JustPaste.it

Zasłabł na stacji Orlen...

Zasłabł na stacji Orlen, w nerwach zablokował kartę. Obsługa zabrała mu kluczyki i wezwała policję

05.01.2023, 06:00
Maria Bielicka

 

Starszego pana uratowała para Białorusinów, która też przypadkowo zatrzymała się na stacji: wezwała karetkę, zapłaciła brakujące 20 euro. - Widać było, że człowiek ledwo żyje, nie był w stanie powiedzieć, jak się nazywa, a pracownicy potraktowali go nieludzko - opowiada Aliaksandria Shapialevitch.

 

Do zdarzenia doszło we wtorek w Osieczy koło Konina, na stacji Orlen po południowej stronie autostrady A2, czyli tej w kierunku Warszawy. - Był mniej więcej kwadrans po godzinie 17. Stanęliśmy tam, by przewinąć dziecko i przypadkowo zostaliśmy świadkami zdarzenia, które chcemy nagłośnić, bo uważamy, że tak nie powinno się postępować ze starszym, chorym człowiekiem - mówi Aliaksandria Shapialevitch, która pochodzi z Mińska, ale od dziesięciu lat mieszka w Warszawie.

 

Przepisy kontra życie

Holender w wieku około 70 lat podróżował sam w kierunku Warszawy. Zatrzymał się na stacji w Koninie, by zatankować paliwo. Gdy poszedł do kasy, poczuł się źle i zasłabł. Potem odzyskał świadomość, ale było widać, że nie jest z nim dobrze. Z pewnością go to zestresowało i trzy razy pomylił PIN do karty, tak że ją sobie zablokował. W gotówce miał tylko 50 euro, do uregulowania rachunku zabrakło mu 20 euro. I właśnie brak tych 20 euro mógł kosztować go życie.

 

Para Białorusinów, Aliaksandria i Aliaksandr, zwróciła uwagę na zachowanie pracowników stacji: - Obsługa natychmiast zabrała temu panu kluczyki do samochodu i pilnowała, żeby nie uciekł. Zapytaliśmy, czy została wezwana karetka, i dowiedzieliśmy się, że tak. A pan był w takim stanie, że nie potrafił powiedzieć, jak się nazywa. Po chwili okazało się, że zostaliśmy okłamani, bo karetki nikt nie wezwał, tylko policję - opowiada Aliaksandria. - Zapytaliśmy, dlaczego i usłyszeliśmy, że postępują zgodne z poleceniem kierowniczki, która kazała zabezpieczyć nagranie z monitoringu i kopie odmów przy płatności kartą oraz wezwać policję. A gdy sami postanowiliśmy zadzwonić po karetkę, pracownicy stacji odmówili nam podania dokładnego adresu, by karetka wiedziała, dokąd jechać. Musieliśmy poszukać go sami, co zajęło kilka dodatkowych minut - relacjonuje.

 

Aliaksandria i Aliaksandr postanowili też poczekać na policję i zapłacić za mężczyznę brakujące 20 euro. - Poza tym pomyśleliśmy, że - wobec znieczulicy obsługi - trzeba pana wesprzeć, zwłaszcza że nie mówił po angielsku - dodaje Białorusinka. - Załoga pogotowia przyjechała jako pierwsza. Zbadała pana i zdecydowała natychmiast wieźć do szpitala, nie czekając nawet, aż policja ustali jego tożsamość.

 

Aliaksandr Atroshchankau jest dziennikarzem, pracuje dla portalu REFORM.by. Relację ze zdarzenia opublikował w środę na swoim facebookowym profilu: "Wczoraj podczas wizyty na stację benzynową z jednej z największych sieci zostałem świadkiem okropnej sytuacji, w której brak empatii, ludzkiego podejścia i zwykłej normalności, zastąpionej formalnościami i dupochroniarstwem, brutalnie zabija" - napisał.

 

Człowiek poszedłby siedzieć

Szpital Wojewódzki w Koninie potwierdza przyjęcie Holendra. - Ten pan jest u nas na szpitalnym oddziale ratunkowym - powiedziała nam w środę po południu Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka szpitala. - Mężczyzna jest już w lepszym stanie, ale nadal przechodzi badania. Kontakt z nim jest utrudniony ze względu na język.

Interwencję na stacji benzynowej przy A2 potwierdza również konińska policja. - Rzeczywiście zostaliśmy wezwani z tego powodu, obywatel Holandii, z którym trudno się było porozumieć, nie zapłacił rachunku za zatankowaną benzynę. Gdy dojechaliśmy na miejsce, mężczyzna był już w karetce ze względu na kłopoty z sercem - mówi asp. Sebastian Wiśniewski, rzecznik komendy miejskiej w Koninie. Potwierdza też, że ostatecznie brakujące 20 euro zapłaciła przypadkowa osoba, która również wezwała karetkę.

Funkcjonariusz przyznaje, że w przypadku, gdy obcokrajowiec bez meldunku lub miejsca zamieszkania w Polsce nie zapłaci za paliwo, wzywana jest policja "w celu zatrzymania obywatela do momentu, aż stanie on przed sądem za kradzież paliwa lub przywłaszczenie". - I to sąd decyduje, co dalej, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności zdarzenia - wyjaśnia Wiśniewski. - W takich sytuacjach sąd zbiera się w trybie przyspieszonym, więc zatrzymanie obcokrajowca nie trwa dłużej niż 48 godzin. Natomiast gdy sprawa dotyczy obywatela Polski, do zatrzymania nie dochodzi, ale sprawa też kierowana jest do sądu.

Dlaczego obsługa stacji zabrała kierowcy kluczyki od samochodu i dlaczego nie wezwała pogotowia? - To nie są pytania do policji, trzeba je zadać obsłudze stacji - mówi Wiśniewski.

Zadzwoniłam na stację, gdzie doszło do zdarzenia, i poprosiłam o rozmowę z kierownikiem. Mężczyzna, który przedstawił się jako Jacek Zawrot, nie chciał zdarzenia komentować i odesłał do biura prasowego Orlenu. Tam jednak w środę nikt telefonu nie odbierał - w odpowiedzi dostałam tylko kilka próśb o SMS-a. Jednak ani na SMS-y, ani na maila z opisem zdarzenia nie dostałam dotąd odpowiedzi.

Odpowiedzi nie dostała też Aliaksandria i Aliaksandr, bo i oni napisali do Orlenu skargę z prośbą o wyjaśnienia. Teraz zamierzają jeszcze złożyć na policję doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników stacji w związku z nieudzieleniem pomocy człowiekowi, który znalazł się w stanie zagrożenia życia.

Żródło: https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,29327643,zaslabl-na-stacji-orlen-w-nerwach-zablokowal-karte-obsluga.html