JustPaste.it

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

               

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Wyklęła w myślach, ociężale wzdychając na informację, którą otrzymała ze strony dziewczyny. Wymusiła słaby uśmiech, wewnętrznie denerwując się. Sytuacja była nieciekawa, a ona miała zbyt wiele obowiązków, by tak po prostu nie funkcjonować przez dłuższy czas bez samochodu. Zastanawiała się w ciszy nad tym co zrobić, a kiedy jej myśli zatrzymały się na pastorze, zrezygnowana pokręciła głową, wiedząc, że Gabriel nie zdoła jej pomóc, a i ma na głowie zbyt wiele spraw, by skupiać się na starym samochodzie, który i tak według niego nie był jej potrzebny. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej; burza. Pearson wywróciła oczami, kierując głowę do góry, zupełnie jakby chciała pokazać Stwórcy, że tego dnia wszystko jej utrudnia, a ona doskonale wie, że to wszystko jego sprawka. Spojrzała na młodą dziewczynę, uśmiechając się, gdy ta zaczęła mówić o mechaniku, przytakując jej głową.

— Wiem o czym mówisz. Pastor jest taki sam, chociaż mam wrażenie, że faceci o wiele lepiej radzą sobie ze wszelkimi trudnościami! Zazdroszczę niektórym tego, że nigdy nie tracą wiary i nawet jeśli narzekają, bez przerwy, to finalnie potrafią uzyskać wszystko to co jeszcze nie tak dawno temu wydawało się być niemożliwością. Zaczekaj, wjadę tu samochodem, może faktycznie to nic takiego i zdołasz mi pomóc. Muszę zawieźć dzieciom w sierocińcu posiłki, a kucharz od godziny czeka na mnie w swoim małym raju. Wszystko wystygnie...

Wychrypiała, aktorsko wymuszając przejęcie, odwracając się do niej plecami, by wyjść poza warsztat i wsiąść do swojej starej, acz niezwykle ukochanej maszyny. Wzięła głęboki wdech, gdy nagle ogrom deszczu spadł na Alpen Claire, tym samym wymuszając na pastorowej, by została przez jakiś czas w warsztacie. Ułożyła dłonie na kierownicy, a gdy usłyszała jakieś hałasy, jakby dobiegające z tyłu samochodu, podskoczyła, patrząc z przerażeniem przed siebie, by upewnić się, że dziewczyna nie patrzy na nią w tej chwili. — To niemożliwe... — wyszeptała, próbując przypomnieć sobie chwilę, gdy zabiła dziecko. Dźgnęła je tyle razy, to nie mogła być prawda. Prorok... tak, to przyszło jej na myśl. Prorok musiał się zjawić, bawiąc się umysłem Serafiny, choć wykonała każde polecenie, zrobiła wszystko to co miała obowiązek zrobić. Odgłosy zniknęły, jednak nie mogła być pewna, czy na dobre; nie miała też możliwości, by zajrzeć do bagażnika, dlatego zaryzykowała, tym bardziej, że na tym terenie obecna była tylko Zesłana, którą w krytycznym momencie zwyczajnie powinna i mogła zabić. Byt tego chciał; zabijanie tej kategorii ludzi było czymś powszechnym, choć Linnea pracowała, egzystowała wśród społeczeństwa, jak gdyby była jedną z nich.
Po chwili udało jej się - z lekkim trudem - wjechać po żółtych liniach do warsztatu, wychodząc z niego, chwilowo zastygając, by upewnić się, że żaden hałas nie jest już słyszalny; nie było to jednak możliwe. Wraz z deszczem przybyła burza, która po kilkunastu minutach wypuściła swoje błyskawice i pioruny, co wystraszyło Serafinę. Uwielbiała deszcz, ponurość, jednak taka pogoda sprawiała, że czuła się senna, pragnęła być już w domu, zanurzyć się w łóżku i zasnąć. Nie było jej to dane, musiała uporać się z trudnościami jakie ponownie postanowiły uprzykrzyć jej dzień. Westchnęła, posyłając dziewczynie uśmiech, czując wstyd z powodu lęków związanych z burzą. Zawsze jej się bała, a fakt, że często przez nią dochodziło do różnych uszkodzeń sprawił, że potarła nerwowo czoło, opierając się plecami o swój samochód.

— Nie znoszę burzy... może powinnaś wyłączyć światła, czasami dochodzi do spięć, a i mogą być nawet o wiele gorsze konsekwencje. Kiedyś  w sierocińcu burza tak szalała, że wysadziło wszystkie korki, przez pięć dni byliśmy bez świateł, wszędzie świece nocą... coś koszmarnego. Jestem przekonana, że niektóre siostry bały się o wiele bardziej niż sieroty!

Zaśmiała się, przypominając sobie tamten okres. Była początkującą pracownicą, do jej obowiązków nie należało pozostawanie w budynku nocą, jednak bardzo współczuła im takiej sytuacji. Po chwili namysły podeszła do maski swojej maszyny, unosząc ją, patrząc na tak wiele większych i mniejszych obiektów, które były dla niej jedną, wielką zagadką. Podziwiała młodą Zesłaną, która choć nie wiedziała kim tak naprawdę jest, co ze sobą zrobić, finalnie znalazła pracę w tak trudnym - według niej - zawodzie, uśmiechając się i potrafiąc pewne kwestie samodzielnie, bez obecności mechanika, zwyczajnie ustalić.

— Kompletnie się na tym nie znam...

Znów piśnięcie. Być może krzyk dziecka. Serafina wyprostowała się, jednak widząc niewzruszoną Zesłaną, która patrzyła na nią niezrozumiałym wzrokiem dotarło do niej, że to musi być prorok. Nie wiedziała czego od niej oczekuje, jej myśli były nietknięte na płaszczyźnie rzeczy, które ma zrobić, a jednak znów usłyszała płacz chłopca. Spanikowała, jak nigdy, choć zabijała dzieci, mimo niechęci, początkowego strachu, ostatecznie wiedząc, że jeśli nie będzie posłuszna, to kara spotka jej małego syna oraz narzeczonego.

— Postaraj się to naprawić, mam niewiele pieniędzy przy sobie, ale pastor w każdej chwili dowiezie mi je. Niech tylko minie burza. Naprawdę powinnam już jechać, od razu po burzy.

Wstrzymała wdech, przyglądając jej się, zaraz dookoła po pomieszczeniu, przymykając oczy, gdy kolejny piorun uderzył w ziemię niedaleko warsztatu. Oddaliła się od dziewczyny, sunąc dłonią po lekko brudnawym samochodzie, idąc obok niego, zatrzymując się przy bagażniku. Uniosła go, widząc martwego chłopca, zaraz zatrzaskując drzwiczki. Odetchnęła z ulgą, widząc, że Zesłana ją obserwuje, dlatego nerwowo uśmiechnęła się, idąc znów do drzwi od strony kierowcy. Zapach krwi dało się momentalnie poczuć, a Serafina pożałowała, że otwierała bagażnik, choć i tak musiała upewnić się, że chłopiec faktycznie został perfekcyjnie z a d ź g a n y.

— Muszę umyć samochód, biedna psinka bardzo krwawiła i... nie wiem, czy odpiorę krew. Ten zapach będzie przypominał mi o stracie tak małego, jednak bardzo ważnego członka rodziny.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━