JustPaste.it
User avatar
𝐏𝐋𝐀𝐘𝐁𝐎𝐘 @TonyStark · Mar 19, 2021 · edited: Mar 22, 2021
ELEUTHEROMANIA ; CHAPTER 01

oie_overlay2.gif

TONY STARK
BLACK WIDOW
KOŃCÓWKA 2011

Ekspres do kawy szumiał w tle, niemal scalając się z rzępoleniem telewizora. Para buchnęła nagle, zwiastując finał przygotowywania pobudzającego, ciemnego niczym smoła, wywaru, finalnie go wybielając. Tony niechętnie dźwignął się z kanapy; najpierw potarł zmęczone oczy, przypadkowo rozsmarowując resztki snu po gałkach, nie mogąc uniknąć nieuniknionego ziewnięcia. Chwycił za ciepły kubek, łapczywie pochłaniając pierwszy łyk. Symfonia słodyczy rozlała się po jego języku niczym sztorm, bijący o boki łodzi. Zdecydowanie przesadził z cukrem. Spojrzał na pojemnik, następnie na naczynie, by wzruszyć ramionami, nie mając ochoty na nowo przygotowywać kawy. Nigdzie w pobliżu nie widział Potts, a zwłaszcza wyczekiwanego Starbucksa, zwykle stojącego na jego biurku tak długo, aż napój stawał się chłodny.
Jarvis? — szepnął, może zbyt cicho, jednak sztuczna inteligencja z łatwością rozszyfrowała jego słowa.
Tak, sir?
Padło natychmiast, jednak pora zdecydowanie mu nie sprzyjała. Czuł się ociężale, przespał może godzinę, kolejny raz zarywając nockę. Harmonogram wypoczynku zaledwie dekorował jego napięty grafik, choć w większości przypadków i tak wolał pozostać czujny, decydując się na nadgodziny w pracowni czy firmie. Przywykł do patologicznego wycieńczenia, miało to swoje plusy. Zyskiwał bonusowy czas, aby uporać się z większością spraw, by następnie poświęcić całą uwagę świeżym projektom.
Oparł się o blat, z zażenowaniem śledząc poranne wydanie wiadomości. Znajome twarze gościły na ekranie, posyłając mu niby psotne uśmieszki. Kojarzył każdego, choć nie przyznawał tego publicznie. Wolał udawać, iż niektórzy nie zasługiwali na miejsce w jego pamięci, zwyczajowo mylił imiona, jednak nie czynił tego intencjonalnie.
Głośniej. I przypomnij mi, jakie mamy plany na dziś? — rzucił od niechcenia, wsłuchując się w syntetyczny, acz przyjemny głos, sączący się z głośników, umiejscowionych niemal w każdym zakamarku willi. Przytakiwał, choć w połowie wypowiedzi zdążył się znudzić, nie rejestrując ani nazw, ani wyznaczonych godzin. Nim "asystent" zakończył, wciął się w sam środek zdania:
Wystarczy, wykreśl to, co mnie nie interesuje. Dodaj do planu południową drzemkę, ta kawa chyba jest jakaś zepsuta — marudził, wpatrując się na jasną, pękającą taflę. Zakręcił ręką, tworząc wir; płyn zyskał więc ciemnobrązową barwę, a ulubiony zapach, mocniej zakuł go w nozdrza. Odstawił szkło tak, aby zwiększyć prawdopodobieństwo rozbicia. Miałby pretekst, aby narzekać na Pepper, tłumacząc, że zostawiła go całkowicie samego z tym jakże trudnym zadaniem. Nie przepadał ani za lurą z automatów, ani domowym ekspresem, zapewne droższym od tego sklepowego, jednak serwującym marną kopię tego, co już tak dobrze znał.
Panie Stark, wtedy zostanie sama drzemka — wyznało A.I., a filantrop niemal usłyszał, jak przewraca oczami. Choć interfejs tworzył z myślą o lokaju staruszka, poczciwym Edwinie, wizja siwiejącego, niskiego jak kaczka mężczyzny, wypierana była przez inny, niewyraźny zarys postaci. Wyobrażał go sobie jako gburowatego, pozbawionego jakiejkolwiek mimiki Anglosasa, zadzierającego nosa tak wysoko, że jego czubek miałby nieustannie przed oczami. Wzruszył ramionami, rozkładając ręce, aby nadać tak prostemu gestowi, nieco większe znaczenie. Jak na życzenie, tracił naczynie, spoczywające na skraju blatu. Trzask ocucił go szybciej niż kofeina.
Widzisz, co zrobiłeś? — Nadął się, śledząc topazowymi tęczówkami nierówne odłamki, odbijające wczesne promienie. Zamiótł je nogą bliżej mebla, aby nie przebić sobie stopy, gdy już zapomni o "przypadkowym" wypadku.
Czy mam zadzwonić po---
Zrób, jak uważasz — przerwał mu, chwytając za śliski szlafrok, po czym otulił się nim ściśle, zaciskając pas na wysokości bioder. Zakręcił miednicą, bardziej z przyzwyczajenia niż celowo, po czym wspiął się po dryfujących schodach.
Udanego wypoczynku, sir.
Aż chce się odpowiedzieć "wzajemnie", co?

