JustPaste.it

Czas i śmierć

 O czym nie można mówić,

O tym trzeba milczeć…

 

         / Ludwig Wittgenstein /

 

 

 

 

 

            Normalnych i powszechnych koncepcji realizacji codziennego życia jest co najmniej tyle, ile istnień na planecie Ziemia. Są one zawsze bardzo różne, choć czasami zbieżne, a czasem zupełnie skrajne, aż do pogranicza brzegów ludzkiego rozumowania. Człowiek postrzegając swoje życie w pryzmacie rzeczywistego czasu teraźniejszego, „od zawsze” powraca, bez względu na stronę świata w jakiej żyje, płeć, kolor skóry, posiadany wiek, wykształcenie, wykonywany zawód i co najmniej jeszcze sto innych czynników, do całkiem zamierzchłych pierwotnych wzorców ogólnoludzkiej kultury własnej, jakimi pozostają – „archetypy[1]. One bowiem w postaci przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a powszechnie przyjętych obyczajów i norm zwyczajowych na danym terenie, bądź w powszechnym ogóle, kształtują świat przyjmowanych, a nawet pielęgnowanych wartości. Wnikając w ten ciąg rozumowania, wybrane religie, a nawet całe kultury (by nie powiedzieć cywilizacje) przyjmują, że podstawą każdego „kolejnego życia” w procesie <<kołowrotu urodzeń>> na Ziemi, jest suma cierpień z poprzedniego życia (jakoby „wcielenia”). Nie pozostają one jednakże „rozdzielne” i bez znaczenia, jakby się na pozór wydawać mogło. Każdy z nas bowiem, w czasie każdej kolejnej „lekcji życia” (okresu życia w konkretnym wcieleniu), uczy się i doświadcza czegoś zupełnie innego, niż poprzednio. Faktycznie czegoś bardzo osobistego i wybitnie prywatnego – czegoś czego nasze „Super Ego[2] jeszcze nie wie, nie zna, nie umie, nie doświadczyło...

Dane sytuacje, choć w innej scenerii, innym czasie, a może i płci ale wciąż jednak podobnych bądź zbliżonych okolicznościach, zachodzą z taką determinacją uporu, aż wymuszą w końcu ich właściwe „odczytanie” bądź „zrozumienie”, a w rezultacie akceptację, zarówno przez jaźń osobowości, jak i psychikę osoby doświadczającej. Może stąd niekiedy mamy nadto wyraźne sygnały, a nawet prawie-że dosłowne wrażenie jakbyśmy w danym miejscu już kiedyś byli, dany fragment rozmowy, zdań, a nawet poszczególnych wyrazów, już kiedyś na pewno słyszeli, lub pewne oglądane „z życia” obrazy na 100 % wcześniej  już gdzieś widzieli. Można oczywiście wzorem biblijnego Piłata, „umywając ręce” od tej problematyki powiedzieć, że to nie dotyczy na pewno właściwie wiary chrześcijańskiej. I od tego momentu zaczyna swój żywot prawdziwy dylemat. Otóż przede wszystkim, bardzo ale to bardzo nieliczne grono wierzących chrześcijan, zna taki niby mało istotny szczegół wiary, że omawiane powyżej schematycznie zjawisko „reinkarnacji[3] na pewno istniało także i na kartach BIBLII. Więcej, funkcjonowało w niej aż do czasów trwania Soboru w Konstantynopolu. Praktycznie, do okresu władzy słynnego fundatora jednej z największych i najbardziej okazałych świątyń świata – Haga Sopfia[4] w Konstyntanopolu. Chodzi oczywiście o cesarza Justyniana I Wielkiego[5] (lata panowania 527-565 roku n.e.), ponieważ był to pogląd właściwy dla chyba absolutnie wszystkich ówczesnych wyznań religijnych kuli ziemskiej w pełnym tego słowa znaczeniu.

