JustPaste.it

Dzieje głupoty w wolnej Polsce

Tej historii nie uda wam się zniszczyć ... bo to jest historia prawdy w pocie ludzkiej ciężkiej pracy zakodowana ...

Tej historii nie uda wam się zniszczyć ... bo to jest historia prawdy w pocie ludzkiej ciężkiej pracy zakodowana ...

 

Przeżycia wojenne, niewola, okupacja są niewyobrażalne. Toteż ludzie urodzeni po 1945 roku nie mają o tych tragediach pojęcia, bo nie mogą mieć, bo normalnemu człowiekowi brakuje wyobraźni, aby pojąć ten paniczny strach i ogrom nieszczęść jakie były udziałem świadków tamtych wydarzeń.

Głupcy, często z uniwersyteckim dyplomami, stawiają znak równości pomiędzy okupacją wojenną, a życiem w Polsce Ludowej uzależnionej od ZSRR, zresztą za zgodą zachodnich mocarstw, zwycięzców w II wojnie światowej. Dyskusja z nimi nie ma sensu bo w ich mniemaniu oni wiedzą lepiej. Warto jednak przytoczyć dwa fakty. Na frontach II wojny światowej i w wyniku represji pod okupacją hitlerowską, w tym w obozach koncentracyjnych, życie straciło przeszło 6 mln Polaków. Niektórzy historycy twierdzą, że straty wyniosły nawet 7,5 mln osób. Natomiast w czasach zniewolonej Polski Ludowej przyrost naturalny wyniósł 14 mln osób (od 24 mln w 1946 roku do 38 mln w 1980 roku).

Nie znam takiej polskiej rodziny, w której nie byłoby ofiar w okresie okupacji niemieckiej. Brat mojej matki został bestialsko zamordowany przez hitlerowców tylko dlatego, że był młodym księdzem katolickim.


I drugi przykład.


W czasie wojny żyłem w Łodzi, nazwanej przez okupantów Litzmannstadt, a więc na ziemiach włączonych do Wielkiej Rzeszy Niemieckiej. Do szkoły nie chodziłem, bo nauka polskich dzieci na tych ziemiach była zakazana. Przewidziani byliśmy po skończeniu dwunastu lat do niewolniczej pracy, a po wyeksploatowaniu sił do eksterminacji.
17 stycznia 1945 roku zostaliśmy wyzwoleni z koszmarnej okupacji hitlerowskiej przez Armię Radziecką i Wojsko Polskie i natychmiast zostaliśmy „zniewoleni", o czym wówczas nie wiedzieliśmy.

Przeciwnie, podobnie jak cała polska społeczność Łodzi przeżywaliśmy euforię wolności. Jako zniewolony, jedenastoletni pętak mu-siałem po raz pierwszy pójść do szkoły i pilnie się uczyć, aby nadrabiać zaległości. Z nauką szło mi nieźle tak, że z rozpędu skończyłem studia na Politechnice Łódzkiej. Byłem dzieckiem wątłym więc władza komunistyczna w ramach zniewolenia wysłała mnie dla podreperowania zdrowia do prewentorium pod Karpaczem, a rok później na kolonie do Sobieszewa nad morzem. Należałem więc do pierwszego pokolenia dzieci łódzkich „weberów" i „spinnerów", którzy mieli okazję zobaczyć prawdziwe góry i morze.

Więcej, widziałem także Warszawę, Kraków i Wieliczkę. Jako zniewolony czternastolatek uważałem za swój obowiązek wesprzeć władzę w jej działaniach i dlatego zgłosiłem się na ochotnika do akcji zwalczania w Polsce analfabetyzmu. We wsi Pawlikowice Wielkie uczyłem czytania i pisania ludzi w wieku moich dziadków. Władza ludowa liczyła, że kiedy lud będzie umiał czytać gazety to będzie łatwiejszy do zniewolenia, natomiast lud uczył się tylko po to, aby móc się modlić „na książeczce".

Wystarczająco głęboko został już wcześniej zniewolony poprzez reformę rolną. Przytaczam te fakty tylko dlatego, aby podkreślić ogromny awans cywilizacyjny polskiego społeczeństwa z miast i wsi jaki nastąpił w czasach słusznie minionej Polski Ludowej.

Tymczasem historycy z IPNu, a za nimi wielu młodych ludzi dzieje Polski z okresu 75 ostatnich lat widzą tak, jak daltonista tęczę, raz białe, raz czarne, ale ja jestem naocznym świadkiem tych czasów i widzę je w całej swojej złożoności.

