JustPaste.it

Konie z Morskiego Oka

Czy nie można zastąpić dorożek busami?

Czy nie można zastąpić dorożek busami?

 

Od wielu lat na trasie Palenica Białczańska - Włosienica, miejsce 1,5km poniżej Morskiego Oka w polskich Tatrach, leniwych "turystów" wożą dorożki. Konie przez 8km idą cały czas pod górę. W każdym zaprzęgu pracują dwa konie, a na wozie teoretycznie siedzi 14 pasażerów.
Teoretycznie, bowiem w praktyce często jest ich więcej. Fiakrzy nie liczą dzieci ani bagażu.
W drodze powrotnej wcale nie jest koniom lżej, bowiem te same 8km idą dla odmiany cały czas w dół. Ciężkie wozy, zapełnione nawet i 27 osobami, bo w dół jest przecież lżej, pchają niemiłosiernie zwierzęta. Z relacji obserwatorów wynika, że z używaniem hamulców fiakrzy mają na tych zjazdach spore problemy. Rzadko kiedy używają ich właściwie. Przez to konie schodząc muszą także używać ogromnej siły, aby wozy ich nie poturbowały.
Nie zawsze im się to udaje! Ostatnio koń poślizgnął się na mokrym asfalcie, przewrócił, przejechał na nadgarstkach, mocno się przy tym raniąc. Fiakr dopiero po dwóch metrach szorowania po asfalcie użył hamulca, ale i tak koń przejechał w ten sposób jeszcze kawałek.
Pasażerowie pojechali dalej. Ciekawe co sobie pomyśleli? Biedny konik? Co za łajza, że się wywalił? A może w ogóle nic nie pomyśleli, bo zwierze po to jest, żeby tyrało dla człowieka?

Wozy jeżdżą do Włosienicy od końca czerwca do końca sierpnia, tak mniej więcej, bo wszystko zależy od ilości turystów. Pracują zatem w najbardziej gorących miesiącach. W upale także. Kiedy ludzie strasznie cierpią, bo jest im gorąco i chowają się gdzieś w cień, zakopiańskie konie muszą ciągnąć ciężkie wozy 8km pod górę, a następnie przez kolejne 8km stawiać z całych sił opór tym samym, tyle że jeszcze mocniej wyładowanym wozom idąc w dół.

Od czasu do czasu któryś koń się przewróci, straci przytomność ze zmęczenia. Ludzie zrobią mu zdjęcia, czasem ktoś zgłosi to na policję, zrobi się szum w mediach. I co? I nic. Zawsze znajdą się następni klienci. Tępi ludzie, dla których przejażdżka z ledwo zipiejącymi zwierzakami jest atrakcją.

9040d0b2e03016f8882bc756fe093fb4.jpg

Praca ponad siły to nie wszystko. Konie, jak zauważają fachowcy, mają niewłaściwie założony sprzęt. Nieodpowiednie wędzidła zrobione z łańcucha!, niedopasowane ogłowia, obcierające konia. Do tego podkowy powodujące wady postawy.

Na Palenicy konie czekają na pasażerów przy parkingu. Stoją w pełnym słońcu. Nie mają dostępu do wody. Tę fiakr musi im przynieść w wiadrze. Żeby mógł przynieść musi mu się zachcieć.
Kiedy natomiast leje deszcz, w Tatrach nierzadkie zjawisko, to nikomu nie przyjdzie do głowy okryć konie jakąś płachtą. Fiakrzy chowają się pod dachy, a konie stoją w pełnym deszczu.

Na szczęście co raz więcej ludzi zauważa zło jakie dzieje się koniom z Morskiego Oka, jak się przyjęło je nazywać. Na forach i portalach społecznościowych jest co raz więcej krytyki dla takiej pracy koni. Równolegle jednak wcale nie maleje ilość chętnych do korzystania z tej "atrakcji". Mamy jednak nadzieję, że z czasem, pod wpływem krytyki, zacznie ich ubywać. Może wreszcie zrozumieją, że taka jazda to zwykły obciach.

Nie można być obojętnym wobec tej sprawy. Tym bardziej, że wszystko odbywa się w parku narodowym, który z definicji ma chronić zwierzęta. Nie może zatem być tak, że tam zwierzęta w sposób świadomy i okrutny się dręczy.
Trzeba o tym mówić. Nagłaśniać problem, gdzie tylko się da. Niech ci, którzy tymi wozami jeżdżą, mają świadomość, że są piętnowani.

Konie z Morskiego Oka, kiedy już nie mają zdrowia do tak ciężkiej pracy, czyli po dwóch, góra trzech sezonach, trafiają do rzeźni.

 

Źródło: Daria i Krzysztof Nowakowscy