JustPaste.it

Miłość i osądzanie

.............panie - to sodoma i gomora...............
User avatar
edbe @edbe · Sep 29, 2009 · edited: Dec 21, 2011

.............panie - to sodoma i gomora...............

 

Na temat miłości znam kilka trafnych - moim zdaniem - powiedzonek, rozważmy dwa z nich:
 
a. miłość jest ślepa
b. trafiła mnie jak grom z jasnego nieba
 
Aby móc dalej się porozumiewać - przyjmijmy jedno za pewnik -  miłość jak wszystko inne we wszechświecie jest energią, a energia grasująca po wszechświecie jest inteligentna. 
 
Aby poprzeć pierwsze powiedzonko, możemy przyrównać miłość do iskry, która wydobywając się z ogniska rozpryskuje się małymi iskierkami gdzie i na kogo popadnie. Iskierki są ślepe - nie wybierają, dlatego jedna spada na sucha trawę powodując pożar, druga wpada do kałuży w której umiera, a jeszcze inna frunie w górę aby nikogo nie dotknąć, choć najczęściej nas jednak dotyka.
 
Drugie powiedzonko również sugeruje, że miłość ( jak grom ) jest ślepa, ale również to, że pochodzi "z nieba", że spada na nas i że to nie my ją tworzymy. Wynika z tego, że raczej jesteśmy jej "ofiarami" lub "wybrańcami". Miłość nie rozróżnia wieku, płci, narodowości, preferencji religijnych czy seksualnych, ani żadnych innych tworów ( czytaj osądów ) wymyślonych przez ludzi ( gruby, wysoki, głupi, biedny, piękny, kulturalny, nabożny, etc. )  - zdarza się i już. Jest jak promienie słońca, które ogrzewają wszystkich znajdujących się w ich polu działania; jest jak drzewo, które daje cień każdemu kto pod nim usiądzie. 
 
Wszystkie przypadki działania miłości da się opisać - no może poza małymi dziećmi, które nie potrafią jeszcze jej  wyrazić, bądź to my nie potrafimy tego działania odczytać - ale z pewnością ich również nie omija. 
 
Istnieje też pogląd, że miłość to wyłącznie proces chemiczny, który zachodzi w ciele i nie ma nic wspólnego z uczuciami, energią czy Bogiem. Niestety pogląd ten jak wiele innych myli przyczynę ze skutkiem. Owszem, zachodzi proces chemiczny w ciele ale to jest skutek, a nie przyczyna. Jest tak, ponieważ odwrotność nie spowoduje miłości. Inaczej mówiąc - nawet gdyby taki proces chemiczny udało się wywołać w człowieku, to jego skutkiem i tak nie będzie miłość. Aby to twierdzenie było bardziej przystępne podam inny przykład. Wyobraźmy sobie, że drogą idzie człowiek, który niesie ....powiedzmy dzban. Dzban jest na tyle duży, że musi być trzymany obiema rękoma. Nagle, ów człowiek widzi na drodze piękną złotą monetę, a ponieważ lubi złote monety, puszcza dzban aby podnieść tę ślicznotkę. Co z tego wynika? - a no to, że puszczenie dzbana było skutkiem ujrzenia monety, a nie odwrotnie. Noszenie i puszczanie dzbana nie spowoduje znalezienia złotej monety tak samo, jak proces chemiczny zachodzący w ciele nie spowoduje pojawienia się w naszym sercu miłości. Mówię tu o tym dlatego, aby wykazać, że miłość jest darem od Boga ( to dla wierzących w Boga) lub darem natury ( dla niewierzących ). Ponieważ sam zaliczam się do tych pierwszych, będę o tym pisał z punktu widzenia osoby wierzącej choć nie religijnej.
 
