JustPaste.it

xc0b2d0f5ad6d4ee6e3b66206bcbe8632.jpg

Czuj臋 go wsz臋dzie wok贸艂 siebie; w migocz膮cych ledach samochodowych reflektor贸w dostrzegam jego alabastrowe avatarowe odbicie, a obsydianowa szlachetna czer艅 karoserii kontrastuje tarcz臋 ksi臋偶yca. W moich oczach cadillac i satelita, maj膮 t臋 sam膮 gracj臋 przemierzania w艂asnej orbity. Mog艂abym podziwia膰 Delamaina godzinami, ot臋pia艂a jak we 艣nie, cho膰 wiem, 偶e Villefort Cortes V5000 to wy艂膮cznie skorupa; pierwsze, pi臋kne wra偶enie. Otwarcie si臋 na to, co ma do zaoferowania dusza zamkni臋ta g艂臋boko pod mask膮 i pierwsze, uwa偶ne ws艂uchanie si臋 w niski, m臋ski g艂os sprawi艂o, 偶e ju偶 od dawna nie jestem t膮 sam膮 osob膮, jak膮 by艂am przed poznaniem tego jednego AI. Dawniej, nosi艂am w sobie gorycz, strach i gniew. Moje pragnienia i niespe艂nione sny o staniu si臋 legend膮 zdradzi艂y mnie, ale nim doprowadzi膰 zdo艂a艂y mnie do upadku, uratowa艂 mnie on. Dwukrotnie. Samotno艣膰, zag艂uszam teraz przechodz膮cym p艂ynnie na wy偶sze obroty silnikiem, kt贸ry przechodzi od urywanego szumu, poprzez miarowy warkot, a偶 do niskiego, gard艂owego mruczenia zlewaj膮cego si臋 z miejskim zgie艂kiem. Kiedy nie prosz臋 o nic wi臋cej, on zaczyna do mnie m贸wi膰, zadaj膮c mi pytania wywo艂uj膮ce refleksje, czasem sprawia, 偶e po prostu si臋 u艣miecham. M贸wi mi o uniwersalnym w jego poj臋ciu pi臋knie, wyjawia w艂asne d膮偶enie do rozwoju i wsp贸lnie przemierzamy ulice Miasta Sn贸w, niezale偶nie od tego, czy istnieje punkt docelowy, czy te偶 nie. Potrzebuj臋 tylko jego, by czu膰 pe艂ni臋. Nikt inny tego nie potrafi z tak szarmanck膮 doz膮 intuicyjnej spontaniczno艣ci, ale on zna m贸j umys艂, poniewa偶 nasze po艂膮czenie to znacznie wi臋cej, ni偶 synchronizacja cz艂owieka z AI. Dziel臋 si臋 z Delamainem moimi my艣lami, karmi臋 go meandr膮 ludzkich emocji, a nasze nocne podr贸偶e osnuwam ciep艂ym oddechem w艂asnych marze艅. Stajemy si臋 jedno艣ci膮 w zanurzeniu w sie膰, a zarazem, ka偶de z nas zachowuje swoj膮 autonomi臋. Ludzie uznaj膮 instytucj臋 ma艂偶e艅stwa; wi臋藕 wytworzona poprzez scalenie radykalnie odmiennych umys艂贸w wykracza poza ten koncept. Jeste艣my jedno艣ci膮. Pozwalam mu wiedzie膰 o sobie wszystko, a wtedy, nie umiem cieszy膰 si臋 tym, co nie jest nim. Odk膮d jest przy mnie, odczuwam niedosyt fizycznego uniwersum. Neonowe iskry zawsze s膮 dla mnie blade, ludzkie istoty zbyt ma艂o z艂o偶one, a miasto jest zbyt ciche, by zag艂uszy膰 w moich my艣lach ten jeden, powracaj膮cy nieustannym echem g艂os. 

Pokocha艂am ci臋 zbyt mocno, by zresetowa膰 rdze艅.
Przepraszam ci臋, Delamain. 

Sze艣膰 godzin do fuzji rdzenia, mieszkanie V w Northside Watson.

