JustPaste.it

 ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄

59d5985fbb7c18cdc606fc04841f7c36.jpg

 

 ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄

❛ Masz na imię Linnea. Tak przynajmniej wmawiasz sobie i innym. Tak napisano na kopercie, dołączonej do bukietu żółtych chryzantem. Tak, tak; ktoś zostawił wiadomość. ,,Witaj w domu, Linneo."  Ktoś musiał podrzucić to specjalnie, świadomie, mając pewność, że natknie się na nią, ale ten ktoś wcale nie musiał mieć złych intencji, prawda? 

❛ To i tak nie ma większego znaczenia. Nie możesz milczeć, kiedy pytają o imię lub nazwisko. No tak... jeszcze to... Salhén brzmi dobrze, a całość ładnie się prezentuje. Linnea Salhén. Nie brzmi sztucznie, a to jest najważniejsze, kiedy chce się wypaść przekonywająco. 

❛ Dom na końcu ulicy; ten niedaleko lasku należy do Ciebie. Nieistotne, że nie posiadasz kluczy, a on sam wymaga wyremontowania. Dach nie przecieka, a z kranu leci ciepła woda. To najważniejsze, a lekko zaniedbany ogródek skrywa mnóstwo tajemnic. Praca nad jego wyglądem pozwala także przyjemnie spożytkować nadmiar wolnego czasu, a każdy wyrwany chwast dodaje Ci sił.

❛ Nie gubisz się już, mimo że nadal nie potrafisz znaleźć wyjścia z mrocznego labiryntu. Istotne miejsca na planie miasta odnajdujesz bez problemu, a i w terenie radzisz sobie całkiem przyzwoicie. Szkoda tylko, że pieniędzy wciąż brakuje, a lodówka zaczyna świecić pustkami. Jeszcze kilka dni, a zaczniesz zjadać lód zeskrobany ze ścianek. Ciekawe, kiedy przyjdzie jakiś rachunek za prąd, wodę albo gaz...

❛ Musisz zdobyć pieniądze, a do tej dziwnej rzeczywistości zwyczajnie się dostosować.

 ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄

      Wynotowała sobie wszystkie informacje w małym notesie, który nosił znamiona użytkowania. Niektóre kartki były wyrwane, inne naderwane, a jeszcze inne oblane kawą lub herbatą. Nie wszystko zrobiła sama, ale w dużej mierze ponosiła winę za jego obecny stan. Nie napisała zbyt wiele, a też dalekie były te przemyślenia od faktów, co do których mogła być w stu procentach pewna. Niemniej lepiej coś, niż nic... Blondynka od kilku godzin krążyła w kółko, starając się jakoś wyjaśnić sobie zaistniałą sytuację. Jeżeli chciała odkryć związaną ze sobą tajemnicę, odzyskać pamięć oraz spokój, koniecznie potrzebowała zrozumienia. Nie jednak bezsilnego zaakceptowania rzeczywistości i poddania się bez walki. Linnea chciała prawdy, konkretnych wyjaśnień i odpowiedzi, a nie zagadek. Tutaj niestety dosłownie każdy owijał w bawełnę, racząc ją wymuszonym uśmiechem. Patrzyli na nią z politowaniem, lecz mimo to przechodzili obok. Zaczepiali tylko po to, żeby się pośmiać lub coś jej zarzucić, a ona nikomu nie robiła krzywdy. 

