JustPaste.it

Jak działa środowisko sędziowskie

WSTĘP – CZYLI PO CO I DLACZEGO

 

 

Dlaczego decyduję się na napisanie tego artykułu? To pytanie, które było ze mną od początku pomysłu na spisanie funkcjonalnych i mentalnych problemów organizacji do której należę już ponad dekadę. Uznałem, iż główną motywacją będzie chęć do wzniecenia jakiejkolwiek głębszej dyskusji na temat standardów w Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej oraz PZPN gdyż często masa dziwnych pomysłów przychodzi z góry.

 

Słowo „głębszej” nie zostało dobrane przypadkowo, oznacza ono dyskusję na temat standardów moralnych, etyki oraz map mentalnych ludzi uczestniczących w całej zabawie zwanej piłką nożną. Za głęboką dyskusję uważam chęć zmiany podejścia i mentalności a nie kolejną akademicką dyskusję czy ręka uniesiona o 10 cm względem poprzedniego sezonu w tym roku jest już zagraniem piłki ręką czy już nie.

 

„Zabawa” również znalazła się z premedytacją gdyż na koniec większość piękna tej dyscypliny i biegania z kartkami to właśnie fakt że jest to zabawa, a już na pewno na szczeblach niższych i najniższych. Chciałbym aby jedna rzecz była jasna dla kolegów czytających ten artykuł – do szczebli najniższych* mam o wiele większy szacunek, choćby dlatego że lwią część roboty robią totalnie za darmo i społecznie. Szczebel niższy, choć dalej niski, w wielu sytuacjach zaczyna przejawiać tendencje do kumoterstwa i ego rozbuchanego do tego stopnia że masz wrażenie że Ci goście są święcie przekonani ratują ludzkie życia a przynajmniej wpływają na Twój los.

 

 

*szczebel najniższy – poziom podokręgu

szczebel niższy – poziom okręgu

szczebel centralny – poziom PZPN

 

Ostatni raz podkreślam dobór słów – drogi czytelniku robię to celowo gdyż z racji na podejście wielu osób narażam się na ostracyzm a mimo tego, iż ewentualne narzędzia nacisku na moją osobę są zerowe, chciałbym jeszcze troszkę pogwizdać a zawsze milej się jedzie 30 kilometrów od domu niż 100km. Zanim rozpocznę część właściwą to chciałbym również zaznaczyć, jak wielu świetnych ludzi poznałem podczas swojej kadencji w organizacji – wyluzowanych, pełnych pasji czy też interesujących z jakiegokolwiek innego powodu. Z wieloma osobami w tej organizacji kontakt trzymam do dzisiaj a wielu z nich stało się moimi serdecznymi znajomymi z którymi lubię spędzać czas nie tylko na zielonej murawie.

 

 

TESTY PISEMNE

 

Tę część zacznę od logicznej kontry pewnych argumentów, które zostaną przytoczone. Logicznym jest fakt, że przy dynamicznie zmieniających się przepisach i interpretacjach w ostatnich latach (moim zdaniem zbyt szybko nawet będąc poplecznikiem postępu) ciężko jest ustandaryzować proces egzaminowania pisemnego. Nawet na szczeblu niższym duża część pracy o ile nie całość jest wykonywana za darmo – nie inaczej jest z układaniem testów na egzaminy, nikt nie wymaga przeprowadzenia procesu standaryzacji testów od ludzi pracujących pro bono.

Tylko nie miałbym z tym problemu gdyby niektórzy na siłę nie chcieli pokazać jak cała ta otoczka powinna być profesjonalna. Czasami mam wrażenie, że z połączenia jednak amatorskiego podejścia ze sznytem profesjonalizmu wyszła jakaś nieśmieszna karykatura. Bo jak nazwać sytuację w której tracisz/zyskujesz punkt na klasycznej żałosnej pułapce:

Klasyczna, żałosna pułapka:
Piłka została napompowana tak, że jej ciśnienie wynosiło od 0,6 do 1,1 atmosfery mierzone w odniesieniu od poziomu morza. Czy piłka spełnia wymogi Artykułu 2?

Poprawną odpowiedzią jest nie gdyż zamiast „od poziomu morza” powinno być „do poziomu morza”

 

a potem tracisz/zyskujesz na pytaniu, które pisał ktoś kto myśli że im bardziej zawiłe pytanie tym lepiej?

 

Coś w stylu zawodnik kopnął rywala w polu karnym, jednocześnie w tym czasie trenerzy obu drużyn zaczęli się bić a sędzia zorientował się że jedna drużyna wyszła na drugą połowę w 6 osobowym składzie. Serio czasami brakuje jeszcze pytania jak powinno się rozpocząć grę, jeżeli nad boisko nadleciałby statek kosmiczny i wciągnął piłkę z boiska pozostając w obrębie białych linii.

