JustPaste.it

Czy Bóg-stworzyciel istnieje?

Jak uczy nas historia, do tej pory nie wypracowano jeszcze ostatecznego konsensusu w tej kwestii.

Czy Bóg-stworzyciel istnieje?

 

Jak uczy nas historia, do tej pory nie wypracowano jeszcze ostatecznego konsensusu w tej kwestii. Łatwo przekonać się, że istnieją trzy główne postawy wobec zagadnienia istnienia Boga-stworzyciela. Są osoby, które silnie wierzą w jego istnienie ; są osoby niezdecydowane oraz agnostycy ; oraz są osoby przekonane, że Bóg-stworzyciel nie może istnieć, czyli różnego rodzaju ateiści. Potencjalna debata między sceptykiem a osobą wierzącą mogła by przebiegać mniej więcej tak:

Sceptyk: Dlaczego wierzysz w Boga-stworzyciela, skoro nie ma żadnego dowodu na jego istnienie?

Wierzący: Wierzę w Boga dlatego, że nie ma też żadnego dowodu na jego nie istnienie! Pocieszam się, że mimo braku jakiegokolwiek dowodu na istnienie Boga-stworzyciela, brak jest również dowodu na jego nie istnienie. Zatem remis?

Sceptyk: Bynajmniej. To nie jest żaden remis. Brak dowodu na jego nie istnienie nie jest przecież żadnym argumentem wspierającym hipotezę o jego przypuszczalnym istnieniu! Na przykład, sam brak dowodu na nie istnienie Świętego Mikołaja nie jest przecież rozstrzygającym kryterium w debacie na temat jego istnienia. Ktoś, kto postuluje istnienie Świętego Mikołaja powinien powołać się na istotne przesłanki, bo w przeciwnym razie jego hipoteza jest całkowicie bezpodstawna. Wtedy nie ma najmniejszej potrzeby przedstawiania jakiegokolwiek dowodu na jego nie istnienie. Po prostu brak jest istotnych przesłanek, aby próbować postulować hipotetyczne istnienie Świętego Mikołaja, a to wyklucza potrzebę dowodzenia jego nie istnienia.


Wierzący: Powiedzmy, że ktoś kiedyś samotnie poszedł na szczyt góry, zobaczył tam płonący krzew i usłyszał głos z nieba: "Jam jest twój Święty Mikołaj jedyny! Masz, tam leży kamienny prezent ode mnie." Dlaczego po prostu ślepo nie uwierzyć temu głosowi i nie napisać o tym pięciu książek? To taka dobra nowina!

Sceptyk: Wybacz, ale jeden samotny świadek na górze, to zbyt mało. Szczególnie, że on od dawna nie żyje. W jaki sposób zweryfikować jego opowieści? Dlaczego mieli byśmy uwierzyć mu na słowo honoru, że jest wybrańcem? Bo przyniósł ze sobą dwie lub nawet trzy kamienne tabliczki? Nie ma nic złego w pisaniu książek. Jest wiele poczytnych opowieści z gatunku fantastyki. Osobiście nie uwierzył bym na słowo honoru żadnemu tajemniczemu głosowi w krzakach. Nawet w płonących krzakach. Nie ma przecież żadnej gwarancji, że ten głos nie kłamie. Równie dobrze mógł to być jakiś zły duch, lub sam Szatan, podszywający się pod Świętego Mikołaja, albo inteligentne istoty pozaziemskie opisane m.in. przez Lloyda Pye'a, Zecharię Sitchina oraz Ericha von Danikena. Święty Mikołaj nie ma się czego wstydzić, zatem nie musi się ukrywać. Jeżeli Święty Mikołaj potrafił przemówić raz do jednego wybrańca na górze, to potrafi też przemówić do innych ludzi w innych miejscach i innych czasach. To proste.


