JustPaste.it
User avatar
ʜᴀʀᴅʏ @meaniexfeline · Mar 27, 2024 · edited: Sep 18, 2024

⠀⠀ 
𝐈'𝐯𝐞 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐥𝐢𝐤𝐞𝐝 𝐭𝐨 𝐩𝐥𝐚𝐲 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐟𝐢𝐫𝐞
                                   𝐎𝐡, 𝐰𝐚𝐭𝐜𝐡𝐢𝐧𝐠 𝐚𝐬 𝐭𝐡𝐞 𝐟𝐥𝐚𝐦𝐞𝐬 𝐠𝐞𝐭 𝐡𝐢𝐠𝐡𝐞𝐫


ffb6c68cb9834858b317d85b07fa0b17.png

I LOVE THE SMELL OF GASOLINE;
I LIGHT THE MATCH TO TASTE THE HEAT

Nie wiedziała wszystkiego. Nawet jeżeli Berlin mógłby wtedy przysiąc, że kobieta zna jego słabości i najmroczniejsze tajemnice, a Spider go sprzedał, ona tak naprawdę miała tylko kontekst; nacechowane silnie emocjami wspomnienia i konotacje korespondujące z jej własną, zwodniczo podobną przeszłością. Hakerzy uczą się skrywać najcenniejsze dane w starannie zapisanych liniach kodowania, podpinają się pod istniejące światy, by tworzyć własne, a wtedy samodzielnie decydują czym chcą się stać: inspiracją, impulsem, katalizatorem konwersji czy zwyczajnym oprogramowaniem o charakterze destrukcyjnym; wirusem. Santiago Lima postanowił, on sam tylko wiedział z jakich osobistych powodów, zostać dla Berlina kimś w rodzaju cybernetycznego anioła stróża. Tam, gdzie aniołowie nie mogą być sami, nakierowują posłańca. Czasem, okazuje się on sukkubem i żarem ognia wszystkich kręgów piekła, skutecznym najemnikiem będącym ten jeden raz po twojej stronie, albo czymś jeszcze gorszym, na przykład skoncentrowanym na zadaniu, finezyjnym kotem. Ona była tym wszystkim jednocześnie i to czyniło z niej największe zagrożenie przeczące pozornej delikatności i kruchości. Felicia była szczera, choć jej prawdomówność przypominała postrzeganie świata przez kota. Berlin nie potrzebował Spidera, by zrozumieć, jaka jest Hardy. Chaotycznie rozleniwiona impertynencją i bezwstydnie arogancka wyniosłością, którą domaga się czczenia, ona niczego nie udawała; była po prostu kotem. Patrzyła na niego, a w oczach zawierała się skuteczność, czujność i dzikość. 
- Wiem dlaczego to zrobił i wierz mi na słowo, nie robił tego dotąd jeszcze nigdy wcześniej. 
Jej słowa były subtelne, ale i drapieżne. Groźne. Zanurzała się w chaosie myśli Berlina, zlizywała z ekscytacją niepewność jego nieoczekiwanej konsternacji. Spodobała jej się myśl, że widzi go prawdziwego - bez masek i bez kuloodpornej kamizelki. Zmrużyła wyraźnie oczy, jakby wyczuła w nim chwilową słabość, a jednak jej nie wykorzystała. Przemilczała ją i przeszła do tego, co interesowało ją znacznie bardziej. Do prawdy. Nie delektowała się; ona narkotycznie się nią zaciągała. A potem upoiła go własną.
- Dał mi kontekst. To najważniejsze, co musisz o mnie wiedzieć; kot nie nawiązuje więzi, dopóki nie zaczyna mu chociaż trochę zależeć. Towarzyszy ci, owija wokół nóg i obserwuje uważnie każdy twój krok, ale uwierzy w ciebie tylko, jeżeli sam tego będzie chcieć. Kot niczego nie udaje, nie przychodzi na wezwanie jak pies, nie nauczysz go podążać utartym schematem. Przyjdzie, kiedy sam tego chce.
Roześmiała się, gdy wspomniał, że prawdopodobnie wyjawiając jej prawdę, musiałby ją zabić. Spojrzała mu w oczy, inaczej niż dotąd. Trudno określić zawarte w spojrzeniu tym przez nią intencje, a nawet sam sposób, w jaki zwarła z ciemnymi oczyma Berlina swoje jasne tęczówki i czarne, szerokie źrenice, ale było w tym przerażające piękno. Patrzyła, jakby oprócz niego nie było nic; poświęciła mu całą swoją atencję, a w niej uwielbienie i nienawiść; chaos i gotowość do ataku. Pasję.
- Powiedział mi dokładnie tyle, żeby mnie zaintrygować. Nie przyszłam po ciebie dla kasy, nie chodzi nawet o adrenalinę. Robię to, co czuję. Spodobało mi się to, co usłyszałam, więc twoje szanse na poetyckie osunięcie się na kolana we krwi na zatłoczonej, roztańczonej ulicy drastycznie zmalały - żałujesz? Nie oczekuję wdzięczności, po prostu spraw, żebym nie musiała na ciebie czekać, bo kiedyś mogę zapomnieć, że tym razem nie działam solo. Zwykle właśnie tak działam. Sama. Przywykłam.
Skłamała gładko, bardzo wprawnie. Popełniła jednak błąd; wciąż patrzyła na niego tak samo. W obojętności nie przyspiesza puls. Wystarczy jedno, ulotne spojrzenie na jej szyję, by zdradziła ją własna tętnica. 
- Znajdziesz swoją zemstę. Nie wydajesz się typem człowieka, który się poddaje. Ty nigdy nie odpuszczasz - stwierdziła hardo, a potem odwróciła się, przystając na schodach. Nie spojrzała za siebie, ale gdy usłyszała odgłos ustępującej, drewnianej płyty, spojrzała przed siebie, w kierunku sklepienia holu i uśmiechnęła się, bo dobrze wiedziała, co oznaczają takie pozornie prozaiczne, praktyczne gesty. Broń i amunicja to więcej niż zaopatrzenie. Znaczą, że już nie jesteś bezsilny. I że nie jesteś z pewnością sam. 