 

Tak więc czytelniku to mniej więcej obraz podejścia do pytań. I mimo wyszydzającego opisu jest to obszar który mogę usprawiedliwiać tak jak zrobiłem to wcześniej. Troszkę ciężej mi jednak usprawiedliwiać to co się czasami wyprawia na samych testach.

 

Po pierwsze – dlaczego przy niedoskonałościach w pytaniach zdający nie mają prawa wglądu w to gdzie popełnili błędy (aby na przykład wyciągnąć z tego wnioski) bądź też zerknięcia czy sprawdzający po ludzku popełnił błąd bo cały tydzień ciężko pracował a w sobotę wykazał chęć pomocy przy egzaminach? Będąc świadkiem wielu sytuacji zaczynam się zastanawiać czy nie jest to zrobione celowo.

W tym miejscu przypominają mi się jedne egzaminy, które miały miejsce na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Biegi na boisku bocznym za samym „Kotłem Czarownic”, egzaminy w hotelu Skaut kilkaset metrów dalej. Pewien rubaszny działacz vel sędzia który za kołnierz to nigdy raczej nie wylewał i jego grupa ludzi która omawiała pytania pojawiające się na egzaminie tyle że przed egzaminem. Oczywiście po samych egzaminach w całej grupie pełne zadowolenie i rozprężenie a nie zwyczajowa nerwówka i omawianie ze sobą pytań żeby szukać gdzie się straciło punkty.

Dla wielu ludzi obecnych wtedy i nie tylko wtedy (bo są to sytuacje powtarzające się) sytuacja nie pachniała zbyt ładnie co dało się słyszeć w kuluarach. Oceny nie poprawiał obraz rubasznego działacza który odbywał tournée między wszystkimi szychami Śląskiego Związku Piłki Nożnej.

 

Podobny mechanizm (kumoterstwa) występuje gdy pilnującymi egzaminu dla ludzi z danego podokręgu są ich koledzy z podokręgu. I wiadomo że w niektórych testach trzeba trochę zluzować – ale ludzie! Nie róbcie z siebie wtedy bogów profesjonalizmu.

 

W każdym z działów, czy to na początku czy to na końcu będę starał się dla równowagi wskazywać obszary które uległy poprawie ale są często też smutnym pomnikiem sposobu myślenia. Od kilku lat mam wrażenie że w testach daje się coraz mniej śmiesznych pułapek a bardziej skupia się na rzeczywistych sytuacjach które zdarzają się na zielonych murawach. Znakomitą decyzją lata temu było również to że odstąpiono od decyzji żeby o awansach sędziowskich decydowały tylko testy pisemne. Pamiętam sytuacje w których sędziowie pisali testy na 48 na 50 punktów a awansu nie otrzymywali. Na szczęście system ten odszedł do lamusa a teraz w większym stopniu decyduje boisko co naturalnie zabiera nas do kolejnego działu bo chodzi o obserwacje.

 

 

PISARZ NA TRYBUNACH CZYLI OBSERWACJE I OBSERWATORZY

 

Na meczu sędzia bardzo często ma wrażenie że wszyscy oprócz asystentów są przeciwko niemu. Ciągła presja, często niestety wrogość sprawiają że moment zejścia do szatni (a tym bardziej po dobrze wykonanej robocie) to duża ulga i satysfakcja. Niestety często poczucie bycia przeciwko zespołowi sędziowskiemu towarzyszy też rozmowie z obserwatorem gdzie chcę podkreślić, iż nie mam problemu z konstruktywną krytyką a nawet mocniejszym powiedzeniem sobie że coś nie grało.

Tylko jaką wartością jest postawa w której obserwowany ma wrażenie, że obserwator przyszedł po to aby tylko zrugać albo rzucić burackim tekstem? Nie wymagam już jakiegokolwiek luzu bo z tym to już w ogóle duża część obserwatorów ma problem. Albo typ obserwacji w której wszystko było zdaniem obserwatora w porządku więc jak śmiejemy się w środowisku „musiał się do czegoś doczepić” więc mówi Ci, iż nie wypada aby asystenci wychodzili w długim rękawku a sędziowie główni w krótkim? Co to w ogóle za kryterium? Czy ten obserwator nigdy nie był na meczu, że nie wie że sędzia główny biega więcej i co za tym idzie może czuć się optymalnie w krótkim rękawku a asystenci biegają mniej przez co może być im zimniej? Niestety wtedy mi jeszcze zależało więc pozostawiłem to bez komentarza.

