Nieco zmęczona ledwo rozpoczętym tygodniem, Llewellyn, dzierżąc dumnie woreczek run w ręce, przekroczyła próg Sukiyi. Od razu uderzył ją rozkoszny zapach herbaty, choć wnętrze pomieszczenia było puste. Zgodnie z tradycją pozostawiła swoje obuwie w szafce, a następnie przy pomocy odrobiny magii przywołała do swojego stolika dzbanuszek wypełniony aż po brzegi gorącą wodą oraz ozdobną filiżankę. Zaparzyła jedną ze swoich ulubionych herbat, której zapas uzupełniła dzisiejszego dnia. Myśl o dzisiejszej interpretacji wywoływała na jej ustach uśmiech – została poproszona bowiem przez jedną osobę, z którą spędzała ostatnio coraz więcej czasu, o wykonanie rozkładu partnerskiego. Zachichotała cicho, biorąc do ręki woreczek i skupiając się na znajdujących w nich runach. Czy jesteśmy sobie pisani? Spytała, potrząsając workiem i wyciągając z niego odpowiednio sześć run, które układała piętrowo, od prawej strony: Raidho w pozycji odwróconej, obok niej Isa, następnie Othala w pozycji prostej, przy której dziewczyna złożyła Tiwaz w pozycji odwróconej, kolejno Uruz w pozycji prostej, kończąc na Dagaz. Zatarła ręce i pochyliła się nad stolikiem. Dwie pierwsze runy w tym ułożeniu wskazywać miały na strefę fizyczną jej relacji. Zaśmiała się głośno, myśląc o znaczeniu odwróconej Raidho – zamieszanie, brak organizacji oraz niestałość? Cóż, do jej wybranka skaczącego z kwiatka na kwiatek z pewnością odnosiło się to idealnie. Brak wyczucia czasu oraz ciągłe spóźnienia, mimo że nie wiązały się bezpośrednio ze sferą intymną, również perfekcyjnie opisywały jej relację – nie mogłaby nawet zliczyć każdego razu, gdy musiała długo wyczekiwać na najmniejszą drobnostkę, której potrzebowała. A ile razy została przy tym wystawiona, wiedziała tylko ona. Kolejna była Isa, przy której uśmiech ani na chwilę nie opuszczał jej pełnych ust. Stagnacja, bierność czy nierealne plany aż za dobrze opisywały ich różnice w podejściu do tych tematów – mimo że w tym przypadku blokad intelektualnych ani paraliżu nie było, brak zdecydowania z pewnością brał górę. Dziewczyna przeszła zatem do interpretacji piętra pierwszego swojego rozkładu, bowiem aspekt przeznaczenia i astralnej aranżacji relacji ciekawił ją najbardziej. Zmarszczyła nieco brwi, spoglądając na Othalę – chyba nigdy nie powiedziałaby o tej osobie, że jest to ktoś odpowiedni do założenia z nią rodziny. Kącik jej ust zadrżał delikatnie, gdy próbowała wyobrazić sobie przypisane im życie w dobrobycie, poczuciu bezpieczeństwa i tradycji. Cóż, wizja własnego miejsca na Ziemi, kochanego domu wybudowanego wspólnie z ukochaną osobą, w którym to dbaliby o siebie z pewnością była czymś pięknym i pociągającym. Z tego względu dość niechętnie pomyślała o symbolice odwróconej Tiwaz – chociaż i tu raz jeszcze, opis ten idealnie odnosił się do osoby, której obraz odtwarzała ciągle w myślach. Przekrzywiła nieco głowę, opierając ją na swojej dłoni. Jeśli jej przeznaczeniem miało być życie w zdradzie i braku lojalności, to wolała podziękować. Szczerość i oddanie jedynie ukochanej osobie były dla niej dwiema najważniejszymi wartościami w zdrowej relacji między dwójką ludzi. Nie chcąc dłużej roztrząsać przykrych rzeczy, przeszła do ostatniego już piętra, które miało jej dać odpowiedź o ich dopasowaniu intelektualnym. Cóż, tu była dobrej myśli – pytanie jednak co na to runy. Bez wątpienia ich relacja i więź, która powstała, pomogła jej w powrocie do zdrowia i dała siłę do działania. Chociaż lęków i zmartwień było przed nią jeszcze wiele, to dzięki wspólnym rozmowom czy dyskusjom naukowym, które często prowadzili miała dużo energii i siły do walki z przeciwnościami. Ostatnia już, Dagaz, wskazywać miała na to, że ich dopasowanie intelektualne jest jak wygrana światła nad ciemnością. Przygryzła nieco wargę, mrużąc oczy – nie sądziła, że kiedykolwiek poczuje się personalnie zaatakowana przez runy. Schowała je wszystkie z powrotem do woreczka i przeciągnęła obolałe plecy. Nawet jeśli dopasowani byli intelektualnie, a ich relacja miałaby być nowym początkiem w jej życiu, rozświetlającym dotychczasowe mroki, pozostałe aspekty związku również były bardzo ważne, a te cóż, nie zapowiadały się zbyt kolorowo. Wniosek płynący z tej małej wróżby był jeden, bardzo prosty. Relację tą warto pozostawić jednak tak, jak się obecnie kształtuje, niż próbować przenosić ją na kolejny etap – zdecydowanie nie byli sobie pisani.