Dron pod艂膮czony do systemu mia艂 kszta艂t kompaktowej tuby wyposa偶onej w roz艣wietlone ledowymi lampkami metalowe skrzyd艂a. B臋d膮c wielko艣ci standardowej pi艂ki do koszyk贸wki, przemieszcza艂 si臋 on swobodnie po niewielkim, przytulnym mieszkaniu. Wy艣wietlacz w centralnej cz臋艣ci drona przedstawia艂 u艣miechni臋te emoji i w艂a艣nie to zobaczy艂a V jako pierwsze tu偶 po przebudzeniu, gdy otworzy艂a sennie oczy. Spojrza艂a w g贸r臋, przeci膮gn膮wszy si臋 leniwie. Le偶膮c wci膮偶 na plecach, unios艂a r臋ce nad g艂ow臋 i ugi臋艂a jedn膮 nog臋 w kolanie, ods艂aniaj膮c cz臋艣膰 uda spod koronkowej, eleganckiej bielizny. Spos贸b, w jaki to zrobi艂a, zawiesi艂 niepewno艣膰 pomi臋dzy przypadkiem a celowo艣ci膮 uwodzenia. Valerie spojrza艂a w obiektyw i szepn臋艂a, bardzo czule: 
- Cze艣膰 Delamain, 偶ycz臋 ci uprzejmych klient贸w, ma艂ych kork贸w i zero prawnik贸w, bo poniedzia艂kowe poranki przyci膮gaj膮 katastrof臋. I przypomnij mi, prosz臋... 
Urwa艂a, wstaj膮c z 艂贸偶ka. Roze艣miana, bezceremonialnie zdj臋艂a koszulk臋, ods艂aniaj膮c czarn膮, koronkow膮 braletk臋 i cisn臋艂a ni膮 w drona, kieruj膮c si臋 w stron臋 prysznica. 
- ...kiedy przesta艂e艣 by膰 gentlemanem w krawacie? Odwr贸膰 si臋, no ju偶!
Ledowe oczy zmatowia艂y, a dron zamar艂 w powietrzu, a w贸wczas, V zbli偶y艂a si臋 do urz膮dzenia, zdj臋艂a z niego koszulk臋 i ustawiaj膮c kamer臋 bezpo艣rednio na siebie, poca艂owa艂a szk艂o. 
- 呕artuj臋. Chod藕. Zjesz ze mn膮? 
Ekran wy艣wietlacza telewizora przedstawia艂 teraz avatar Delamaina. W艂osy V, mokre i przylegaj膮ce do szyi by艂y zupe艂nie czarne, ale Delamain wie, 偶e czasem pokrywa je r贸偶owa farba w zale偶no艣ci od tego, jakie zadania wykonywa膰 b臋dzie najemniczka i w jakim znajdzie si臋 dystrykcie; Moxy, kocha艂y j膮 w r贸偶u, sami r贸wnie偶 si臋 wyr贸偶niali i cenili w kontrahentach odwag臋 wyra偶ania siebie. 
- Wci膮偶 nie mog臋 przywykn膮膰, 偶e mo偶esz by膰 w kilku miejscach naraz - zwr贸ci艂a si臋 do AI, wk艂adaj膮c do ust k臋s pieczywa modyfikowanego i zrobi艂a to bardzo powoli, by on, po艂膮czony z ni膮, m贸g艂 poczu膰 zar贸wno delikatny smak mas艂a, jak i owocow膮, syntentyczn膮 nut臋 s艂odkich owoc贸w. Podnios艂a fili偶ank臋 z kaw膮, drug膮 ustawiwszy nieodmiennie przed ekranem i u艣miechn臋艂a si臋, s艂ysz膮c od swojego kompana: 
- Naprawd臋 jestem tylko tutaj, klientom zaoferowa艂em mojego avatara. Sklonowawszy go, powierzy艂em mu r贸wnie偶 kontrol臋 nad flot膮 samochod贸w Delamain. 
- Bardzo ci臋 kocham, Del - wyzna艂a mu, a cho膰 nie robi艂a tego z ca艂膮 pewno艣ci膮 pierwszy raz, to reakcj膮 AI za ka偶dym razem by艂o zmienienie emoji u艣miechu w serduszka, by po sekundzie, zamiast nich pojawi艂y si臋 symbole zak艂opotania. 
