JustPaste.it

╔════════════════════════════ ✧ ✦ ✧ ════════════════════════════╗

ac21d38cce28f4e42e9068b29403630e.jpg

╚════════════════════════════ ✧ ✦ ✧ ════════════════════════════╝

W ramionach mężczyzny kobieta czuła się bezpiecznie. Miała wrażenie, że nie musi się o nic bać. Jej świat zatrzymał się właśnie w tym momencie. Mogłaby trwać tak, już do końca życia. Zero obelg pod jej adresem, zero gwałtów czy bicia. Po prostu miała spokój. Silne ramiona mężczyzny były dla niej ukojeniem i chociaż nie rozumiała pewnych emocji i uczuć, które w niej były, wydawała się być szczęśliwa. Lekki uśmiech, który pojawił się przez łzy, jakby się poszerzył. Przytulenie się przez Julie do bruneta spowodowało, iż na jego koszulce pojawiły się mokre ślady od jej łez, ale wydawał się nie przejmować tym faktem. Pielęgniarka zaś najwyraźniej nie chcąc puszczać jeszcze tego bezpiecznego miejsca, wtuliła swoją głowę w zagłębienie przy obojczyku mężczyzny od siebie wiele wyższego. - Dziękuję. Dziękuję, że tu jesteś, że mnie wspierasz. - Po dłuższej chwili dopiero wydobył się z jej ust cichy głos. Odsuwając się z niechęcią, dłońmi przetarła twarz, by zetrzeć ślady niedawnych łez, i podniosła głowę, by spojrzeć w tak dobrze już sobie znane oczy. - Już od jakiegoś czasu, gdy Rogera nie ma w domu pomału przenosiłam swoje rzeczy, książki czy ubrania do domu po rodzicach. - Przygryzając wagę usiadła na kozetce. Poczęła się bawić nerwowo dłońmi, a głowę spuściła jakby nad czymś intensywnie rozmyślała. Pierwszy raz podczas rozmowy z Shanem użyła imienia swojego męża. Zazwyczaj wyrażała się o nim "On, mąż" lub używając form bezosobowych. Teraz jakby przełamała strach. Już się nie bała, chociaż nie wiedziała nigdy skąd pochodził ten dziwny strach przed imieniem własnego męża. On już jej nie skrzywdzi. Nie pozwoli na to nigdy więcej. Odejdzie od kata, ucieknie do domu po rodzicach gdzie będzie mogła żyć w harmonii, według tego, co sama pragnie. Nikt nie będzie nią rządził i wymuszał na niej czegoś siłą. Od teraz będzie Panią własnego losu.

Kilka dni później, korzystając z wolnej soboty kobieta od samego rana już była na nogach. Niemalże cały dom został posprzątany na błysk. Jej torba z ostatnimi rzeczami została spakowana i czekała tylko na zabranie i ostateczną wyprowadzkę. Siedząc w kuchni, pielęgniarka powoli rozglądając się, zostawiała za sobą całą przeszłość. Ten budynek nie był jej domem. Te pomieszczenia przypominają jej tylko o bólu, którego tu doznała. Ten ból miał ją zniszczyć, upokorzyć. Sprawić, że pójdzie na dno, może w rozpaczy popełni samobójstwo. Ona zaś koniec końców odnalazła w tym wszystkim swą siłę. Było to zadanie niezwykle trudne. Wymagało kilku lat i znoszenia tych wszystkich obelg, gwałtów, kłótni i tym podobnych, przykrych rzeczy. Julie dorastała każdego dnia, walczyła sama ze sobą, szukała motywacji, zmieniała swe myślenie, by teraz podjąć ostateczny krok. Usłyszawszy jak ktoś wkłada klucz w zamek spięła automatycznie wszystkie mięśnie. Przekręcenie klucza, złapanie za klamkę, pchnięcie drzwi, by następnie je zamknąć z hukiem. Kobieta zacisnęła dłonie na teczce, w której były niezbędne dokumenty. Słysząc odgłos kroków męża podniosła się, by stanąć z nim twarzą w twarz. Jak równy z równym. Po raz pierwszy w życiu była w niej tak wielka pewność siebie. - Co na obiad? - Słysząc ten obrzydliwy głos, wzdrygnęła się i z lekkim drżeniem dłoni podała mężczyźnie teczkę z papierami rozwojowymi. - To koniec Roger. Chce rozwodu. Nie będę już dłużej Twoja zabawka i workiem treningowym. Mam dość ciągłego upokorzenia. - Jej oczy wpatrywał się w jego. Głos był przepełniony stanowczością i obrzydzeniem. W odpowiedzi usłyszała tylko dziki śmiech a ręce mężczyzny znalazły się na barkach brunetki. - Pewnie chcesz zacząć nowe życie ze swoim chłoptasiem? Shane Reid i moja zona kurwa. - Zakupił wbijać palce w jej obojczyki a teczka z dokumentami wylądowała na stole. - Proszę bardzo. Podpisze te papiery, bo mieć za żonę kurwę to wstyd. - Julie tylko zacisnęła szczęki, w ogóle nie komentując słów męża co do swoich niby to zdrad, których miała dopuszczać się z Shanem. Skąd on w ogóle wiedział o tym, że to z nim ona przebywa non stop? W oczach zbierały się łzy bólu, ale próbowała być silna. Może by się jej to udało, gdyby nie mocne kopnięcie w brzuch i szarpnięcie za włosy. Czując nad sobą oddech męża, jej wzrok powędrował na jego koszule. Ślad czerwonej szminki. No tak. Mogła się domyślać, że ją zdradzał. Dlaczego myślała o tym teraz? Bo nie chciała czuć bólu. To był jej ratunek od zawsze. Drugie kopnięcie i popchniecie na blat kuchenny, o który kobieta uderzyła biodrem. - To jeszcze nie koniec kurwo. - Usłyszawszy to osunęła się na podłogę i tylko obserwowała jak mąż podpisuje papiery rozwodowe. Po tym, jak wyszedł z domu rozpłakała się dając upust bólowi, ale i swej radości. Mogła być wolna od zawsze, ale zrozumiała to dopiero teraz.