Jaką wybierzesz broń? Jaką on wybrał dla ciebie i co dokładnie ten kaliber o tobie mówi? 

W rozpaczy cieszą proste rzeczy. Trywialne. Ludzie nadają im wagę rytuału, a potem podtrzymują się ich uparcie, w ostatniej nadziei, że właśnie one pomogą im ostatecznie przetrwać to, co najgorsze. W pierwszej chwili tej prostoty ciszy pustego domu na obrzeżach i nagłej, niewyczekanej, choć odświeżającej samotności, Felicia zanurzyła się w miękkim, ciepłym materiale materaca wieńczącego rustykalne łóżko z drewnianą, solidną ramą. Usiadła na wysokim łóżku i zdjęła szpilki. Odetchnęła harmonijnie, jakby pozwalając emocjom rozpłynąć się we wczorajszej mgle. Ewentualnie przynajmniej spróbować, bo przecież i tak niewiele miała do stracenia. Kocią manierą, wygięła ciało w łuk, odchylając głowę mocno w tył. Napięta i skoncentrowana, zbliżała się do swojej ulubionej natury łowcy, ale gdy zamknęła oczy, usiłując ukoić spłoszone ostatnimi wydarzeniami myśli, odnalazła tylko własny rytm serca, a w nim przyspieszone uderzenia potęgowane uporczywą, ciężką ciszą. Wszystko działo się szybko, nagle, bez ostrzeżenia. Czuła wciąż natężenie emocji, zapach benzyny, prochu i krwi. Otulona zewsząd przyjemnym wspomnieniem bezpiecznej meksykańskiej haciendy, owinęła swoje ciało barwnym, zdobionym kolorowymi pasami kocem. Jasne włosy związała w wygodny węzeł i zsunęła się gładko na ziemię, czując teraz pod nagimi stopami chłód dopasowanych do siebie, wzorzystych kafelek. Dominował w nich ciepły karmelowy brąz i odznaczające się, radykalnym - przypadkowym, albo być może celowym detalem - białe, szerokie fugi. Przed łóżkiem wzór przechodził w mozaikę, ścianę zaś zdobiły dwa wąskie, owalne okna, ale to nie one były istotne; najważniejsze pomieszczenie znajdowało się za hartowanym szkłem. Odcień bławatków, zimny ale estetyczny układał się w wysoki, strzelisty łuk. Wyglądał on na element dekoracyjny, być może okno prowadzące na taras. Były to jednak w rzeczywistości ukryte drzwi. Sprytnie

Felicia Hardy obracała powoli w smukłych palcach gwiazdę polarną, a ona przeszła ciepłem jej dłoni i zapachem jej perfum. Stąpała powoli, ponieważ rozumiała, że wkracza do czegoś, co Spider uznawał za pewnego rodzaju sanktuarium, a koty potrafią okazać szacunek tym, którzy wiele dla nich znaczą. No jasne, jego świątynia nerda. Koc odłożony został na poręcz wygodnego, obitego skórą obrotowego krzesła i Black Cat, w końcu również zamieniła dotychczasowy, miejski strój na swój klasyczny czarny kombinezon taktyczny. Uliczny zwiad po Meksyku dobiegł końca, znowu mogła być łowczynią w wygodnym, jednolitym stroju pozwalającym kotu na wtopieniu się w mrok. Hardy lubiła zmrok, wtedy łowy pachniały jeszcze intensywniej. Zapięła wprawnie zamek, odkładając ubrania na bok. Usiadła do klawiatury. Jej palce okrywały dopasowane, gładkie rękawice. Delikatna skóra nie krępowała ruchów, ale to bynajmniej nie poczucie stylu sprawiało, że kotka tak bardzo lubiła ich używać. Były niezwykle dyskretne, pasowały do niej. Wpisała powoli hasło, a skórzany materiał zataił starannie zaprojektowany ciąg liter i cyfr nawet przed termalnymi skanerami. 

Dane wciąż były zaszyfrowane. 
- Spider, mów do mnie - szepnęła Hardy, delikatnie układając na opuszce palca soczewkę. Umieściła ją w lewym oku i zamrugała kilkakrotnie. Hasło uruchomiło krótkie powitanie, a w nim zawarte koordynaty. W rogu ekranu mrugał teraz niewielki prostokąt, jakby w niemym oczekiwaniu na rozpoczęcie komunikacji. Felicia przywitała się.

⯀  Jest cały. Odpakował prezenty na gwiazdkę. Nie może wybaczyć sobie, że za niego oberwałeś. Nie powinieneś czasem z nim pogadać?>
⯀ To nie pierwszy raz, kiedy za kogoś obrywam, przecież wiesz. Dbaj o niego. Przesyłam współrzędne kolejnego celu, będzie czekał, więc możecie odpocząć o ile sprzyjają temu okoliczności>
Uśmiechnęła się do monitora. Odpowiedziała bardzo szybko, muskając miękkie klawisze palcami.
⯀ Nigdy nie sprzyjają, ale nic nie szkodzi. Złodzieje są oportunistami>
⯀ Hakerzy też>
Odczekała kilka minut, jej palce nad klawiaturą obrały kombinację, ale kotka skasowała wiadomość. Zamiast pierwszej myśli, zaczynała już pisać inną. Spider uchwycił jej wahanie. Zareagował. 
⯀ No dalej, pytaj Gata Negra>
⯀ Kim jest nowy informator? 
Zaryzykowała, ale odpowiedź bardzo jej się nie spodobała. Pytanie, zadane raz jeszcze było zwięzłe, odpowiedź na nie okazała się jednym słowem. I właśnie to słowo sprawiło, że elegancja ustąpiła frustracji. Felicia włożyła do ucha jedną, białą bezprzewodową słuchawkę i syknęła, już po hiszpańsku: 
- ¿Tenía que ser él?  ¿Por qué carajo me haces esto? 

Pliki uporządkowano w kolejności chronologicznej, a każdy z nich składał się z nagrania audiowizualnego, nagrań dźwiękowych i serii zdjęć. Ostatnia spowiedź człowieka, który nie znajdzie odkupienia nigdzie, bo jego winy sięgają wszystkich piekielnych kręgów. Black Cat wstała pospiesznie, ale zanim oddaliła się od ekranu dostrzegła również folder wyróżniający się od pozostałych. W złości, nie otworzyła żadnego z nich, tylko wstała od komputera i chociaż rozumiała decyzję Spidera o wyborze najemnika, to jednak mimo wszystko nie aprobowała jej. Kotka nie lubiła pracować z tymi, których już dobrze znała. Zwykle wisiała im kasę. Albo oni wisieli jej kulkę w łeb. 
- Ty kretynie to mój były. - Mruknęła gorzko, a potem rozpuściła jasne, długie włosy. Poszła na górę, przesuwając palcami po krętej, solidnej drewnianej balustradzie. Znów była sobą; lekką, zwinną kotką. Szukała zabawy, musiała odreagować. Początkowo, chciała z nim zatańczyć i zobaczyć, jak się rozgościł. Może znalazł miejsce do wypróbowania nowej broni z tłumikiem, albo chociaż uzupełnia magazynki amunicją? Wyglądał na konkretnego faceta. Profesjonalistę. 

