JustPaste.it

Jacy my wielcy jesteśmy!

User avatar
Jan Stasica @hegel44 · Mar 4, 2018

Czerpiąc informację wyłącznie z telewizji publicznej można odnieść wrażenie, że staliśmy się przez ostatnie dwa lata supermocarstwem. Już jesteśmy potęgą polityczną i gospodarczą a prognozy są jeszcze bardziej pomyślne. Polska od morza do morza, strategiczny partner USA, decydujący wpływ na politykę Unii Europejskiej itp. Liczą się z Polską nawet najwięksi gracze kreujący politykę światową. Nacjonalistyczne zadęcie przybiera takie rozmiary, że naprawdę trudno to wytrzymać bez uszczerbku na zdrowiu. Albo musi się porządnie odbić, albo trzeba będzie wypuścić powietrze z drugiej strony. Tak czy owak, bez smrodku się nie obędzie.

Karykaturalne rozmiary tendencja ta przybiera w relacjach sportowych z udziałem polskich zawodników. To, co wyczyniają sprawozdawcy i komentatorzy, jawi się jako groteska w najczystszej postaci. Ja rozumiem, że emocje wygenerowane przez narodową identyfikację mogą po części tłumaczyć taką postawę. Jednak tylko po części, bo dla szowinizmu nie ma usprawiedliwienia. Celują w tym komentujący zwłaszcza skoki narciarskie i lekkoatletykę. Pomińmy nazwiska, boć nie o personalia chodzi, a o zjawisko. Po jednym z konkursów w skokach, w którym polski narciarz pokonał przeciwników z dużą przewagą sprawozdawca zakrzyknął: "On ich znokautował, on ich połknął...", a o polskiego skoczka niemieckim konkurencie: "Cieszymy się, że zajmuje po pierwszej kolejce dopiero dziesiąte miejsce". Takie i tym podobne komentarze są nie tylko groteskowe, ale i nieprofesjonalne. Jakże bardzo na tym tle odcinają się wypowiedzi samych sportowców, którzy coraz częściej przekraczają polskie prowincjonalne kompleksy i świadomi własnej wartości mówią o wykonanej pracy i wskazują na wartość dodaną sukcesu w osobach trenerów i profesjonalne zaplecze. Na pytanie dziennikarza, zamkniętego w starych schematach polskiego myślenia, rozgrzanego z emocji do czerwoności przewagą mistrza nad konkurencją, mistrz odpowiada skromnie: "Nie ma różnicy w tym, czy wygrywa się 30 punktami, czy 1/10 punktu. Zwycięstwo to zwycięstwo". Pobrzmiewa tu i szacunek do rywali, i lekkie zniecierpliwienie brakiem profesjonalizmu tego, kto go na okoliczność przepytuje. Jest to także obrona przed hybris, pychą niechybnie prowadzącą do klęski. Bogowie są zazdrośni i nie wolno dawać im okazji do przywracania zachwianych proporcji. Mądrzy Grecy wiedzieli o tym już dawno temu. Wiedzą o tym Stoch I Lewandowski, którzy są wzorem profesjonalizmu i ucieleśnieniem polskiego marzenia o sukcesie. Nie wiedzą natomiast za cholerę polscy dziennikarze sportowi. Im właśnie dedukuję fragment z Dzienników Witolda Gombrowicza:

Geniusze! Do cholery z tymi geniuszami! Miałem ochotę powiedzieć zebranym: - Cóż mnie obchodzi Mickiewicz? Wy jesteście dla mnie ważniejsi od Mickiewicza. I ani ja, ani nikt inny, nie będzie sądził narodu polskiego według Mickiewicza lub Szopena, ale wedle tego co tu, na tej sali, się dzieje i i co tu się mówi. Gdybyście nawet byli narodem tak ubogim w wielkość, że największym artystą waszym byłby Tetmajer lub Konopnicka, lecz gdybyście umieli mówić o nich ze swobodą ludzi duchowo wolnych, z umiarem i trzeźwością ludzi dojrzałych, gdyby słowa wasze obejmowały horyzont nie zaścianka, lecz świata...wówczas Tetmajer stałby się wam tytułem do chwały. Ale tak jak rzeczy się mają, Szopen z Mickiewiczem służą wam tylko do uwypuklenia waszej małostkowości - gdyż wy z naiwnością dzieci potrząsacie przed nosem znudzonej zagranicy tymi polonezami po to jedynie, aby wzmocnić nadwątlone poczucie własnej wartości i dodać sobie znaczenia. Jesteście jak biedak, który chwali się, że jego babka miała folwark i bywała w Paryżu. Jesteście ubogimi krewnymi świata, którzy usiłują imponować sobie i innym (...)

...wobec Polski Polak nie umie się zachować, ona go peszy i manieruje - onieśmiela go w tym stopniu iż nic nie "wychodzi" mu właściwie i wprawia go w stan kurczowy - zanadto chce Jej pomóc, zanadto pragnie Ją wywyższyć. Zauważcie, iż wobec Boga (w kościele) Polacy zachowują się normalnie i poprawnie - wobec Polski tracą się, to coś do czego się jeszcze nie przyzwyczaili.

Przypominam sobie herbatkę w pewnym argentyńskim domu, gdzie mój znajomy, Polak, zaczął mówić o Polsce - i znów, naturalnie, wyjechał z Mickiewiczem, Kościuszko wraz z królem Sobieskim i bitwą pod Wiedniem. Cudzoziemcy grzecznie przysłuchiwali się gorącym wywodom i przyjmowali do wiadomości, iż "Nietzsche i Dostojewski byli polskiego pochodzenia" i że "mamy dwie Nagrody Nobla w literaturze". Pomyślałem, że gdyby ktoś wychwalał w ten sposób siebie lub swoją rodzinę, byłby to gruby nietakt. Pomyślałem, iż ta licytacja z innymi narodami na geniuszów i bohaterów, na zasługi i zdobycze kulturalne, jest właśnie wysoce niezręczna pod względem taktyki propagandowej - gdyż z naszym półfrancuskim Szopenem i niezupełnie rdzennym Kopernikiem nie możemy wytrzymać konkurencji włoskiej, francuskiej, niemieckiej, angielskiej, rosyjskiej; więc ten punkt widzenia skazuje nas właśnie na podrzędność.     

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych