JustPaste.it

Dwa grzybki w... lesie

"Znacznie później, kiedy ciocia, brat szwagra i koleżanka z pracy już się wyspali (no przecież sobota!) dojechali do lasu ci inni. Szarańcza." - obiecany felieton o zbieraniu...
User avatar
dalbert @dalbert · Sep 13, 2010

"Znacznie później, kiedy ciocia, brat szwagra i koleżanka z pracy już się wyspali (no przecież sobota!) dojechali do lasu ci inni. Szarańcza." - obiecany felieton o zbieraniu...

 

Grzyb - jaki jest każdy widzi. Jak w znanym dowcipie: trochę podobny do konia, ale nie bardzo... A teraz akurat sezon grzybobrań. Więc się wybrałem. A jakże - z koszykiem i starym kozikiem. I z psem. Mam takiego "prawie, że labradora". Pies, jak to pies, gdy się zorientował, że pan się na grzyby wybiera, złapał w pysk obrożę, trzy razy obleciał z nią dom, po czym usiłował ją sobie sam na łeb nasadzić. Prawie, że mu się udało... Ale o psie kiedy indziej. Ma być o grzybach.

Więc już po pół godzinie dojechaliśmy. Szybko, bo mieszkam w małym miasteczku tuż obok WIELKICH lasów. Specjalnie napisałem dużymi literami, ale to i tak ich wielkości nie oddaje. Są piękne, wspaniałe, z sosnami, dębami, brzozami i wszystkim innym na dodatek. A przede wszystkim z grzybami. Raj dla zbieraczy. Dorodne prawdziwki, liczne podgrzybki, osaki lub - jak kto woli - czerwone koźlarze, maślaki w młodych zagajnikach, trochę kurek - słowem żyć, nie umierać!

4fd546e6b9dac1ca1d56b9bf1ef9c1eb.jpg

No i to powietrze... Można by je butelkować i sprzedawać na eksport. Taki mieszkaniec Tokio, a coraz częściej i warszawiak z Marszałkowskiej, oszalałby ze szczęścia mogąc sobie w domu poodychać. A tu proszę: za darmo i do woli. I jeszcze spacer (dobrze dla kondycji osłabionej godzinami przy komputerze), trochę gimnastyki przy schylaniu się, by wyciąć jakiegoś rydzyka... Nie - nie Rydzyka, tylko rydzyka. Jakoś nie wydaje mi się, aby Rydzyk za często bywał w lesie. A jeśli nawet, to ja go nie spotkałem. Szkoda... Ale może i dobrze, bo mój pies jakoś nie przepada za mundurowymi i może by czcigodną personę... A że za czyny zwierzęcia pan odpowiada, to pewnie musiałbym kiedyś gęsto tłumaczyć się przed Panem. Słowem - jak mawiał mój dziadek - jest jak jest i dobrze jest.

Rydzyka więc wprawdzie nie spotkałem, ale innych grzybiarzy - ho, ho, ho i jeszcze trochę. Najpierw - o szóstej rano - takich jak ja. Ubranych w gumiaki, nieprzemakalne spodnie, stare kurtki i - obowiązkowo - miękkie kapelusze. Dlaczego obowiązkowo? Ano, przez pajęczyny. To naprawdę nic przyjemnego, gdy taka wilgotno-klejąca nić owija się wokół głowy, a pająk wielkości kota dynda nam akurat przy prawym oku... No, może z tym kotem to troszkę przesadziłem...

Wracając do grzybiarzy. Znacznie później, kiedy ciocia, brat szwagra i koleżanka z pracy już się wyspali (no przecież sobota!) dojechali do lasu ci inni. Szarańcza.

Jakimś cudem wybłyszczona Honda CRX przejechała garby na leśnej drodze, choć pół rury wydechowej diabli wzięli. Ryk, że wszystko co żywe runęło w panice do ucieczki. Na szczęście trwało krótko, bo błyszczące pudełko utknęło na kolejnym garbie. Nie zrażeni tym drobnym niepowodzeniem pasażerowie zostawili autko na środku drogi, a sami ruszyli w las. I zaczęło się.

- Kamil! Kamiiiil! Gdzie jesteś?

- Tuuutaj!

- To znaczy gdzieeeee?

- Przy droooodze.

- Ale któreeej?

Przysiadłem na pniaczku, przyglądając się jak Zork, z podkulonym ogonem, usiłuje wkopać się w piaszczystą wydmę.

d1799ed939e239fb0e3479f663459c3e.jpg

- Jacuuuś! - czy naprawdę damski głosik może być tak okropnie donośny?

- Coooo?

- Znalazłam grzyba!

- A jakiego?

- Nie wiem... Dużego!

- A jak wygląda?

- No ma taką białawą nóżkę. I takie coś na wierzchu. Nie, to tylko ślimak chyba... Co ja mam z nim zrobić?

- A jadalny?

- No coś ty! Co, ja Francuzka jestem? Kto by jadł to świństwo?!

- Grzyb, pytam się, czy jadalny?

- A skąd mam wiedzieć?

- To co, nie wzięłaś atlasu grzybów?

- Nieeee. W samochodzie został...

fa269b378db25e3bbe1a0ca140d5df64.jpg

Zork schował się w wykopanym dołku, zasłaniając łapami uszy.

Chodź piesku, powiedziałem smutno. Na dziś koniec grzybobrania...

dalbert