbędne dla organizmu mikroelementy: cynk, żelazo, fluor, siarka, krzem, molibden - łącznie ponad 25. Skład skorupki jest bardzo podobny do składu kości i zębów.
Skorupka jajka nie tylko wzmacnia tkankę kostną, ale też usuwa z organizmu pierwiastki promieniotwórcze. Skorupki jaj przynoszą znakomite efekty w leczeniu oraz profilaktyce osteoporozy.

Co do sezamu, warto samemu wykonać tzw. gomasio, czyli mieszaninę ziarna sezamu z solą (bardzo łatwe w wykonaniu!). Można tym solić potrawy, np. sałatki czy sosy. Wapń z gomasio wchłania się pięknie, no i nie zakwasza, a odkwasza!

UWAGA:
Jaja powinny pochodzić z ferm ekologicznych lub gospodarstw domowych. Nie powinno sie używać jaj z ferm hodowlanych, ponieważ kurczaki są tam zazwyczaj karmione paszą z dodatkiem hormonów wzrostu oraz antybiotyków, a to wszystko trafia również do skorupek ich jajek. Wszak jesteś tym, co jesz.

Do picia zalecane są:

√  woda czysta, np. ze studni bądź przegotowana (w zależności od wzrostu i masy ciała, niezbędne jest picie 2,5‑4 litrów wody),
√  wywary ziołowe,
√  zakwas buraczany,
√  soki owocowe naturalne (nie z koncentratów),
√  soki warzywne (nie z koncentratów),
√  inne wywary warzywne.

Soki warzywne, zwłaszcza marchewkowy, połączone z sokiem z zieleniny, są bogate w wapń. Wraz z enzymami z zielonych soków stwarzają ciału możliwość odbudowania wapniowych ubytków w kościach.
Pamiętajmy, żeby w/w płyny przyjmować przed jedzeniem lub między posiłkami – nigdy “na deser”, zaraz po jedzeniu.

I to by było na tyle.

***

Przykład z życia:

Jestem już po 50-tce i dopiero teraz dowiedziałam się o przyczynie moich dolegliwości, jaką było zakwaszenie organizmu.
Obecnie ograniczyłam spożycie mięsa i wędlin, a także piję proszek zasadowy. Piję też świeże soki z marchewki, buraka ćwikłowego i jabłka. Wprowadziłam do menu więcej kasz (jaglaną, gryczaną i ryż naturalny-brązowy) oraz dużo surówek i sałatek.
Minęło 2 tyg., a już czuję się lepiej, chodzę do pracy pieszo, przestała mnie boleć głowa, lepiej sypiam, wypróżniam się nawet 3x dziennie i - co najważniejsze - przestały mnie boleć stawy w nogach”.

***

Inne artykuły autora z cyklu "Na zdrowie":

• "Nie ma diety bez kolców"
• "Woda – pić czy nie pić?"
• "Post, na zdrowie"
• "Kawa, kawka, kawusia, kawucha, kawizna, trucizna"
• "Nie współczuję otyłym"
• "Sześć powodów, dla których warto zachorować"
• "Wyrzuty z jabłek, czyli historia jednego samoograniczenia"

Konsultacja:

Janusz Dąbrowski

Licencja: Creative Commons