JustPaste.it
User avatar
Lost Soul @Lost_Sovl · Sep 29, 2019 · edited: Sep 9, 2020
cac1d0fc42d51bb7ca7e9e8ff6ab90cc.jpg

                           Ucieczka nigdy nie była opcją, nawet jeśli wiele razy wydawała się o wiele łatwiejsza, niż podejmowanie kolejnych kroków, prowadzących coraz bardziej w głąb strzeżonej tajemnicy. I choć była opcja wycofania się, jeszcze z początku, to Sal zawsze angażował się szybciej, niż w ogóle zdążył zorientować się, że owa sprawa pochłonęła go całkowicie, rzeczywiście zamykając w niemożliwości wycofania się i porzucenia tego, co dotąd udało mu się odkryć. Wraz z kolejnymi wskazówkami, które wpadały w jego ręce, przybliżał się do rozwiązania, jednocześnie nie dostrzegając momentu, w którym mógłby jeszcze zrezygnować, a brnął dalej, właściwie mając wrażenie, że to wszystko dzieje się gdzieś obok niego, a jego przecież dość wyraźne uczestnictwo, jest zupełnie przypadkowe. Jakby znalazł się po prostu w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, dodatkowo wykonując kolejne czynności, niemal podświadomie, które były właśnie tymi, mającymi zapewnić mu udział w rozgrywających się wydarzeniach, w których na dobrą sprawę nawet nie wiedział, czy chciał uczestniczyć. A mimo to ciekawość pchała go w szpony raz ruszonej tajemnicy, nie dając spokoju, dopóki nie znalazł odpowiedzi na dręczące pytania.
                           Ucieczka nigdy nie była opcją, bo Sal uciekał całe swoje życie, w którym zaczęło brakować miejsca na tę jedną możliwość. Musiał posiadać coś, co pozwoli wyrwać mu się od tego, czego nie chciał do siebie dopuszczać, co zawsze próbował trzymać jak najdalej od siebie; żeby uciec musiał mieć w co uciec, a pomoc innym oraz wcześniej kompletnie nieznany świat duchów, okazały się wystarczające, by odciągnąć go od własnych koszmarów.
                           Sally wszedł do środka, zachęcony gestem kamerdynera, właściwie nawet nie zwracając uwagi na ubrudzoną smarem przez pana domu dłoń, którą na powrót zacisnął na urządzeniu. Ruszył za łysiejącym mężczyzną, rozglądając się z zainteresowaniem po holu, dopóki nie znalazł się w salonie. Stanął w miejscu, właściwie ledwo przechodząc przez próg pokoju i przebiegł wzrokiem po znajdujących się w pomieszczeniu meblach, zupełnie jakby spodziewał się zobaczyć kogoś jeszcze, jednak kiedy Frank odezwał się, to finalnie właśnie na nim zatrzymały się oczy chłopaka.
                            Oczywiście, że nie. Właściwie większość duchów woli tutaj nie zostawać, jeśli mają taki wybór. Ale czasami nawet nowsze budynki potrafią być nawiedzone. Zamki, w których chowają się duchy, wyglądają najfajniej na filmach, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie oglądam zbyt wiele strasznych filmów, nie przepadam za nimi, o wiele bardziej wolę kreskówki. W starych zamkach, takich jak ten, jest stosunkowo mało zjaw, więcej robi po prostu wyobraźnia powiedział, wzruszając ramionami. Chociaż odpowiedź Sala zdawała się poniekąd ocierać o sarkazm, to w rzeczywistości w jego słowach nie było go ani grama. Sal miał tendencję do mówienia wprost tego, co pomyśli, nawet jeśli zdawało się to oczywistością, przez co odbiorca mógł odnieść mylne wrażenie, że Sally zwyczajnie z niego drwi. Chłopak jednak zwyczajnie nie rozumiał, że podobna szczerość niekiedy potrafiła wywołać u innych konsternację. Jednak mój przyjaciel dowiedział się, że jest tu jakiś duch. Być może ma rację, chociaż on nie jest najlepszy w tych sprawach i chyba wciąż uważa to za zabawę w łapanie duchów. Właściwie nie zdziwiłbym się, gdyby wyszedł z założenia, że stary zamek na pewno jest nawiedzony. Myślę, że po prostu chciał, żebym wyjechał na kilka dni, bo chciał spędzić czas ze swoim chłopakiem. No wiesz, mieszkam z nimi. Ale skoro już tutaj jestem, to mógłbym się chociaż rozejrzeć i sprawdzić, czy rzeczywiście nie masz niematerialnego współlokatora. Niektóre nie przepadają za tym, że ktoś żywy z nimi mieszka, a niektóre nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Niektóre nawet nie wiedzą, że nie żyją.