Było znacznie lepiej. Uszy Felici wychwyciły przyjemny, kojący szum wody. Podeszła bliżej, musnęła lufę pistoletu i zamruczała cicho, bo zrozumiała, że oceniła go z absolutną perfekcją; jest profesjonalny i lubi w pracy dyskrecję. Klasyczna elegancja. 
- Star 30, samopowtarzalny. Hiszpański. Nacjonalista patriota? Policyjny... Służbista, czy troszkę aktor megaloman lubiący wchodzić czasem w rolę? - Powiedziała do siebie, bardzo rozbawiona. Przystanęła przy ścianie, opierając się o nią z wdziękiem. Zebrała część burzy jasnych włosów, przygryzła dolną wargę ust i już oderwała się, by zapukać do kabiny. Zlustrowała cień jego sylwetki; wysokiej i wysmukłej, o ramionach zarysowanych delikatnie mocniej. Czarne włosy spływały strugą wody. Zatrzymała się. Nie zrobiła tego, co zwykle, nawet jeżeli zazwyczaj kończyła tylko na grze uwodzenia i obietnicy. Nie potrafiła, choć nie wiedziała dlaczego. Zamknęła oczy, odsunęła wysunięte z kokieterią kolano. Uderzyło ją gorąco. Prawdopodobnie to para wodna. Zabrała jednak wino. Kocica obejdzie się tego wieczoru ze smakiem, ale nie aż tak, żeby odmówić sobie wybornego wina. Najwyżej Andres zejdzie jeszcze raz do winnicy i wybierze inną butelkę z tego samego, idealnego i bardzo starego rocznika. 

Kierując powolne, pełne gracji krok ku górze, przechyliła odkorkowaną butelkę wina i zwilżyła swoje miękkie, pełne wargi półsłodkim trunkiem. Przeciągłe mruczenie przeszło gardłowym tembrem. Było cudowne. Sztukę spija się z kryształu, a ona za kolejny cel obrała teraz odszukanie kieliszków. Spider, z czasów studenckich uzbierał kolekcję przepięknych szkieł z czarną, długą nóżką. Z uznaniem dla wyczucia smaku, odstawiła zatem na bok butelkę i wróciła do komputera. Potrzebowała tego, co zajmie jej myśli, odkąd wróciła z parteru nie mogła się skupić. Wstała, rozejrzała się po pomieszczeniu, a potem z jej ust wymknął się śmiech. Znalazła nie tylko kieliszki, o których opowiadał jej Spider, ale i nieporównywalnie więcej.
- Ty draniu... - szepnęła, układając sobie na kolanach butelkę tequilli z klasycznej niebieskiej sfermentowanej agawy. Znalazła jeszcze Metaxę, ale pozostawiła ją na miejscu, nie przeceniała aż nadto możliwości Berlina i swoich, bo naturalnie, zamierzała się z nim rzecz jasna podzielić. Poczucie winy wprawiało jej nogi w delikatne drżenie. Poznała jego marzenie, ale to nie on jej o nim powiedział, a zatem, niejako Berlina z niego obdarła. Naruszyła jego prywatność i nawet jeżeli zawodowo robiła to bezwiednie, z nim było inaczej. Nie zaproponowała mu wspólnego prysznica, chcąc, żeby poczuł się bezpieczny. Zasłużył na to. I na sprawiedliwość, dla której zachował ostatni nabój, choć obecnie nie musiał już się o naboje martwić. 
- Skrzywdziłam cię, ale już tego nie zrobię. - szepnęła, a potem osunęła się w dużym, wygodnym fotelu. Wyczuła obecność stosunkowo wcześnie. Wiedziała, że to on. Pachniał elegancją i determinacją. Gdziekolwiek się pojawiał, wyczuwalna nuta perfum i temperamentu sprawiała, że było widać tylko jego. Berlin nie lubił konkurencji, ale zdecydowanie nie miał powodów, by się jej obawiać.
- Twój przeciwnik jest totalnie udupiony - powiedziała wprost, wyzbyta uroku pięknych, wzniosłych słów, jakie pasowałby do księżnej. Określenie, którego zdecydowała się użyć było zwięzłe, a zatem zgromadzone na nośniku informacje stanowiły mocny materiał dowodowy. - Mniej więcej na dożywocie i do pięciu pokoleń, bo każdy, kto jest z nim powiązany brodzi w niezłym gównie. 
Odwróciła w jego stronę monitor. Obrazy nacierały zewsząd; Felicia otworzyła wybiórczo nagrania i teraz, Berlin mógł zobaczyć serię brudnych interesów. Było tam niemal wszystko; od kokainy w podziemiach klasztorów, których miał być oficjalnie mecenasem, poprzez nielegalne walki w obskurnych klatkach, aż po zorganizowany handel żywym towarem.
- Młode dziewczyny ciasno gromadzone w długich tirach, góra koksu zmieszanego ze szkłem. Trzymaj tego skurwiela blisko siebie, bo mogę pierwsza wydrapać mu oczy - mruknęła gorzko, ale on wtedy jeszcze nie wiedział dlaczego gwałcicieli nienawidzi ponad wszystko i nie istnieje dla niej gorsza zbrodnia. 
- Przepraszam za winnicę. To twoje marzenia, a marzenia są święte. Nawaliłam. 
Dostrzegł wino. I tequillę. Felicia nie ukrywała ani jednego, ani drugiego. Wręcz przeciwnie; ukłoniła mu się zgrabnie niczym baletnica, którą być może także przynajmniej raz udawała w kradzieżach. Ilu okradła? Ile zaliczyła włamań? I jak wielką kasę liczy sobie za wynajęcie jej jako najemnika? 