Cierpienie ludzkie doświadczane w danym życiu, nigdy nie pozostaje ostateczne. Jego konsekwencją prawie na pewno zawsze jest śmierć, a po przekroczeniu nieznanych nam wciąż bliżej „bram śmierci”, następuje ponowne, jeszcze bardziej tajemnicze dla nas <zmartwychwstanie> w zaświatach. W dalszej kolejności, już tam, następuje „czas przygotowania” – najprawdopodobniej „przemyślenie” i „weryfikacja” realizacji celów w stosunku do dopiero co minionego ziemskiego żywota i najostrzejsza ich krytyka oraz ocena. Jednocześnie już wtedy, jakoby automatycznie następuje od razu przygotowanie do kolejnej „lekcji życia”, wraz z nowym urodzeniem w wybranym środowisku, kulturze, czasie, okolicznościach. I tak niewyobrażalna kwadratura koła czasu, znów zatacza kolejny krąg ... Jak bardzo potrafi być to obrazowe, niech uświadomi nam gest człowieka pierwotnego, który w okolicznościach porażki, niebezpieczeństwa i klęski, zwraca się do jakiegoś swojego, lub stworzonego na tę potrzebę bóstwa, prosząc o łaskę, litość i pomoc. Znawcy problematyki, wyliczają nawet, iż takich pouczających lekcji (kolejnych żyć) jest grubo parę setek. „Istota Ludzka” a właściwie jej niemalże symboliczny „duch”, jeżeli tak można nazwać ten stan, dopiero po przebyciu tej bardzo osobistej i bardzo pouczającej „wędrówki” po ziemskim padole (czy aby tylko?), może osiągnąć w końcu tzw. „katharsis[6] i „życie wieczne” na wyższych, niebiańskich poziomach. Czy tak naprawdę jest? Czy choć krztę zbliżamy się do prawdy takim, bądź podobnym wnioskowaniem, a może zaledwie przypuszczeniem? Wciąż jeszcze i pewnie bardzo długo, jeżeli w ogóle, nie będzie nic na ten temat wiadomo

BIBLIA, jako jedno z najpopularniejszych i najbardziej znanych  w swojej treści opracowań na świecie, bardzo często przytacza wiele całkiem jaskrawych przykładów tzw. „teofanii[7] (z czasem zwanej również „epifanią”), chociażby w licznych przykładach ucieczki Żydów z egipskiej niewoli, a następnie z życia samego Mesjasza – Jezusa Chrystusa. Jest ich aż nadto, zawsze podkreślane zagadkowym czasem historycznym, a właściwie czasem w sacrum (świętości) – „... onego czasu rzekł ...”. To faktycznie czas miniony, który przeszedł i już nie powróci. Można nawet powiedzieć czas, który się już wyczerpał... Pisma kreowane przez Kościół, jak i wszelkich innych odmian religii i wierzeń interpretują, że biegnący aktualnie tzw. „czas historyczny” nie jest wieczny (?!). Jego granica, na razie rozciągana zarówno w prehistorię, jak i wybiegająca daleko w przyszłość, zakończy się wraz z dniem oczekiwanego „rozgrzeszenia” całej Ziemi, praktycznie – z dniem przepowiadanego wciąż Sądu Ostatecznego. Czas zyska zupełne wyzwolenie, a historia jako taka, właściwie przestanie natychmiast istnieć...

Wzorcem, czerpanym głównie na monumentalnych zrębach religii wschodnich, sugeruje wiara chrześcijańska pewne zachowania, treści, a nawet słowa. Czyż nie znamy określenia religii w stosunku do liczby dzieci w rodzinie, chociażby: „... pierwsze dla Boga, drugie dla ludzi, trzecie dla siebie...” Dzisiaj to już tylko w większości dumne słowa. Był jednak czas, kiedy młoda kobieta wydawana np. za mąż, prowadzona była bezpośrednio do świątyni, by brzemienną uczynił ją jakoby sam Bóg za pośrednictwem swojego przedstawiciela – sługi bożego – kapłana. I było to długo jakoby… świętym prawem Kościoła (?!?!?!). Zapewne dla samego Kościoła było to aż nadto …wielce wygodne. Dla nowego poślubionego męża, niestety już niekoniecznie... Jeszcze wcześniej miało to bardziej drastyczny przebieg. Kiedy pierworodny syn lub córka musieli być złożeni w ofierze bogom, jako dar dziękczynienia, bądź przebłagania za popełnione winy (aby Bóg, bądź bogowie mogli obdarzyć modlących: deszczem, zwycięstwem, odsunięciem klęski suszy, głodu, chorób, wojny). Oczywiście to także również jest „czas historyczny”, czy tzw. „czas sacrum” jak możemy go inaczej obecnie nazwać. On był i zaistniał. Czy jest i pozostaje odnawialny, praktycznie nam nic na ten temat wciąż nam nie wiadomo ...