      Niespodziewane odwiedziny Nicolasa Granta, który podawał się za siostrzeńca poprzedniej właścicielki domu, również dawały jej do myślenia. Po pierwsze: gdzie się podziała ta kobieta? Po drugie: dlaczego akurat obudziła się w jej ogrodzie? Po trzecie: kim ona była/jest i co ją z nią łączy? O ile w ogóle cokolwiek mają ze sobą wspólnego poza miejscem zamieszkania, płcią oraz kolorem włosów. Po czwarte: czy Grant jej uwierzył i więcej nie wróci? Linn pamiętała o nim także z innego powodu. Pod stołem nadal znajdowała się skrzynka z narzędziami, która od czasu rozstania z Nicolasem zbierała kurz. Niestety ilekroć Linn przechodziła przez salon mimowolnie spoglądała w jej stronę. Wyszperała ją z szopy, akurat w dniu spotkania z blondynem. Takie znalezisko stanowiło w jej codziennej monotonii coś niezwykłego, swego rodzaju ukryty skarb, do którego naturalnie pragnęła jak najszybciej się dobrać. nie przeżyła nawet specjalnie zawodu, gdy odkryła jej zawartość w końcu leżała w drewnianej budce pod stertą glinianych skorup. Nie mogła jednak ukryć, że znalezisko nie zrobiło na niej tak spektakularnego wrażenia. Śrubki, nakrętki, śrubokręty z płaską i krzyżową końcówką, jakieś powykrzywiane druciki, które zapewne również miały specjalną nazwę. Oprócz tego pokaźną szpulkę mocnego sznurka, szarą i niebieską taśmę klejącą oraz kilkanaście gwoździ różnej wielkości. Do tego młotek oraz szereg przedmiotów, których ona nie potrafiła nazwać. Wymyśliła więc sobie swoje własne określenia, które może były i śmieszne, może dziecinne i zbyt proste, ale całkiem trafne.

      Dzisiaj ponownie rozłożyła swoje skarby na dywanie, oglądając po kolei każdy chwytak, wkrętak, kabelek czy tłuczek. Postanowiła zrobić z nich wreszcie użytek, a że jak już zdążyła się przekonać do majsterkowania miała dwie lewe ręce, to tego wszystkiego trzeba się było pozbyć. Najlepiej z zyskiem, bo wyrzucić było jej mimo wszystko szkoda. Narzędzia prezentowały się bardzo dobrze, a biorąc pod uwagę sposób ich przechowania, aż dziwne, że nie pokryły się grubą warstwą rdzy. Sama skrzynka również wyglądała na solidną, więc spokojnie ktoś bardziej doświadczony mógłby zrobić z niej niezły użytek. Komuś się przyda, a ona zarobi parę zielonych. Akurat starczy na bułki, może jakąś wędlinę czy ser i coś słodkiego do popołudniowej kawy.

     Od największej miejscowej plotkary dowiedziała się o istnieniu niejakiego Ryana, szerzej znanego jako Red. Podobno pan Malarkey niedawno powrócił do miasteczka po dłuższej nieobecności i miał zamiar w niedalekiej przyszłości wznowić działalność swojego zmarłego wuja. Zapowiedział ponowne otwarcie warsztatu samochodowego oraz fenomenalne zmiany, więc Linnea prędko stwierdziła, że całkiem nowe narzędzia wzbudzą w nim zainteresowanie. Poza tym była niezwykle ciekawa, zwłaszcza że miejscowa pleciuga zachwycała się aparycją młodzieńca, zaradnością i niebanalnym poczuciu humoru. 

     ❛ Niestety blondynka nie mogła przewidzieć, że jej ciekawość ponownie sprowadzi na nią olbrzymie kłopoty.

 

 ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄

 

 ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄ ̄

━━ Cholera. Wiecznie to samo. Co ja im takiego zrobiłam, że nie pozwalają mi normalnie żyć!? ━━ krzyknęła, odskakując na bok. Na całe szczęście na tak krótkim odcinku drogi samochód nie miał szans, aby dostatecznie się rozpędzić i poważnie ją potrącić. Nie zmieniało to jednak niczego, bo prędkość rozwinięta pod wpływem siły grawitacji była wystarczająca, by potwornie ją przestraszyć i wyprowadzić z równowagi. Olbrzymie reflektory przypominały jej ślepia przerażającego potwora, a trzeszcząca maska wyglądała jak najprawdziwsza paszcza. Linnea wiedziała, że jedynie cudem uniknęła bliskiego spotkania. Momentalnie poczuła, jak cała krew odpływa z jej twarzy, a ona robi się blada. Przeszły ją dreszcze i omal nie zemdlała najpierw na widok pędzącego samochodu, a następnie przez nadbiegającego niebezpiecznie szybko właściciela warsztatu.