                           Spojrzał na wciąż trzymanego w dłoniach GearBoya, urządzenie, chociaż ewidentnie włączone, co oznajmiała jaśniejąca na zielono lampka, milczało, wyraźnie wskazując, że w pobliżu nie było żadnych duchów. To mogło oznaczać, że Neil rzeczywiście się pomylił, kierując się wyborem miejsca tylko po jego wyglądzie, a być może nawet i po krążących legendach, które udało mu się wyczytać. Ale równie dobrze mogło oznaczać, że żadnego nadnaturalnego bytu po prostu nie było w pobliżu w tym momencie. Sal w końcu doskonale wiedział, że niektóre czasami wstydzą się, bądź nawet boją ujawniać przy obcych, a czasami lubiły chować się w pomieszczeniach, w których zginęły, czując z takim miejscem największą więź, bądź nawet nie będąc w stanie wyjść poza ten jeden niewielki teren, przez większość czasu przebywając w o wiele mniej materialnej postaci, dzięki czemu pojęcie upływania minut, godzin, a czasem nawet i lat odbierali zupełnie inaczej. A przynajmniej w taki sposób Sally to zrozumiał po wyjaśnieniach jednego z duchów, z którym kiedyś naprawdę lubił rozmawiać.
                           Istniała też możliwość, że GearBoy zwyczajnie się zepsuł. Jakby nie było, miał już swoje lata i po tym wszystkim, co przeszedł, to Sal ani trochę nie byłby zaskoczony, gdyby wreszcie padł na dobre. W innych okolicznościach na pewno zapytałby wcześniej o to Todda, który przecież odpowiadał za stworzenie owego radaru, ale nie miał nawet ku temu okazji przed wyjazdem. Neil nie dał mu czasu nawet na pożegnanie się z przyjacielem, właściwie nawet nie mówiąc Salowi gdzie i po co jadą. Dopiero w samochodzie, gdy Sally zajrzał do plecaka, odnalazł w nim urządzenie i choć mogło mu ono nieco podpowiedzieć, to o celu ich podróży dowiedział się właściwie dopiero po dotarciu tutaj. Zresztą, chłopak był przekonany, że GearBoy już nigdy nie będzie mu potrzebny, nie planował w końcu ponownie szukać duchów i na nowo pakować się w coś, co ewidentnie mogło go przerastać. Do teraz właściwie nie wiedział o wszystkich szczegółach tego, jak poprzednim razem udało się mu i jego przyjaciołom wyplątać z tego wszystkiego, doprowadzając do szczęśliwego zakończenia.
                           Westchnął cicho do własnych myśli i ponownie uniósł wzrok na Franka, delikatnie przekrzywiając przy tym głowę w wyraźnym zastanowieniu.
                            Zauważyłeś, czy w ostatnim czasie działo się tutaj coś nietypowego? zapytał, wzruszając ramionami, sam właściwie nie licząc na cokolwiek, co mogło okazać się przydatne, a tym bardziej wskazywać na obecność zabłąkanej duszy. No wiesz, poruszające się przedmioty bez ingerencji kogoś widzialnego? Jakieś dziwne zdarzenia, które trudno wytłumaczyć? Albo może w jakimś miejscu jest wyraźnie zimniej, chociaż nie ma do tego powodów? Może być nawet uczucie, że ktoś jest koło ciebie, a kiedy się rozglądasz, to okazuje się, że jesteś sam. Może czułeś, jakby ktoś cię obserwował? Cokolwiek?