Posuwistym ruchem chwycił za klamkę, otwierając szeroko oczy. Jego ramiona opadły, wyssane z energii. Czekoladowa skóra dumie prężyła się na tle jasnych zasłon, smaganych przez rześki wiatr.
Tylko nie mów, że siedziałeś tutaj tak długo, żeby zapewnić sobie to oldschoolowe wejście? Cholera, Fury, naucz się pukać albo chociaż traktuj cudzą prywatność nieco poważniej, nie wspominając o drogim jak diabli, systemie antywłamaniowym — rzucił pół żartem, pół serio. Jak widać, do listy zadań powinien dopisać renowację alarmów, aby jednooki, trochę podobny do goblina, agent Tarczy, musiał zadać sobie odrobinę więcej trudu, by wkraść się do sypialni miliardera, odwiedzanej częściej niż najpopularniejsze kasyno w Nowym Jorku.
Zwyczajowo myślałem, że Cię tu zastanę — odrzekł, a w jego spojrzeniu coś zalśniło. Nie musząc przewidywać jego kolejnego kroku, machnął ręką, aby nie naruszał ciszy swoim irytującym barytonem. Chwycił teczkę, leżącą obok jego uda, po czym podarł ją na pół. Tym razem folder zdawał się grubszy albo to on stracił parę w dłoniach. Koniec końców, delektując się dźwiękiem szeleszczących stron, w końcu dodał:
Moja odpowiedź się nie zmieniła. Czy w nazwie "Iron Man" dostrzegasz jakieś "plus reszta zespołu"? — zamrugał, jakby dziwiąc się, że brakuje tam podobnego odnośnika.
Tylko żebyś tego nie...
... żałował? — skończył za niego, wskazując na okno. Po chwili wyznaczył również drzwi, jednak szczerze liczył, iż Nick wykona salto, odbijając się od parapetu, jak od wyrzutni.