Wracając do tematu tych rozważań - co by było, gdybyśmy przestali się wzajemnie osądzać?  - powiedzmy, że w bardzo okrojonej wersji, która dotyczyłaby wyłącznie tematu tych rozważań - czyli miłości. Na pytanie - czy miłość jest piękna? większość z nas zapewne odpowie, "tak". Na pytanie - czy zbrodnia, przemoc, manipulacja, gwałt na drugim jest brzydka? znowu większość odpowie, "tak". Dlaczego więc postępujemy inaczej ?
 
Dlatego, że mamy "przymus" osądzania; dlatego, że jeśli znajdzie się osoba, miejsce, cokolwiek z czym się nie zgadzamy - zaraz to zaczynamy atakować, odmawiać im racji bądź w najlżejszym wydaniu - ośmieszać. Jeśli jakiś pogląd różni się od tego, co ( często chwilowo) wydaje nam się za słuszne - odrzucamy go, reagując złością i inwektywami. Słuszne jest jedynie to, z czym się zgadzamy  - koniec, kropka !
 
Nie jest tak dlatego, że jesteśmy głupi lub źli, ale dlatego, że jesteśmy nieświadomi; dlatego iż uznaliśmy, ( a raczej nam wmówiono) że samodzielne myślenie jest trudne; dlatego, że staliśmy się więźniami nawyku, kultury czy religii - toteż chętnie zdajemy się na zdanie innych nie widząc, że ci inni manipulują nami głosząc przy tym, że robią to dla naszego dobra. Nie robią tego dla naszego dobra - robią to zwykle dla pieniędzy lub władzy.
 
Wracając jednak do miłości i do pomysłu, że można postrzegać ją bez osądzania, przyjrzyjmy się więc nieco głośnemu ostatnio "skandalowi", a raczej naszej reakcji na ów "skandal". Oto on:
 
Szanowany i lubiany powszechnie aktor ( lat 85 ) śmiał się ożenić z 60 lat od siebie młodszą kobietą, co jest pośrednim dowodem na to co pisałem powyżej, a mianowicie, że miłość nie wybiera i że ten cud może spotkać każdego (chyba że nie). Ponieważ nie znam osobiście Państwa Młodych, pozwoliłem sobie na przesłanie Im gratulacji pod artykułem o tej "sensacji" który zamieszczono w internecie. Przy tej też okazji poczytałem nieco reakcji innych internautów i takie oto słowa ( a raczej wymiociny ) tam znalazłem: sodoma i gomora, pedofilia, gwałt, obrzydliwość, nekrofilia, gerontofilia, rogacz, ohyda, i że normy etyczne, moralne i obyczajowe obowiązują każdego...............Jednak jak widać - nie każdego owe normy obowiązują, skoro obcy dla owych małżonków ludzie, pozwalają sobie na takie osądy i uwagi.
  
Po tej lekturze zadałem sobie, po raz nie wiem który, pytanie: Kto z nami to zrobił? Może więc najlepszym sposobem będzie przyjrzenie się samym sobie? Zacznijmy więc od przedszkola.
 