                           Szukał właściwie czegokolwiek, czego mógłby się złapać, jednocześnie jednak zastanawiał się, jak mógłby się stąd wydostać. Skoro w tym miejscu nie było duchów, to nie było potrzeby, żeby tutaj został, zresztą, nawet wtedy nie wiedziałby, czy mógł, był w końcu kompletnie niezapowiedzianym gościem i liczył się z taką ewentualnością. Wiedział też, że Neil nie byłby zachwycony, gdyby Sally jakby nigdy nic zjawił się następnego dnia w ich domu. Zaczął właściwie zastanawiać się, gdzie mógłby pojechać, oczywiście po tym, jak udałoby mu się stąd wydostać, gdy nagle jego GearBoy zapiszczał, wyrywając go z rozmyślań.
                           Sal raz jeszcze spojrzał na urządzenie, poniekąd zaskoczony, że jest zdolne do wydawania z siebie takich dźwięków, a poniekąd, jakby spodziewał się, że to zwykła pomyłka i odgłos zaraz ucichnie, niemo przyznając się do popełnionego błędu, po czym wyłączy się kompletnie. Nic takiego jednak się nie stało, a piszczenie nadal roznosiło się po salonie. Chłopak rozejrzał się wokół, zupełnie jakby spodziewał się rzeczywiście zobaczyć ducha, po czym zrobił kilka kroków w stronę Franka, wpatrzony jednak w GearBoya. Właściwie można było przypuszczać, że gdyby urządzenie nagle nie ucichło, to Sal niechybnie zderzyłby się z panem domu, sprawiając wrażenie, jakby kompletnie zapomniał o jego obecności, ale właśnie wtedy uniósł wzrok i spojrzał na mężczyznę, raz jeszcze przechylając głowę w bok.
                            Dziwne, chyba rzeczywiście jest tutaj jakiś duch. I chyba nie chce się do ciebie zbliżać poinformował, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia z salonu, a gdy mijał próg, urządzenie na nowo zaczęło wydawać z siebie ciche dźwięki. Sal, bez pytania o zgodę oraz nie myśląc o tym, że mógłby się tutaj zgubić, ruszył za niematerialnym bytem, wpatrując się w niewielki ekran GeaBoya, jakby oczekiwał, że pokaże mu on dokładną lokalizację niewidzialnego gościa. Był tym tak pochłonięty, że kompletnie nie zwracał uwagi na to, co dzieje się wokół niego, a tym bardziej na to, że zmierzał prosto na kamerdynera, stojącego z jakichś powodów obok schodów. Tym razem Sally wpadł na mężczyznę i odbił się od niego, na chwilę tracąc równowagę, co niemal zakończyło się jego upadkiem.
                            Przepraszam powiedział od razu, gdy tylko był pewny, że udało mu się ustać na nogach i uniósł wzrok na Riff Raffa. Nie zauważyłem cię. Widziałeś może…
                           Jego słowa przerwał głośny hałas, dobiegający z góry i Sal spojrzał w kierunku schodów, starając się wypatrzyć cokolwiek na ich szczycie. Nic jednak nie dostrzegając, rozejrzał się za swoim GearBoyem, który wypadł mu z rąk, podczas zderzenia z blondynem. Schylił się po leżące na podłodze urządzenie, które w tym momencie umilkło, po czym przeniósł wzrok na Furtera, który najwidoczniej musiał ruszyć w ślad za nim.
                            Frank, ten duch chyba próbuje ci coś przekazać, chociaż jeszcze nie mam pojęcia, co takiego. Wydaje mi się jednak, że może być dość nieprzyjazny powiedział z charakterystycznym spokojem, zakrawającym wręcz na obojętność i raz jeszcze przekrzywił głowę w zamyśleniu. Myślę, że z jakiegoś powodu może cię nie lubić. Ale spróbuję z nim porozmawiać, jeśli tylko będę miał następną okazję. O ile nie masz nic przeciwko dodał, wzruszając lekko ramionami.

867d345311f2b20269bf86b96db3cbbc.jpg