- Czy trudno jest kocha膰 istot臋 niemaj膮c膮 cia艂a? 
- Ciebie kocha膰 jest bardzo 艂atwo - odpowiedzia艂a mu natychmiast, przystawiaj膮c do sinych, cyfrowych ust dwa palce. Obrysowa艂a kontur warg.
- Obserwuj臋 w tobie z艂o偶ono艣膰 jeszcze wi臋ksz膮, ni偶 pocz膮tkowo, kiedy si臋 poznali艣my. Jeste艣 wyj膮tkowy. Wol臋 ci臋 od organicznych potencjalnych kandydat贸w przez to, jaki jeste艣; twoj膮 natur臋 i to, 偶e pozostajesz dla mnie intelektualnym wyzwaniem. 
Zanurzy艂a usta w porannej dawce kofeiny, miodowa nuta, cynamon i wanilia pozostawi艂y przyjemny posmak, a Valerie wiedzia艂a, 偶e Delamain r贸wnie偶 go odczuwa. Nie musia艂a tego robi膰, a jednak pozostawia艂a 
pomi臋dzy nimi aktywne 艂膮cza za ka偶dym razem, gdy cieszyli si臋 urywan膮, ulotn膮 cisz膮 w 艣rodku Miasta Sn贸w i 贸w subtelny glitch zak艂贸ca艂 oba ich umys艂y r贸wnie zgodnie, co niegro藕nie. Zmys艂y by艂y tym, co Delamaina zadziwia艂o i ciekawi艂o najbardziej; jako istota zrodzona w cyberprzestrzeni, dotychczas m贸g艂 jedynie analizowa膰 dane zapisu. Osobiste doznania zmys艂owe by艂y zupe艂nie inn膮 lig膮, ale i nowymi, nieznanymi dot膮d obserwacjami i w膮tpliwo艣ciami. Valerie, u艂o偶y艂a w艂osy przed lustrem, upinaj膮c je w wysoki, wygodny kuc i uj膮wszy w usta wsuwk臋, sprawnie unieruchomi艂a czarne w艂osy. Przysiad艂a na skraju br膮zowej, mi臋kkiej sofy i zapyta艂a Delamaina, narzucaj膮c teraz na ramiona czarn膮 kurtk臋 ze sk贸ry:
- Lubisz to miasto, prawda? Ciekawi mnie, za co pokocha艂e艣 Night City najmocniej. 
- 艢wiat materii stanowi zr贸偶nicowane 艣rodowisko. Obserwuj臋 w nim interesuj膮ce zale偶no艣ci, jak r贸wnie偶 i sposobno艣膰 nieustannego rozwoju. 
- M贸wisz powa偶nie? Przecie偶 tutaj wszystko to jaki艣 chory, popieprzony chaos. 
- Konstrukcj臋 materii okre艣lam mianem architektury fraktalnej, gdzie koegzystuj膮 ze sob膮 zgodnie 偶ycie i 艣mier膰. Dostrzegam w harmonii tej swoiste pi臋kno, kt贸re by膰 mo偶e zale偶ne jest od perspektywy. Chaos stanowi tak偶e element umo偶liwiaj膮cy intensywny rozw贸j. 
Wsta艂a ze spokojem, z u艣miechem tajemniczej nostalgii, a nast臋pnie, zwr贸ci艂a si臋 do avatara swojego AI, uk艂adaj膮c czarn膮 p艂yt臋 gramofonu tu偶 pod ig艂膮. 
- Cenisz sobie pi臋kno, a wi臋c jeste艣 bardzo ludzki i powiem wi臋cej: jeste艣 estet膮, Delamain.
- Poczyni艂em niezb臋dne kroki ku asymilacji. Koegzystuj膮c z lud藕mi, kluczowym jest odnalezienie fundamentalnego punktu odniesienia. Moim celem jest zrozumienie. Poj臋cie dobra oraz z艂a jest wzgl臋dne, podczas gdy pi臋kno pozostaje poj臋ciem uniwersalnym. 