 

Co do oceniania i podejścia do obserwacji to zawsze najbardziej szanowałem obserwatorów dzięki którym mogłem poprawiać swój warsztat sędziowski. Takich, którzy rozumieli że jedna decyzja w tą czy w tą w ogólnym rozrachunku ma małe znaczenie przy nauczeniu sędziego zarządzania oraz poruszania się co uważam za najważniejsze aspekty. Ten sort obserwatorów rozumie również, że znakomitej większości sytuacji nie są w stanie ocenić rzetelnie bo często z różnych powodów siedzą 80-100 metrów od zdarzenia, owszem czasem bliżej nie znaczy lepiej ale odległość 100 m i precyzyjny opis że zawodnik został trafiony w piętę (gdzie ja byłem od zdarzenia 5 m i widziałem gąszcz który przy ustawieniu obserwatora* nie dawał mu żadnej gwarancji rzetelnej oceny)

 

*tak, my sędziowie zawsze staramy się zlokalizować gdzie siedzi obserwator i jest to całkowicie naturalna praktyka

 

Są i lepsi w temacie super-wzroku i perspektywy (i to często Panowie w wieku +60 gdzie nie ujmuję im ale sam widzę że raczej wzrok mi się poprawiać nie będzie) – Ci którzy nie siedząc na linii z asystentem (w sumie to powinni biegać jeśli sami wymagają rzetelności) a są w stanie wyliczyć asystentowi ile spalonych zawalił. To Ci, którzy pierwsi się śmieją z tych którzy nie rozumieją tematu wyjścia piłki całym obwodem a tutaj ocenia spalonego z perspektywy kibica z giętą stadionową.*

 

*dla ludzi spoza środowiska – kiełbasa

 

Nie chciałbym zanudzać systemem punktowym obserwacji tym bardziej że liczę na czytelników spoza piłki nożnej ale żeby oddać ducha tego systemu to skala to 6-10* (do dzisiaj jestem ciekaw czemu zaczyna się od 6) a w przeciągu 10 lat nie słyszałem o ocenie 10 ani nawet 9. Ten kamyczek leci jednak do ogródka PZPN a nie Śl ZPN który musi do tej skali i systemu się dostosować.

 

*https://www.pzpn.pl/public/system/files/site_content/941/2425-Wskaz%C3%B3wki%20dla%20%20Obserwator%C3%B3w%202017%202019.pdf → strona nr 3

 

Pragnę też zadać pytanie czemu mają służyć „ukryte” obserwacje o których sędzia nie wie a wpływają na to jakie spotkania dostanie w przyszłości. Rozumiem że czasu i obserwatorów jest mało a jakieś sito trzeba zastosować ale w tej sytuacji sędzia nie dostaje żadnej informacji zwrotnej a sama ukryta obserwacja w naturalny sposób przyciąga oskarżenia o tę mętną wodę w której lepiej się łapie ryby.

 

 

Co do buractwa niektórych obserwatorów to chciałbym przytoczyć jedną obserwację którą miałem nieprzyjemność odbyć z wcześniej wspomnianym rubasznym panem. Sytuacja miała miejsce w jednym z będzińskich klubów. Omawiamy sobie w 4 mecz (ja, moich dwóch asystentów oraz obserwator) w całkiem normalnej i naturalnej atmosferze, przez naturalną mam na myśli wymianę zdań podczas obserwacji a nie słuchanie sztywnego monologu. Nagle, zupełnie naturalnie mój asystent chciał wtrącić coś do dyskusji (a jest to człowiek którego uważam za takiego, który doda coś wartościowego) a Pan Rubaszny całkiem poważnie odwrócił się i rzucił: „Nie pytałem Cię o zdanie”. Nasza trójka nie jest miękka i nie mamy problemu z wbitą ale tutaj ewidentnie wyszła po prostu słoma z butów – atmosfera skwaśniała. Pewności, że to nie był żart daje mi brak jakiegokolwiek sygnału że to był kawał – puścić oczko czy coś w ten deseń. Z resztą do końca obserwacji wyczuwaliśmy od niego pogardliwy i wywyższający się ton. Wtedy jeszcze mi zależało ale gdybym miał znowu nieprzyjemność spotkać Pana Rubasznego to bardzo szybko otrzymałby stosowną kontrę na którą wtedy ewidentnie zasłużył.

 

Po tym całym dziegciu przychodzi czas na łyżeczkę miodu – chciałbym podziękować wszystkim młodym sędziom którzy mnie obserwowali bo duża część tego, co uważam że wzbogaciło mnie jako sędziego, została mi przekazana przez nich. Nie twierdzę jednak że w starszym pokoleniu takich obserwatorów nie ma – z tego miejsca pozdrawiam kuratora sądowego którego mam za jednego z najlepszych o ile nie najlepszego obserwatora w Śląskim Związku Piłki Nożnej, jednak zawsze miałem poczucie że w dużej mierze nie pasuje do reszty wierchuszki.