 

Podobnie wyglądają sprawy z hipotetycznym istnieniem Boga-stworzyciela. Wbrew powszechnie panującym opiniom, nie jest to kwestia formalnych dowodów lub ich braku. Ewentualna próba wykazania jego istnienia była by typowym procesem poszlakowym. Należało by rozważyć istotne przesłanki u podstaw hipotezy istnienia Boga-stworzyciela. Problem w tym, że istotnych przesłanek brak. W dodatku wiele pozwala nam wnioskować o niemożliwości istnienia takiego osobowego Boga-stworzyciela, jakiego prezentują nam religie teistyczne. Wzniosłe opisy ze świętych ksiąg, to niestety zbyt mało. Zastrzeżenia wobec wiarygodności opisów ze świętych ksiąg dobitnie sformułował m.in. urodzony w Szkocji filozof, pisarz i historyk David Hume(1711-1776) w swoim dziele „Badania dotyczące rozumu ludzkiego”, które wstrząsnęło podstawami filozofii jego czasów. Jego zastrzeżenia nie straciły nic na swojej aktualności:

Tora[...]silnym zarzutem przeciwko relacjom o faktach nadprzyrodzonych i cudownych[ ze świętych ksiąg ] jest to, że ich obfite źródło można znaleźć przeważnie wśród narodów prymitywnych i barbarzyńskich; jeśli zaś ludzie cywilizowani dają im wiarę, to okaże się, że otrzymali je oni od swoich prymitywnych i barbarzyńskich antenatów wraz z ową nienaruszalną sankcją i powagą, która zawsze towarzyszy poglądom otrzymanym w ten sposób. Kiedy przeglądamy książki dotyczące początków jakiegokolwiek narodu, skłonni jesteśmy wyobrażać sobie, że przenieśliśmy się do jakiegoś innego świata. Cuda, omeny, wyrocznie i ich przepowiednie przytłaczają zwykłe, mieszające się z nimi zdarzenia. Lecz z każdą stronicą, w miarę, jak zbliżamy się do wieków oświeconych, tych pierwszych jest coraz mniej. Szybko przekonujemy się, że nie było w nich nic tajemniczego czy nadprzyrodzonego, lecz że wszystkie wynikają ze zwykłej skłonności rodzaju ludzkiego do tego, co niesamowite. Chociaż inklinacja ta może zostać czasami zablokowana przez rozsądek i wykształcenie, to nigdy nie można jej całkowicie usunąć z ludzkiej natury. Zadziwiające - powie być może rozsądny czytelnik po przeczytaniu owych dzieł - że takie cudowne zdarzenia nigdy nie dzieją się w naszych czasach. Lecz, mam nadzieję, nie ma w tym nic zadziwiającego, że ludzie kłamali we wszystkich czasach. [...]Nasza najświętsza religia opiera się na wierze, nie na rozumie; wystawianie jej na próbę, której w żadnej mierze nie potrafi sprostać, jest najlepszą metodą jej skompromitowania. Aby stało się to bardziej oczywiste, przeanalizujmy te cuda, o których mówi Pismo Święte. Aby nie zagubić się na zbyt wielkim obszarze, skupmy się na przykładach, jakie znaleźć można w Pięcioksięgu. Przebadamy je zgodnie z zasadami owych rzekomych chrześcijan, tzn. potraktujemy je nie jako słowo czy znak od samego Boga, lecz jako dzieło zwykłych ludzkich autorów i historyków. Musimy zatem najpierw wziąć pod uwagę, że jest to książka, którą odziedziczyliśmy po ludzie barbarzyńskim i ciemnym; napisana w czasie, kiedy był on jeszcze bardziej barbarzyński i według wszelkiego prawdopodobieństwa na długo później, niż wydarzyły się fakty w niej opisane; nie potwierdzona przez żadne inne, współczesne jej świadectwo i przywodząca na myśl owe bajkowe opowieści, które każdy naród umieszcza u swoich źródeł. Czytając tę książkę, dostrzegamy, że pełna jest wydarzeń nadzwyczajnych i cudownych. Opisuje stan świata i ludzkiej natury całkowicie odmienny od obecnego; nasz upadek z tego stanu, długość ludzkiego życia sięgająca niemal tysiąca lat; zniszczenie świata przez potop; arbitralny wybór jednego ludu na wybrańców niebios( przy czym lud ten to rodacy autora! ); ich wyzwolenie z niewoli za pomocą niemal niewyobrażalnych cudów. Chciałbym, żeby każdy położył rękę na sercu i po poważnym zastanowieniu oświadczył, czy uważa, że fałszywość takiej książki, popartej takim świadectwem, byłaby czymś bardziej nadzwyczajnym i cudownym niż wszystkie cuda, o których opowiada?

