JustPaste.it

Elektryczne samochody właśnie zaczęły detronizować naftę

Zaczęła się rewolucja przeciw naftowym szejkom, bowiem właściwie jedynym ich dochodem są pola naftowe, a jedynym zastosowaniem wytwarzanie paliwa dla samochodów spalinowych.

Zaczęła się rewolucja przeciw naftowym szejkom, bowiem właściwie jedynym ich dochodem są pola naftowe, a jedynym zastosowaniem wytwarzanie paliwa dla samochodów spalinowych.

 

Półtora roku temu pisałem o szykującej się za sprawą kalifornijskiej firmy TESLA rewolucji: http://www.eioba.pl/a102025/elektryczne_auto_czy_tesla_motors_uczyni_je_praktycznym_i_powszechnym apelując by lobbować w firmach samochodowych za czysto elektrycznymi autami. Wątpię aby ktoś mnieNissan Leaf posłuchał, ale jednak firmy samochodowe zorientowały się co się święci i wprowadzają na rynek coraz to nowe pojazdy: Mitsubishi i-MiEV, Citroen iOn, Peugeot C-Zero, Nissan Leaf i wreszcie od dawna zapowiadana przez prekursora nowczesnych samochodów elektrycznych TESLA Model S.

Trzy pierwsze to auta miejskie, na dodatek produkowane zespolonym wysiłkiem tych trzech firm. Nissan natomiast to dobrze wyposażony kompakt, a Model S to samochód aż 7-mio osobowy. A ceny? Na razie można szacować, że będą podobne ok.135 tys.zł, a więc wcale nie mało. Jednak np. rząd holenderski dotuje pojazdy elektryczne dopłatą 7,5 tys. USD dla klientów indywidualnych i  dla firm prawie aż 23,5 tys. USD. Na dodatek ta "równość" jest zdecydowanie na korzysć Nissana oraz TESLI. Amerykanie zamówili NISSANA  już w liczbie 17 tys. egz. płacąc przedpłaty. Do Holandii natomiast będzie dostarczany o miesiąc później bo firma nie potrafi sprostać popytowi.

Ktoś może powiedzieć, że "przeciez juz od dawna mamy hybrydy". Zgoda, ale napęd hybrydowy nie pozwala na dalekie rajdy wyłącznie na silniku elektrycznym i powoduje też, że ludzie oprócz możliwości nie mają przymusu doładowywania z gniazdka. Wszyscy wiedzą, że jest to bolesne dla środowiska, ale niewielu wie, że również dla ... kieszeni kierowcy. Bowiem doładowywanie z gniazdka daje "paliwo" prawie dziesięciokrotnie tańsze niż benzyna lub ropa ze stacji benzynowej(właśnie policzyłem, że doładowując w domu na nocnej taryfie zapłacimy jeżdżąc po mieście Nissan Leafem 4,80zł za 100km gdy paląc 8l/100km aż 36zł/100km, a więc 7,5 krotne przebicie lub ja kto woli 88% taniej) . A jeśli tak, to po prostu szkoda w pojeździe i miejsca i pieniędzy na napęd spalinowy, który ma na dodatek kosztowne i kłopotliwe serwisowanie.

Nissan posiada 109 konny silnik, gdy towarzyszące mu w drodze na rynek "mieszczuchy" zaledwie 64KM. Mocy TESLI jeszcze nie znam, ale pewnie większa sądząc po sportowym przyspieszeniu - 5,6s do setki. Zasięg Nissana szacuje się na 160km, ale zastrzega się, że w zależności od charakteru jazdy i używania klimatyzacji lub ogrzewania może się wahać od 75km do 220km. Sprzeczne informacje co do "mieszczuchów" zdają się jednak wskazywać, że ten zasięg nie przekracza 150km. TESLA za to na najtańszym  zestawie akumulatorów osiąga już 256km, a na najlepszym 480km. Pełne ładowanie zwykłym przewodem jednofazowym trwa odpowiednio 8 i 6 godzin(TESLI nie znam), a szybkie ładowanie prądem trójfazowym ze stacji dużej mocy(50kw) do ok.80% pojemności odpowiednio pół godziny, piętnaście minut i czterdzieści pięć minut.

Dla szybkiej ekspansji samochodu elektrycznego z prawdziwego zdarzenia niewątpliwie ważne są dotacje państwowe na ich zakup i tu np. w tyle są Niemcy, którzy na razie ich nie oferują, chociaż w kryzysie oferowali na pojazdy spalinowe by ratowac przemysł motoryzacyjny. Nie musze dodawać, że my nie jesteśmy lepsi, ale zmiany raczej szybko nie należy się spodziewać.

