⠀⠀Patrzył jak krople wody z jego mokrych włosów skapują do umywalki. Palce lewej ręki zaciskał wokół porcelanowej krawędzi, a prawą miał położoną na jej przeciwległym brzegu. W dłoni trzymał golarkę. Ściskał ją tak mocno, że cała ręka mu drżała. Nie był pewny, na ile boleśnie mógł się okaleczyć najprostszą maszynką do golenia, ale nie miał wyboru. Grunt, że miała ostrza.
⠀⠀Zaczerwienione ramiona piekły go od gorącego prysznicu i mocnego szorowania ręcznikiem, które im zafundował. Treści swojego żołądka pozbył się tuż po obudzeniu, ale nadal czuł się koszmarnie. Nic nie pomagało mu w odgonieniu tych myśli i obrazów.
⠀⠀Pokręcił głową i wziął głęboki oddech, próbując przekonać samego siebie, że to o niczym nie świadczy. To był tylko sen. Każdemu śnią się czasem porąbane rzeczy. To tylko głupi sen. Skrzywił się, bo dobrze wiedział, że to wcale nie było nic nieistotnego. Nie, kiedy budząc się, chciał żeby jego senne marzenie okazało się prawdą.
⠀⠀Dotyk na jego skórze, dreszcze przechodzące go wzdłuż kręgosłupa, ciarki na całym ciele. Palce muskające i zaciskające się na jego...
⠀⠀Wstrząsnęły nim gwałtowne konwulsje i gdyby nie miał kompletnie pustego żołądka, zwymiotowałby znowu. Czuł wstręt do samego siebie. Nie przez to, że chciał być dotykany w taki sposób, że chciał doświadczyć tej przyjemności. Samo w sobie nie było to specjalnie komfortowe, ale nie było w tym też nic dziwnego, nic nienaturalnego. To, co było nienormalne, obrzydliwe, to fakt, że on pragnął drugiego mężczyzny. Kogoś, kto z anatomicznego punktu widzenia był dokładnie taki sam jak on. Zdawał sobie sprawę, że nigdy nie będzie chciał żadnej dziewczyny – uświadomił to sobie jeszcze na długo przed tym, kiedy po raz pierwszy poczuł coś do osoby tej samej płci. Nigdy wcześniej nic takiego nie czuł i uderzyło go to ze zdwojoną siłą. Mógł żyć nie czując nic do nikogo (przynajmniej mógł udawać, sprawiać pozory, że wszystko z nim w porządku). To siedziało głęboko w nim i dawało o sobie znać.
⠀⠀Próbował się "naprawić", za każdym razem z identycznym skutkiem. Jak bardzo by się nie starał, jak bardzo by z tym nie walczył, gdzieś w najciemniejszych zakamarkach jego umysłu zawsze rodziły się te niewłaściwe myśli, a jego spojrzenie lądowało na zawodnikach drużyny koszykarskiej, patrząc na nich tak, jak patrzeć nie powinien. To go brzydziło i przerażało. Nie potrafił tego oszukać. Nie powinien taki być i nie chciał taki być. Wolałbym nie czuć zupełnie nic, niż czuć w taki sposób.
⠀⠀Nachylił się nad umywalką, rozprostowując ręce. Pozostał chwilę w tej pozycji, z brodą przyciśniętą do piersi, biorąc drżące oddechy. Z powrotem podniósł głowę, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Był wyjątkowo blady, oczy miał przekrwione (z ciemnymi sińcami widniejącymi tuż pod nimi), a mokre kosmyki przyklejały mu się do czoła. Cała jego twarz wydawała się być dziwnie zapadnięta, usta nienaturalnie blade. Wyglądał jak śmierć, a czuł się jeszcze paskudniej.
⠀⠀Obrócił w dłoni golarkę, opuszkami palców przejeżdżając po ostrzach. Zastanawiał się, jak mógłby oddzielić je od plastikowego obramowania. Mógł rzucić nią o ścianę w nadziei, że się rozwali. Albo spróbować rozmontować ją ręcznie, co zajęłoby mu więcej czasu i pewnie pokaleczyłby sobie dłonie, czego nie mógłby łatwo ukryć. Chwycił ręcznik, owinięty wokół bioder i rozsunął go na tyle, żeby zobaczyć swoje jeszcze gładkie uda. Do tej pory nigdy się nie ciął. To było dla niego zbyt trudne, zostawiało za dużo śladów i niosło duże ryzyko. Że ktoś zobaczy, że trafi w złe miejsce, naciśnie za mocno i wykrwawi się. Gdyby zginął w taki sposób, trafiłby do piekła – z dwoma grzechami na koncie – a w piekle bankowo nie ma burgerów z knajpki w Bay View.