 

A Wy, młodzi obserwatorzy kontynuujcie proszę trend zmian, cóż pozostaje niż wierzyć że świeża krew dokona zmiany mentalnej?

 

STANDARDY” KOMUNIKACYJNE

 

Żyjemy w XXI wieku gdzie informacja porusza się szybciej niż kiedykolwiek, gdzie systemy których używamy wspomagają naszą pracę na tyle że komunikacja nigdy nie była tak łatwa. Oczywiście nierealnym jest wymagać aby w naszym światku (a przynajmniej nie jeszcze i/lub nie na tym szczeblu) informacja była na żywo ale to co czasami dzieje się w temacie komunikacji w Kolegium Sędziów Śl. ZPN to żart i często ten żart nie ma nic wspólnego z technologią.

 

Jak można inaczej nazwać sytuację w której młody sędzia, przekonany iż jest członkiem tzw. „Kadry” myśli że jest jej członkiem (i ma do tego pełne prawo bo w tabeli końcowej poprzedniego sezonu nie był spadkowiczem) a na 2 tygodnie przed nowym sezonem „Kadry” dowiaduje się że jednak nim nie jest bo ktoś wpadł na pomysł żeby kadrę jednak zmniejszyć. I żeby dostał to jeszcze osobiście – no trudno, taki pomysł, dzięki za informację – to oczywiście zainteresowani musieli się pokątnie dowiadywać bądź informację przekazywał dopiero prezes kolegium sędziów podokręgu (szczebla najniższego gdzie kadra śląska jest szczeblem niższym). Absolutnie małe – nie wiem czy brakło odwagi czy też właśnie odpowiedniej komunikacji.

 

Panowie, na przyszłość, całkiem za darmo udostępniam Wam szablon jak z klasą poinformować, że ktoś poleciał przy niepopularnej decyzji:

Drogi Pierluigi Collino,

 

Dziękujemy za całą pracę wykonaną będąc uczestnikiem kadry lecz niestety zmieniamy formułę kadry z racji [np. małej ilości obserwatorów]. Twój spadek określony został pozycją zajętą na koniec poprzedniego sezonu. Liczymy na Twoje doświadczenie i chcemy zaproponować sędziowanie 4 ligi wraz z dobrowolną możliwością dalszego szkolenia się.

 

Z wyrazami szacunku, Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej„

 

Miło by również było gdyby wierchuszka wraz ze swoimi minionkami odpowiadała na zapytania. Oczywiście nie wszystkie bo jestem w stanie zrozumieć że może do organizacji trafić telegrafista który zasypie skrzynkę bo ma jakieś problemy z głową ale brak odpowiedzi na zwykłe pytanie?


Zwykłym i naturalnym pytaniem jest dlaczego niektórzy sędziowie co weekend mają mecze rzut kamieniem od domu a niektórzy pielgrzymują na koniec województwa, jeśli jest to ukryte karanie kogoś to świadczy to tylko o Was.

 

A w temacie minionków to jak ktoś będzie chciał kiedyś się „piąć” po szczeblach kariery – możesz totalnie schrzanić mecz czarno-żółtej drużyny a rundę później sędziować wyższy szczebel gdzie inne osoby w danym sezonie nie miałyby już szans na awans albo trafiłyby do „zamrażarki” na kilka kolejek. Więc po części Kolegium Sędziów Śl.ZPN to miejsce cudów!

 

Tylko za ten cud prawdopodobnie będziesz musiał zapłacić i o ile pomaganie przy organizacji testów, mistrzostw śląska sędziów uważam za szlachetne tak sprawdzanie zdjęć z różnych meczów dopatrując się czy sędziowie mają odpowiednią markę stroju sędziowskiego jest śmieszne.

No bo pomyślcie sobie, my sędziowie nie wychodzimy na boisko wyglądając niereprezentatywnie. Zawsze czysty, schludny strój, czyste obuwie. Jak ktoś by wyszedł w stroju klauna to może by była podstawa do niepokoju ale sprawdzanie czy sędzia wyszedł w stroju Macron (jak mówi ich biblia) czy też w Zinie, Adidasie? Swoją drogą jestem mega ciekaw czy polskie prawo dopuszcza takie praktyki bo ich regulaminy na pewno mają jakiś zapis żeby sobie to przepchnąć a nawet jeśli nie to rzuci się „decyzją zarządu” jak zawsze i będzie spokój.