Wydaje mi się jednak, że w obecnej sytuacji nawet ważniejsze jest rozpowszechnienie stacji szybkiego doładowania. Bo jednak by z mojego miasta dostać się Leafem nad morze potrzebowałbym co najmniej jedną stację doładowania trochę bliżej niż 200km od domu. Z tym, że musiałbym zrobić sobie pół godzinną przerwę na doładowanie jestem gotów się pogodzić, ale nie z tym że doładowarka będzie akurat uszkodzona albo utworzy się przed nią kilkugodzinna kolejka. Nissan oferuje taką stację doładowania wszystkim chętnym za 16tys.USD, a nawet zapowiada obniżenie w najbliższym czasie ceny o połowę. Myślę, że gdyby chociaż po jednej stacji szybkiego doładowania było na każdej stacji benzynowej to problem by zniknął. Niestety wątpię by sami zorientowani na bezynę przedsiębiorcy wszyscy na raz na to wpadli. I tu przydałoby się przyjazne ekoligii państwo by ustawowo zmusiło stacje benzynowe do ich instalowania. Myślę, że w niedługim czasie sami przedsiębiorcy podziękowaliby państwu za ten przymus, bo pozwoliłby to stacjom benzynowym zawczasu przygotować się na odchodzenie od benzyny. A może wreszcie powinny obudzić się instytucje unijne i zająć problemem kompleksowo. Myślę, że tylko wtedy moglibyśmy liczyć na dotowanie zakupu pojazdów elektrycznych, a przedsiębiorcy na zachętę finansową do kupowania stacji szybkiego doładowania.

Samochdy elektryczne budzą lęk w oczach nie tylko szejków naftowych, którzy jeżeli nie odkładali na czarną godzinę albo rozsądnie nie inwestowali to faktycznie mogą znaleźć się w trudnej sytuacji szybciej niż przypuszczamy. Kolejne grupy zalęknionych to firmy paliwowe, stacje benzynowe (dla których jednak przed chwilą znaleźliśmy jasną drogę transformacji), zagorzali zwolennicy oczywiście benzynowej motoryzacji i wreszcie ludzie szukający dziury w całym. Martwi ich nie tylko utylizacja zużytych baterii, ale nawet problem z dostarczeniem prądu dla doładowujących sie samochodów tak by nie pochodził z niekologicznych elektrowni. Tak się składa, że co prawda zrezygnowano, za sprawa czarnobylskiej katastrofy, z uważanej przez fachowców za najodpowiedniejsze na obecny moment elektrowni jądrowych, ale nagle dzięki unijnym dotacjom nastąpił skok jakościwoy i ilościowy w elektrowniach wiatrowych. Słyszymy już nie tylko o brytyjskich elektrowniach na morzu, ale też o planowanych sporych inwestycjach w Polsce w gigantyczne farmy wiatrowe. Trzeba tez pamiętac o zasadzie, która mówi, że najtrudniejsze do kontroli zanieczyszczeń są liczne, chociaż małe ich źródła. Więc jeśli wyeliminujemy samochody z tego łancucha to kontrolowanie kilkudziesięciu elektrowni w kraju będzie dużo skuteczniejsze niż milionów ruchomych emitentów.

Pisano też niedawno, że samochody elektryczne i hybrydowe są niebezpieczne dla przechodniów, zwłaszcza niewidomych, bo są ... za ciche. Dla osoby chociaż trochę obeznanej z techniką był to zarzut absurdalny, bo przecież emitować dźwięk jest dużo prościej i taniej niż tłumic hałas. I w specyfikacji Nissana Leafa szczegółowo opisuje się ten system, który działa dla auta jadącego z małymi prędkościami tj. poniżej 35km/h. W internecie nawet można znaleźć filmiki z dźwiękiem innym przy jeździe do przodu i do tyłu. No i oczywiście znowu znaleźli się tacy, którym ów dźwięk się nie podoba. Mam nadzieję, że dobranie tego dźwięku by zadowolił wszystkich będzie najtrudniejszą przeszkodą w ekspansji samochodów elektrycznych. A właściwie to powrotu do korzeni w motoryzacji, bowiem pierwszym samochodem, który przekroczył barierę 100km/h był właśnie pojazd elektryczny.