⠀⠀Skierował wzrok na swoje odbicie. Podbródek drżał mu jak u małego dziecka tuż przed napadem płaczu. Oczy miał zaszklone, był roztrzęsiony i czuł, że zaraz na dobre się rozryczy. Wciągnął powietrze ze świstem, ciskając maszynkę na dno umywalki. Opadł na zamkniętą muszlę klozetową, wydając nieartykułowany dźwięk. Mocno zacisnął pięści na swoich włosach, kiedy wreszcie z oczu pociekły mu łzy.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀-----------------------
⠀⠀Spod warstwy koca i poprzez dźwięki muzyki płynącej ze słuchawek, ledwie dosłyszał pukanie w szybę samochodu. Przez dłuższą chwilę pozostał w całkowitym bezruchu, starając się nawet nie oddychać. Przeszło mu przez myśl, że ktokolwiek to był, pomyśli że coś mu się tylko przywidziało i pójdzie dalej. Ale ukrywanie się (tak samo jak unikanie ludzi) w nieskończoność nie miało żadnego sensu – w ostatecznym rozrachunku nie czuł się lepiej pod żadnym względem. Za każdym razem się izolował i jeszcze nigdy nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Powrót do szkoły nie stawał się nagle łatwiejszy, nienawiść do samego siebie nie malała, a bliższa obecność tego zakichanego kapitana drużyny nie była ani odrobinę mniej nieznośna.
⠀⠀Wyciągnął słuchawki z uszu, nie kwapiąc się, żeby zatrzymać muzykę w telefonie. Miał nadzieję, że po wypiciu z litra wody, zjedzeniu jabłka i krakersów wyglądał choć trochę lepiej niż z samego rana. Inaczej mogliby go wziąć za ducha. Zdjął z siebie przykrycie, zwijając je, żeby zajmowało jak najmniej miejsca. Usiadł, przesuwając się na miejsce za siedzeniem kierowcy, skąd wcześniej usłyszał pukanie.
⠀⠀Przy samochodzie stała Ava – dziewczyna, która niedawno przeprowadziła się z miasta, którego nazwy nie zapamiętał (albo się nie dowiedział). Momentalnie złapała z nim kontakt wzrokowy, a Nico poczuł narastająca potrzebę zapadnięcia się pod ziemię. Avę poznał kilka tygodni temu, kiedy zostali przydzieleni do wspólnej pracy na lekcji biologii. Podczas rozkrajania żaby, zdążył "wypluć" z siebie setki słów, śmiejąc się ze wszystkiego i z niczego, co wydawało jej się wcale nie przeszkadzać. Potem kilka razy spotkali się na stołówce, gdzie zawsze zamieniali ze sobą chociaż kilka słów. Im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym silniejsze odnosił wrażenie, że dziewczyna czyta z niego jak z otwartej księgi. Że wie o nim więcej, niż sam jej mówi. Wydawało mu się, że widzi wszystkie zadrapania na jego kłykciach, każde niezagojone rany i blednące siniaki. Kiedy poznawał kogoś nowego, był ostrożny. A poczucie, że o nim wiedzą, widzą wszystko, było mu znajome. Więc może tylko miał paranoję.
⠀⠀Opuścił szybę, wychylając głowę z wnętrza samochodu i posyłając rudowłosej uśmiech.
⠀⠀— Ava, hej! — Starał się wydobyć z siebie jakąkolwiek nutę entuzjazmu. Dziewczyna oczywiście zauważyła, jak źle wyglądał. Ciężko było to ukryć.
⠀⠀— Wiem, wiem. Nic nie mów. Daj mi chwilę.
⠀⠀Przesunął się na środkowe siedzenie i wgramolił się na fotel kierowcy. Otworzył drzwiczki, wyciągając nogi na asfalcie i odwracając się do Avy. Powietrze było rześkie, co nieco pomogło mu zebrać się do względnej kupy.
⠀⠀— Musiałem zjeść coś nieświeżego. Czuję się tak samo, jak wyglądam. Mało atrakcyjnie.
⠀⠀Kłamał, a raczej mówił półprawdę. To był jego sposób na wszystko. Od razu poczuł narastającą gulę w gardle; miał wrażenie, że Ava mu nie uwierzyła. Czuł na sobie jej intensywne spojrzenie, jakby niewerbalnie wierciła mu dziurę w brzuchu. Walczył, żeby nie spuścić głowy ze skruchą i nie powiedzieć całej prawdy. Ona wie, ona o wszystkim wie!
⠀⠀— Okej, ja mam wymówkę, a ty? Co tu robisz, zakłócając mój spokój, kiedy powinnaś siedzieć w szkole i uczyć się bzdur? — Ton jego głosu nie był nawet w najmniejszym stopniu oskarżycielski. Próbował w jakikolwiek sposób rozładować napięcie, nie dać po sobie poznać, że ze stresu rozbolał go brzuch, a wzdłuż kręgosłupa przechodziły go nieprzyjemne, zimne dreszcze. Uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie na czymś ją przyłapał. Ale nawet kąciki jego ust były napięte. Nawet one odmawiały posłuszeństwa.