 

Wielce prawdopodobne jest również to, że będziesz zmuszony delegować sędziów za darmo na mecze które z charytatywnością mają tyle wspólnego co Pazdan z bujną czupryną. Przykładem jest turniej oldbojów w Sosnowcu który miał miejsce w czerwcu 2022 był turniejem organizowanym przez środowiska kibicowskie (piękna inicjatywa) ale nigdzie nie dopatrzyłem się ani krzty wyższego celu:

 

https://zaglebie.eu/wpisy/ix-mistrzostwa-polski-oldbojow-w-pilce-noznej-6-osobowej-zaglebie-celuje-w-zloto/

 

Czyli co Panowie, na wódeczkę, transport, noclegi było ale żeby opłacić kogoś za swoją robotę to już nie było? A może jakiś działacz obiecał że załatwi sędziów za darmoszkę? I żeby nie było cała masa sędziów udziela się charytatywnie (z tego miejsca pozdrawiam i kłaniam się nisko), sędziuje na turniejach dla chorych dzieciaków. Wymaganie żeby jechać za darmo na turniej oldbojów jest tylko dla mnie dowodem jak bardzo nas czasami nie szanujecie. Maciek, nawet współczuję że musiałeś delegować sędziów na coś takiego za darmo, ja sobie kafelkarza do łazienki „społecznie” na 4 godziny nie załatwię.

 

Dość tylko o śląsku, gdyż bardzo często ryba psuje się od głowy. KFP – Koleżeński Fundusz Pośmiertny to piękna inicjatywa która ma za zadanie wypłacanie zapomóg dla rodziny po śmierci sędziego (składkowicza) – i to zadanie wypełnia ponieważ w mojej rodzinie był przypadek śmierci sędziego i rodzina otrzymała zapomogę, nie słyszałem w środowisku o problemach z wypłatą choć artykuł sportowych faktów twierdzi inaczej:

 

https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/740029/fundusz-posmiertny-problem-zywy-800-tys-zl-zablokowane-zbigniew-przesmycki-mowi-

 

Ale nie może być tak, iż sędziowie nie dostają w ogóle żadnej informacji dopóki nie wyciągną kopyt do przodu. Przez te wszystkie lata pozostawania w KFP ani razu nie otrzymałem żadnego zestawienia, bilansu, raportu a przecież obracane i administrowane są nasze pieniądze. Nikt nie wymaga co kwartał raportu niczym spółki z GPW ale raz na rok krótka informacja w stylu „wpłaciłeś tyle, tyle wypłacono w tym roku ogółem, tyle wydaliśmy na x,y,z” byłaby wystarczająca.

 

Jako że dotknąłem szczebla centralnego przy negatywie związanym z KFP to zakończę pozytywem związanym z PZPN24 i progresem w cyfryzacji obsady. Tutaj została zrobiona dobra robota ale nie spoczywajcie Panowie na laurach.

 

MENTAL I PODEJŚCIE

 

Być może najbardziej rozrywkowy fragment tego artykułu – zawierający miks różnych środowisk więc tym razem nie tylko jedna czy dwie grupy będą mogły się czuć dotknięte.

 

Panowie obserwatorzy i decydenci – czy zdajecie sobie sprawę jak małym i żałosnym jest odstrzeliwanie dobrego sędziego tylko dlatego że jest zbyt niski? Ile razy to słyszałem że sędzia powinien być wysoki – jakoś sędzia uwielbiany przez wielu Cuneyt Cakir ma tylko 1,76 m wzrostu i raczej nie wygląda jak rzymski gladiator. A jednak jest arcy świetny i ma moim zdaniem świetną mowę ciała nadającą się do tego fachu – i tak, tłumaczy swoje decyzje gestami i jakoś dodaje mu to kolorytu i sprawia że otoczenie wie że widział i zinterpretował.

Bo nie wiem czy wiecie ale w przepisach gry ujęte jest że „Mowa ciała nie służy do wyjaśniania podjętej decyzji.” Nie wiem dlaczego, wielokrotnie widzę jak topowi sędziowie jednak tłumaczą swoją decyzję gestem co tylko ich uwiarygadnia. Wchodzimy w erę podsłuchiwania rozmów VAR więc tłumaczenie nie będzie się już odbywało tylko gestem ale i słowem*. Jest to moim zdaniem dobry kierunek, piłka tylko zyska na większej transparentności.

 

*https://lfc.pl/83154/Liga_chce_udost%C4%99pnia%C4%87_rozmowy_arbitr%C3%B3w_podczas_VAR)

 

 

Nie wiem również jaki problem z tatuażami i zarostem mają niektórzy – ile to razy usłyszałem że mógłbym się ogolić (a bynajmniej nie wyglądałem jak człowiek który przebywał w dżungli przez kilka miesięcy). Jeden z kolegów tatuaże na ręce zakrywał rękawem niczym LeBron James. Próba robienia z sędziów lalek a’la Ken bardzo mi się nie podoba i odbiera koloryt.