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Ku własnemu zaskoczeniu, łysy dyrektor postanowił odpuścić niekończące się podchody, mające na celu zwerbować Anthonego do służby dla kraju w ramach zgrupowania Avengers. Zdawało się, iż nieugięta dezaprobata miliardera w końcu dotarła do jego świadomości, ostatecznie przekreślając wszelkie szanse na współpracę.
Nie spodziewał się, iż zależy mu na jego obecności tak bardzo, aby wypróbować inny, dość niekonwencjonalny, sposób.
Późnym wieczorem otrzymał niepokojący telefon. Głos Marii wydawał się niestabilny, jakby zaraz miała się popłakać. Widział kobietę może dwa razy na oczy, a ta za każdym razem wydawała się pozbawiona emocji, nie wspominając o innych ludzkich odruchach. Natychmiast zareagował, udając się w miejsce, określone liczbami, aby dokładnie wskazać położenie geograficzne. Konkretniej... środek pustyni?
Wracają wspomnienia, pomyślał.
Czerwono-złota zbroja przecięła horyzont, płosząc ptactwo wyciem silników napędowych. Iskry rozpuszczały się we mgle, ginąć niemal jak samice świetlików, krótko po złożeniu jaj. Uderzył w ziemię z impetem, zginając kolana. Rozprostował nogi, równocześnie nakazując Jarvisowi zbadać otoczenie w poszukiwaniu jakichkolwiek nieprawidłowości. Sygnał sejsmiczny w normie, w okolicy było niemal pusto, przed sobą miał zaledwie jeden hangar, wyglądający jak zabytek, trzymający się w kupie dzięki taśmie i modlitwom. Otworzył hełm, zaciągając się chłodnym powietrzem, przepełnionym wonią gleby po deszczu, choć dookoła było całkowicie sucho.
Dobra, zasłużyłem sobie — parsknął, już mając ponownie wzbić się w górę, gdy metalowe drzwiczki zatrzeszczały, prezentując muskularną sylwetkę brodacza. Rzucając ciche "rentgen", od razu mógł zaobserwować, iż jednoprzestrzenny budynek skupia kilka osób.
Nie wiedziałem, że to zaproszenie na prywatną imprezę. Mogłeś mnie ostrzec, przybyłbym z posiłkami — zagadał, powolnie krocząc w stronę ciemnookiego, niewiele wyższego od siebie.

Nie oceniaj książki po okładce, pomyślał. Z wierzchu zastał ruinę, natomiast wewnątrz powitała go istna graciarnia, pełna sprzętów, kolorowych diod i błękitnych poświat, bijących od monitorów. Nie spodziewał się, że Tarcza miała takie zasoby, choć w gruncie rzeczy nikt nie miał pojęcia o jej istnieniu. Skąd czerpali środki?
Kliknął na blaszkę, wyzbywając się zbroi, powracającej do schowka na samym środku klatki piersiowej.
No, no, ładnie się tu urządziliście — przyznał, rozglądając się na boki. Wygłuszone ściany, pełny arsenał, bezpańsko zalegający na chaotycznie ustawionych meblach. Wylot na suficie, służący helikopterowi, obecnie zbierającemu kurz. Echo dudniło w jego uszach, uświadamiając mu skalę obszerności hali.
Czy to nie wydaje się zbyt oczywiste? Uzbrojony po zęby magazyn, ulokowany w miejscu, którego absolutnie nikt nie użyłby w celu ukrycia swoich niecnych planów? — Wzniósł brew, zastanawiając się, czy to on jednak jest taki głupi, czy najciemniej zawsze bywa pod latarnią. Hill zaśmiała się tylko, a Stark dodał do listy kolejne zdziwienie. Nawet nie podejrzewał, że była zdolna do wydania takiego dźwięku.
Panele pozwalają nam stać się niewidocznymi. Obecnie zostały dezaktywowane, chociaż Fury uznał, że doceniłbyś ten żart, mówił coś o pocałowaniu klamki...? — odrzekła, bardziej pytająco niż twierdząco.
Usłyszałem tylko coś o pocałunku — skontrował, sprawiając, że wszystkie oczy nagle zaczęły się wywracać. Był to odpowiedni czas, aby wziąć nogi za pas i udawać obrażonego kochanka, ignorującego każde kolejne wiadomości czy połączenia. Widząc napięcie jego mięśni i ewidentne znudzenie, kobieta wycofała się, oddając pałeczkę szefowi. Ten wskazał na potajemne zgromadzenie, choć miny zebranych bohaterów nie wskazywały na to, że znaleźli się tutaj dobrowolnie, a tym bardziej pałali ogromną chęcią dłuższego pobytu pośrodku niczego.

