Jest takie miejsce, które wielu omija z daleka, ale wielu przebywa w nim codziennie. To ogród życia, w którym kwiaty więdną każdego dnia, nawet te najlepiej pielęgnowane.
Czysty, pachnący środkiem dezynfekującym korytarz. Ludzie biegający w pośpiechu i ludzie chodzący z opuszczonymi głowami i czerwonymi od płaczu oczami. Małe pokoiki jedno, dwu, trzy osobowe przesiąknięte zapachem oliwki dla niemowląt. Ta sama oliwka, która kiedyś pielęgnowała skórę niemowlęcia, wróciła teraz, aby pielęgnować zniszczoną chorobą skórę
W pokojach, na łóżkach rehabilitacyjnych w czyściutkich pościelach „więdną kwiaty życia”. Na ludzkich twarzach przesuwają się wszystkie etapy choroby, które opisała w swojej książce „Rozmowy o śmierci i umieraniu” amerykańska lekarka dr Elisabeth Kübler-Ross.
Etap pierwszy -zaprzeczenie
Chociaż chory dowiedział się o nadchodzącej śmierci, to nadal pozostaje w szoku, „to nie ja umieram, to nie prawda, to pomyłka”. Cały czas wierzy, że wyjdzie z tego „ogrodu śmierci”. Nie chce pogodzić się z diagnozą lekarską. Walczy.
Etap drugi - gniew
Trudno jest opanować złość i zazdrość. Ten „kwiat” nie może pogodzić się z myślą, że musi umrzeć, podczas gdy inni będą żyć. Zadając sobie pytanie - ” Dlaczego ja?” nie potrafi dostosować się do miejsca, w którym się znalazł. Cały czas ma pretensje do personelu medycznego, że nic nie wiedzą, i nie troszczą się o niego.
Etap trzeci - targowanie się z Bogiem
Chory prawie cały czas ściska w dłoniach różaniec, ma nadzieję, że w zamian za gorącą modlitwę, za deklaracje składane Bogu ze swej strony, odzyska zdrowie. Wierzy w to, że Bóg wreszcie go zauważy, i pozwoli wrócić do domu, przecież jest dobrym człowiekiem, dobrze się zachowuje, a to powinno być nagradzane przez Stwórcę.
Etap czwarty - depresja
Już nie wierzy, wie, że nie ma już nadziei. Czuje tak wielką stratę i smutek, że cały czas płacze. Nie chce jeść, jest zobojętniały na wszystko, co się wokół niego dzieje. Przegrał, choroba pokonała go.
Etap piąty – akceptacja
Pogodził się z nadchodząca śmiercią, już się nie modli, nie prosi o łaskę. Spokojny i wyciszony podaje się temu, co może nastąpić w każdej chwili.
Każdego dnia prawie, więdnie jakiś kwiat. Osoby w białych fartuchach, osoby w żółtych koszulkach z napisem „wolontariusz” robią wszystko, aby jak najdłużej utrzymać ten kwiat przy życiu. Uśmiechają się, chociaż gardła ściska wielka kula smutku.
Cierpliwie karmią, wycierając wypływający z ust chorego pokarm. Delikatnie smarują rany powstałe w skutek odleżyn. Poprawiają poduszki, kołdry i cały czas rozmawiają, nie zwracając uwagi na to, czy ich słowa docierają do słuchacza.
Najważniejsza zasada musi być do końca przestrzegana: UŚMIECH NA TWARZY, GDY W SERCU JEST BÓL, TO NAJTRUDNIEJSZA Z ŻYCIOWYCH RÓL