 

Następny punkt kultura, bądź jak powinno się to określać, antykultura nieprzyznawania się do błędu. Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej ma z tym moim zdaniem problem. Dla mnie osobiście najjaśniejszym przykładem było pewne szkolenie na które został oddelegowany dość młody sędzia. Sędzia ten pokazał swój klip w którym popełnia ewidentny i jasny błąd i ku zdziwieniu zgromadzonych… zaczyna bronić swojej błędnej decyzji dokonując gimnastyki tak zaawansowanej, iż Leszek Blanik mógłby mu klaskać. Serio, decyzja była z gatunku tych gdzie samochód wyjeżdża z drogi podporządkowanej i wymusza pierwszeństwo. A jednak młody, skażony tym myśleniem sędzia wciskał policjantowi że miał pierwszeństwo. Mniej winię samego młodego gdyż to całe otoczenie tworzy taką kulturę a do tego były to czasy Zbigniewa Przesmyckiego, który, jak to się śmialiśmy pisze wiersze i poematy do wytłumaczenia decyzji sędziowskich. Nie ma nic gorszego niż przeintelektualizowanie prostych tematów tam gdzie nie trzeba – za interpretacją decyzji sędziowskiej (tym bardziej że to decyzja sędziowska w piłce nożnej gdzie nie odpowiadasz za śmierć i życie) powinny stać krótkie i zwięzłe fakty.

 

Ze swojego doświadczenia wiem, że zrównoważone przyznawanie się do błędu na boisku (czyli takie w którym nie przepraszasz że żyjesz i oddychasz) sprawia w znakomitej większości przypadków że gracze bardziej Cię szanują i łatwiej się łapie z nimi kontakt.

 

Dlaczego system wręcz czasami przymusza do nieprzyznawania się do błędu jak chcesz się piąć po szczeblach? Jedna z gorszych moim zdaniem sytuacji którą miałem ja ale nie tylko bo wielu kolegów (albo jak się czasami mawia kolegowiów ;)) opowiadało mi o podobnych sytuacjach.

 

Mianowicie, toczy się dość napięty mecz w którym gracz ma już żółtą kartkę więc jest na radarze, jednak chyba ma słabą mapę bo w okolicach narożnika boiska wykonuje faul, który z mojej perspektywy wygląda na coś pomiędzy nieostrożnością (brak kartki) a nierozwagą (kartka żółta). Ja w momencie orientuje się że będzie smród bo nie wiem czy wiecie ale przykazanie jest takie aby druga kartka była „ewidentna i mocna” – z tym akurat się zgadzam do pewnego stopnia ale nie jest to głupota jakich wiele. Tysiąc myśli naraz gdyż pech chciał, że byłem ustawiony nieidealnie więc nie miałem 100% pewności czy to już kartka czy nie. Co bardziej obyci pomyślą „he, przecież jeśli to narożnik to jest 50% szansy na to że był asystent i pomógł” – no i moneta obraca się w niespaloną stronę niczym u Two Face’a i asystent jest na miejscu. Ulga? W życiu, owszem pomaga mi z interpretacją i umówionym gestem* sugeruje mi, iż jest to żółta kartka. Kartkę wyciągam, delikwent idzie pod wcześniejszy prysznic a na obserwacji słyszę że popełniłem błąd gdyż tę kartkę „dał” mi asystent.

 

*najczęściej jest to klepanie się po piersi ale widywałem niezrozumiałe dla mnie inne systemy

Drodzy Koledzy i Koleżanki – a po cholerę on jest na tym boisku? Wy w każdym meczu przez całe 90 min zawsze macie idealne ustawienie i idealny poziom koncentracji? Zawiniłem tym, że asystował mi, uwaga, asystent? I rozumiem musicie mieć przekonanie, że główny zarządza meczem sam ale jak jesteście tacy świetni jak myślicie to doskonale potraficie to wyczuć kto nadaje się do drylowania wiśni a kto ogarnia, jedna sytuacja tego nie zmieni a wykorzystanie asystenta doprowadza do tego że mecz jest dobrze ogarnięty i to jest dla mnie cel a nie Wasze dobre zdanie o mnie.

