JustPaste.it
User avatar
emily @FIR3ST4RTER · Dec 19, 2024 · edited: Dec 23, 2024

emilyfrst.png

Ściana ognia odgradzała grupę naukowców od drzwi. Wiedzieli, że nie wyjdą cało. Tańczące płomienie chwilami pozwalały im dostrzec obiekt zagłady. Znali ją od lat. Wychowywała się w ośrodku odkąd odebrano ją ojcu. A teraz? Teraz zapragnęła wolności. Chcieli mieć broń? Stworzyli ją. Chcieli władzy nad jednym z najpotężniejszych żywiołów? Dostali. Myśleli, że to przyszło darmo. Razem z małą dziewczynką cudem uratowaną z pożaru, w którym zginęli matka i brat. Jako jedyna wyszła bez poparzeń. Zadziwiające, gdyż ponoć miała znajdować się w samym centrum. Długo zeszło, nim pojęli, że to ona była ogniem.
– Emily, nie musisz tego robić! Uspokój się i pozwól nam ugasić te cholerne płomienie. Nie poniesiesz konsekwencji. Żadnych!
Niewzruszona brunetka wpatrywała się we własne dzieło. Czerpała radość z widoku migoczących języków ognia, sięgających raz za razem po kolejne elementy wyposażenia laboratorium.
– Do kurwy nędzy, przestań! – wrzasnął facet w białym kitlu. Szybko pożałował, kiedy sam stanął w płomieniach z nieludzkim wrzaskiem.
– Ona nas zabije. Kurwa, my tu zginiemy!
– Było pozwolić ją zabrać.
Rozmowę jajogłowych przerwał pisk koleżanki z zespołu. Chaotycznymi ruchami próbowała zrzucić zajęty ogniem fartuch. Któryś z nich rzucił się w jej stronę i powalił na ziemię. Nie obyło się bez poparzeń, ale przeżyła. Na razie.
– Emily, na Boga! Helen była twoją drugą matką, oszczędź chociaż ją.
Zza gorejącej kurtyny rozległo się prychnięcie. Widzieli, że się zbliża. Sylwetka filigranowej młodej dziewczyny wyraźniej przebijała się przez płomienie. Te zmalały, zrobiła to celowo.
– Nie pamiętasz, co stało się z pierwszą? – zapytała chłodnym, wyzutym z emocji tonem. – Zrobiłam wszystko, co kazała. A i tak nie pozwoliła mi wyjść. Zawsze powtarzała, że mam walczyć o swoje. Robię to.
– Michael miał tylko trzy lata. Co on…
– Stul pysk, Greg. Tylko ją rozjuszysz. To jebana psychopatka. Zabiła matkę i brata. Spaliła szkołę, bo paru gówniarzy zrobiło jej na złość. Centrum handlowe, plac zabaw, nawet tutaj. To na nią nie działa.
– Lepiej bezczynnie czekać, aż urządzi sobie z nas barbeque?
– Już nim jesteśmy, idioto – warknął ten pierwszy. – Emily, posłuchaj. Możesz stąd wyjść. Iść dokądkolwiek, tylko wpierw opanuj pożar.
– Tak jak wcześniej? – zapytała, wypowiadając słowa w wyjątkowo poważnym i rzeczowym tonem. – Z obstawą i na smyczy jak pies? Bez chwili prywatności na rozmowę? Z limitem na kroki, czy odległość? Powiedzmy, że się zgodzę. I co później? Wrócę tu, wy będziecie dalej testować moje zdolności i będziemy udawać szczęśliwą rodzinkę?
– Wiesz, że na zewnątrz stanowisz…
– Zagrożenie? – zaśmiała się kpiąco. – A co powiecie o sobie?
– Emily, nie jesteś taka. Nie musisz tego robić.
– Masz rację, nie muszę. Ale chcę. Tak samo jak chcę spotkać się z ojcem. Chcę żyć! – wrzasnęła. W tym samym momencie potężna eksplozja zmieniła kompleks badawczy w wielką kulę ognia.
Emily Andrews opuściła teren byłego więzienia i szła prosto do celu. Szary cadillac stał zaparkowany za murem, a obok niego sylwetka doświadczonego przez życie mężczyzny w średnim wieku. Dziewczyna założyła plecak na obydwa ramiona i zaczęła biec w jego kierunku.
– Wszystkiego najlepszego, Em. Na dwudzieste drugie urodziny dostaniesz wolność.

TO BE CONTINUED