Zaiste prorocze były słowa Davida Hume'a. Hipoteza niemieckiego badacza Starego Testamentu, profesora Juliusa Wellhausena(1844-1918), znajduje swoje początki w średniowieczu, gdy pewni rabini zakwestionowali tradycyjny pogląd, iż Mojżesz był autorem Starego Testamentu( żydowskiej Tory ). Hipoteza Wellhausena była, i nawet obecnie, w dalszym ciągu jest wnikliwie rozpatrywana przez naukowców. Według tej hipotezy pięć ksiąg Starego Testamentu zostało napisanych nie przez Mojżesza, a przez czterech innych, anonimowych, nie związanych ze sobą autorów lub z czterech różnych źródeł, roboczo oznaczonych, jako: J, E, P, D, pochodzących z czasów znacznie późniejszych od Mojżesza. Czy zamiast Mojżeszowi na pustyni, to im właśnie Jahwe podyktował księgi Starego Testamentu? Gdzie i kiedy? Jeżeli nie, to w świetle hipotezy Wellhausena, Stary Testament może zacząć jawić się, jako kompilacja niektórych legend z mitologii ludów semickich, a nie jako Święte Słowo Boże, o czym pisał już cytowany powyżej filozof David Hume.

Ani Stary Testament nie został napisany przez Mojżesza, ani Nowy Testament nie został napisany przez uczniów Jezusa, apostołów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Według badaczy biblijnych, księgi Nowego Testamentu powstały dziesięciolecia po śmierci Jezusa. Zostały skomponowane przez anonimowych autorów, a ich autorstwo przypisane czterem apostołom. Te cztery ewangelie, to tylko cztery krople w morzu wszystkich ewangelii z tamtego okresu. Dwa ważne zbiory ewangelii, to biblioteka z Nag Hammadi oraz Zwoje znad Morza Martwego.

Elaine Pagels, jest profesorem religioznawstwa w instytucie Harrington Spear Paine w Princeton University. Prowadziła badania naukowe nad biblioteką z Nag Hammadi na uniwersytecie Harvarda. Jest autorką kilku nagrodzonych książek z dziedziny gnostyckich ewangelii i historii wczesnego chrześcijaństwa. W 1979 opublikowała swoją pierwszą książkę Ewangelie Gnostyckie”, bestseller nagrodzony prestiżowymi the National Book Critics Circle Award, the National Book Award oraz the MacArthur Award. Oto co napisała o ewangeliach gnostyków:

elainepagels_gnostic.jpgOrtodoksyjni Żydzi i chrześcijanie utrzymują, że ludzkość od jej stwórcy dzieli przepaść: Bóg jest całkowicie odmienny od człowieka. Jednak gnostyccy autorzy tych ewangelii sądzą przeciwnie: samozrozumienie to zrozumienie Boga; ja i boskość są tożsame. Po drugie, "Jezus żywy" z tekstów Nag Hammadi mówi o iluzji i oświeceniu, a nie o grzechu i skrusze, jak Jezus z Nowego Testamentu. Nie przybył do nas, by uwolnić nas od grzechu, ale jako przewodnik, który otwiera dostęp do duchowego zrozumienia. Kiedy jednak uczeń dostępuje oświecenia, Jezus przestaje być jego duchowym mistrzem: obaj stają się równi - a nawet tożsami. Po trzecie, ortodoksyjni chrześcijanie wierzą, że Jezus jest Panem i Synem Boga w specyficzny sposób: pozostaje on na zawsze oddzielony od reszty ludzkości, którą ma zbawić. Natomiast gnostyczna Ewangelia Tomasza opisuje, że gdy tylko Tomasz go rozpoznał, Jezus powiedział mu, iż obaj otrzymali swój byt z tego samego źródła. Jezus powiedział: "Nie jestem twoim panem. Ponieważ piłeś, stałeś się napojem z bulgoczącego strumienia, który ja odmierzyłem[...] Ten, kto napije się z moich ust, stanie się taki, jak ja: ja sam stanę się nim, a rzeczy ukryte staną się dla niego jawne." Czy takie poglądy - tożsamość boskości i ludzkości, skupienie na iluzji i oświeceniu, założyciel, który nie jest panem, ale duchowym przewodnikiem - nie kojarzą się bardziej z naukami Wschodu? Część uczonych sugerowała, że gdyby zamienić imiona, to "Budda żywy" mógłby wypowiedzieć słowa, które Ewangelia Tomasza przypisuje Jezusowi. Czy tradycja hinduistyczna lub buddyjska mogła wpływać na gnostycyzm i wczesne chrześcijaństwo? Brytyjski znawca buddyzmu Edward Conze twierdzi, że tak. Wskazuje on, iż buddyści utrzymywali kontakty z chrześcijanami tomaszowymi w południowych Indiach. Szlaki handlowe pomiędzy światem grecko-rzymskim a Dalekim Wschodem istniały w okresie, kiedy rozkwitał gnostycyzm; przez pokolenia misjonarze buddyjscy głosili swe nauki w Aleksandrii. [...]W Ewangelii Marii Magdaleny czytamy, że wierny szuka w głębi siebie, by odkryć boskie źródło, a nie Jezusa jako Boga-Człowieka. Wierny może znaleźć boskie źródło poprzez własną istotę, która pochodzi z tego samego źródła co Jezus. Nauka ta przypomina nauki buddyjskie. Dla ortodoksyjnych chrześcijan to oczywiście herezja; uważają oni bowiem, że jedynie przez Kościół można dostąpić Boga. Z gnostyckich ewangelii wynika, że możesz postępować własną drogą i odkryć boskość sam w sobie. Nie potrzebujesz do tego Kościoła. Nie potrzebujesz kapłana. Możesz po prostu medytować lub dojść do własnej wizji.