Zebrałem Was tutaj w jednym celu — zaczął, wskazując na przepaskę. Ten podręcznikowy gest niemal wywoływał w nim mdłości, jednak słuchał go w dziesięcioprocentowym skupieniu. Skrzyżował ręce na klatce, obrzucając spojrzeniem pozostałych. Jedynie blondyn, doskonale mu znany, wpatrywał się w niego jak w święty obrazek.
Źle obrałem obiekt zaufania i straciłem przez to oko. Obserwowałem Was — tutaj Tony się zaśmiał — wystarczająco długo, aby uznać, że stanowicie odpowiedni materiał na nową nadzieję tego kraju, całego świata. Ziemia potrzebuje obrońców.
Przemowa nie okazała się na tyle pokrzepiająca, aby zdołała przekonać herosów do połączenia sił, jednak początkowe napięcie stopniowo zanikało. Jedynie rudowłosa wciąż trzymała się na uboczu, a bijąca od niej ambiwalencja, udzielała się również brunetowi.
Pułkownik oznajmił, że nieustannie monitoruje niebezpieczeństwa oraz będzie potrzebował wsparcia, jeśli obrona planety stanie się nieunikniona. Po tym wszystkim, wręczył każdemu dokumenty, zawierające pisemny wymóg o zachowaniu dyskrecji. Parafka wdzięcznie przyozdobiła papier, aby Stark po chwili zapomniał o złowieszczym wyrokowaniu ciemnoskórego.

PACYFIK, PO PÓŁNOCY

Z lewej! — męski krzyk sprawił, że działko od razu wystrzeliło, nim zdążył obrócić się na pięcie, aby dostrzec przeciwnika. Lasery umiejscowione na tyle zbroi, namierzały cele, stanowiąc samowystarczalne wsparcie. Jarvis skanował kilkutonowy statek, ustalając położenie zakładników. Rosyjski najemnik nie zdążył wypluć zębów, gdy mechaniczna pięść zmiażdżyła mu szczękę, natychmiast doprowadzając do omdlenia. Bezwiedne ciała ścieliły się przed nim jak śnieg, oblepiający krajobraz. Krótkotrwała cisza wybiła go z bojowego trybu, jednak po chwili ruszył za Ameryką, pędzącym wąskim korytarzem pod podpokład.
Dzięki wyostrzeniu sensorów już stąd mógł usłyszeć ciche wołanie o pomoc, przygrywające przekręcaniu bębna od rewolweru. Nim kula wyrwała się z lufy, naparł na wzmocnione drzwi tak mocno, że zawiasy natychmiast puściły. Pęd pchnął metal na draba, zmieniając tor wystrzału. Nabój wbił się w sufit, a krew powoli wyciekała spod wzmocnionego wrota.
Nie było żadnej ciszy. Gorączkowe wrzaski, pełne ulgi, natychmiast uspokoiły jego sumienie. Ktoś nawet przytulił się do jego zimnej nogi. Uśmiechnął się, dumny z własnej akcji.

Wolał upewnić się, że nawodna maszyna została w pełni pozbawiona ukrytych ładunków wybuchowych. Dopiero w jednym z pomieszczeń zastał Wdowę, nachylającą się nad komputerem. Wypuścił powietrze nosem.
Nie wiedziałem, że tak można — zagadał, wyrywając ją ze skupienia — Mogłem zrzucić wszystko na Rogersa i ulokować się tu z Tobą w tym przytulnym...? — zmrużył oczy, w kącie dostrzegając jakieś śmieci oraz oblepione brudem, biurka.
Tarcza nie negocjuje i zawsze zbiera informacje, co? — wymamrotał już bardziej do siebie, niż do Rosjanki.
Dopiero wówczas dostrzegł zneutralizowanych zamachowców, zalegających w różnych kątach pomieszczenia. Spojrzał na nią z podziwem. Jak na kogoś tak drobnego, miała ciężką rękę.