Alkohol to pułapka realnie groźniejsza niż narkotyki, bo nie da się zakazać. Klęska amerykańskiej prohibicji była dobitna, ale teraz ich "wychowanie w trzeźwości" to wzór dla NAS
Wiem, że mi łatwo zabrać głos w tym temacie, bo miałem szczęście, że mimo alkoholu w młodości, okazałem się na niego odporny. To, że dzisiaj nie czuję potrzeby picia, rzadko ulegam namowom i tylko na niewielkie ilości, zawdzięczam też rodzicom. Jednak znam ludzi, którzy niby tacy sami, ale mają z tym problem. Czy ze swoje Myślę, że najprostsza rada na alkohol: W ogóle z tym nie zaczynać. Gdybym mógł znowu zacząć życie bogatszy o to co wiem to w ogóle bym nie zaczynał, nie kusił losu. Myślę, że gdyby to było możliwe to Państwa powinny chronić przed nim ludzi podobnie jak chronią przed narkotykami. to by była najprostsza recepta. Sowicie by to się wszystkim opłaciło. Nie byłoby tylu tragedii, tylu dzieci katowanych przez pijaków, tylu ofiar pijanych kierowców. Jednak ten problem jest zbyt głęboko wrośniety, co pokazała klęska amerykańskiej prohibicji. Zastanawianie sie czy alkohol jest nam potrzebny by sie dobrze bawić nie skończy się konsensusem. Zbyt wielu nie potrafi i to nawet bez uzależnienia. Kiedyś zaskoczył mnie znany wręcz z zasadniczych poglądów kolega z pracy, który uznał, że piwo bezalkoholowe to nie piwo. A mnie wtedy akurat to smakowało i nie robiło mi różnicy. Może nie dostrzegałem jakiejś subtelności życia? Ale nie żałuję, ani trochę. Uważam, że szansą jest "wychowanie w treźwości", ale nie po polsku tylko po amerykańsku, gdzie każdy dorosły odpowiada za czyny osoby do lat 21, której podał alkohol. I to działa! Kelnerzy często legitymują, co młodziej wyglądające osoby. Byłbym za podwyższeniem granicy wieku z 18 do 21 lat i wprowadzenie wręcz drakońsko przestrzeganego prawa by chronić chociaż dzieci i młodzież. |