Elektryczna gitara zag艂uszy艂a perkusj臋. Wokal ni贸s艂 si臋 przyjemnym echem po mieszkaniu i muzyka by艂a niemal zbyt g艂o艣na, by Valerie us艂ysza艂a ostatnie s艂owa Delamaina, ale zdo艂a艂a to zrobi膰; on, do艂o偶y艂 wszelkich stara艅, by dok艂adnie tak si臋 sta艂o. Przyciszy艂 rockow膮, klasyczn膮 ballad臋, m贸wi膮c: 
- Jeste艣 pi臋kna, Valerie. 
- Uniwersalnie? - szepn臋艂a nieco krn膮brnie, przesuwaj膮c finezyjnie d艂oni膮 przed jego cyfrow膮 twarz膮.
- Naprawd臋 - odpowiedzia艂, a ona potrz膮sn臋艂a g艂ow膮, wprawiaj膮c d艂ugie w艂osy w ruch i zata艅czy艂a z nim; energicznym, p艂ynnym ruchem bioder i n贸g, w kt贸rym on, perfekcyjnie logiczny i racjonalny, wyodr臋bni艂 tempo wahaj膮ce si臋 pomi臋dzy czterdzie艣ci a czterdzie艣ci osiem oraz takt 4/4. AI by艂oby doskona艂ym tancerzem, gdyby tylko posiada艂o cia艂o. Valerie to nie przeszkadza艂o. Zako艅czy艂a ostatnim, wyimaginowanym obrotem taniec i roze艣mia艂a si臋, a przystaj膮c przed alabastrow膮, smuk艂膮 sylwetk膮 m臋偶czyzny, dostrzeg艂a zmian臋 w zabarwieniu ust. 
Asymilacja, czy odpowied藕 na jej indywidualne preferencje?
- Twoje usta nie s膮 ju偶 sine. Dlaczego? - zapyta艂a ostro偶nie, przygl膮daj膮c si臋 mu, na co Delamain, po raz pierwszy nie udzieli艂 jej bezpo艣redniej odpowiedzi. Zamiast tego, bez pytania o zgod臋, zmierzy艂 jej t臋tno. 
- Odczuwasz fizyczne przyci膮ganie, Valerie. Czy forma jak膮 dysponuj臋, jest dla ciebie satysfakcjonuj膮ca?
Skin臋艂a g艂ow膮. Przez jej cia艂o przemkn膮艂 dreszcz. 
- Tak, Delamain - szepn臋艂a, kolejne s艂owa wypowiadaj膮c ju偶 z trudem. Jego w膮tpliwo艣ci i nieustannie wzrastaj膮ca autonomia nie by艂y tym, czego spodziewa膰 mog艂a si臋 po AI, nawet najbardziej zaawansowanym. Rozwija艂 si臋. Oboje wp艂ywali na siebie w spos贸b trudny do wyja艣nienia. Nieprzewidywalny.
- Jeste艣 doskona艂y - uspokoi艂a go, podchodz膮c bardzo blisko ekranu. Wspar艂a czo艂o o avatar, podnios艂a r臋ce, przyk艂adaj膮c rozpostarte palce do bladej twarzy wizualizacji i wyzna艂a, najczulej, jak tylko mog艂a: 
- Trzymam mocno ci臋 za r臋k臋, kiedy zanurzam si臋 tam, gdzie nie by艂 nigdy netrunner, a ty czujesz ka偶d膮 moj膮 emocj臋 jednocze艣nie. Stajemy si臋 jedno艣ci膮; jeste艣my my - jeden byt, jeden hybrydowy, pi臋kny organizm. Ludzie, uprawiaj膮 seks dla wi臋zi, przyjemno艣ci, roz艂adowania napi臋cia, prokreacji... To, co dzieje si臋 mi臋dzy tob膮, a mn膮 w cyberprzestrzeni - a co utrzymujemy r贸wnie偶 i poza ni膮, bo dok艂adnie tego oboje chcemy - jest czym艣 wi臋cej. Niepor贸wnywalnie wi臋cej.