    Mając 5 - 7 lat niemal każde dziecko zostaje "trafione iskrą miłości" W tym wieku dzieci są święte, niewinne, czyste i otwarte na wszelkie nowe doświadczenia. Taka też jest ich miłość. Wbrew pozorom, jest to najprawdziwsza w świecie miłość przez duże "M". Dlatego też, kiedy rodzice pytają dziecko ....." kochanie, jak tam sprawy sercowe?".....ono szczerze odpowiada, że jest właśnie zakochane w Zosi, Dominice i Karolu. Ponieważ jednak rodzice nie biorą poważnie tego co dzieci mówią, tym samym poniżając je, to jedynie na "Karola" reagują niechętnie. Dzieci nie potrafią wybierać ponieważ nie widzą takiej potrzeby. Nie widzą tej potrzeby, ponieważ nic za swoją miłość nie chcą w zamian. Ich miłość jest czysta i bezinteresowna. Dopiero kiedy inne dziecko zakocha się w "Jego Zosi" i Zosia tę miłość odwzajemnia - ono orientuje się, że trzeba wybierać. Wtedy zaczyna uczyć się zalecania i adoracji. Więc dzieli się z Dominiką i Karolem kanapkami, organizuje czysty piasek do ich wiaderek czy też odprowadza je do furtki, kiedy przychodzą po nie ich rodzice. Następnie nasz bohater dokonuje nowego wyboru i zazwyczaj wybiera Dominikę ( choć nie zawsze).
Dziecko jest szczęśliwe, gdyż iskra miłości która je dotknęła jest tak silna, że musiało się nią z kimś podzielić, a dzięki nauczeniu zalecania się - jego Dominika obdarzona została czymś najpiękniejszym w świecie, więc trudno się dziwić, że uległa temu pięknu. Owo piękno, często jest zupełnie fizyczne, ponieważ w tym wieku dzieci często jeszcze "widzą aurę" którą wszyscy (a dzieci szczególnie) jesteśmy otuleni.
    Kiedy już cały arsenał adoracji i zalotów zostaje zużyty, a ich wzajemną relację można nazwać zaufaniem i bliskością często - prowadzone ciekawością - zaczynają interesować się wzajemnie swoim ciałem, a raczej różnicami w nim. Więc rzeczą normalną (przynajmniej dla nich, a dla nas powinno być) jest zaspokojenie owej ciekawości. Zadają więc sobie pytania typu - czym sikasz? albo.... czy masz tam włosy jak moja siostra? Ponieważ dziecku trudno to opisać, bo nie ma z czym porównać to najprostszą metodą jest pokazanie owego miejsca. Nie ma w tym niczego złego ! Żyjemy w świecie względności - co oznacza, że nie widząc białego nie wiemy co to czarne; bez góry nie ma dołu, bez lewego nie ma prawego, bez dobra nie ma zła. Więc dzieci pokazują sobie swoje intymne miejsca na swoich ciałkach ( nie wiedząc przecież, że są intymne) i  niech sobie pokazują, bo to nie jest niczym złym! Czasami chcą też dotykać tych miejsc i robią to bez zażenowania czy wstydu, bo czego mają się wstydzić?  Popatrzą, podotykają i zaspokoją swoją ciekawość - to wszystko! Jutro znowu będą się bawić w piaskownicy, na drabinkach i nawet nie będą o tym pamiętały, bo cóż tu do pamiętania?  To dla nich takie samo miejsce jak dłoń, czy łokieć; jak lalka czy rower. One nadal są święte i niewinne. I zostałyby takimi na długo jeszcze gdyby nie my, a raczej nasza reakcja, nasz osąd.
 
    Powiedzmy, że pani w przedszkolu dowiedziała się o tym. Woła więc dzieci i co robi? - krzyczy. Straszy dzieci rodzicami ( sugerując tym samym, że rodzice są okropni i trzeba ich się bać ). Dzwoni więc do rodziców i opowiada.....jakiej to zbrodni dopuściły się ich dzieci. Jaki przykład dają innym dzieciom ( jakby  dzieci były od dawania przykładu ) i w ogóle, że są źle wychowane i powie o tym katechecie, księdzu, dyrektorowi i Bóg wie, komu jeszcze. Kiedy dziecko wraca do domu zaczyna się ( oczywiście nie zawsze tak jest) prawdziwa zbrodnia, rzeczywista zbrodnia, zbrodnia na niewinności, gwałt i poniżenie.
 
Dziecko pytane co się stało? - odpowiada, że nic albo, że nie wie - i mówi prawdę ! Pytane wprost, czy robiło to i tamto - odpowiada, że tak, nadal nie rozumiejąc zdenerwowania "swojego Boga" - swojej ukochanej mamy !
Jednak po tym szczerym i niewinnym wyznaniu prawdy, dziecko dowiaduje się, że jest świnią, paskudnym bachorem, zboczeńcem, że Bóg go ukarze, że spali się w piekle, itd.
 