Wielu z nich po dziś dzień przeżywa frustrację, że nie udało się w zbrojnym powstaniu wywalczyć wyswobodzenia z dominacji ZSRR. Są wściekli na Gen. Jaruzelskiego i stan wojenny, że im to uniemożliwił. Są wściekli, że nie udało im się poprowadzić mojego syna, wówczas studenta Politechniki Łódzkiej z kamieniami na sowieckie czołgi. Są wściekli bo nie mają pojęcia ani o „doktrynie Breżniewa", ani o możliwościach zbrojnych ZSRR. Są wściekli, że ja zamiast chodzić ze zniczami na grób bohatersko poległego pod ich dowództwem mojego syna, cieszę się jego normalnym życiem i wnukami, dzisiaj już studentami.

Wasze, panowie, rozważania czy Armia Czerwona by weszła, czy by nie wyszła nic mnie nie obchodzą. Ja wiem, że jakby chcieli to by weszli. Ja wiem co to jest wojna i prawdziwa okupacja, a wy nie macie o tym pojęcia. Wasze zamierzenia były tragicznie idiotyczne. I czy wam się to podoba, czy nie, to fakt przejścia do nowego ustroju w sposób bezkrwawy, wszyscy, wy też, zawdzięczamy Gen. Jaruzelskiemu.

Taka jest prawda. Przy okrągłym stole dostaliście od Niego władzę na tacy i z tym trzeba się pogodzić. Możecie dalej śnić bajdy o tym, że władzę sobie bohatersko wywalczyliście, ale to będą tylko wasze bajdy.

Okres 45 lat panowania władzy ludowej głównie kojarzył mi się z totalną głupotą i marnotrawstwem. Marnotrawiono energię, surowce, zasoby naturalne, a nawet zapał ludzki do dobrej roboty. Nie sądziłem, że okres panowania gospodarki neoliberalnej może być jeszcze większym idiotyzmem. W tym okresie, w sposób beznadziejnie głupi, zlikwidowano ogromny potencjał produkcyjny, jaki nowi „rządziciele" otrzymali w spadku po RPL.

Kiedy w Petersburgu władzę przejęli komuniści to spalili wszystkie tramwaje bo uznali je za fanaberie klasowo obcego, bogatego mieszczaństwa. W podobny sposób, kierując się wyimaginowaną ideologią, neoliberalne władze w Polsce postąpiły z polskim przemysłem i rolnictwem. Posłużę się jako przykładem polskim przemysłem bawełnianym bo znam się na nim najlepiej.
W latach 70-tych i 80-tych cały ten przemysł został gruntownie zmodernizowany. Pod względem technicznym i technologicznym prezentował średni poziom europejski, a niektóre oddziały produkcyjne dorównywały najwyższemu poziomowi światowemu.
Znaczącą pozycję w polskim eksporcie na wschód przez 170 lat miał łódzki przemysł włókienniczy. Prawdziwymi potentatami były Zjednoczone Zakłady K. Scheiblera i L. Grohmana (Unintex) oraz Zakłady Przemysłu Bawełnianego Israela Poznańskiego (Poltex). Nie tylko na wschodzie znane były wyroby łódzkiego przemysłu. Cała Kanada chodziła w koszulach z łódzkiej flaneli, bo była ona najlepszą na świecie. Podobnie Kanadyjczycy i Amerykanie preferowali polskie ręczniki ze Zduńskiej Woli i Prudnika, czy tkaniny pościelowe z Andrychowa. Polskie perkale, koszulówki i tkaniny dekoracyjne znane były na wszystkich kontynentach. Idioci mówią, że bawełniany przemysł musiał upaść, bo nie sprostał konkurencji azjatyckich chłamów. Totalna bzdura.

Więc dlaczego upadł?

Posłużę się przykładem. 

W Kudowie-Zdroju była tkalnia bawełniarska dobrze prosperująca. Parę km dalej, w czeskim Nachodzie, była identyczna tkalnia. Po zmianie ustrojowej kudowska tkalnia natychmiast padła, a w Nachodzie przeciwnie, tak się rozwinęła, że polskie bezrobotne tkaczki znalazły tam pracę. Co stało się na przestrzeni tych kilku km, że tak różny był los tych przedsiębiorstw? Otóż przebiegała tam granica oddziaływania neoliberalnej polityki Balcerowicza. O upadku polskiego przemysłu tekstylnego niech świadczy fakt, że z 50 świetnie prosperujących, zmodernizowanych przędzalń bawełny, aktualnie w Polsce nie ma ani jednej.