⠀⠀Zaczerwienione ramiona piekły go od gorącego prysznicu i mocnego szorowania ręcznikiem, które im zafundował. Treści swojego żołądka pozbył się tuż po obudzeniu, ale nadal czuł się koszmarnie. Nic nie pomagało mu w odgonieniu tych myśli i obrazów.
⠀⠀Pokręcił głową i wziął głęboki oddech, próbując przekonać samego siebie, że to o niczym nie świadczy. To był tylko sen. Każdemu śnią się czasem porąbane rzeczy. To tylko głupi sen. Skrzywił się, bo dobrze wiedział, że to wcale nie było nic nieistotnego. Nie, kiedy budząc się, chciał żeby jego senne marzenie okazało się prawdą.
⠀⠀Dotyk na jego skórze, dreszcze przechodzące go wzdłuż kręgosłupa, ciarki na całym ciele. Palce muskające i zaciskające się na jego...
⠀⠀Wstrząsnęły nim gwałtowne konwulsje i gdyby nie miał kompletnie pustego żołądka, zwymiotowałby znowu. Czuł wstręt do samego siebie. Nie przez to, że chciał być dotykany w taki sposób, że chciał doświadczyć tej przyjemności. Samo w sobie nie było to specjalnie komfortowe, ale nie było w tym też nic dziwnego, nic nienaturalnego. To, co było nienormalne, obrzydliwe, to fakt, że on pragnął drugiego mężczyzny. Kogoś, kto z anatomicznego punktu widzenia był dokładnie taki sam jak on. Zdawał sobie sprawę, że nigdy nie będzie chciał żadnej dziewczyny – uświadomił to sobie jeszcze na długo przed tym, kiedy po raz pierwszy poczuł coś do osoby tej samej płci. Nigdy wcześniej nic takiego nie czuł i uderzyło go to ze zdwojoną siłą. Mógł żyć nie czując nic do nikogo (przynajmniej mógł udawać, sprawiać pozory, że wszystko z nim w porządku). To siedziało głęboko w nim i dawało o sobie znać.
⠀⠀Próbował się "naprawić", za każdym razem z identycznym skutkiem. Jak bardzo by się nie starał, jak bardzo by z tym nie walczył, gdzieś w najciemniejszych zakamarkach jego umysłu zawsze rodziły się te niewłaściwe myśli, a jego spojrzenie lądowało na zawodnikach drużyny koszykarskiej, patrząc na nich tak, jak patrzeć nie powinien. To go brzydziło i przerażało. Nie potrafił tego oszukać. Nie powinien taki być i nie chciał taki być. Wolałbym nie czuć zupełnie nic, niż czuć w taki sposób.
⠀⠀Nachylił się nad umywalką, rozprostowując ręce. Pozostał chwilę w tej pozycji, z brodą przyciśniętą do piersi, biorąc drżące oddechy. Z powrotem podniósł głowę, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Był wyjątkowo blady, oczy miał przekrwione (z ciemnymi sińcami widniejącymi tuż pod nimi), a mokre kosmyki przyklejały mu się do czoła. Cała jego twarz wydawała się być dziwnie zapadnięta, usta nienaturalnie blade. Wyglądał jak śmierć, a czuł się jeszcze paskudniej.
⠀⠀Obrócił w dłoni golarkę, opuszkami palców przejeżdżając po ostrzach. Zastanawiał się, jak mógłby oddzielić je od plastikowego obramowania. Mógł rzucić nią o ścianę w nadziei, że się rozwali. Albo spróbować rozmontować ją ręcznie, co zajęłoby mu więcej czasu i pewnie pokaleczyłby sobie dłonie, czego nie mógłby łatwo ukryć. Chwycił ręcznik, owinięty wokół bioder i rozsunął go na tyle, żeby zobaczyć swoje jeszcze gładkie uda. Do tej pory nigdy się nie ciął. To było dla niego zbyt trudne, zostawiało za dużo śladów i niosło duże ryzyko. Że ktoś zobaczy, że trafi w złe miejsce, naciśnie za mocno i wykrwawi się. Gdyby zginął w taki sposób, trafiłby do piekła – z dwoma grzechami na koncie – a w piekle bankowo nie ma burgerów z knajpki w Bay View.