I to jest dzień w którym zostały zabite w dziecku: świętość i niewinność - najcudowniejsze atrybuty dziecięctwa - i nie dziecko to uczyniło !
  
Jesteśmy ludźmi, potomkami Boga i to On uczynił nasze ciała "łase" na seksualność - dlaczego więc robimy tyle o to rabanu ? Co jest złego w seksualności ? Dlaczego każemy trzymać dzieciom ręce na kołdrze, jednocześnie pozwalając im na oglądanie gwałtu i przemocy w TV ? Albo sami dopuszczając się gwałtu na wspómałżonku, zwierzęciu, sąsiedzie.
 
 
Dzisiaj wybuchł następny "skandal" - aresztowano znanego i powszechnie cenionego reżysera za to, że 30 lat temu trafiła go "iskra" i spędził intymne chwile z trzynastoletnią dziewczynką. Owa dziewczynka ( jeśli to prawda) przyzwoliła na to, będąc w owej chwili z pewnością szczęśliwą.
Co w tym niewłaściwego pytam? Co by się stało, gdyby jej nie powiedziano, że jej zachowanie było złe, paskudne, obrzydliwe, itd.? - a no nic by się nie stało. Nadal byłaby niewinną istotką, a kiedyś - bogatsza o to doświadczenie - zakochałaby się, wyszła za mąż, a kontakt z owym reżyserem uznałaby za niewinną ( może nieco naiwną) przygodę.
 
 
Nie znam prawa amerykańskiego i nie wiem czy z punktu widzenie owego prawa był to gwałt? Jeśli tak, to prawo to jest głupie. Nie mniej prawa należy przestrzegać ( nawet głupiego - choć należy z nim walczyć ) i ów reżyser powinien ponieść stosowną karę.
 
Bowiem wszelkie zachowania są dla mnie przestępstwem ( nie zależnie od wieku współuczestnika) jeśli dokonane zostały przy pomocy gwałtu, przemocy, wykorzystywania przewagi czy zależności typu: ksiądz - wierny; nauczyciel - uczeń; pracodawca - podwładny, itd. Nie wiem czy w tym wypadku coś z tego ma zastosowanie? - jeśli tak - powinien ponieść karę, jeśli nie - to nawet gdy prawo mówi inaczej - nie jest niczemu winny, ani on, ani owa dziewczynka. To ich prywatna sprawa i nie nam, ani nikomu innemu wtrącać się do tego.
 
Dbajmy więc o swoje dzieci ale nie odbierajmy im naturalnego prawa do doświadczania. Uczmy ich bycia mądrymi, kochajmy je ale nie osądzajmy. Wtedy one nauczą swoje dzieci tego samego i świat stanie się ładniejszy.
 
Na zakończenie ostatniego tematu, który początkowo nie był zamierzony, a tylko wywołany przez incydent z reżyserem, chciałbym zaapelować do naszej umownej "trzynastoletniej dziewczynki"
 
Seks nie jest niczym złym, ani dobrym. Jest zwykłą fizjologiczną potrzebą. Seks staje się seksem wtedy, kiedy Ty nadasz mu takie znaczenie, ale staje się też miłością, kiedy napotkasz ową "iskrę" i wtedy jest pięknym i wspaniałym doznaniem. Nie musisz się wstydzić tego, że odczuwasz  "motylki w brzuszku" albo czujesz się inaczej niż zwykle. Jeśli nie potrafisz sobie z tym poradzić - poproś o pomoc kogoś życzliwego i mądrego. Musisz też zrozumieć, że Twój urok który Cię otacza, piękno i światło którymi emanujesz pochodzą z faktu bycia dziewicą. To dziewictwo właśnie czyni Cię tak piękną. Nie wierz tym, którzy Ci wmawiają, że bycie dziewicą jest obciachowe. Bycie dziewicą jest wspaniałe bo to ono czyni Cię kimś wyjątkowym i pięknym. Życzę Ci, abyś jeszcze długo taką pozostała.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Źródło: http://www.artcollections.pl