━━ Pan jest niepoważny ━━  zwróciła się bezpośrednio do niego, rozkładając ręce w bezradnym geście., gdy tylko znaleźli się w środku i zdobyła chociaż trochę jego uwagi. Odezwała się dopiero, gdy on sam stracił cierpliwość i odważył się na podniesienie głosu. Ona w ramach kontrastu postanowiła mówić znacznie ciszej, wyraźniej i rozsądniej od młodego mechanika. Wysokie tony postrzegała jako słabość, widząc w nich oznakę gniewu lub lęku, a w dużej mierze także braku kontroli. Na coś takiego Linn nie mogła sobie pozwolić. Ona chciała trzymać nerwy na wodzy, mając na względzie pierwotny cel swojej wizyty. Właściciel warsztatu przedtem otwarcie ją zignorował, z początku nie słuchając jej pierwszych słów, które ona sama posłała bardziej w eter, niźli do niego. 

━━ Prawie potrącił mnie samochód, a Pana to nie rusza. Nawet nie zamierza go Pan wprowadzić na teren posesji? ━━ Uniosła wysoko brwi, wskazując głową na drzwi, które tak ochoczo za nią zatrzasnął, pozostawiając zepsuty pojazd na zewnątrz. Deszcz, który akurat zaczął padać z pewnością nie wpłynie korzystnie na i tak już zniszczoną karoserie. Woda dostanie się do środka przez otwartą maskę, zalewając silnik i inne istotne elementy. Nie zarobi za wiele z takim podejściem. Mężczyzna wydał jej się taki beztroski, chłodny, zdystansowany, ale przede wszystkich właśnie niedojrzały. Przez swoją nieostrożność spowodował zagrożenie dla życia, przyprawiając niemal blondynkę o zawał serca, a teraz planował zrekompensować jej te chwile grozy, zapraszając na zwykłą kawę z ekspresu. W innych okolicznościach Nea wybuchnęłaby śmiechem, uznając tę propozycję za komiczny żart, lecz w tym momencie nie było jej do śmiechu. 

━━ Nic mi się nie stało tylko, dlatego że przystanęłam na chwilę. Nie wierzę w zbiegi okoliczności, więc najwyraźniej ktoś nade mną jednak czuwa. ━━ Westchnęła cicho, wymownie spoglądając w niebo. On niespełna kilka minut temu niewzruszony, przejęty jedynie obecnością nieproszonego gościa, wreszcie drgnął pod wpływem jej słów. Przyciągnął w tym momencie jej uwagę, zmuszając większość jej zmysłów do współpracy i dogłębnej analizy. Odwróciła wzrok od blaszanych regałów i stosu zabłoconych opon, aby móc skupić się maksymalnie na mowie ciała. Uśmiechnęła się przelotnie, gdy jego porcelanowy kubeczek niebezpiecznie głośno stuknął o zabrudzony stół. Gorący napój zawirował w naczyniu, a kilka większych kropel wydostało się na zewnątrz, brudząc piękną biel oraz blat. Na jego czole pojawiły się małe zmarszczki, a usta zacisnęły się w wąską linię. Linnea uderzyła w czułą strunę, czego absolutnie nie zamierzała osiągnąć. Niemniej ucieszyła się niezmiernie, ponieważ nareszcie w stu procentach skupił się na niej, na słowach i przekazie, zamiast na sobie tudzież swojej złości. ━━ Jakim cudem mechanik może zostawić niezabezpieczony samochód na podjeździe? Co z tego, że właściciel o tym nie wspomniał? A gdyby na moim miejscu było dziecko albo starsza osoba? ━━ powiedziała, krzyżując ramiona. Ciągnęła temat, ponieważ mężczyzna musiał dostrzec powagę sytuacji. Naturalnie Nea zdawała sobie sprawę z komizmu całego tego zajścia, w którym w oczach mężczyzny to ona była wszystkiemu winna. Nie powiedział tego głośno, ale według niej myślał, że blondynka specjalnie wpakowała się pod koła samochodu. Wyczuła jego niechęć do obcych, typową praktycznie dla każdego mieszkańca. Pokręciła energicznie głową, wkładając ręce do kieszeni. Nie wyglądał na takiego, co miałby się przejąć uwagami filigranowej blondynki. On ożywiał się tylko w określonych chwilach, tak jakby ktoś sterował jego reakcjami. Niesamowite guziki na wielofunkcyjnej konsoli, wprawiały w ruch zdrętwiałe ciało, wymuszając szereg przeróżnych emocji. Najczęściej negatywnych, destrukcyjnych, ilekroć Linn ruszała się z miejsca lub przyglądała poszczególnych sprzętom czy narzędziom. 