Czy Jezus opisany w Nowym Testamencie był autentyczną postacią historyczną? Takie pytanie mogło by wydawać się bluźnierstwem, gdyby nie to, że już w XVIII wieku Constantin-Francois Volney oraz Charles Francois Dupuis znaleźli istotne powody, aby twierdzić, że Jezus nie był autentyczną postacią historyczną. W XIX wieku poglądy te podzielał m.in. historyk i teolog Bruno Bauer. W początkach XX wieku proponentem tej teorii był m.in. filozof Arthur Drews. Obecnie poglądy te propagują m.in. Kenneth Humphreys, George Albert Wells, Earl Doherty, Robert M. Price, D. M. Murdock, Freke i Gandy oraz Tom Harpur. Tom Harpur trafnie zauważył: „How, then, did Christianity begin? Nobody, however learned, really knows for certain. We do know that there was a lot of heated expectation in Palestine before and just after the beginning of the Common Era (C.E.) that Joshua, the fabled hero of olden times, would soon return to lead the Jews to victory and freedom. Joshua is identical to Jesus (Yeshua). It means "God saves." There may have been Jewish mystery cults who thought of Joshua as God's anointed (Christos means just that). Hence they were devoted to Yeshua as Christos. In Greek, that would be Jesus Christ.


 


Z czasem coraz więcej badaczy doszło do wniosku, że postać Jezusa opisanego w Nowym Testamencie jest jedynie legendą wzorowaną na wielu wcześniejszych bohaterach z innych mitologii, takich, jak m.in. bóg Horus, syn Izydy lub bóg Mitra. Dzień narodzin Mitry, czyli 25 grudnia został w IV wieku przyjęty jako dzień narodzin Jezusa. Przyjęcie tej daty za datę narodzin Jezusa mogło się wiązać z chęcią wyrugowania pogańskiego kultu. Święto Słońca - dzień Mitry, przypadał na niedzielę. Prawdopodobnie tu należy upatrywać genezy przeniesienia ostatniego dnia tygodnia( żydowskiego szabatu ) z soboty na niedzielę.

Zatem istnienie doświadczeń mistycznych i kontakt mistyków z tego rodzaju zjawiskami nie stanowi istotnej przesłanki na poparcie hipotezy istnienia Boga-stworzyciela.

 

Innych istotnych przesłanek brak.

 

Chyba,  że się mylę ??

 

 

 http://www.eioba.pl/a112071/dlaczego_istnieje_raczej_bog_stworzyciel_niz_nic  

 

 

.

 

 

Źródło: http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com//teksty/dlaczegocosniznic.html#paragraf_dowod_naistnienie