 

Jeżeli odpowiada Ci mój sposób postrzegania, zapraszam do innych publikacji mojego autorstwa na portalach: www.eioba.pl; www.salon24.pl; www.racjonalista.pl;  oraz w szeroko rozumianej przestrzeni Internetu, choć nie tylko… 

 

 

Literatura:

 

-  Aries P., Człowiek i śmierć, Warszawa 1992.

-  Bauman Z., Życie na przemiał, tłum.: T.Kunz, Kraków 2005.

-  Eliade M., Sacrum, mit, historia, Warszawa 1974.

Encyklopedia Powszechna PWN, t. 1-5, Warszawa 1973 – 1989.

- Fouilloux D., Langlois A., Moigne A., Spiess F., Thibault M., Trebuchon R., Kultura Biblijna – słownik, tłum. M.Żurawska, Warszawa 1997.

-  Kopaliński W., Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1991.

- Lagache D., Laplanche  J., Pontalis J.B., Słownik psychoanalizy, tłum.: E.Modzelewska, E.Wojciechowska, Warszawa 1996.

-  Szymczak M.(red.), Słownik języka polskiego, t. 1-3, Warszawa 1978/1981.

 

[1] archetyp – z gr. achetypon: pierwowzór, prototyp, Źródło: M.Szymczak (red.), Słownik języka polskiego, t. 1, Warszawa 1978, s. 74.

                   - w koncepcji szwajcarskiego psychologa Carla Gustava Junga, to podstawowy „składnik” kolektywnej nieświadomości, wzorzec zachowań gatunkowych człowieka, proces psychiczny upostaciowiony w mitach i symbolach. Źródło: A.Łapiński, Historia religii – słowniczek terminologiczny, Warszawa 1995, s. 17.

[2] Super-Ego – zwane również: NAD-JA; jedna z instancji osobowości opisana przez S.Freuda, polegająca na porównywaniu do roli sędziego i cenzora wobec własnego JA, Źródło: J.Laplanche., J.B.Pontalis, Słownik psychoanalizy, Warszawa 1996, s. 141-142.

 

[3] reinkarnacja – wg niektórych wschodnich doktryn religijnych wiara w wielokrotne odradzanie się człowieka po śmierci przez wstępowanie jego duszy w ciało innego człowieka; wędrówka dusz, Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t. 3, s. 37.

                          - łac. metempsychoza, wędrówka dusz. Według eschatologicznych koncepcji niektórych religii, wcielenie się duszy zmarłego człowieka w ciało nowo powstającego organizmu (roślinnego, zwierzęcego, ludzkiego). Koncepcja właściwa religii Indii (sansary). Występowała również w innych trendach filozoficznych i teologicznych, m.in.: eschatologii orfików, pitagoreizmie, platonizmie, u karaimów, w islamie, oraz nurtach teozofii, jak i antropozofii. Źródło: Encyklopedia Powszechna PWN, t. 3, Warszawa 1975, s. 795.