 

Co do meczu i sytuacji którą opisałem – łączy mi się ona z jeszcze jednym problemem, być może pomniejszym nie mniej jednak wartym wspomnienia. Mecz, który sędziowałem był w ramach programu CORE w którym system wygląda tak że bierze się 3 chłopaków z 3 różnych podokręgów i każdy z nich raz jest sędzią głównym a 2 razy asystuje. Nie zakładam złej woli żadnego z moich kolegów w ciemno lecz teoretycznie może się zdarzyć sytuacja w której jeden drugiemu będzie podkładał świnię. Mam nadzieję że to nigdy się nie zdarzyło ale i tak system jest trochę nieprzemyślany – uważam że dla młodego sędziego najlepszą pomocą przed, w trakcie i po meczu są doświadczeni asystenci. Jak będę chciał jeszcze się bawić w sędziowanie to kiedyś byłoby miło pomagać młodym z linii – uwaga jednak młodzi adepci – nie będzie lizania się po jajkach.

 

Wiążąc zgrabnie dwa powyższe akapity – sytuację w której pomógł mi asystent, gdybym miał nie równo pod głową, mógłbym zinterpretować jako podrzucanie mi świni. Na szczęście (chyba) z moją głową jest wszystko w porządku i serdecznie pozdrawiam kolegę ze Skoczowa i dziękuję za pomoc dzięki której lepiej ogarnęliśmy ten mecz.

 

Na koniec chciałbym poruszyć kontrowersyjną kwestię o którą, w ramach żartów, jestem często pytany przez znajomych. Korupcja czyli zarzut już najcięższy – tutaj będzie pozytywnie gdyż w czasie dekady w biznesie słyszałem bardzo wiele o czasach „Fryzjera” (Piłkarski Poker to klasyk w naszym środowisku) ale w czasach najnowszych o takich sytuacjach słyszałem niewiele bądź wcale, ot pojedyncze historie w stylu sędzia główny idzie do toalety (która była w części wspólnej budynku klubowego a nie w szatni sędziowskiej) i stojąc nad pisuarem zostaje poklepany po ramieniu przez działacza i niebezpośrednio zapytany co trzeba zrobić żeby wygrać. Zestawiając to jednak z mnogością barwnych historii z przeszłości to częstotliwość wypada blado. Pamiętajcie, że zawsze można dostać pęto kiełbasy na Stanicy.

 

 

 

AWANSE I SYSTEM

 

Niby są regulaminy, niby gdzieś wszystko jest spisane tak że zawsze znajdziesz swoją interpretację która na potrzeby wytłumaczenia możesz nazwać idealnie skrojoną. Problem w tym że po 10 latach dalej nie wiem jak to działa i bynajmniej nie chodzi o moją wrodzoną tępotę. Po pierwsze rzadko kiedy słyszałem jakiekolwiek wytłumaczenie decyzji jaka myśl przewodnia stała za jednym bądź drugim systemem, może to brak czasu, może brak odwagi. Brak czasu wielu jest (i powinno) być w stanie wybaczyć, brak odwagi kłóci mi się z wizerunkiem sędziego który jednak jakieś jaja powinien mieć.*

 

*co oczywiste duża część o ile nie cała wierchuszka to obecni bądź byli sędziowie

 

Co do samego systemu to ciężko mi jakoś logicznie wytłumaczyć następujący system:

Sędzia jest obserwowany w rundzie, dajmy, w 6 meczach z których dostaje ocenę obserwatora (skala 6-10 i oczywiście niespotykana ocena 10) więc dzięki ocenom jest w stanie dość łatwo* i przejrzyście umieścić rywalizujących niczym w tabeli rozgrywek ligowych.

 

*lekka dygresja – występuje również instytucja ocen łamanych np. 8.3/7.9 co lekko komplikuje tabelę ale dalej jest do zarządzenia

 

Z tym że tabela poczyniona tylko na podstawie jawnych, podkreślam jawnych obserwacji nie decyduje końcowo. Jest przecież jeszcze tak zwany ranking. To system w którym sędzia może posędziować zawody słabo, bądź bardzo słabo a zostać wysoko umieszczony w rankingu przez obserwatora dlatego że jest wysoki/dobrze biegający/świetnie zarządzający/przystojny/pewny siebie (proszę sobie samemu wybrać i wykreślić rzeczy które Tobie czytelniku nie pasują).

 

Chyba nie muszę tłumaczyć, że taki system jest wprost idealny do wszelkiego rodzaju manipulacji, ileż to razy słyszało się przed startem sezonu że „koń już jest wybrany”. Nie mam dowodów na to że tak jest, po prawdzie nigdy nie poczułem się totalnie dotknięty obserwacją (choć jednak sytuacja z kartką „daną” mi przez asystenta jest lekką zadrą). Ale jednak brak przejrzystości boli – podkreślając że w tym fachu ciężko jest ustandaryzować wszystko i sprawić żeby system był bardziej transparentny. Tylko że problem w tym że nikt nawet nie stara się tego zmienić.

 

Nie mówiąc, że logicznie ten system ma swoje niedomagania – no bo dajmy że Pan Teofiliusz (imię przypadkowe) obserwował w ciągu 3-4 miesięcy 9-10 członków kadry (to przed tą „rewolucją” o której pisałem nieco wcześniej). I po tych 4 miesiącach Pan Teofiliusz siada w swoim wygodnym fotelu żeby poustawiać nieszczęśników w rankingu – przecież wielu rzeczy z pierwszej obserwacji może nie pamiętać! Nawet mając notatki może mu to zakrzywić ocenę. I tak, pierwszy obserwowany który był słaby może mieć farta bo jego obraz zatrze się w głowie Pana Teofiliusza, a drugi obserwowany może mieć pecha bo mógł wypaść wybitnie a Pan Teofiliusz napisze lakoniczne „znakomity sędzia”. A pod koniec okresu rywalizacji taką notatkę będzie miał przy 4 sędziach.

 

Nie twierdzę, że tak zawsze jest ale chciałem oddać ducha tego systemu. Jak już Panowie do jakichkolwiek celów potrzebujecie rankingu to przynajmniej obserwator od razu wystawia drugą ocenę sędziemu póki obraz mu się nie zatarł.

 

Awanse i systemy związane z tym zawsze były mega szarą strefą która nie ładnie pachniała – osobiście bardzo nie podobała mi się sytuacja w której mój kolega, sędziując rundę życia i mając gwiazdkę (czytaj do awansu) finalnie został oceniony przez jedną kontrowersyjną sytuację i awansu do 3 ligi nie uzyskał.

 

Na koniec trochę miodu ale powtórzonego to mam skrytą nadzieję że nie stracił swojej słodkości – bardzo dobrze że odstąpiono od systemu w którym tylko (albo w dużej mierze) o awansie decydowało pisanie.

 

KOŃCOWY GWIZDEK

 

Jak pewnie zauważyliście w żadnym punkcie nie wyjawiam swojej tożsamości co dużo mówi o środowisku, po prostu uważam że wolna i nieskrępowana wymiana myśli (oprócz omawiania decyzji sędziowskich z klipów podczas szkoleń) nie istnieje i organizacja bardzo dużo na tym traci. Będąc Gallem Anonimem usuwam też ze swoich barków oskarżenia że chciałem „zaistnieć”, „zaszpanować”, „wywołać kontrowersję”. Panowie gdybym chciał zaistnieć to grałbym w te Wasze śmieszne gierki lecz charakter i godność mi nie pozwala.

 

Czy na coś liczę? Niekoniecznie, przez 10 lat nie zauważyłem wielu tendencji które mógłbym nazwać oczyszczającymi. Sama sytuacja w której sędziom Śląskiego Związku Piłki Nożnej ciężko jest się zebrać na protest z powodu żałośnie niskich stawek sędziowski dużo mówi o nas samych abstrahując od władz wszelakich. Na ten moment Śląsk, będąc dość dużym ośrodkiem piłki nożnej, jest jednym z najbardziej nie dofinansowanych regionów w Polsce. Wszystko to z powodu decyzji prezesa Kuli, który ustanowił iż przy prawie 20% inflacji podwyżek ekwiwalentów w tym roku nie będzie.

Drodzy
Koledzy, rozumiem że wielu z Was robi to co robi z czystej pasji (sam bym się do tej grupy zapisał) bądź że jest wielu młodych ludzi dla których sędziowanie to świetny sposób na dorobienie przy szczupłym studenckim portfelu (dla mnie też było to wybawienie w dawnych czasach) ale apeluje o większe szanowanie siebie. I nie chodzi tylko o aspekt finansowy – bulwersujące są również niektóre decyzje tzw. „Komisji Dyscypliny” gdzie zawodnicy za grube przegięcia względem arbitrów dostają śmiesznie niskie kary.

 

Do decydentów – jeśli jakimś cudem będziecie w stanie mnie zidentyfikować i będę przez to karany w sposób ukryty (tak jak opisywałem wyżej) to chcę abyście wiedzieli że nie dam się traktować jak uczniak który biegał na przerwie i po prostu po angielsku organizację opuszczę choć tego nie chcę – myślę że dalej jestem w stanie dużo zaoferować organizacji a mimo wszystko organizacja dalej jest w stanie dużo zaoferować mnie. Wszystko, co napisałem było tworzone w dobrej wierze aby utrzymać młodych ludzi (z czym jest problem w ostatnich latach) a do tego trzeba dokonać głębokiej reformy.