Lubię to miejsce bo od domu niedaleko i cisza, jakoś jeden drugiemu nie przeszkadza, choć w zasadzie dosyć tu tłoczno. Ale na szczęście klientela na ogół się nie rozpycha
Znajomych też się odwiedzi, miłe czasy powspomina. Zawsze można powłóczyć się szlakiem starych artystów i artystek i przypomnieć ich erotyczne skandale.
I tak sobie idę i myślę, że np. kobiety naszego życia (nie wstydźmy się użyć określenia - kochanki), które pozostają tu obecnie na stałe, już w stanie wiecznego spoczynku, mają ten dodatkowy walor, że nie są zbyt gadatliwe. Powiedziałbym nawet, że tu stają się wyjątkowo wyciszone i dyskretne, od czasu jak przeszły na niebieską niwę.
I to niezależnie od ilości odwiedzin ciekawskich i byłych zalotników .
A przecież poplotkować kusi...
Nawet ich mężowie, leżący obok, przestają być zazdrośni i nabierają niemal kamiennej powagi. Gdyby tak dokładnie się im przyjrzeć, to nawet literatura nagrobkowa sugeruje „nie wszystek umrę” co rodzi podejrzenie dalszej personifikacji duszy po zejściu.
A to, że taka uczłowieczona dusza ma swoje wymogi jest niewątpliwe. Lubi się poszwendać między grobami, odwiedzić znajomych w zaprzyjaźnionych niszach i katakumbach, skoczyć do Kazia dwie alejki dalej i wyciągnąć go na piwo. Czemu nie? Do dzisiaj nie wiadomo i nie ma na to logicznych dowodów, że dusza nie lubi się napić...Powiedziałbym więcej. Już dawno zauważono, że po wydaniu ostatniego tchnienia, ze szklanki u wezgłowia znika zawartość i to bez względu na rodzaj cieczy.
Ale wracając do istoty rzeczy...
Spacerując po moim zaprzyjaźnionym cmentarzu podziwiam coraz częściej eleganckie Kolumbaria. Mają dobrą lokalizację. Stoją trochę na wzniesieniu, są piętrowe to i widok niezły jest przez przyciemnioną szybkę.
Ładny widok po zejściu - rzecz bezcenna !.
Wprawdzie można tradycyjnie, w trumience, z rodzinką pod ziemią i trochę taniej we wspólnym dołku, ale przywalą człowieka glebą i kawałkiem betonu, co nie wzbudza już za życia zbytniego entuzjazmu a świadomość wiecznej klaustrofobii dopełnia reszty.
A takie Kolumbarium to zawsze własny kąt i co by tu nie mówić, trochę kawalerka, wprawdzie mała, bo o wymiarach 20x40x60 cm ale zza szyby można zawsze obejrzeć to i owo, nie mówiąc już o osobnikach płci przeciwnej (niejeden i niejedna chętnie się w szybce przejrzy wałęsając się po nekropolii, co w przypadku wieczności może mieć istotne znaczenie i jest pewną rozrywką)..
Tym bardziej, że od dawna zachodzi podejrzenie, iż wieczność w zasadzie może być trochę nudna. A cykliczne i okazjonalne odwiedziny dalszej rodziny i fałszywych przyjaciół są wątpliwą rozrywką. Nie mówiąc o tym ile dusza się wtedy nasłucha na swój temat a odszczeknąć nie może.
Idąc dalej tropem moich przemyśleń..
Przed Kolumbarium nie stawia się ławeczek. Więc żałobnicy i ich goście szybko rezygnują z chuchania w szybkę. Zapalają na stojaka świeczkę, dokładają kwiatek i do widzenia - a dusza hop na plotki do sąsiadki
Krótko mówiąc - same plusy.
Wprawdzie, taka nekropolia wygląda jak miniaturowy wieżowiec z PRL albo już bardziej wykwintnie jak kredens gdański, ma jednak tę przewagę, że wieczność przebiega tu bez zakłóceń, nie korci złodziei, w spopielone robak nie wejdzie, nie słychać fizjologicznych odgłosów sąsiadów i sąsiadek zza ściany, co najwyżej wosk czasem zaskwierczy.
Reasumując mój wywód nie w porę, kiedy wskazówka naszego zegara wieczności zbliża się do cyfry 12, a czas pomknie w swój wieczny pościg z materią, warto rozejrzeć się za jakąś higieniczną i przytulną lokalizacją.
Na koniec chciałbym złożyć oświadczenie, że nie mam szwagra w zarządzie cmentarza a moje stanowisko w sprawie jest absolutnie bezstronne.
Przekonany o słuszności swego wywodu
życząc wspaniałej zabawy karnawałowej - Seta 1212
@JanuszD.