JustPaste.it

❃ |  🅟🅔🅡🅕🅔🅒🅣   🅓🅐🅡🅚   |    «                                                                                 »    🅒🅗🅐🅟🅣🅔🅡 〔001〕

041c098fc5e37e385cb239ac40850d37.png
❛  Ꮖ ꭲꮋꮻꮜꮐꮋꭲ ꮻ​🇫​ ꭺ🇳ꮐꭼꮮꮪ Ꮯꮋꮻꮶꮖ🇳ꮐ ꮻ🇳 ꭲꮋꭼꮖꭱ ꮋꭺꮮꮻꮪ
Ꮐꭼꭲ ꭲꮋꭼꮇ ꭰꭱꮜ🇳ꮶ ꮻ🇳 ꭱꮻꮪꭼ ꮃꭺꭲꭼꭱ
 〔
✣〕

John wychylił kolejny kieliszek zielonkawego płynu, a następnie odstawił go zamaszystym ruchem na bar w jednym z Meksykańskich lokali, tuż przy plaży. Po udanej akcji należała mu się nagroda, a tak się składało, że zaledwie kilka godzin temu stał się właścicielem nowego kosmicznego artefaktu. Na tyle rzadkiego i cennego, że po spieniężeniu pozwoli mu opływać w luksusach i przyjemnościach hulaszczego życia jeszcze przez kilka lat. Albo dopóki postanowi okraść kogoś innego.

W barze było parno i tłoczno, ale zupełnie nie przeszkadzało mu bliskie towarzystwo dwóch zgrabnych, skąpo ubranych Meksykanek. Dziewczyny sprawiały wrażenie jakby niesamowicie dobrze bawiły się w jego towarzystwie. John był przekonany, że żadna z nich nie znała angielskiego. Prawdopodobnie zwąchały zapach pieniędzy, ale to co nimi kierowało akurat najmniej go obchodziło. Póki wszystko działo się za obopólną zgodą, nie interesowały go niczyje powódki. Noc zapowiadała się więc nieziemsko. Do momentu aż barman zwrócił się do Johna, przerywając mu opowieść o kosmicznych minerałach, którą zabawiał swoje partnerki, wodząc palcem wokół ślicznej błyskotki na szyi jednej z nich. 

━━  Panie John Hart, telefon do pana. ━━ Zawiadomił go oficjalnym tonem.

Hart zmarszczył brwi i zmierzył wzrokiem stojącego za barem młodego mężczyznę w dopasowanej ciemnej koszuli, który wyciągał właśnie telefon w jego kierunku. On sam najwyraźniej niewiele z tego rozumiał. 

━━ Kto u diabła dzwoni jeszcze po kogoś do baru w XXI wieku? ━━ Rzucił kpiarsko z nutą niedowierzania. ━━ Jestem zajęty, Andreas. Podaj nam jeszcze raz to samo. Pani "Roz" i pani "Kosz" chcą się jeszcze trochę zabawić.

Owinął ręce wokół tali obu swoich towarzyszek, a te zawtórowały mu głośnym śmiechem. Barman posłusznie się wycofał. Tylko po to by pół minuty później zaczepić go znowu. 

━━ Panie Hart. Podobno to ważna sprawa. Miałem przekazać, że dzwoni... Doktor. ━━ Powiedział chłopak coraz mniej pewnym głosem.

John był w tym lokalu stałym bywalcem i zdarzało mu się już popisać swoją impulsywnością. Barman słusznie powątpiewał w swoje bezpieczeństwo, bo tym razem ręka Harta automatycznie powędrowała do spluwy. 
Naprawdę nie chciał rujnować tego wieczoru, a rzeczywistość znowu wystawiała go na próbę. Ostatecznie zdołał oprzeć się pokusie zrobienia kilku dodatkowych otworów w młodym ciele przystojnego Andreasa oraz jego telefonie. Odwrócił się gwałtownie i wyrwał komunikator z ręki mężczyzny. 

━━ Co za cholerny Doktor? ━━ Wykrzyknął do telefonu, a głos po drugiej stronie odpowiedział mu niemal natychmiast. Z każdą chwilą trwania tej rozmowy złość ulatywała z twarzy Johna Harta. Na jej miejsce najpierw pojawiło się niedowierzanie, potem zaskoczenie. Wkrótce całkowicie spoważniał i stracił zainteresowaniami swoimi dwiema towarzyszkami. Nie próbował przerywać swojemu rozmówcy. Wysłuchał go w milczeniu aż do końca. Kiedy mężczyzna po drugiej stronie pożegnał się i zakończył połączenie, John zapłacił za drinki, odłożył telefon na bar i wyszedł.

                                                                     ////   ❃   ////

Już od jakiegoś czasu uciekał przed myślą o swoim były współpracowniku i partnerze - Jacku Harknessie. Dawniej często wracał do wspomnień o ich wspólnej służbie w Agencji Czasu. Konkretnie do tych przyjemnych. Niezależnie od tego co stało się później, dobrze wspominał ich wspólne misje. Tak jak związek, który utrzymywali przez pięć lat.

Jakiś czas temu spotkał go ponownie. Dwukrotnie. Raz był przekonany, że przez swoją porywczą naturę odebrał mu życie. Wtedy dowiedział się, że Jack stał się nieśmiertelny. Nie do końca rozumiał jakie ta sytuacja mogła mieć wady. Zrozumiał to przy okazji ich kolejnego spotkania, gdy patrzył jak Jack stoi nad grobem swojego nowego partnera. 

Ciężko było mu oglądać przyjaciela w takim stanie. Nie wyobrażał sobie co musiał przeżywać i naprawdę szczerze mu współczuł. Chociaż ich relacja była zawsze burzliwa, John stale żywił do Jacka ciepłe uczucia. Nie życzył mu źle i nie chciał ściągać na niego kłopotów, które zawsze podążały jego śladem. Dlatego zostawił przyjaciela w Cardiff, żeby mógł przeżyć żałobę tak jak tego potrzebował. 

Tej nocy rozpoznał go od samego progu, gdy tylko wszedł do jednego z pozaziemskich przybytków położonych na stacji kosmicznej, w galaktyce, znanej w całym wszechświecie z zamiłowania do zabawy. John znał to miejsce jak własną kieszeń. Jack był ostatnią osobą, którą spodziewałby się tu spotkać, gdyby nie telefon od tajemniczego Doktora. 

Zajął miejsce przy barze i odwrócił wzrok od Jacka o ułamek sekundy za późno żeby ten nie zorientował się, że przed chwilą był obiektem jego obserwacji. John o tym wiedział. Położył dłoń na blacie, wystukując palcami rytm granej melodii, jednocześnie odwracając się na wysokim stołku od baru. 
Jack stanął przed nim niemal w tej samej chwili. Nadal mieli doskonale zgrane poczucie czasu. 

━━  Po co miał być cię śledzić, przystojniaku? ━━ Rzucił w przestrzeń, przed sobą,opierając się z tyłu o bar. 

━━ Może to jednak przeznaczenie, że ciągle na siebie wpadamy. ━━ Odwrócił głowę gdy usłyszał, że barman stawia przed nim kieliszek z jego ulubionym drinkiem w tych tronach i uśmiechnął się nonszalancko.  ━━ Albo po prostu znamy się lepiej niż nam się wydaje.