Nic z tego nie było teraz istotne, bo przy Berlinie była po prostu Felicią. 
- Jeden plik zaszyfrowany. Jest dla Ciebie. 
Wsunęła mu do ręki drugą soczewkę, była błękitna. 
- Spokojnie. Wyciągnę tą, której używam, pełna dyskrecja. To zabezpieczenie na wypadek, gdyby gwiazda polarna wpadła za linie wroga. 

Spider czekał po drugiej stronie. Prostokąt wciąż mrugał na ekranie, a w pokoju zapachniało tequillą. 
- Masz w rękawie nie asa, tylko znaczoną talię, podczas gdy twój przeciwnik ma przejebane. Wystarczy, że złapiesz go za rękę, ale nie obiecuję, że nie będzie ona już wtedy odcięta. 
Blef. Hardy nie odbierze mu dzikiej przyjemności zemsty. Podobnie jak nigdy nie okradnie Berlina. 
 Odwróciła się i zajęła tequillą. Znalazła nawet cytrynę i sól, którą obsypała wierzch dłoni. 
⯀ Nie myśl o tym, jest w porządku. Dla pewnych ludzi warto dać się postrzelić. Było warto>
Kolejna wiadomość była w innym tonie. Lżejszym.
⯀ ... i tak wisisz mi sporo wina>
W osobistej notatce Santiago zawarł recepty na fałszywe nazwisko Hernandez, adresy aptek dostępności niezbędnego leku i koordynaty miejsc, gdzie lek już został dostarczony. 
⯀ Ile masz zapasów?> 

Odczekał na odpowiedź. Kolejne wiadomości, choć bardzo przyjazne, były już informacyjne. 
⯀ Wasz transport to moja Toyota Tacoma, stoi u mnie w garażu ale dla bezpieczeństwa w tym drugim, znasz lokalizację. Nie musisz się włamywać, chyba że masz ochotę. Kod dostępu: #### #####. Widzisz go przez soczewki?
Spider potrafił być naprawdę dobrym backupem, nawet jeżeli sprawiał wrażenie gościa, który woli grzebanie w sieci i kolekcjonerskie figurki. Znał się na rzeczy. Był jednym z najlepszych, ale jego największym talentem było to, jak bardzo potrafił okazać się lojalny. A jeśli Felicia mówiła prawdę i Spider zapewnił mu cenną sojuszniczkę? Informacja jest walutą, a Santiago opłacił Kotkę w jej preferowanym stylu; kocimiętką. 
⯀ Nie gniewasz się? Ona jest jak kot. Zresztą sam już pewnie wiesz. Spodobało jej się, że miałeś cztery żony. Zapytała mnie, czy wszystkie naraz i nazwała cię masochistą. Uważaj na nią. Ma tytanowe pazury w rękawicach i każdy z jej chłopaków był Hiszpanem, albo Meksykaninem. Wasz kolejny informator też. Początkowo awaryjnym wyborem dla ciebie był Jackie, ale pomyślałem, że z kotem dogadasz się bardziej. Kiedy poznasz Wellesa dowiesz się sam dlaczego zmieniłem zdanie. Wyśpij się jeśli zdołasz>

Jak bardzo inny od Hardy jest Jackie, jeżeli Spider zadecydował, że jednak wybierze kotkę? 
I, jak bardzo nienawidzą się obecnie oni dwoje, skoro Gata Negra klnęła z pasją po hiszpańsku, a teraz w milczeniu sączy swoją tequillę? 
- Do dupy z nas trojga zespół, ale znam o wiele gorsze - odezwała się Felicia, wstając z małym kieliszkiem. Brzegi pokryła obficie solą, w ustach znów miała plaster cytryny, ale ten shot nie był dla niej. Zaoferowała go Berlinowi. 
- Bella ciao.