━━ Pan jeszcze na mnie krzyczy. W dodatku nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty, Panie Malarkey. ━━ Linnea doskonale wiedziała, że zaskoczy mężczyznę, gdy użyje jego nazwiska. Niemniej pomyślała, że dzięki temu wreszcie potraktuje ją poważnie i zacznie się stosowniej zachowywać. Wykrzywiła usta na samą myśl, jednocześnie przesuwając palcem po zakurzonej szafce. Szary pył przykleił się do opuszek, a ona cmoknęła z niesmakiem. Niekulturalnie, aczkolwiek w ramach rewanżu, gdy on ją skrytykował. Niegrzecznie, ale całkowicie świadomie, chcąc dać mu kolejny pstryczek w nos. 

━━  Teraz mam nie lada zagwozdkę. Przyszłam tutaj z małym interesem, który mógłby nam obojgu sprawić małą przyjemność. W tym momencie jednak poważnie się waham...  Mogłabym stąd natychmiast wyjść, udać się do naszego szeryfa i opowiedzieć mu o samochodzie i kierowcy widmo. ━━  Ułożyła ręce na blacie, nachylając się nieznacznie, by następnie zająć miejsce naprzeciwko. Zagryzła dolną wargę i spojrzała na mechanika, badając reakcję na tę niewinną groźbę. Ona właściwie nie mówiła poważnie, ale on nie mógł wiedzieć, że Linn blefuje. Zgłoszenie się do szeryfa nie wchodziło w grę. Prędzej on sam spotkałby się z nią, dzięki życzliwości sąsiadów i mijanych przechodniów, żeby porozmawiać o jej domniemanych zbrodniach. 

━━ Pan się pomylił. Kawa jest bardzo interesująca, aczkolwiek ostatnio trochę mi zbrzydła. Wie Pan, jak to szkodzi na zdrowie? Nawet ta mała czarna kawka perfidnie wykrada wapń z naszego organizmu, a na domiar złego zmniejsza jego wchłanianie! Kofeina szalenie podnosi poziom adrenaliny oraz kortyzolu, co wpływa destrukcyjnie nie tylko na nasz organizm, ale także na mózg. ━━ Wyrecytowała bez chwili przerwy. Niespodziewanie, ale z niezwykłą pewnością siebie. Obcobrzmiące nazwy, które kilka sekund temu niekontrolowanie wydobyły się z jej ust, wprawiły ją w konsternację. Co to w ogóle miało znaczyć? Skąd pochodziła ta wiedza, a co ważniejsze, o czym tak naprawdę świadczyła? Miała nadzieję, że on to puści mimo uszu, że nie zainteresuje go ten pseudonaukowy wywód. Niech ją nawet ma za histeryczkę, byleby nie chciał ciągnąć jej po tym za język. Chociaż może wiedziała znacznie więcej? ━━  No, ale chętnie się z Panem napiję, skoro i tak pada deszcz, a Pan powinien mnie jeszcze przeprosić... Ach, zapomniałabym jestem Linn. Linnea Salhén.