JustPaste.it

Los układa zycie

Felieton z cyklu Moje igraszki z Losem opowiada , jak wojna zmieniała ludzkie losy. Historie te wydarzyły sie w moim życiu. Bohaterowie ich musieli na nowo układać swoje życie.

Felieton z cyklu Moje igraszki z Losem opowiada , jak wojna zmieniała ludzkie losy. Historie te wydarzyły sie w moim życiu. Bohaterowie ich musieli na nowo układać swoje życie.

 

Życie nie poczeka.

W źle oświetlonym nocnym pociągu, ledwo widoczny współpodróżny,  zwierzał się młokosowi. Wracał z wojennej radzieckiej niewoli. Nie miał dokąd wracać. W gruzach miasto rodzinne  teraz  miało inną nazwę, obcobrzmiącą, najbliżsi zginęli w zbombardowanym domu. Ten przedstawiciel „narodu władców” rozmawiał z przedstawicielem „narodu niewolników”. Piszę to z ironią wobec tamtego zarozumiałego ogarniętego antywojenną propagandą- mnie. Zachowałem jednak w pamięci jego słowa, że nie ma się co użalać nad własnym losem, bo życie nie poczeka na koniec tych żalów.

Kilka lat potem stanął u płotu niemłody mężczyzna. Przyglądał się uważnie wszystkiemu. Wyszedłem, zapytałem zdawkowo. Był Niemcem, rękę na wojnie stracił, do swego domu nie wrócił. Przed laty dom ten budował. Teraz byłem tu ja. Zaprosiłem do środka, podziękował, nie wszedł.

Oto inna opowieść. W niewielkim miasteczku, skąd wszędzie było daleko, podjąłem pierwszą w życiu pracę, zaraz po wojnie. Szybko poznałem swoich rówieśników, szybko poznałem innych i ich sprawy. Ta była dziwna. Miejscowy fotograf miał dwie żony.

W czasie Powstania Warszawskiego, sam żołnierz- powstaniec  otrzymał wiadomość, że jego żona, sanitariuszka zginęła na Mokotowie Tuż po wojnie zapragnął zamieszkać, gdzie diabeł mówi dobranoc, gdzie go nikt nie odnajdzie ani nie rozpozna. Od bimbrowej zagłady uratowała go urodziwa Cyganka. Ożenił się. Jeszcze nie minął pierwszy powojenny rok, a w miasteczku pojawiła się, podejmując pracę w barze… rzekomo zmarła żona! Tylko oni troje wiedzieli, w jaki sposób ułożyli sobie życie. Jak się ta dziwna historia dalej potoczyła, nie wiem.

Powojenna przygoda  zdarzyła się w moim bliskim otoczeniu. Wywieziona na przymusowe roboty Polka, wyszła za mąż za Niemca, frontowego żołnierza. Miesiąc przed końcem wojny i dwa miesiące przed rozwiązaniem dostała oficjalną wiadomość z frontu o śmierci męża. Już po porodzie wyszła ponownie za mąż, wychowując córkę- pogrobowca. Dwadzieścia lat po wojnie okazało się, że pierwszy mąż, Niemiec, żyje. On też otrzymał  wiadomość oficjalną, jeszcze na froncie, że jego żona zginęła  w bombardowaniu (na miasto nie spadła ani jedna bomba). W zachodnich Niemczech ułożył sobie życie.  Zaprosił obie panie. Zanim dojechały do granicy tak się spiły, że je zatrzymano bez prawa jej przekroczenia. Ojciec Niemiec nigdy nie zobaczył swojej córki- Polki.

I ten Los, nieodgadniony, nieprzewidywalny.

Emerytos Bidoklepos