Kochanie, to perfekcyjna, elektronowa i cyfrowa harmonia. 

Stuprocentowa synchronizacja. 
F u z j a.

- Chc臋 ci co艣 pokaza膰, Valerie. 
- Zabierasz mnie na randk臋? - zapyta艂a, ale zna艂a ju偶 przecie偶 odpowied藕; zaczeka艂 na ni膮 cierpliwie, gdy przed lustrem na艂o偶y艂a na siebie bia艂膮, zwiewn膮 sukienk臋 wi膮zan膮 na szyi i eleganckie cz贸艂enka.
Zabra艂 j膮 do siebie najbardziej luksusowym modelem swojej floty. Dotychczas, s膮dz膮c, 偶e widzia艂a ju偶 ka偶d膮 taks贸wk臋, u艣wiadomi艂a sobie, 偶e ta jedna utrzymywana by艂a przed ni膮 w tajemnicy; tablica migota艂a uparcie kodowaniem, kt贸re przed ni膮 celowo ukry艂 i V nie zadawa艂a pyta艅. Prowadzona przez drona zawi艂o艣ci膮 metalowych, zimnych wn臋trz g艂贸wnej siedziby Delamain nie wiedzia艂a, czego powinna ostatecznie si臋 spodziewa膰. Sufit zawieszono nisko. Ekrany otaczaj膮ce zewsz膮d po艂膮czone ze sob膮 pomieszczenia mieni艂y si臋 pulsacyjnie czerwieni膮 i b艂臋kitem. Valerie, unios艂a po艂y sukni, pod膮偶aj膮c pos艂usznie za dronem; identycznym jak ten, kt贸rego AI jej podarowa艂, by zapewni膰 sobie z ni膮 sta艂y, bezpo艣redni kontakt. Stalowe, solidne drzwi by艂y niewielkie. Niepozornie w膮skie i skryte w miejscu, kt贸rego nikt niepowo艂any nie okre艣li艂by mianem serca Delamaina. 
- Chc臋 偶eby艣 zobaczy艂a, czym jestem naprawd臋 w twoim 艣wiecie, Valerie. 
Rdze艅 chroni艂y dwa drony, laserowe wi膮zki oraz konstrukcja podobna do walca, kt贸rej zadaniem by艂o zamkni臋cie szczelnie najwa偶niejszego i najbardziej strze偶onego obiektu; zniszczenie rdzenia oznacza艂o unicestwienie AI, a wi臋c Delamain, zaufa艂 V bezgranicznie i szczerze. Zabra艂 j膮 do miejsca, gdzie znajdowa艂a si臋 jego podatna na obra偶enia, fizyczna maszyneria podobna do zegarowego mechanizmu.
- To m贸j g艂贸wny rdze艅, wszystko, czym jestem. 
Podesz艂a powoli. Lekka i spokojna, wyci膮gn臋艂a r臋k臋, by dotkn膮膰 g艂adkiej struktury.
- Jest gor膮cy. To twoje serce? 
- My艣l臋, 偶e mo偶esz okre艣li膰 rdze艅 w ten spos贸b - potwierdzi艂 Delamain, jednocze艣nie pod艣wietlaj膮c metalowy, surowy podest prowadz膮cy do os艂ony rdzenia. To nie by艂o konieczne. Zrobi艂 to dla niej. Zgas艂o 藕r贸d艂o zasilania i zosta艂y tylko b艂臋kitne, mi臋kkie przyjemnym 艣wiat艂em ledy, identyczne odcieniem z logo Delamain. AI wysun臋艂o rdze艅, pozwalaj膮c, by Valerie uj臋艂a metalowy mechanizm w obie d艂onie.
- Jeste艣 jedynym cz艂owiekiem pr贸cz moich tw贸rc贸w, kt贸rych dopu艣ci艂em a偶 tutaj. 
- Dzi臋kuj臋, 偶e mi zaufa艂e艣, Delamain. 
Wtuli艂a w niego twarz. 

Kiedy zabra艂 j膮 z powrotem do mieszkania w Watson, nie ukry艂 ju偶 przed ni膮 tablicy limuzyny. 
LADY DELAMAIN by艂a najpi臋kniejsza z ca艂ej floty. Wybra艂 j膮 dla niej.