Prawicowy rząd Hiszpanii wycofuje antyaborcyjne prawo
Maciej Stasiński
23.09.2014 , aktualizacja: 23.09.2014 15:35
Prawicowy rząd Mariano Rajoya wycofał się niespodziewanie z planów drastycznego ograniczenia prawa do usuwania ciąży. - Nie ma dostatecznego przyzwolenia na taką ustawę - ogłosił premier.
Decyzja prawicowego rządu jest sensacyjna. Rzadko się zdarza w zachodniej demokracji, by rząd po objęciu władzy najpierw z powodów ideologicznych odwracał o 180 stopni prawo uchwalone przez poprzedników, a gdy już wszystko jest gotowe do głosowania w parlamencie, wycofał się z niego całkowicie. A tak się stało w przypadku hiszpańskiej ustawy antyaborcyjnej.
Po objęciu władzy po socjalistach w 2011 r. prawicowy rząd najpierw opracował nową ustawę niweczącą prawo z 2009 roku, które dopuszczało przerywanie ciąży na życzenie do 14. tygodnia ciąży, a później uzależniało je od różnych uwarunkowań. Nowy minister sprawiedliwości Alberto Ruiz Gallardon upierał się, by nowa ustawa traktowała aborcję nie jako prawo kobiety, lecz jak przestępstwo, i by strzegła życia od poczęcia.
Teraz rząd ogłasza, że choć ma potrzebną większość do uchwalenia nowego prawa w parlamencie, z braku zgody społecznej rezygnuje z niego całkowicie. Decyzja premiera oznacza niemal na pewno natychmiastową dymisję ministra Gallardona.
Restrykcyjna ustawa o ochronie życia poczętego i prawach ciężarnej przyjęta przez rząd w grudniu ubiegłego roku odbierała kobietom prawo do decydowaniu o ciąży. Zakazywała aborcji z wyjątkiem dwóch przypadków: gwałtu oraz bezpośredniego zagrożenia życia matki. Wykluczała za to zagrożenie zdrowia matki oraz genetyczną nieusuwalną wadę rozwojową płodu jako powody dopuszczające aborcje. W przypadku wady płodu kobieta mogłaby go usunąć wyłącznie wtedy, gdy dwóch różnych psychiatrów (i to z innych szpitali niż ten, który matka wybrała do aborcji), poświadczy, że donoszenie ciąży spowoduje u matki zaburzenia psychiczne.
Projekt wymagał także specjalnych orzeczeń lekarskich oraz rodziców w przypadku matek nieletnich, nawet jeśli zabieg byłby legalny. A i tak ostateczną decyzję podejmowałby sędzia. Za nielegalne usuwanie ciąży mieli być karani lekarze i osoby wspomagające.
Tak drastyczny projekt zyskał aplauz Kościoła katolickiego, ale wywołał sprzeciw całej opozycji parlamentarnej oraz większości lekarzy i opinii publicznej.
Przeciw opowiedziała się nawet część posłów i polityków rządzącej Partii Ludowej. Wiceprzewodnicząca parlamentu złamała nawet dyscyplinę głosowania w komisji parlamentarnej, gdzie projekt dyskutowano. W kwietniu tego roku pod naciskiem krytyki rząd dopuścił nieuleczalną wadę płodu jako dostateczny powód usunięcia ciąży.
To jednak nie wystarczyło. Socjaliści, postkomuniści oraz liczni politycy prawicy, eksperci medyczni i prawni oraz ponad 170 stowarzyszeń i organizacji społecznych żądało odrzucenia nowego prawa w całości.
Krytycy ustawy na prawicy ostrzegali także, że uchwalenie nowego prawa odbierze prawicy szanse na utrzymanie się u władzy w wyborach w 2015 r. Tym bardziej że wskutek ciężkiego kryzysu gospodarczego i niepopularnych metod walki z nim prawicowy rząd i tak stracił od objęcia władzy w 2011 r. ponad 2,5 mln głosów, zwłaszcza na rzecz lewicy (zrównał się w popularności z socjalistami).
Premier Mariano Rajoy posłuchał krytyki i ogłosił, że pozostawi w mocy obecną ustawę, w której zmieni tylko jedną rzecz. Nieletnie kobiety będą musiały uzyskać zgodę rodziców na przerwanie ciąży.