[4] Haga Sophia – zwana również Wielkim kościołem, bądź kościołem Mądrości Bożej, usytuowana w Stambule (dawniej: Konstantynopolu) w Turcji.  Początkowo zaistniała jako miejsce kultu chrześcijańskiego i ważne miejsce koronacji władców Bizancjum. Od około połowy wieku XV, po zajęciu tych obszarów przez Turków seldżuckich, zamieniona natomiast na miejsce kultu muzułmańskiego – jako meczet, do którego dobudowano cztery okazałe minarety (wysokie smukłe wieże przy meczecie z górnym balkonem lub galerią, z której muezin wzywa 5 x dziennie wiernych do modlitwy; obecnie przez głośniki). Świątynia miała swoją wielkością i doskonałością w pewien sposób zagłuszyć sławę i wielkość Błękitnego Meczetu  . Powstała najprawdopodobniej w okresie końcówki lutego roku 532 – końcówki grudnia roku 537 n.e., (budowano ją około 5 lat) jako jedna z najdoskonalszych budowli pierwszego tysiąclecia naszej ery. Jej budowę polecił aktywnie  i w niej uczestnicząc sam ówczesny cesarz Justynian. Projektował i nadzorował budowę całości, zgodnie z wymogami cesarza – Izydor z Miletu oraz inżynier i matematyk – Antemiusz z Tralles. Kościół początkowo całkowicie drewniany, był wielokrotnie niszczony, grabiony i palony. Kilkakrotnie zniszczyły go lokalne trzęsienia ziemi. W 1204 roku, świątynię splądrowali rycerze Europy Zachodniej IV wyprawy krzyżowej, niszcząc i kradnąc wiele jej przedmiotów. Wiadomo że z dniem 28 maja 1453 roku odprawiono w niej (o dziwo wspólne i spokojne), ostanie nabożeństwo obrządku łacińsko-bizantyjskiego (katolicko-prawosławnego). Miasto wówczas oblegali Turcy, którzy je zdobyli. Wtedy też sułtan – Mahmed II natychmiast wydał rozkaz, by tę właśnie świątynię przekształcić w – meczet. Aby podkreślić wagę swojego postanowienia, udał się tam na pierwszą modlitwę po zdobyciu miasta. Zaczął się etap zmian. Świątynię kilkakrotnie przebudowywano i zmieniano – część obrazów o tematyce wybitnie chrześcijańskiej zakryto arabskimi freskami – arabeską. Postać NMP pozostawiono, ponieważ w religii islamu także występuje. Z czasem w świątyni posadzki zakryto puszystymi dywanami i rozbudowano o lożę sułtańską, bibliotekę, fontanny, oraz mauzolea kolejnych sułtanów. Dodano jej również mihrab (z arab. Haroba – walczyć, srożyć się, modlić; nisza na planie półokręgu lub wielokąta, a czasami tylko ozdobna płyta w sali modlitwy, wskazująca modlącym kierunek Mekki, do którego powinni modlić się wierni), oraz minbar zwany także: mimbar (kazalnica, rodzaj „ambony”, najczęściej z drewna ma kształt wysokiego krzesła o schodkowej podstawie, nawiązuje do tradycji skąd przemawiał prorok Mahomet). Gdy upadło imperium osmańskie, a Turca stała się republiką, w roku 1934 ówczesny prezydent kraju – Mustafa Kemal Atatur ogłosił to miejsce muzeum. Budowla ma wymiar 71 x 77m i 55,6 m wysokości. Centralny plan świątyni przykrywa kopuła mierząca około 32 m w podstawie. Całość sali główniej świątyni wspiera się na 107 kolumnach. Źródło: www.google.com oraz www.wikipedia.org.pl [dostęp: 2020.06.10. god. 15.00]                         

[5] Justynian I Wielki – cesarz Biznacjum od roku 527. Dążył do przywrócenia potęgi i zasięgu terytorialnego cesarstwa rzymskiego. W tym celu scentralizował aparat biurokratyczny i zreorganizował finanse. W okresie lat 528-534 polecił opracować Kodeks Justyniana. Ograniczył działalność stronnictw politycznych. Spowodował znaczny rozwój i postęp w kulturze, zwłaszcza w budownictwie oraz sztuce pisania. Źródło: Encyklopedia Powszechna PWN, t. 2, Warszawa 1974, s. 377.

[6] Katharsis – gr. „oczyszczenie”, rozładowanie uczuć, wzruszeń, najczęściej pod wpływem sztuki, literatury, filmu. Źródło: W.Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 1991, s. 474.``

                       - w estetyce antycznej działanie sztuki na widza lub słuchacza. Pojęcie utrwalone przez Arystotelesa w dziele „Poetyka”. Wzbudza intensywną reakcję zarówno litości, jak i trwogi, pozwalające w sumie wyzwolić się z nich i osiągnąć zamierzony spokój, oczyszczenie moralne, hedonistyczne zadowolenie o charakterze terapeutycznym. W psychologii – zjawisko polegające na ujawnieniu i odreagowaniu nieświadomych przeżyć o charakterze traumatycznym, wywołującym u człowieka objawy nerwicowe. Źródło: Encyklopedia… t. 2, s 436-437.       

[7] teofania – określenie z dwóch słów: „theos” – bóg, oraz „phaino” – objawienie; w religii greckiej znaczyło ukazanie się bóstwa, wg chrześcijan Boga nikt nie oglądał, ale za to ukazywał np. Mojżeszowi różne znaki: m.in. palący się krzak, laska zamieniająca się w węża; z czasem zjawisko zyskało nazwę „epifanii” – od gr. „epiphaneia” – ukazanie się, objawienie; jak m.in. Jezus po zmartwychwstaniu; Źródło: D.Fouilloux, A.Langlois, A.Moigne…, Kultura Biblijna – słownik, tłum. M.Żurawska, Warszawa 1997, s. 72-73 i 254-255.