Warto podkreślić, że w latach osiemdziesiątych ówczesny rząd polski podjął uchwałę o przekazaniu ogromnych pieniędzy na modernizację tego przemysłu. Wszystkie inwestycje realizowane w ramach tej uchwały były bardzo udane, wszystkie dochodziły do pełnej zdolności produkcyjnej w projektowanym czasie, nie przekraczając preliminowanych nakładów.
Tak więc nowy rząd otrzymał między innymi od komuchów w prezencie nowoczesny, zmodernizowany, na europejskim poziomie przemysł lekki – i całe to dobro zmarnotrawił.

Wszystkie zmodernizowane fabryki pięknie spłacały swoje zadłużenie, zgodnie z przyjętym preliminarzem, aż tu nagle pojawił się Balcerowicz i pozostałe do spłaty końcowe sumy tak podkręcił denominacją złotego, że doprowadził te przedsiębiorstwa do bankructwa. Wykończył swoje własne fabryki, tworząc tłum bezrobotnych. Profesorowie ekonomii, którzy nigdy nie uczestniczyli w procesie wytwarzania dóbr, a jedynie mądrzyli się na uczelniach i zostali ministrami, to nieszczęście dla każdego kraju. W Polsce ta niebotyczna głupota nazywała się systemem neoliberalnym, w ramach którego niewidzialna ręka wolnego rynku miała nas doprowadzić do dobrobytu.

Bezpośrednim wykonawcą polityki wolnego rynku polegającej na zaniechaniu jakichkolwiek działań w sytuacjach zagrożenia był sympatyczny człowiek, którego doświadczenie sprowadzało się do zarządzania kilkunastoma obiektami turystycznymi. Został ministrem przemysłu. Kiedy dyrektorzy bankrutujących przedsiębiorstw z tytułu zabójczego przeliczenia pozostałych do spłacenia rat inwestycyjnych udali się do niego, aby wspólnie przedsięwziąć jakieś skuteczne działania, to usłyszeli, że to jest wyłącznie ich sprawa, po czym pan minister założył plecak i pojechał na urlop w góry.

(Parę lat później ten sam człowiek został ministrem transportu. Kiedy kopalnie skarżyły się na PKP, że ustanawiają coraz to wyższe stawki za przewóz węgla, to neoliberalna polityka nic nie robienia doprowadziła do tego, że z kopalń zaczęły wyjeżdżać na polskie drogi potężne samochody węglarki. I to one zniszczyły wszystkie drogi w kraju.)

Większym problemem od produkcji jest zbyt wytworzonych dóbr. W przypadku tkanin zbyt jest zagwarantowany, bo nie da się w Polsce chodzić na golasa. Od urodzenia aż po grób, w dzień i w nocy jesteśmy opakowani tkaninami i wokół nas są zawsze i wszędzie tkaniny. To dlatego likwidacja tego przemysłu była idiotyzmem.


Nie ma fabryk, nie ma roboty. W „pokomunistycznych" blokowiskach obijają się młodzi bezrobotni, bez szans na uczciwą pracę, bez koncepcji na własne życie. Nie ma Żydów, ani komuchów, na których można by zrzucić winę za tę beznadzieję. Może jednak paru się jeszcze ostało? A geje i lesby nie są bez winy? Toteż młode, podwórkowe obiboki chętnie stanowią pożywkę dla zbrodniczych ideologii katolicko-nacjonalistycznych. Tak rodzi się faszyzm. Fürer też się znajdzie. Już ich widać. Zgroza!

 

Grzegorz Ulman

 

Ps. Od siebie dodam, iż w 1989r przemysł lekki w Polsce wypracowywał 14% PKB. Pamiętam łzy łódzkich szwaczek i tkaczek, które musiały patrzeć ... jak ich zakłady zostają niszczone ... po park maszynowy przyjeżdżały niemieckie ciężarówki i za bezcen ładowały dobro tak ciężko zdobyte... Krosna nowe ... jeszcze nie rozpakowane w Poltex sprzedano jako złom po 1 zł za kg ... W fabryce Majed poproszono do ekspertyzy jednej maszyny profesora Szreniawskiego z P.Ł. Po wycenie - niemiecki kupiec stwierdził, że za tą jedną maszynę zapłacił dwukrotność tego za co kupił cały park maszynowy tych zakładów ...

Za krzywdy wyrządzone narodowi nikt nie stanął przed sądem !  

 

Autor: Grzegorz Ulman

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych