JustPaste.it

Nów

Rok temu koleżanka podzieliła się ze mną „receptą na spełnienie marzeń”. Należało spisywać swoje cele dokładnie wtedy, gdy księżyc jest w nowiu i to gwarantowałoby ich spełnienie.

Rok temu koleżanka podzieliła się ze mną „receptą na spełnienie marzeń”. Należało spisywać swoje cele dokładnie wtedy, gdy księżyc jest w nowiu i to gwarantowałoby ich spełnienie.

 

9e9c1a715a62504626e13e0b431955da.jpg

Nie znam się na astrologii, nigdy się nią specjalnie nie interesowałam, stąd obce mi były zagadnienia związane z fazami księżyca i ich wpływem na funkcjonowanie człowieka (kojarzę jedynie fakt, że w czasie pełni ludzie cierpią na bezsenność). Brak wiedzy tym bardziej nie upoważniał mnie to rozstrzygania, czy fascynacje koleżanki są uzasadnione. Podeszłam więc do sprawy jak ateista idący do kościoła: „pójdę, bo jakby się miało okazać, że jednak życie pozagrobowe istnieje…” i postanowiłam wypróbować tą metodę na sobie. Sprawdzałam więc, kiedy wypada nów w danym miesiącu i robiłam tego dnia listę celów. Za każdym razem na nowej kartce, bez zaglądania w poprzednie przy tworzeniu następnej, żeby nie sugerować się starymi zapiskami.

I co? – zapytacie – działa?
Zanim odpowiem, pozwólcie, że podzielę się kilkoma spostrzeżeniami.

Wcześniej nie miałam w zwyczaju spisywania swoich planów. Podejmowałam wprawdzie decyzje odnośnie działań, ale w kalendarzu notowałam tylko przypomnienie o rzeczach, które muszę w danej sprawie załatwić. Przykładowo, gdy chciałam nauczyć się tańca, wpisywałam tylko w grafik czas odbywania się lekcji, a nigdzie nie precyzowałam zamierzonego efektu końcowego, który mógłby brzmieć „opanować taniec na poziomie x”. Zupełnie inaczej postrzega się swoje cele, gdy sformułuje się je na piśmie. Czasem jest to pierwszy moment, kiedy zastanawiamy się tak naprawdę czemu ma służyć zdobycie nowej umiejętności. Mnie udało się dostrzec, z jakimi potrzebami jest to powiązane i znaleźć prawdziwe źródła motywacji (czasem dużo bardziej złożone, niż pierwotnie sądziłam).

Zwykle planowanie nowych rzeczy zaczynamy „od pierwszego” (dnia roku, miesiąca, tygodnia). Według kalendarza księżycowego nów przypada co miesiąc w innym dniu. Jest to o tyle ciekawe, że szybko można przyzwyczaić się do tego, że dniem rozpoczęcia zmian wcale nie musi być poniedziałek.

Tyle odnośnie samego tworzenia listy życzeń. Teraz możemy w dowolnej chwili zajrzeć do notatek i przyjrzeć się własnym celom. Mamy więc comiesięczną okazję do ich aktualizacji. Być może od ostatniego nowiu wydarzyło się coś, co zmieniło nasze priorytety i niektóre plany znikną, a inne zostaną zmodyfikowane? Dzięki temu możemy kontrolować swoje dążenia aby uniknąć sytuacji, w których brniemy w coś bez większego przekonania.

I w końcu gratyfikacja: czarno na białym widać, co udało się zrealizować. Osobiście nie przeglądam listy za często (raczej tylko dokładam kolejne kartki), ale kiedy zdarzy mi się to po dłuższej przerwie, z niekłamanym zdziwieniem odkrywam, że w międzyczasie udało mi się osiągnąć coś, o czym pisałam kilka miesięcy wcześniej i zdążyłam już o tym zapomnieć. Właśnie sprawdziłam, że pierwszą wzmiankę o założeniu bloga zostawiłam już w kwietniu 2010! Jak widać, pomysł dojrzewał przez kilka miesięcy i oto jest! ;) Znacie to uczucie, kiedy odhaczacie sprawę jako załatwioną? Uwielbiam stawiać znaczek „ptaszka”, a na papierze prezentuje się znacznie lepiej, niż w myślach!

Wnioski?

Abstrahując od energii kosmosu, którego jesteśmy częścią i być może rzeczywiście cyklicznie oddziałuje na nasze życie (a nie tylko na kobiecą fizjologię ;p), sądzę że ze względu na wyżej wymienione następstwa, metoda może z powodzeniem wnosić wartość dodaną podobnie jak inne techniki skutecznego planowania. Nie ma tu mowy o czczych życzeniach bez pokrycia w działaniu czy oczekiwaniu na cud po wypowiadaniu afirmacji sukcesu (wszak „z pustego i Salomon nie naleje”). Ponoć szczęściu trzeba pomagać, więc jeśli księżyc miałby sprzyjać, to czemuż by nie…?

 

Nie wiem jak Wy, ale ja zabieram się za spisywanie swoich marzeń zanim księżyc zmieni swoją pozycję :)

Magda

 

Źródło: http://lesstravelledblog.wordpress.com/2011/01/04/now/