Teraz kobieta ma swobodne prawo do przerywania ciąży do 14. tygodnia. Bardziej zaawansowaną może usunąć do 22. tygodnia, jeśli zagrożone jest zdrowie lub życie matki, a jeszcze później - w przypadku nieuleczalnej choroby płodu.
Rocznie w Hiszpanii przeprowadza się ok. 110 tys. aborcji. Aż 90 proc. aborcji ma miejsce przed upływem 12. tygodnia ciąży. Tylko 3 proc. następuje z powodu uszkodzenia płodu.
Po objęciu władzy po socjalistach w 2011 r. prawicowy rząd najpierw opracował nową ustawę niweczącą prawo z 2009 roku, które dopuszczało przerywanie ciąży na życzenie do 14. tygodnia ciąży, a później uzależniało je od różnych uwarunkowań. Nowy minister sprawiedliwości Alberto Ruiz Gallardon upierał się, by nowa ustawa traktowała aborcję nie jako prawo kobiety, lecz jak przestępstwo, i by strzegła życia od poczęcia.
Teraz rząd ogłasza, że choć ma potrzebną większość do uchwalenia nowego prawa w parlamencie, z braku zgody społecznej rezygnuje z niego całkowicie. Decyzja premiera oznacza niemal na pewno natychmiastową dymisję ministra Gallardona.
Restrykcyjna ustawa o ochronie życia poczętego i prawach ciężarnej przyjęta przez rząd w grudniu ubiegłego roku odbierała kobietom prawo do decydowaniu o ciąży. Zakazywała aborcji z wyjątkiem dwóch przypadków: gwałtu oraz bezpośredniego zagrożenia życia matki. Wykluczała za to zagrożenie zdrowia matki oraz genetyczną nieusuwalną wadę rozwojową płodu jako powody dopuszczające aborcje. W przypadku wady płodu kobieta mogłaby go usunąć wyłącznie wtedy, gdy dwóch różnych psychiatrów (i to z innych szpitali niż ten, który matka wybrała do aborcji), poświadczy, że donoszenie ciąży spowoduje u matki zaburzenia psychiczne.
Projekt wymagał także specjalnych orzeczeń lekarskich oraz rodziców w przypadku matek nieletnich, nawet jeśli zabieg byłby legalny. A i tak ostateczną decyzję podejmowałby sędzia. Za nielegalne usuwanie ciąży mieli być karani lekarze i osoby wspomagające.
Tak drastyczny projekt zyskał aplauz Kościoła katolickiego, ale wywołał sprzeciw całej opozycji parlamentarnej oraz większości lekarzy i opinii publicznej.
Przeciw opowiedziała się nawet część posłów i polityków rządzącej Partii Ludowej. Wiceprzewodnicząca parlamentu złamała nawet dyscyplinę głosowania w komisji parlamentarnej, gdzie projekt dyskutowano. W kwietniu tego roku pod naciskiem krytyki rząd dopuścił nieuleczalną wadę płodu jako dostateczny powód usunięcia ciąży.
To jednak nie wystarczyło. Socjaliści, postkomuniści oraz liczni politycy prawicy, eksperci medyczni i prawni oraz ponad 170 stowarzyszeń i organizacji społecznych żądało odrzucenia nowego prawa w całości.
Krytycy ustawy na prawicy ostrzegali także, że uchwalenie nowego prawa odbierze prawicy szanse na utrzymanie się u władzy w wyborach w 2015 r. Tym bardziej że wskutek ciężkiego kryzysu gospodarczego i niepopularnych metod walki z nim prawicowy rząd i tak stracił od objęcia władzy w 2011 r. ponad 2,5 mln głosów, zwłaszcza na rzecz lewicy (zrównał się w popularności z socjalistami).
Premier Mariano Rajoy posłuchał krytyki i ogłosił, że pozostawi w mocy obecną ustawę, w której zmieni tylko jedną rzecz. Nieletnie kobiety będą musiały uzyskać zgodę rodziców na przerwanie ciąży.
Teraz kobieta ma swobodne prawo do przerywania ciąży do 14. tygodnia. Bardziej zaawansowaną może usunąć do 22. tygodnia, jeśli zagrożone jest zdrowie lub życie matki, a jeszcze później - w przypadku nieuleczalnej choroby płodu.
Rocznie w Hiszpanii przeprowadza się ok. 110 tys. aborcji. Aż 90 proc. aborcji ma miejsce przed upływem 12. tygodnia ciąży. Tylko 3 proc. następuje z powodu uszkodzenia płodu.