Sześć dni później pielęgniarka z poczuciem ulgi wykonywała jak co dzień swoje codzienne obowiązki. Poprzedniego dnia jak to miała w zwyczaju oczywiście spacerowała z Shanem i Moną. To był ich rytuał. Mężczyzna przychodził po nią do domu jej rodziców, a następnie zwiedzanie okoliczny las. Perspektywa wolności była piękna a brunetka żyła tylko tym. O ostatnim pobicia przez męża nic oczywiście nie powiedziała przyjacielowi. Siniaki na ciele się goiły a silne leki przeciwbólowe pomagały w tym, aby Shane się niczego nie domyślił, gdy przypadkiem z ust Julie wydobyłby się jęk bólu przy nawet najmniej uciążliwym ruchu. Usłyszawszy, iż ktoś wszedł do pomieszczenia neutralnym głosem rzekła - Proszę poczekać na korytarzu. Muszę dokończyć spis zapotrzebowania. - Uśmiechnąwszy się pod nosem, poczuła jak męska dłoń zatyka jej usta, a druga wędruje pod spódnice. Szarpiąc się w momencie, gdy nieznany jej jeszcze osobnik rozdarł jej rajtuzy, a następnie zsunął majtki, kobieta nadepnęła na jego nogę z całej siły, a łokciem uderzyła go w brzuch. - Kurwa. - Przekleństwo z ust mężczyzny zdradziło kim jest niebezpieczny osobnik. Roger.

Jego ręce ponownie chwycił jej ciało tym razem obracając ku sobie, tak że Julie uderzyła pośladkami o biurko. - Przestań! Zostaw mnie! - Krzyknęła tak głośno, jak tylko potrafiła. Czując odór alkoholu usłyszała tylko głośny rechot. - Przecież to lubisz suko. Co Twój kochaś traktuje cię lepiej? A może mu też się oddajesz udając, że wcale tego nie lubisz? Całe miasto już o was trąbi. Moja żona jest nazywana, przez co drugą osobę dziwką. Wiesz jak ja się z tym czuję?! - Warkniecie i popchniecie jej mocniej na stół. Teraz mężczyzna przygniótł pielęgniarkę swoim ciałem, a dłonią sięgnął do rozporka. - Roger! Przestań! Przestań! Proszę! - Z ust Julie wydobywały się co kolejne krzyki i prośby. Była przerażona. Jej ciało drżało od nadmiaru emocji. Bala się tego, co nastąpi, a doskonale wiedziała, jaki Roger bywał agresywny. Ból, jaki mężczyzna powodował swoim ciałem, gdy przyciskał je do ciała Julie był niewyobrażalny. Ostatkami sil pielęgniarka próbowała odepchnąć tyrana, lecz była stanowczo za słaba, a krzyki na nic się zdawały, gdyż w przychodni, jak i okolicy wydawać się mogło panowała martwa cisza, a nawet, jeśli ktoś by ją usłyszał.. Nikt z mieszkańców nie przyszedłby na pomoc. Wszyscy byli bowiem ślepi na krzywdę, którą najczęściej mężowie wyrządzali żonom.