⠀⠀Skierował wzrok na swoje odbicie. Podbródek drżał mu jak u małego dziecka tuż przed napadem płaczu. Oczy miał zaszklone, był roztrzęsiony i czuł, że zaraz na dobre się rozryczy. Wciągnął powietrze ze świstem, ciskając maszynkę na dno umywalki. Opadł na zamkniętą muszlę klozetową, wydając nieartykułowany dźwięk. Mocno zacisnął pięści na swoich włosach, kiedy wreszcie z oczu pociekły mu łzy.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀-----------------------
⠀⠀Spod warstwy koca i poprzez dźwięki muzyki płynącej ze słuchawek, ledwie dosłyszał pukanie w szybę samochodu. Przez dłuższą chwilę pozostał w całkowitym bezruchu, starając się nawet nie oddychać. Przeszło mu przez myśl, że ktokolwiek to był, pomyśli że coś mu się tylko przywidziało i pójdzie dalej. Ale ukrywanie się (tak samo jak unikanie ludzi) w nieskończoność nie miało żadnego sensu – w ostatecznym rozrachunku nie czuł się lepiej pod żadnym względem. Za każdym razem się izolował i jeszcze nigdy nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Powrót do szkoły nie stawał się nagle łatwiejszy, nienawiść do samego siebie nie malała, a bliższa obecność tego zakichanego kapitana drużyny nie była ani odrobinę mniej nieznośna.
⠀⠀Wyciągnął słuchawki z uszu, nie kwapiąc się, żeby zatrzymać muzykę w telefonie. Miał nadzieję, że po wypiciu z litra wody, zjedzeniu jabłka i krakersów wyglądał choć trochę lepiej niż z samego rana. Inaczej mogliby go wziąć za ducha. Zdjął z siebie przykrycie, zwijając je, żeby zajmowało jak najmniej miejsca. Usiadł, przesuwając się na miejsce za siedzeniem kierowcy, skąd wcześniej usłyszał pukanie.
⠀⠀Przy samochodzie stała Ava – dziewczyna, która niedawno przeprowadziła się z miasta, którego nazwy nie zapamiętał (albo się nie dowiedział). Momentalnie złapała z nim kontakt wzrokowy, a Nico poczuł narastająca potrzebę zapadnięcia się pod ziemię. Avę poznał kilka tygodni temu, kiedy zostali przydzieleni do wspólnej pracy na lekcji biologii. Podczas rozkrajania żaby, zdążył "wypluć" z siebie setki słów, śmiejąc się ze wszystkiego i z niczego, co wydawało jej się wcale nie przeszkadzać. Potem kilka razy spotkali się na stołówce, gdzie zawsze zamieniali ze sobą chociaż kilka słów. Im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym silniejsze odnosił wrażenie, że dziewczyna czyta z niego jak z otwartej księgi. Że wie o nim więcej, niż sam jej mówi. Wydawało mu się, że widzi wszystkie zadrapania na jego kłykciach, każde niezagojone rany i blednące siniaki. Kiedy poznawał kogoś nowego, był ostrożny. A poczucie, że o nim wiedzą, widzą wszystko, było mu znajome. Więc może tylko miał paranoję.
⠀⠀Opuścił szybę, wychylając głowę z wnętrza samochodu i posyłając rudowłosej uśmiech.
⠀⠀— Ava, hej! — Starał się wydobyć z siebie jakąkolwiek nutę entuzjazmu. Dziewczyna oczywiście zauważyła, jak źle wyglądał. Ciężko było to ukryć.
⠀⠀— Wiem, wiem. Nic nie mów. Daj mi chwilę.
⠀⠀Przesunął się na środkowe siedzenie i wgramolił się na fotel kierowcy. Otworzył drzwiczki, wyciągając nogi na asfalcie i odwracając się do Avy. Powietrze było rześkie, co nieco pomogło mu zebrać się do względnej kupy.
⠀⠀— Musiałem zjeść coś nieświeżego. Czuję się tak samo, jak wyglądam. Mało atrakcyjnie.
⠀⠀Kłamał, a raczej mówił półprawdę. To był jego sposób na wszystko. Od razu poczuł narastającą gulę w gardle; miał wrażenie, że Ava mu nie uwierzyła. Czuł na sobie jej intensywne spojrzenie, jakby niewerbalnie wierciła mu dziurę w brzuchu. Walczył, żeby nie spuścić głowy ze skruchą i nie powiedzieć całej prawdy. Ona wie, ona o wszystkim wie!
⠀⠀— Okej, ja mam wymówkę, a ty? Co tu robisz, zakłócając mój spokój, kiedy powinnaś siedzieć w szkole i uczyć się bzdur? — Ton jego głosu nie był nawet w najmniejszym stopniu oskarżycielski. Próbował w jakikolwiek sposób rozładować napięcie, nie dać po sobie poznać, że ze stresu rozbolał go brzuch, a wzdłuż kręgosłupa przechodziły go nieprzyjemne, zimne dreszcze. Uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie na czymś ją przyłapał. Ale nawet kąciki jego ust były napięte. Nawet one odmawiały posłuszeństwa.